(Myszków) O sporym szczęściu mogą mówić kierowcy, którzy w środę 12 sierpnia tuż przed godziną 18.00 czekali na przejazd pociągu na rogatkach przy ul. Koziegłowskiej w Nowej Wsi. Tuż obok stojących przed szlabanem aut wywróciła się ciężarówka z przyczepą. W groźnie wyglądającym wypadku nikt na szczęście nie został ranny. Tylko dzięki opanowaniu kierowcy ciężarowego auta nie doszło do niewyobrażalnej tragedii.
Kłopoty ciężarowego Volvo z przyczepą zaczęły się, kiedy jego kierowca jadący od Żarek w kierunku Koziegłów wjechał na wzniesienie, na wysokości cmentarza w Nowej Wsi. Kiedy zjeżdżając z góry, chciał wyhamować zorientował się, że hamulce w jego aucie przestały działać. Auto nabierając prędkości staczało się w kierunku przejazdu kolejowego. Tam jednak przed opuszczonymi szlabanami ustawił się długi sznur samochodów. Kierowca ciężarówki, by uniknąć zderzenia z nimi i by nie wypchnąć ich na tory, zjechał na wolny w tym czasie przeciwny pas jezdni a dalej na pobocze, ściął betonowy słup i wywrócił auto tuż przed torami, po których w tym czasie przejeżdżał pociąg towarowy. Z przyczepy wysypały się przewożone trociny, które zasypały stojącego tuż przed rogatkami busa należącego do holenderskich turystów.
- Nie wiem, co się stało. Wciskałem hamulec w podłogę i nic się nie działo – tłumaczył zdenerwowany kierowca Volvo.
Przyczyny wypadku potwierdził zapis z tachografu, który na miejscu zdarzenia przeglądali policjanci. Nie było tam zanotowanego hamowania, śladów tego manewru nie było też na jezdni.
Wywrócone auto na dłuższy czas zablokowało przejazd na trasie Koziegłowy – Żarki. Policja sterująca ruchem kierowała samochody przez Żarki Letnisko. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze