Marcin Kuklis zaliczył dobry występ podczas zawodów o Puchar Polski w przysiadzie i w martwym ciągu, które zostały rozegrane w Warszawie. Niestety naszego zawodnika nie sklasyfikowano w jego kategorii wagowej i główne trofeum nie przyjechało do Myszkowa.
10 października siłacze z całej Polski walczyli w Warszawie o Puchar Polski w trzech dyscyplinach – przysiadzie, wyciskaniu sztangi leżąc i w martwym ciągu. W zawodach wystartował Marcin Kuklis, myszkowianin reprezentujący barwy Chorzowskiego Klubu Sportowego Power Kuźnik. Nasz zawodnik korzysta z pomocy trenera Piotra Pawlika, wielokrotnego mistrza świata w trójboju siłowym i w wyciskaniu sztangi na ławeczce leżąc. Niestety już na początku imprezy Marcin miał problemy organizacyjne.
- Zapłaciłem wpisowe za start w kategorii senior do 100 kg. Jak się później okazało zostałem oszukany przez sędziów i organizatorów. Nie zostałem poinformowany wcześniej, że powinienem oprócz tego opłacić licencję. Dzwoniłem do organizatorów kilka razy, ale nikt o tym nie wspominał – powiedział Marcin Kuklis.
Marcin uplasował się na drugim miejscu w przysiadzie i wygrał w martwym ciągu.
- Można mieć sporo zastrzeżeń do organizatorów. Nie zdążyłem się dobrze rozgrzać przed pierwszym podejściem. W pierwszym podejściu z trudem zaliczyłem 200 kg. W drugim brakło mi kilka centymetrów by wyprostować sylwetkę z ciężarem 210 kg. W ostatniej próbie spiesząc się, za słabo związałem bandaże i puścił mi na lewym kolanie. W martwym ciągu nie dałem się już oszukać. Rozgrzałem się z pomocą Jana Łuki, wielokrotnego mistrza świata i rekordzisty Guinessa w trójboju – dodał myszkowianin.
Kuklis zaczął od 220 kg. Potem sędziowie nie zaliczyli mu dwóch podejść do 230 kg. Po protestach dostał szansę czwartego podejścia, w który dźwignął 250 kg.
- Tego dnia czułem, że mam silne plecy i mogłem dźwignąć nawet 270 kg – stwierdził Kuklis. Niestety reprezentant klubu z Chorzowa nie został w ogóle sklasyfikowany w swojej kategorii wagowej. Z niezrozumiałych do końca przyczyn rozliczono go tylko w open-ie.
- W przysiadzie z mojego drugiego miejsca wylądowałem na piątym, a w martwym z pierwszego na dziewiątym. Najlepszym zawodnikiem w kategorii open został o 40 kilko cięższy rywal, który zaliczył 272.5 kg. Moi rywale startowali w specjalnych kombinezonach, które pozwalają poprawić wynik. Ja niestety nie dysponuję takim sprzętem. Nie żałuję tego wyjazdu, ale przykro mi, że w wyniku oszustw nie dostałem atrakcyjnych nagród za pierwsze miejsce. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy wsparli mnie finansowo i dzięki nim wystartowałem w tych prestiżowych zawodach. Najbardziej dziękuję mojej małżonce Beacie i synkowi Maksymilianowi za radość i szczęście, jakie otrzymuję od nich każdego dnia, oraz wsparcie duchowe, dodające otuchy podczas ciężkiej pracy z ciężarami – stwierdził Marcin Kuklis. (RUC)
Napisz komentarz
Komentarze