Wyzwolenie Chorzów – MKS Myszków – 1:1 (1:1)
Gdyby myszkowianie wygrali w ostatnim meczu rundy jesiennej z Wyzwoleniem w Chorzowie spędziliby zimę na fotelu lidera. Kolejne trafienie dołożył do swojego dorobku Bartek Zachara. Rundę rewanżową podopieczni Krzysztofa Całusa rozpoczną z drugiej pozycji w tabeli.
W Chorzowie ekipa Krzysztofa Całusa wystąpiła bez kontuzjowanego Przemysława Malczewskiego i Jarosława Bonczka, który wyjechał do Anglii. Nasi chłopcy rozpoczęli w stylu do jakiego w ciągu ostatnich kilku miesięcy zdążyliśmy się już przyzwyczaić. W pierwszym kwadransie nie trudno było dostrzec, która z ekip jest wiceliderem. W 15 minucie Krzysztof Dorobisz popisał się efektownym zagraniem do będącego na czystej pozycji Bartka Zachary, a ten podwyższył swój dorobek bramkowy. Gospodarze nie mieli jednak ochoty przegrać ostatniego w tym sezonie meczu przed własną publicznością. W 34 minucie uśmiechnęło się do nich szczęście. Bartek Wilk chciał wyprzedzić napastnika, lecz ta sztuka mu się nie udała. Futbolówka trafiła jeszcze do drugiego z ofensorów, który wpakował ją do pustaka. Po przerwie myszkowianie próbowali przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Blisko wpisania się na listę strzelców był Michał Sołtysik, który strzelał z rzutu wolnego. Nietuzinkową paradą popisał się jednak golkiper Wyzwolenia. W 64 minucie gola za trzy punkty mógł strzelić Sebastian Gruszka, który zastąpił na murawie Damiana Sołtysika. Remis utrzymał się do końca. Niebiesko biali zapewne pluli sobie w brody po tym jak dowiedzieli się o wyniku z Sosnowca. Skra przegrała z Czarnymi i spadła na trzecią pozycję. Gdyby myszkowianie wygrali, dziś byliby liderem. Według specjalistów od futbolu w rewanżach lepiej jest podobno wystartować z drugiego miejsca. Oby to sprawdziło się w IV lidze najbliższej wiosny.
- Początek meczu zapowiadał się dla nas obiecująco. W 15 minucie Krzysztof Dorobisz po ładnej akcji wyłożył piłkę Bartkowi Zacharze, a ten dopełnił formalności. Mecz toczył się na grząskiej murawie i w grze było sporo przypadku. Pechowa okazał się dla nas 34 minuta. Bartek Wilk niepotrzebnie wyszedł do piłki, rywal go wyminął i podał do zawodnika będącego na czystej pozycji. W drugiej połowie nie wiem jakim cudem bramkarz wyjął piłkę po uderzeniu Michała Sołtysika z rzutu wolnego. Rywale nie pozostawali nam dłużni. Uważam, że remis jest sprawiedliwy i nie krzywdzi żadnej ze stron. W 60 minucie dokonałem trzech zmian. Liczyłem, że wypoczęci zawodnicy zdziałają coś na trudnym terenie. Gra była szarpana, dominowała walka w środku pola. U nas widoczny był brak Bonczka i Malczewskiego. Rundę kończymy na drugim miejscu i jesteśmy z tego wyniku zadowoleni. Latem chyba nikt by nie uwierzył, że zdobędziemy tyle punktów – skomentował trener MKS-u Myszków Krzysztof Całus.
MKS Myszków: Wilk – Zawrzykraj (72 min Marcińczyk), Jarosz, Trepka, Ojczyk, M. Sołtysik, Psonka, Krawczyk (60 min Kozłowski), Dorobisz (60 min Suliński), Zachara, D. Sołtysik (60 min Gruszka).
Całus tradycyjnie niezawodny
Krzysztof Całus po raz kolejnym udowodnił nam wszystkim, że zna się dobrze na swojej pracy. Ubiegłej wiosny przejął naszą reprezentację w krytycznym momencie. Udało nam się utrzymać w IV lidze. W krótkiej przerwie letniej zbudował drużynę, która walczy o najwyższe cele. Apetyty wśród kibiców wzrosły. Dobra gra MKS-u przyciąga na stadion sporo fanów futbolu. Teraz wszyscy z niecierpliwością czekamy na ruchy transferowe. Czy uda nam się zatrzymać najskuteczniejszego napastnika w lidze? Jakie wzmocnienia szykują nasi włodarze? Z zainteresowaniem będziemy śledzili zmiany w MKS-ie. (RUC)
Napisz komentarz
Komentarze