Tydzień temu opisywaliśmy w Gazecie Myszkowskiej finał historii Sandry, Lindy i Zuzi z Myszkowa, trzech dziewczynek, których przyszłością wydział rodzinny Sądu Rejonowego w Myszkowie zajmuje się już 7 miesięcy. 27 maja Zbigniew Jakubas jeden z najbogatszych przedsiębiorców, przekazał dziewczynkom klucze do mieszkania przy ul. Skłodowskiej 12, gdzie będą mogły zamieszkać po uregulowaniu ich sytuacji prawnej, lub po usamodzielnieniu się. Najstarsza Sandra 1 lipca kończy 17 lat. Deklaruje, że gdy będzie pełnoletnia, chce przejąć opiekę nad młodszym rodzeństwem. Na razie dziewczynki przebywają w Domu Dziecka w Żarkach Letnisku prowadzonym przez Małgorzatę Cesarz na postawie umowy ze Starostą Myszkowskim. To najdroższa placówka w powiecie, gdzie dziewczynki mogły trafić. Za pobyt kilkunastu dzieci w 2016 roku u pani Cesarz powiat zapłacił ok. 600.000 zł.
Mama dziewczynek zmarła w XI 2016, ojciec starszych kilka lat wcześniej w wypadku na budowie. Dziećmi, wykonując wolę zmarłej i samych dziewczyn, zaopiekował się Piotr Czyż, konkubent zmarłej, który opiekował się Izą Adamik w trakcie choroby, a dziewczynkami po śmierci mamy. Od tego czasu sąd bada, czy właściwe jest powierzenie mu stałej opieki nad dziewczynami. Piotr uzyskał już 3 opinie psychologiczne, ukończył pozytywnie kurs na rodzica zastępczego. O dzieci stara się też (choć zdarzało się, że zmieniała zdanie, wycofywała wniosek) przyrodnia siostra zmarłej mieszkająca w Krakowie. Prokuratura Rejonowa w Myszkowie na polecenie Sądu Okręgowego w Częstochowie bada też, czy Piotr Czyż właściwie opiekował się dziećmi. Jak stwierdza pytany przez nas regularnie Dariusz Bereza Prokurator Rejonowy w Myszkowie nie jest możliwe podanie wiążącego zakończenia tego postępowania: - Przesłuchaliśmy wielu świadków i do zakończenia postępowania konieczna jest analiza tych zeznań przez biegłych psychologów.
A Sandra, Linda i Zuzia tułają się po ośrodkach. W lutym decyzją Sądu trafiły do pogotowia opiekuńczego w Myszkowie. Po informacjach Gazety Myszkowskiej, że w mogło tam dochodzić do naruszania praw dzieci, zwłaszcza ograniczania im dostępu do rodzin (jedną skargę złożyła babcia dziewczynki do Rzecznika Praw Dziecka, że nie miała możliwości odwiedzać wnuczki) Starostwo Powiatowe w Myszkowie powołało kontrolę realizowaną przez Wicestarostę Annę Socha-Korendo. Efekt: umowę z placówką rozwiązano. Sandra, Linda i Zuzia trafiły decyzją Sądu do placówki w Żarkach-Letnisko. Było to jedyne miejsce, gdzie powiat mógł umieścić trzy siostry. Linda zaczęła uczęszczać do szkoły w Żarkach Letnisko, a Zuzia do sąsiadującego ze szkołą przedszkola. W ośrodku prowadzonym przez Małgorzatę Cesarz zaczęły czuć się bardzo dobrze. Za to coraz więcej osób, których los dziewcząt nie jest obojętny, zaczęło krytycznie przyglądać się pracy placówki. Żarki Letnisko to mała miejscowość. Fakt, że do szkoły trafiły dziewczynki, których historię śledzi cała Polska, które od sponsora otrzymały wspaniały prezent w formie mieszkania spowodował, że one same są przez środowisko obserwowane. Zwłaszcza w szkole zwrócono też większą uwagę na placówkę sąsiadującą z remizą OSP. Z zewnątrz smutny, nieco zaniedbany budynek. Wiele osób nawet nie zdawało sobie sprawy, że funkcjonuje w nim placówka opiekuńcza.
