(Myszków) „Mam na ciebie teczkę” miał powiedzieć do starosty Dariusza Laseckiego podczas rozmowy „w cztery oczy” Wojciech Picheta w środę 21. stycznia. Dzień później starosta Lasecki o zdarzeniu poinformował radnych na posiedzeniu komisji. Radny Picheta najpierw oświadczył, że nie „będzie tego komentował”, po chwili zastanowienia i rozejrzeniu się po sali oznajmił, że to kłamstwo i że to „była rozmowa prywatna”. Czyli jednak było coś na rzeczy…
22. stycznia podczas wspólnego posiedzenia komisji działających przy Radzie Powiatu Myszkowskiego starosta Dariusz Lasecki przekazał radnym szokującą informację.
- Panie przewodniczący, wysoka rado chciałbym powiedzieć państwu oczymś co spotkało mnie w trakcie rozmowy z panem radnym Pichetą. Pan radny Picheta już dwukrotnie próbuje mnie szantażować. Raz w Częstochowie w sądzie powiedział, że ma jakieś papiery, teczki, itd. Powtórzył to wczoraj, że również posiada jakieś teczki… Pytał mnie co robiłem w lutym 2013r. Oficjalnie mówię, że nie pamiętam. Natomiast jeśli pan radny Picheta ma jakieś materiały na mnie lub na kogoś z bliskiego mojego otoczenia, to powinien pan natychmiast pójść i złożyć te materiały tam, gdzie to powinno się znaleźć. Ja sobie panie radny nie życzę więcej takich kontaktów z panem. I chcę panu powiedzieć, że obojętnie do jakiego biura, obojętnie w jakim urzędzie wchodzi się albo pukając, albo umawia się spotkanie z sekretarką. Dziękuję – wygłosił starosta D. Lasecki. Na sali zapadła niewygodna cisza. Przerwał ją ten, którego te słowa dotyczyły.
- Nie będę tego komentował, bo to się nawet nie nadaje do komentarza – oznajmił Wojciech Picheta. Chwilę po tym, jak rozejrzał się po sali i zobaczył, że przedstawiciele prasy są obecni pokusił się jednak o komentarz. - Jeszcze jedna rzecz. Ponieważ jest pani z prasy, ja to może skomentuję. Powiem tak: to co powiedział pan starosta, to jest kłamstwo. To była nasza rozmowa prywatna i jeżeli pan starosta uważa, że nasze rozmowy prywatne w ten sposób trzeba, na forum publicznym upubliczniać, to gratuluję – że tak powiem - pomysłu. Dziękuję – powiedział W. Picheta.
Sprawa dotyczyła wtargnięcia W. Pichety do gabinetu starosty, który akurat miał spotkanie. Zmieszany zobaczył, że w gabinecie starosty są dyrektor szpitala Jacek Kret i redaktor naczelny Gazety Myszkowskiej Jarosław Mazanek. Spotkanie w tym gronie nie było przypadkowe: starosta Lasecki zareagował w ten sposób na nasz artykuł, w którym opisaliśmy zwolnienie lekarza, który pełnił dyżur mając ponad 4 promile alkoholu we krwi. Starosta Lasecki poprosił nas o spotkanie wspólnie z dyrektorem szpitala, słusznie zauważając, że reakcja szpitala na problem była niewystarczająca. Wtedy dyrektor szpitala zobowiązał się powiadomić Izbę Lekarską o problemie. Gdy toczyło się spotkanie, do gabinetu starosty wpadł radny Picheta. „Ustawiony do pionu”, czekał jednak aż spotkanie się skończy. Później miało dojść do rozmowy ze starostą, którą Dariusz Lasecki relacjonuje jako szantaż.
Czego dokładnie dotyczyła rozmowa Pichety ze starostą Laseckim? Dokładnie nie dowiemy się nigdy, gdyż albo padły słowa, które można odebrać jak szantaż lub zastraszanie, albo nie. Ale to nie pierwszy raz, gdy Picheta jest wymieniany w tym kontekście.
Wystarczy przypomnieć sprawę dziwnych nacisków na radnego Rafała Kępskiego. Nie padło słowo „szantaż”, ale o presji, mówieniu o tym, aby (Kępski) pamiętał gdzie pracuje (wtedy był to Powiatowy Urząd Pracy) radny mówił w lipcu 2011, gdy Picheta został starostą. I powtórzył to w 2014 roku, zeznając w sądzie w innej sprawie.
Dariusz Lasecki - wtedy jeszcze radny - mówił, że przed rozprawą (Lasecki zeznawał jako świadek w procesie o dobra osobiste, który starosta Picheta wytoczył redaktorowi naczelnemu Gazety Myszkowskiej) Picheta powiedział mu, że ma jakąś teczkę z dokumentami dotyczącą Laseckiego. Miało to dotyczyć dopłat rolniczych (Lasecki prowadzi duże gospodarstwo rolne).
- Wtedy (w sądzie) zbagatelizowałem sprawę – mówi Lasecki - pomyślałem, że się staroście Pichecie coś w głowie roi. Ale teraz, gdy powtórzył swoje metody, nie mogłem nie reagować.
Gazeta Myszkowska: - Czy w rozmowie, która jak twierdzi Picheta była prywatna padło coś, co odbiera pan jak szantaż?
Dariusz Lasecki: - Picheta zapytał „co z nim i czy to prawda, że chcę zwolnienia Dyrki (Jan Dyrka, dyrektor ekonomiczny SP ZOZ)”. Powiedziałem, że to pytania nie do mnie, tylko do dyrektora SP ZOZ Jacka Kreta. Wtedy powiedział, że ma jakieś materiały, żebym sobie przypomniał, co robiłem w lutym 2013 roku.
Dzień później, jak wiemy, starosta Lasecki poinformował radnych o rozmowie. Picheta najpierw zaprzeczył, później potwierdził, że rozmawiał ze starostą „prywatnie”. Tylko czy próba szantażu (jeżeli tak odczytać treść rozmowy) może być oficjalna? Czego może bać się Picheta? Prawdopodobnie utraty pracy. Rada Powiatu Myszkowskiego przymierza się do połączenia dwóch oddziałów internistycznych. Zanim Picheta przegrał wybory sam forsował takie rozwiązanie. Pod koniec kadencji radni powiedzieli jednak NIE, dając do zrozumienia, że nie są zdecydowanie przeciwni tej decyzji, ale nie chcą jej podejmować pochopnie. Że lepiej, aby podjęła ją Rada Powiatu w nowej kadencji. Jeżeli oddziały Interna I i II zostaną jednak połączone, straci stanowisko ordynator tego mniejszego oddziału, czyli Wojciech Picheta, który wrócił do pracy w SP ZOZ na ostatnio zajmowane stanowisko. Może więc stres popycha radnego Pichetę do takiego działania, jakie opisuje starosta Lasecki? Trudno zgadywać… Trudno też zgodzić się ze słowami W. Pichety, by funkcjonariusz publiczny, jakim jest niewątpliwie starosta, zostawiał dla siebie informację o tym, że ktoś – zwłaszcza w prywatnych rozmowach - go szantażuje.
Jan Dyrka, dyrektor SP ZOZ ds. ekonomicznych po rozmowie Picheta-Lasecki rozchorował się i przebywa na zwolnieniu lekarskim. (kk, JotM)
Napisz komentarz
Komentarze