(Masłońskie, gm. Poraj) Częstochowska Fundacja „For Animals” złożyła do Prokuratury Rejonowej w Myszkowie zawiadomienie o niedopełnienie obowiązków przez wójta gminy Poraj Mariana Szczerbaka w realizacji gminnego zadania zapewniania bezdomnym zwierzętom opieki. Sprawa dotyczy bezdomnego psa, który przybłąkał się do jednego z domów w Masłońskim. Pomimo licznych interwencji mieszkanki, gmina nie chciała pokryć kosztów umieszczenia psa w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Myszkowie, tłumacząc się tym, że skoro pies znajduje się na podwórku, to nie może być bezpański.
Czarny pies, podobny do „wilczura” błąkał się od kilku dni po Masłońskim. Prawdopodobnie został porzucony przez swojego dotychczasowego właściciela i wylądował na ulicy. Pomimo, iż jego losem zainteresowała się jedna z mieszkanek tej miejscowości, urząd gminy w Poraju nie podjął żadnych kroków w sprawie umieszczenia psa w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Myszkowie. Dopiero rozczarowana brakiem działania mieszkanka Masłońskiego, postanowiła psa przygarnąć pod swój dach.
O sprawie bezdomnego psa, którego los nie wzruszył pracowników porajskiego urzędu, powiadomiła nas Fundacja „For Animals” oddział w Częstochowie. - Jedna z mieszkanek gminy Poraj poinformowała mnie, iż od kilku dni próbuje interweniować w sprawie bezdomnego psa. Po rozmowie z wójtem Marianem Szczerbakiem dowiedziała się, że gmina nie zapłaci kilkuset złotych za pobyt psa w schronisku. W rozmowie ze mną wójt nie wykazał żadnego zainteresowania tą sprawą i stwierdził, że pies należy do mieszkanki. Żeby zakończyć ze mną konwersację rzucił słuchawką. Wobec takiego postępowania urzędnika samorządowego Fundacja „For Animals” oddział w Częstochowie złożyła doniesienie przeciwko wójtowi o niedopełnienie obowiązku służbowego – powiedziała nam prezes fundacji Renata Mizera.
Skontaktowaliśmy się z mieszkanką Masłońskiego, która wielokrotnie interweniowała u wójta w sprawie bezdomnego psa. – Ten pies od dwóch dni błąkał się po okolicy. Wielu ludzi widziało, jak biegał po wsi. Ponieważ moja brama była otwarta, to wpadł na podwórko. Skoro wszedł na mój plac, to postanowiłam interweniować w gminie, aby pies trafił do schroniska. Dzwoniłam kilkakrotnie do wójta i sołtysa i w wiele innych miejsc, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Moim zdaniem wójt nie jest w porządku, że nie chciał tego psa umieścić w schronisku – powiedziała nam kobieta.
Po problemach z umieszczeniem psa w schronisku, mieszkanka Masłońskiego postanowiła go przygarnąć, bo nie miała serca, aby wyrzucić go z powrotem na bruk. Pies został odrobaczony i zaszczepiony, koszty pokryła fundacja „For Animials”. Morus – bo tak się teraz nazywa pies – miał szczęście, bo napotkał na swojej drodze życzliwą osobę. – Nie mogłam tego psa wyrzucić z powrotem na ulicę. Tam zginąłby zapewne pod kołami samochodu, albo też zdechłby z głodu, czy też wpadłby na jezdnię i spowodował wypadek – mówi mieszkanka Masłońskiego.
Choć Urząd Gminy w Poraju ma zawartą umowę ze spółką SANiKO (prowadzi w Myszkowie schronisko), bardzo rzadko korzysta z jej usług. - Miesięcznie odbieramy około 8 telefonów z gminy Poraj od osób prywatnych, które odsyłam do gminy Poraj – a dokładnie do pana Pawła Przystalskiego, który zajmuje się bezdomnymi psami (zgodnie z zawartą umową, to pracownik urzędu gminy musi wydać zlecenie dla SANiKO na wyłapanie psa i umieszczenie go w schronisku). W tym roku z około 70 zgłoszeń interweniowaliśmy tylko pięć razy (były to pojedyncze przypadki) na polecenie wyżej wymienionego pana. Co się stało z resztą psów? Nie wiadomo, lecz mamy sygnały, że psy były zabierane, ale nie wiadomo gdzie i przez kogo. Na pewno nie przez nas – mówi pracownik schroniska Marta Oleksiak.
Wójt Marian Szczerbak nie był zbyt rozmowny, radząc nam, abyśmy zamiast bezdomnymi psami, zajęli się biednymi dziećmi. Później odesłał nas do jednego ze swoich pracowników.
Paweł Przystalski powiedział nam, że urząd w Poraju nie interweniował w tej sprawie, ponieważ zachodziło podejrzenie, że pies jest własnością mieszkanki, na której posesji się znajdował. – My wywozimy do schroniska psy, których bezdomność jest potwierdzona. W przypadku tego psa mieliśmy podejrzenia, że nie jest on bezpański. Jeżeli pies przebywa u kogoś na placu, to trudno wyjaśnić, czy jest on bezdomny. Mieliśmy już przypadki, że osoby prywatne na koszt gminy próbowały pozbyć się swoich zwierząt. Gdy ta pani przygarnęła psa, to w chwili, gdy się na to zdecydowała, wzięła za niego odpowiedzialność.
Co dzieje się z pozostałymi psami? W tym roku gmina zleciła wywiezienie 5 psów do schroniska, tymczasem do SANiKO wpłynęło około 70 interwencji w tej sprawie. – Zazwyczaj te błąkające się psy mają swoich właścicieli i wracają one do swoich domów – uważa P. Przystalski.
Nasz komentarz:
Gminy (podobnie jak Poraj) nie ukrywają, że mają problem z przeciwdziałaniem bezdomności psów. Koszt umieszczenia jednego z nich w schronisku to ponad tysiąc złotych. Jednak pies, podobnie jak człowiek, ma swoje prawa. Nie można ich ignorować, tylko dlatego, że zwierzęta nie mogą się głośno ich domagać. Jak pisał Arthur Schopenhauer – filozof niemiecki, nie miłosierdzie, lecz sprawiedliwość jesteśmy winni zwierzętom.
Aleksandra Kubas
Napisz komentarz
Komentarze