Starostwo Powiatowe: zastanawiamy się nawet, czy przedłużyć umowę
Ośrodek kilka lat temu założyła Małgorzata Cesarz. Starosta Dariusz Lasecki, który wtedy była radnym opozycji wspomina, że był zdecydowanie przeciwny podpisywaniu tej umowy. Uważał, że należy rozwijać przyjaźniejsze dla dzieci rodzicielstwo zastępcze, zwłaszcza, że to forma opieki najtańsza dla powiatu. Za dziecko w rodzinie zastępczej powiat płaci miesięcznie 1000 zł, u pani Cesarz około 4000 zł. Ale ówczesny starosta Wojciech Picheta pozwolił na funkcjonowanie placówki. Gdy Dariusz Lasecki został starostą, po przejęciu władzy w powiecie przez koalicję PO- PSL-Przyszłość (w poprzedniej kadencji rządził PiS) szybko zwrócono uwagę na ogromne koszty funkcjonowania placówki. Przeanalizowano również zasady kierowania dzieci do placówki w Żarkach Letnisko. I tu jeden z członków Zarządu Powiatu potwierdza nam, że niepokojące były przypadki, które wyglądały tak, jakby PCPR (Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, instytucja należąca do powiatu) nadwyraz chętnie kierowała dzieci do najdroższej placówki. Jak mówi nam jeden z radnych: - Z pozoru wyglądało to normalnie: Sądy pyta, gdzie powiat ma miejsce dla dziecka, czy dzieci, które trzeba umieścić w placówce opiekuńczej, PCPR wskazuje gdzie są wolne miejsca i to Sąd decyduje, gdzie dzieci trafią. Ale jeden przypadek był niepokojący, gdzie na siłę przenoszono chłopca z Rodzinnego Domu Dziecka w Myszkowie do placówki w Żarkach Letnisko.
Członek Zarządu Powiatu Myszkowskiego: - Jeden przypadek był taki, że PCPR poinformował Sąd, że ma miejsce wyłącznie w placówce pani Cesarz w Żarkach Letnisko, choć w tym czasie było wolne miejsce w tańszej dla powiatu rodzinie zastępczej. Z tego co wiem, była po ujawnieniu tego przypadku rozmowa z dyrektor PCPR Małgorzatą Pawlik-Karcz, którą upomniano, że jej obowiązkiem jest trzymać się zasady kierowania dzieci najpierw do placówek tańszych w utrzymaniu, a dopiero gdy tam nie ma miejsc, to do Żarek Letnisko.
Dyrektor PCPR Małgorzata Pawlik-Karcz w rozmowie z Gazetą Myszkowską przed kilkoma miesiącami narzekała, że problemem powiatu jest brak chętnych do prowadzenia rodzin zastępczych. Ale też nie widać praktycznie żadnej aktywności PCPR-u, żeby ten stan zmienić. Dzieci trafiają więc do placówki najdroższej, którą tak naprawdę powiat wolałby zlikwidować, nie przedłużając umowy z Małgorzatą Cesarz. Ale przez brak działań ze strony PCPR starostwo jest na razie jakby zakładnikiem sytuacji. Podobnie było, gdy jedyne w powiecie myszkowskim Pogotowie Opiekuńcze prowadziła w Myszkowie rodzina Radkowskich. Przez 10 lat PCPR nie zauważył żadnych nieprawidłowości w pracy placówki. Po zainteresowaniu się ośrodkiem, które Sandra, najstarsza z dziewczynek określiła, że czuła się „jak w więzieniu”, Zarząd Powiatu Myszkowskiego skierował tam kontrolę, która potwierdziła nieprawidłowości. Umowę z rodziną prowadzącą placówkę rozwiązano. Ale niestety Powiat Myszkowski został bez Pogotowia Opiekuńczego. PCPR nie znalazł nowej rodziny chętnej do tej roli, choć wynagrodzenie dyrektora to minimum 2600 zł +1000 zł na każde dziecko. Placówka może też wnioskować o dotację na remonty, wyposażenie.
A teraz wyjaśnimy o co chodzi z kolczykami
27 maja Zbigniew Jakubas przekazał Sandrze, Lindzie i Zuzi klucze do ICH mieszkania. Formalnie staną się jego właścicielkami, gdy Sandra zostanie pełnoletnia. Mieszkanie, które dzięki wsparciu lokalnych firm zostało pod nadzorem Gazety Myszkowskiej wyremontowane i urządzone Zbiegniew Jakubas zobowiązał się utrzymywać przez 10 lat płacąc za prąd, gaz, czynsz. Uroczystość w formie pikniku odbyła się przed blokiem, sąsiedzi chętnie zwiedzali mieszkanie. Jedna rzecz zwróciła uwagę osób, które dobrze znają Sandrę, Lindę i Zuzię, które wspierały dzieci od wielu miesięcy, z których dziećmi najmłodsza 5 letnia Zuzia się bawiła: trzynastoletnia Sandra przez opiekunkę Małgorzatę Cesarz została przywieziona z podwójnym kolczykiem w uszach, a u Zuzi - co z dumą mówiła Małgorzata Cesarz - właśnie tego dnia przebito uszy, z okazji jej piątych urodzin. Przyznam, że byłem zszokowany, że u dziewczynek, których sytuacja prawna jest nieuregulowana, osoba która wykonuje nad nimi zawodowo opiekę pozwala i organizuje im zabiegi mające jednak charakter samookaleczenia. Nie chciałem jednak psuć atmosfery uroczystości, gdy głównym powodem spotkania było przekazanie kluczy do mieszkania. Ale gdy pilnik się skończył, sąsiedzi rozeszli i zostały tylko dzieci z placówki pani Cesarz i ona sama, zapytałem wprost, czy posiada zgodę opiekuna prawnego Piotra Czyża na taki zabieg u Lindy? Czy adwokat Julia Kowalik będąca kuratorem Zuzi lub Sąd wyrazili zgodę na przebicie uszu u 5-latki? Przecież taki zabieg choć sam w sobie niegroźny, często wywołuje powikłania, wtórne zakażenia. Znam przynajmniej 1 przypadek, że u dziewczynki po przebiciu uszu doszło do takich powikłań, że skończyło się groźnym zapaleniem ucha środkowego wymagającego zabiegu operacyjnego. Odpowiedź Małgorzaty Cesarz była tylko taka, że „nic się nie stało”. Potwierdziłem więc: Piotr Czyż wyznaczony przez Sąd jako opiekun prawny Lindy nie był pytany o zgodę na zrobienie drugiego kolczyka u dziewczynki. Podobnie adwokat Julia Kowalik: - Nie byłam o takim zabiegu informowana, jestem zaskoczona. Ale zaznaczę, że jestem powołana na kuratora małoletniej Zuzi tylko do reprezentowania jej interesów w sprawie karnej, nie pełnię roli jej opiekuna prawnego w pełnym zakresie. Takiego Zuzia do dzisiaj nie ma wyznaczonego, pozostaje pod kuratelą Sądu. Mogę pana zapewnić, że przekazaną mi informację o wykonanym u dziewczynki zabiegu przebicia uszu przekażę Sądowi.
Informację, o wykonanych zabiegach samookaleczających u dzieci przebywających w placówce w Żarkach Letnisko, zabiegach wykonanych bez zgody opiekuna prawnego, kuratora czy Sądu przekazaliśmy też dyrektor PCPR Małgorzacie Pawlik-Karcz, z pytaniem, czy nie wymaga to ściślejszego nadzoru nad placówką finansowaną przez Powiat Myszkowski. Dyrektor obiecała, że zajmie się sprawą, oraz że po doświadczeniach z już zamkniętym Pogotowiem Opiekuńczym w Myszkowie, w PCPR wdrożony został plan kontroli w rodzinach zastępczych, rodzinnych domach dziecka i placówkach takich, jak prowadzona przez Małgorzatę Cesarz w Żarkach Letnisko.
Teraz już Czytelnicy wiedzą, co mieliśmy na myśli pisząc o obawach, że gdy jako rodzicom noga nam się powinie, Sąd zdecyduje się zabrać nam dziecko, gdy je odzyskamy, możemy go nie poznać. Zwłaszcza, gdy trafi pod opiekę placówki w Żarkach Letnisko do Małgorzaty Cesarz.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze