(powiat myszkowski) Moda na kiełbasę wyborczą przeszła już niewątpliwie do Lamusa. Teraz kandydaci i kandydatki do parlamentu serwują nam wyborcze szaszłyki zdobiące uliczne latarnie. Wyborcy śmieją się, że to miejsce faktycznie godne polityka. Zdecydowana większość mieszkańców plakatowej formie kampanii wyborczej mówi NIE. Bo plakaty są niszczone przez deszcz lub sfrustrowanych przechodniów, leżą później pod słupami i nikt nie kwapi się, by je posprzątać. Między „sympatykami” kandydatów trwa też zauważalna wojna na niszczenie reklam konkurencji. Najwyraźniej widać ją pomiędzy ubiegającymi się o mandat senatora. Tomasz Brymora musi być sporym zagrożeniem dla swych kontrkandydatów, bo to jego plakaty są nieustanne zrywane i roztrzaskiwane, podczas gdy rywale uśmiechają się do wyborców ze słupów. Na szczęście to ostatni dzień plakatowej jatki, bo po północy rozpocznie się cisza wyborcza.
Moda na latarniane szaszłyki wyborcze przybyła do nas z Częstochowy, bo właśnie z Częstochową i okalającymi ją powiatami dzielimy okręg do Sejmu. Mandatów do zdobycia tylko 7. Do Senatu mandat będzie tylko jeden i walczyć o niego będą kandydaci z tak zwanego obwarzanka – okalające powiaty z wyłączeniem miasta Częstochowy. Kampania w naszym powiecie rozpoczęła się stosunkowo późno i przybrała niestety formę plakatową. Z latarni krzyczy do nas wiele postaci. Mało konkretów, dużo twarzy, choć były i przypadki, gdy kandydatka postanowiła przyozdobić słup całą swą posturą. – Ani zgrabna, ani mądra. Jeszcze sobie wypisała na plakacie – proszę przeczytać: inna twarz polityki. Jak twarz to po co świeci kolanami? Na pewno na nią swojego głosu nie oddam. Chociaż celnie odnalazła swe miejsce - na latarni – oburzyła się przechodząca przez pasy kobieta, którą zapytaliśmy o plakaty Marty Salwierak (PO) prezentujące jej całą sylwetkę. Przechodnie żartowali sobie też z odmłodzonych zdjęć kandydatów. Inni postanowili pograć w szarady. Jadwidze Skalec na plakatach przed jej pozycją na liście dopisali „o”. I z kandydatki na szóstkę – co prawda z błędem ortograficznym – wyszła kandydatka na o-szóstkę. Na twarzy walczącego o utrzymanie mandatu posła – Grzegorza Sztolcmana malowała się przez trzy tygodnie męskość, a pisząc dosadnie - penis z równie dosadnym napisem JE*** PO. Może to w odwecie za zajmowane przez ten czas miejsca parkingowe przez lawetę z jego twarzą, pod dawną siedzibą gazowni. O utrudnieniach spowodowanych dużą reklamą Sztolcmana na parkingu informowali nas Czytelnicy i suchej nitki na nim nie zostawili. Jarosławowi Laseckiemu – kandydatowi na senatora ktoś na banerze wyciął oczy. Na innym banerze oczy J. Laseckiego jakiś jego „antyfan” przyozdobił naklejkami „STOP ISLAMIZACJI”.
Mieszkańcy zwracali nam również uwagę na to, że latarniane szaszłyki utrudniają uczestnikom ruchu obserwację drogi i chodników. – Przez te durne reklamy nie mogę przejść przez pasy, bo nic nie widzę. A przechodzę przez nie codziennie. Wczoraj potrąciłby mnie samochód, bo tak mocno świeciło słońce, że kierowca przepraszał, że mnie nie widział. Ja go zza tych plakatów też nie – denerwowała się pani Maria.
- Powiem brzydko: te plakaty mnie wku***. Niech się to już skończy, bo patrzeć na te przebrzydłe gęby nie mogę. Cieszę się, że chociaż dwoje kandydatów Trepka i Socha nie wieszają swych papierowych podobizn. I teraz mam przynajmniej ograniczony wybór. Na śmiecących głosować nie będę – mówi pan Andrzej. Jednak Anna Socha-Korendo (kandydatka PSL) rozwiesiła także swoje papierowe reklamy wyborcze. Nie rozwiesza ich natomiast kandydat Zjednoczonej Lewicy – Adam Zaczkowski. Natomiast co do Trepki (kandydat PiS z gm. Niegowa): użył hasła: praca, nie obietnice. W jego przypadku to brzmi nawet wiarygodnie, jak przypomni się, że synowa ówczesnego wicestarosty zdobyła posadę, wygrywając konkurs w urzędzie zarządzanym przez teścia.
Brymora konkurent senatora
Przejeżdżając codziennie ulicą Wolności w Myszkowie zauważyliśmy dziwne zjawisko. W godzinach południowych na latarniach zwykle wisiały plakaty Tomasza Brymory – kandydata na senatora. A rano albo ich już nie było, albo były utrzaśnięte. Plakaty Jarosława Laseckiego pozostawały nietknięte. Podobnie na wiadukcie. Nikogo nie oskarżamy, ale wzbudziło to nasze zainteresowanie. – Musi pan stanowić silną konkurencję skoro ktoś nieustannie niszczy pana plakaty. Jak skomentuje pan tę nietypową wojnę – pytamy we wtorek 20 października Tomasza Brymorę.
- Nie rozumiem tego działania i nie wiem o co w tym chodzi. Nie chcę się do kogokolwiek odnosić negatywnie, bo nikogo za rękę nie złapałem na zrywaniu plakatów. Myślę, że pora odejść od kampanii plakatowej i takiej, która zaśmieca okolicę. Ja niestety też wpływam na to, ale nie mogę działać inaczej, jeśli pozwolenie jest dla wszystkich i sam muszę się dostosować. Jestem jednak za tym, by w przyszłości prowadzić kampanię inną niż plakatowa. Wtedy ograniczy się bałagan w mieście i działania wandali – wyjaśnia Tomasz Brymora, kandydat na senatora.
- Jak często pana sztab wiesza plakaty, choćby na ulicy Wolności, bo jak zauważyliśmy każdego dnia są niszczone. Właściwie tylko te pana – dopytujemy.
- Plakaty staramy się wieszać codziennie, co najmniej raz na dwa dni. Tak jak pani zauważyła one znikają. Nie wiem co się dzieje i trudno mi się odnieść do przyczyn ich znikania. Nie wiem kto to robi i jaki ma w tym cel. Plakaty nie wygrywają wyborów. Merytoryka wygrywa – to jest podstawa – dodał T. Brymora.
Z merytoryką, o której wspomniał Tomasz Brymora w tej kampanii jest naprawdę kiepsko. Treści merytorycznych - niewiele. Kilka płatnych wywiadów opublikowanych na łamach naszej gazety: Anny Sochy-Korendo (PSL), Tomasza Brymory (.Nowoczesna) czy Jadwigi Skalec (PO). W Miejskim Domu Kultury w Myszkowie odbyła się prezentacja .Nowoczesnej, z której wywodzi się Tomasz Brymora. Do naszego powiatu nie zawitał ani Szydłobus ani bus Ewy Kopacz. Była za to Barbara Nowacka, kandydatka na premiera Zjednoczonej Lewicy, ale i w tej wizycie treści było niewiele.
Tanie chwyty
Kandydaci – zarówno PO jak i PiS-u karmią nas wyborczymi obietnicami, niemożliwymi do zrealizowania. Szymon Giżyński z PiS, podczas debaty jedynek zorganizowanej w Częstochowie obiecywał wyborcom przywrócenie województwa częstochowskiego. Tani chwyt, od którego odszedł już nawet Jarosław Kaczyński i podczas spotkań wyborczych, o utworzeniu województwa częstochowskiego nie wspominał. Jak mantrę tę samą obietnicę co Giżyński, powtarza kandydatka na szóstkę – Jadwiga Skalec z PO, mieszkanka naszego powiatu. Na jej plakatach wyborczych, wyróżnioną czcionką czytamy o przywróceniu województwa częstochowskiego. Zwłaszcza Jadwiga Skalec powinna wiedzieć, że na takiej zmianie więcej byśmy stracili, niż zyskali.
Katarzyna Kieras
Napisz komentarz
Komentarze