(Myszków) Do groźnie wyglądającego wypadku doszło w czwartek, 29 października u zbiegu ulic Jedwabnej i 8 Marca w Myszkowie. Mercedes jadący w kierunku huty zjechał na łuku drogi na przeciwny pas jezdni, uderzył w betonowe przęsło, a następnie w metalowe ogrodzenie posesji i zatrzymał się dopiero na rosnącym na środku podwórka świerku i kamiennym zamku. Zdaniem świadków wypadku kierowca auta był pijany. Potwierdziła to policja. Kierujący Mercedesem 35-letni Tomasz M. miał ponad trzy promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Szczęśliwie w momencie wypadku sąsiedni pas jezdni, na który zjechał Mercedes, był wolny. Dobrze, że w momencie uderzenia nie było też nikogo na podwórku. Inaczej mogło dojść do tragedii.
Według relacji naocznych świadków, zarówno kierowca, jak i jego pasażer znajdowali się pod wpływem alkoholu. Po spowodowaniu kolizji usiłowali zbiec z miejsca zdarzenia, ale ucieczkę udaremnili policjanci. Relacje świadków potwierdza rzecznik myszkowskiej policji asp. Aneta Orman – Klamek: - Kierujący wraz z pasażerem oddalili się z miejsca kolizji, jednakże kilkanaście metrów od miejsca zdarzenia zostali zatrzymani przez policję. Badanie stanu trzeźwości kierującego dało wynik 3,27 promila alkoholu wydychanym powietrzu.
Zebrani na miejscu zdarzenia mieszkańcy komentowali, że zakręt, gdzie doszło do zdarzenia, to feralne miejsce. – W tym miejscu już trzy razy ogrodzenie było zniszczone, a u mnie, jeden dom dalej, już siedem razy. Mieli szczęście, że ich ten świerk zatrzymał, bo inaczej, to by uderzyli w mój betonowy płot i w dom. Wtedy mogło z nimi być źle – tłumaczył jeden z mieszkańców.
Kierowca Mercedesa usłyszał już zarzuty. Za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu grozi mu do dwóch lat pozbawienia wolności. Nie jest to jego pierwszy konflikt z prawem. W przeszłości Tomasz M. był już oskarżany o udział w przestępstwach kryminalnych, m. in. działanie w grupie przestępczej zajmującej się rozbojami. Był podejrzany o morderstwo na zlecenie. Co ciekawe, pracował w Myszkowie jako… ochraniarz w jednym z banków spółdzielczych. Wypadek na ul. Jedwabnej też nie jest pierwszy w jego „dorobku”. Kilka miesięcy temu rozbił inny samochód koło Leśniczanki i uciekł z miejsca kolizji. Po 3 dniach sam zgłosił się na policję. (JotM, rb)
Napisz komentarz
Komentarze