(Myszków) Na 8 września Starostwo Powiatowe w Myszkowie wyznaczyło termin rokowań, których efektem ma być sprzedaż należących do niego internatów przy Zespole Szkół Nr 2 na Będuszu. W dalszym ciągu potencjalnym oferentem, który stanie do rokowań jest myszkowski magistrat. Choć oferta burmistrza Myszkowa nigdy nie była precyzyjna, to … to wciąż jedyna oferta. W internatach burmistrz chciałby urządzić mieszkania komunalne. Na to nie ma zgody mieszkańców, których lokale znajdują się bezpośrednio przy internatach. Ostatnio swymi obawami wynikającymi z takiego sąsiedztwa dzielili się z ekipą TVN24, która realizowała program przy budzących emocje budynkach.
W programie uczestniczyli okoliczni mieszkańcy, burmistrz Janusz Romaniuk, starosta Marian Wróbel i dyrektor pobliskiego Zespołu Szkół Nr 2 Jerzy Bryś. Dyskusja przed kamerą toczyła się jednak w zasadzie tylko pomiędzy mieszkańcami, a burmistrzem Romaniukiem. Starosta nie krył, że jako przedstawiciel właściciela budynków chce je sprzedać po jak najkorzystniejszej cenie. Aktualna oferta to ok. 800 tysięcy złotych za obydwa budynki. Podkreślił, że po sprzedaży starostwo nie będzie miało wpływu na sposób ich zagospodarowania.
W CZYM TKWI PROBLEM?
Jeśli miasto kupi internaty mogłoby w nich urządzić około 100 mieszkań komunalnych (dla ok. 300 lokatorów), do których przenoszeni byliby ci mieszkańcy miasta, którzy m.in. nie radzą sobie obecnie z płaceniem czynszów. Nie jest jednak tajemnicą, że często są to ludzie bez pracy, z problemem alkoholowym. Właściciele mieszkań w pobliżu internatów boją się takiego sąsiedztwa, i głośno mówią, że wraz z powstaniem tu mieszkań komunalnych powstanie tu „getto”.
- Jeśli te rodziny mają kłopoty z płaceniem tam gdzie obecnie mieszkają, to skąd wezmą pieniądze, żeby płacić tutaj? Ci którzy pracują dojeżdżając stąd do swych zakładów poniosą dodatkowe koszty. Wszystko tu pójdzie w ruinę – żalił się telewizyjnej ekipie Andrzej Utrata, jeden z mieszkańców.
- Czynsz w takich lokalach jest symboliczny – mówił burmistrz Janusz Romaniuk, który stwierdził, że magistrat zadał sobie sporo trudu by znaleźć inne lokalizacje dla mieszkań komunalnych. Niestety, jak stwierdził, gmina nie posiada żadnych terenów, gdzie mogłaby mieszkania komunalne urządzić, czy ustawić proponowane przez mieszkańców Będusza socjalne kontenery.
- Budynki nie są szkole potrzebne, ale trochę trudno sobie wyobrazić taką koegzystencję. Będziemy pokazywać młodzieży niezbyt dobre wzorce. Komasowanie takich rodzin doprowadzi do większej degrengolady. Jestem za tym by takim ludziom pomagać, ale może w miejscach w których obecnie mieszkają – mówił Jerzy Bryś.
Wtórowali mu mieszkańcy mówiąc, że takie sąsiedztwo to „krzyż na szkole”. – Już dziś są problemy z naborem młodzieży do szkoły. Który rodzic przyśle tu, w takie sąsiedztwo swoje dzieci? – pytał, nie kryjąc emocji – Andrzej Utrata.
- Spadnie nam komfort życia i wartość mieszkań. A my chcemy tu dożyć spokojnej starości – dodawali inni mieszkańcy. - Pan burmistrz chce rozwiązać problem i rozwiąże. A my będziemy się męczyć. Żal nam tych ludzi, ale kto nas pożałuje? – pytali.
- Proponuję spotkanie z mieszkańcami tych lokali, żeby zobaczyli państwo, że to nie są zwierzęta. To są tacy sami ludzie jak wy, tylko w innej sytuacji życiowej – proponował burmistrz Romaniuk. Dodał , że gmina nie będzie z tych lokali czerpać zysku. A problem mieszkań komunalnych musi rozwiązać, by nie płacić w przyszłości odszkodowań za ich brak. - Moglibyśmy dopłacać do tych mieszkań gdzie mieszkają obecnie, ale to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę - tłumaczył.
