(Myszków, Niegowa) Przed myszkowskim Sądem Rejonowym zapadł wyrok (26 sierpnia) w sprawie wójta gminy Niegowa Krzysztofa M. Prokuratura zarzucała mu przekroczenie uprawnień i naruszenie przepisów przy powołaniu swego zastępcy Mirosława Sz. Zdaniem oskarżenia, wójt zignorował fakt, że ten nie miał wymaganego wyższego wykształcenia. Sąd umorzył warunkowo postępowanie na okres dwóch lat. Sprawie przewodniczyła sędzia Jadwiga Błasiak.
Mirosław Sz. został powołany na zastępcę wójta gminy Niegowa zarządzeniem z 2 grudnia 2006 roku wydanym przez Krzysztofa M. Od początku wójt był ostrzegany, także przez naszą gazetę, że narusza prawo. Potwierdził to decyzją z 28 listopada 2007 roku wojewoda śląski, który uznał zarządzenie wójta za nieważne. Oskarżony odwołał się jednak od niej, składając skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach. WSA podtrzymał jednak decyzję wojewody.
Zdaniem świadka Sylwii N., inspektor ds. Kontroli Gospodarki Finansowej Regionalnej Izby Obrachunkowej w Katowicach, zarządzenie wójta powinno zostać z mocy prawa wstrzymane a Sz. powinien stracić pracę. Mimo tego ten dalej pełnił swoje obowiązki i pobierał wynagrodzenie.
W podobnym tonie wypowiadał się Krzysztof N., dyrektor Wydziału Nadzoru Prawnego Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, który swoje zeznania złożył podczas ostatniej rozprawy w dniu 20 sierpnia. - Rozmawiałem ze Mirosławem Sz. Pytał mnie, jaki jest skutek wydania rozstrzygnięcia nadzorczego przez wojewodę i odpowiedziałem tak, jak to wynika z przepisów – rozstrzygnięcie wojewody wstrzymuje decyzję wójta. Świadek zeznał też, że złożenie skargi do WSA – zgodnie z prawem – nie wstrzymuje wykonania rozstrzygnięcia nadzorczego wojewody. Do czasu jego uprawomocnienia, zarządzenie wójta funkcjonowało nadal w obiegu prawnym, choć nie mogło być dalej wykonywane.
Świadek zauważył, że wójt wydając zarządzenie o powołaniu swojego zastępcy, automatycznie nawiązał z nim stosunek pracy. Problem w tym, że wydane przez wojewodę rozstrzygnięcie nadzorcze nie skutkuje rozwiązaniem stosunku pracy. W takiej sytuacji to wójt powinien zwolnić swojego zastępcę.
Mirosław Sz. zupełnie inaczej relacjonował przebieg tej rozmowy. - Byłem na rozmowie u dyr. Krzysztofa N. Już wtedy rozpocząłem studia uzupełniające i chciałem się dowiedzieć, jakie konsekwencje ma rozstrzygnięcie nadzorcze. Dowiedziałem się od niego, że dopóki istnieje procedura odwoławcza, do tego czasu rozporządzenie nie ma mocy ostatecznej. Do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia mogłem pełnić funkcję zastępcy.
Po zakończeniu rozprawy oskarżenie wnosiło o wymierzenie Krzysztofowi M. kary pozbawienia wolności na okres 6 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata oraz grzywny w wysokości 2400 zł. Oskarżony miałby też zostać obarczony kosztami procesu.
Natomiast obrona wnosiła o uniewinnienie oskarżonego. W swojej mowie końcowej podkreśliła, że wójt nie miał złej woli przy zatrudnieniu swojego zastępcy. – M. znał Mirosława Sz. z jego wcześniejszej działalności. Przyjął, że nie musi prześwietlać jego wykształcenia, skoro wcześniej ten przeszedł pozytywnie wszystkie weryfikacje.
Obrońca podkreślił również, że aby znamiona przestępstwa zostały wyczerpane, to muszą zostać spełnione równocześnie dwa warunki – niedopełnienie lub przekroczenie obowiązków, a to miałoby skutkować realnym zagrożeniem na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. Tymczasem podczas procesu prokuratura nie wykazała, że wicewójt źle wykonywał swoje obowiązki.
PIĘTNUJE, CHOĆ NIE KAŻE
Wyrok w sprawie wójta gminy Niegowa zapadł 26 sierpnia br. Sąd umorzył warunkowo postępowanie na okres dwóch lat. Odczytując wyrok, sędzia Jadwiga Błasiak uznała, że choć wójt Krzysztof M. konsekwentnie nie przyznawał się do winy, dowiedziono, iż prawo zostało naruszone. Brak posiadania dyplomu dla sądu równoznaczny był z brakiem wyższego wykształcenia wicewójta Mirosława Sz. Ponadto Jadwiga Błasiak zaznaczyła, że naruszeniem prawa było także nie zastosowanie się do decyzji organów nadzorczych, które choć nie prawomocne, winne były zostać wykonane. Zdaniem sądu, Krzysztof M. nadużył władzy i chociaż znał obowiązujące procedury, ale inaczej je interpretował.
- Choć jego działanie nie musiało powodować wystąpienia szkód publicznych, to sprowadzało realne niebezpieczeństwo ich wystąpienia – argumentowała sędzia Jadwiga Błasiak.
CO W PRAKTYCE OZNACZA WYROK?
Choć sąd stwierdził, iż oskarżony naruszył prawo, to wstrzymał się od wymierzenia kary, ale ustalił tylko tzw. okres próby. Oznacza to, że wyrok nie jest skazujący. Jeżeli Krzysztof M. nie popełni w tym czasie takiego samego czynu, lub podobnego, to sprawa po dwóch latach zostanie umorzona. Jeśli jednak dojdzie do powtórki lub wyjdzie na jaw podobny przypadek, wójt zostanie osądzony dwukrotnie. Jeśli nic takiego się nie stanie po dwóch latach będzie w rozumieniu prawa osobą niekaraną.
CZY BĘDZIE APELACJA?
Obrona Krzysztofa M. dowodzi, że podczas procesu nie wykazano naruszenia interesu publicznego lub prywatnego przez zatrudnienie Sz. jako zastępcy wójta. Wójt Krzysztof M., który po opuszczeniu sali sądowej nie chciał „na gorąco” komentować orzeczenia sądu, stwierdził tylko, że decyzję w sprawie ewentualnej apelacji od wyroku podejmie w przyszłym tygodniu.
Robert Bączyński
Aleksandra Kubas
Napisz komentarz
Komentarze