Mieszkańcy mieli inną wizję dla tych terenów. - Dać te mieszkania ludziom młodym, normalnym, zdrowym rodzinom, którzy będą je szanować, i którzy zainwestują tu własne pieniądze. Tacy też potrzebują mieszkań. Wtedy będzie rozwój, bo do takich ludzi nie trzeba będzie dopłacać – padały propozycje.
Na utworzenie lokali socjalnych gmina może uzyskać dofinansowanie. Lokale socjalne mogą spełniać też inne wymogi, nie tak rygorystyczne, jak w przypadku zwykłych mieszkań dla rodzin. Na przystosowanie internatów do potrzeb tych ostatnich miasta nie stać. Sama adaptacja na lokale komunalne, kosztować ma ponad 4 miliony złotych. Magistrat jest w stanie „unieść” taką inwestycję tylko z pomocą środków z zewnątrz.
- Ja się kopalni nie boję, wiatraków się nie boję, czy dziury jak w Bełchatowie. Ale jeśli powstaną tu mieszkania komunalne cała dzielnica zostanie zdegradowana – kiwał ze smutkiem głową jeden z sąsiadów internatów.
- Jeśli kupimy te budynki, decyzja co tu powstanie nie będzie należeć do mnie. Dostosuję się do woli rady – próbował uspokajać burmistrz. - Nie podejmujcie decyzji pochopnie - prosili go mieszkańcy. – Bo jeśli nie, to pozostanie nam tylko wybudować wysoki mur żeby się odgrodzić.
NA RAZIE MOGĄ SPAĆ SPOKOJNIE?
Choć do rokowań pozostało kilka dni, nie wiadomo jakim efektem się zakończą, i czy miasto, dość bierne dotychczas w tej sprawie, do nich usiądzie. A jeśli tak, to z jaką ofertą. Radni z Komisji Finansów zaproponowali by oferta burmistrza oscylowała w granicach 100- 200 tysięcy za obydwa budynki. Jeszcze dalej poszła Komisja Rewizyjna, która na zakup „pozwoliła” wyłożyć tylko 100 tysięcy.
- Za 200 tysięcy, a takie dochodzą do mnie głosy, miasto tego nie kupi – powątpiewa starosta Marian Wróbel.
- Sprawdzimy za kilka miesięcy, jak żyje się tu ludziom – zapewniała prowadząca program dziennikarka TVN24, Joanna Kryńska.
Robert Bączyński
Nasz komentarz:
GETTO TO MY
Zanim wybudowałem własny dom, mieszkałem na ulicy Spółdzielczej. Dzielnica jak każda. Przed sklepem pozdrawiałem miejscowych miłośników tanich win (redaktora jakoś wszyscy znali), czasem pogadaliśmy o ostatnim meczu MKS-u. Ale czasem w tych, z pozoru nic nie wartych rozmowach, udało mi się namówić kogoś, aby choć minimalnie „wziął sprawy w swoje ręce”. Na przykład idąc na wybory. Bo nawet Pan Zenek spod budki z piwem ma czynne prawo wyborcze i decyduje, czy Romaniuk będzie jeszcze kiedyś burmistrzem.
Rozumiem mieszkańców dawnych „nauczycielskich” bloków na Będuszu, którzy bronią się przed elementem, ale czy w ich bloku nie znajdzie się nikt, kto lubi sobie dać w gardło? Albo bije żonę, lub (co gorzej) dzieci? Problem się robi wtedy gdy wszyscy biją żony. I dlatego „getta” na Będuszu rzeczywiście tworzyć nie można. Ale kilku pijaczków moralności dzielnicy nie zepsuje. Są tam już teraz!
Poza tym – żeby nie wymądrzać się pod własnym nazwiskiem - przytoczyć mógłbym serię mądrych psychologów, którzy zgodnym chórem mówią, że takie eksperymenty się nie sprawdzają. Ludzi trzeba mieszać: mądrych i głupich z trzeźwymi i pijanymi. Kochających inaczej z tymi pozbawionymi wszelkich uczuć.
Dlatego zachęcam burmistrza Myszkowa, żeby te internaty – co obiecuje je kupić od 2 lat - kupił. Starosta na pewno nie zedrze skóry, byle z twarzą mógł wyjść z negocjacji. Bo gdzieś niestety, naszych Zenków, Franków i Jarków pijanych upychać trzeba. Będusz nie może tu być wyjątkiem, byłe z tej pięknej okolicy meliniarskiego getta nie stworzyć.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze