(gm. Koziegłowy) Ta historia zbulwersowała wiele osób. Wrze w Internecie, sprawę nagłaśniają media. W poniedziałek 26 stycznia na poboczu drogi w Lgocie Górnej pracownicy Zespołu Usług Komunalnych w Koziegłowach pozostawili w zawiązanym foliowym worku rannego psa, prawdopodobnie potrąconego przez samochód. Pozostawionego na pewną śmierć czworonoga znalazły działaczki myszkowskiej fundacji „Do Serca Przytul Psa”. Natychmiast zabrały zwierzę do weterynarza, gdzie niestety okazało się, że jego obrażenia są zbyt poważne i można było już tylko ulżyć mu w cierpieniach. Fundacja zawiadomiła policję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pracowników koziegłowskiego ZUK, którzy w gminie zajmują się… opieką nad bezdomnymi zwierzętami.
- W poniedziałek rano otrzymaliśmy zgłoszenie od osoby, która widziała przy poboczu drogi w Lgocie Górnej w gminie Koziegłowy dwa psy. Mniejszy był prawdopodobnie potrącony przez samochód, leżał przy nim pies podobny do owczarka niemieckiego i próbował ogrzewać go własnym ciałem – mówią działaczki myszkowskiej Fundacji „Do Serca przytul Psa” Patrycja Góra i Marta Oleksiak. Zanim dotarły na miejsce powiadomiły o sytuacji Zespół Usług Komunalnych, który w gminie Koziegłowy zajmuje się opieką nad bezdomnymi zwierzętami. - Przejeżdżając obok wskazanego miejsca zauważyłyśmy dwóch pracowników ZUK. Zawróciłyśmy 500 metrów dalej, wróciłyśmy na miejsce, ale już ich nie było.
Za rowem leżał zawiązany nylonowy worek na śmieci. Pomyślałyśmy, że psiak pewnie zdechł i go tam zostawili, ale coś nas tknęło i odwiązałyśmy szczelnie zamknięty worek. Tam pies (suczka), patrzy na nas i oddycha! Dotarło do nas, że oni wrzucili i zawiązali psa żywcem! Dzwonimy do gminy, a dokładniej do ZUK i mówimy, że pies żyje, że zawiązali psa żywcem. To co usłyszałyśmy w słuchawce zmroziło nas: „Wiemy, że żyje i niedługo ktoś po niego przyjedzie! – opisały całe zdarzenie na profilu fundacji na FB. Ranna suczka trafiła do weterynarza, w jego ocenie w głębokiej hipotermii. Temperatura ciała czworonoga oscylowała w granicach 28OC. - Po kroplówkach sunia doszła do siebie, ale z pyszczka zaczęła jej się wydobywać krew i piana. Zrobione badanie RTG wykazało poważne złamanie kręgosłupa z przemieszczeniami. Psiak miał niedowład kończyn, nie miał już szans na powrót do choćby częściowej sprawności - mówi Patrycja Góra. - Należało podjąć decyzję o uśpieniu psa – dodaje smutno.
„NIE ZOSTAWIMY TEGO”
Wolontariuszki fundacji postanowiły, że nie przejdą do porządku dziennego nad takim okrucieństwem. Nie ograniczyły się tylko do złości przelanej w słowa, w emocjonalnym wpisie na FB. Sprawę zgłosiły policji, a do internautów zaapelowały: - Ludzie dzwońcie i pytajcie ZUK, dlaczego zawiązali żywego psa w nylonowym worku i zostawili na śniegu przy minusowej temperaturze (w tym miejscu podany jest numer telefonu – przyp. red.) Udostępniajcie tę informację, niech cały świat się dowie. Poprosiły także o kontakt ewentualnych świadków zdarzenia, do którego doszło między 7.30 a 8.50. - Poszukujemy osób, które widziały jak ZUK pakuje psa do auta, a drugiego do worka (szczególnie osoby które mają zamontowaną kamerkę samochodową). Te materiały będą wykorzystane do dalszego postępowania – namawiają działaczki fundacji.
DYREKTOR POLAK UBOLEWA
Po zdarzeniu specjalne oświadczenie wydał dyrektor Zespołu Usług Komunalnych w Koziegłowach, Zbigniew Polak. - W związku z licznymi zapytaniami odnośnie potrąconego psa w miejscowości Lgota Górna w dniu 26.01.2015 roku wyjaśniam: Zespół Usług Komunalnych w Koziegłowach zawsze starał się pomagać bezdomnym zwierzętom. W przedmiotowej sprawie prowadzone jest postępowanie wyjaśniające przez Burmistrza Gminy i Miasta Koziegłowy. Doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa zostało zgłoszone na policję. Ubolewam nad zaistniałą sytuacją i mam nadzieję, że szybko zostanie wyjaśniona – napisał Zbigniew Polak. W rozmowie z nami dyrektor ZUK dodał, że „dwaj pracownicy, którzy zapakowali rannego czworonoga do worka zostali odsunięci od czynności związanych z opieką nad bezdomnymi zwierzętami do czasu wyjaśnienia sprawy”.
- W gminie Koziegłowy opieką nad bezdomnymi zwierzętami zajmuje się Zespół Usług Komunalnych. Nigdy nie było żadnych przypadków złego traktowania zwierząt, a wobec pracowników ZUK nie toczyło się nigdy żadne postępowanie. W roku 2015 ZUK zawarł umowę ze schroniskiem w Cieszynie (…) Zgodnie z warunkami umowy miesięczna ryczałtowa opłata wynosi 1000,00 zł brutto. Za każde przyjęte zwierzę do schroniska płacimy 984,00 zł brutto. Wyłapywanie i transport bezdomnych zwierząt do schroniska prowadzony jest przez Zespół Usług Komunalnych, który posiada zezwolenie (…) wydane przez Powiatowego Lekarza Weterynarii w Myszkowie. W roku 2014 koszt opieki nad bezdomnym zwierzętami na terenie gminy i miasta Koziegłowy wyniósł 78.043,50 zł – dodaje Marzena Będkowska z Zespołu Usług Komunalnych w Koziegłowach.
W celu zapewnienia opieki nad rannymi zwierzętami gmina Koziegłowy zawarła poprzez ZUK umowę z lekarzem weterynarii Pawłem Cymerem z Woźnik. W poniedziałkowym zdarzeniu nie brał udziału, bo jak mówi poinformowano go, że pies jest martwy. - W poniedziałek rano otrzymałem telefon, że jest ranny pies. Ale niedługo potem zadzwoniono do mnie jeszcze raz, żebym nie jechał, bo pies nie żyje. Na miejscu zatem nie byłem, gdyż zostałem „odwołany”. Pracownik ZUK, który był na miejscu stwierdził, że oglądał psa. Powiedział: „przewracałem psa na wszystkie strony, pies nie oddychał, miał wywalony język”. Mieli zawieść żywego psa na bazę do ZUK, i wrócić po tego drugiego. Ja znam taką właśnie wersję, wydawała mi się prawdopodobna. Niemniej pomyłki się zdarzają, nawet wykwalifikowanym lekarzom – mówi weterynarz Paweł Cymer. Jeśli jednak jego wyjaśnienie „zderzy się” ze słowami Patrycji Góry i Marty Oleksiak, które podtrzymują, że usłyszały od pracowników ZUK, że ci „wiedzą o tym, że pies żyje”, nasuwa się wniosek, że weterynarz został zwyczajnie okłamany. Po co? Czy było to celowe działanie, żeby nie zapłacić interweniującemu weterynarzowi i w ten sposób „zaoszczędzić”? Między innymi na te pytania będą musieli odpowiedzieć myszkowscy policjanci. – W tej sprawie wpłynęły do nas dwa zawiadomienia. Pierwsze złożyły przedstawicielki Fundacji „Do Serca Przytul Psa”, drugie Zespół Usług Komunalnych w Koziegłowach. Sprawę traktujemy bardzo poważnie, obecnie trwa intensywne wyjaśnianie okoliczności tego zdarzenia. Postępowanie prowadzone jest w oparciu o art. 35 Ustawy o ochronie zwierząt – wyjaśnia rzecznik prasowy KPP w Myszkowie, aspirant sztabowy Magdalena Modrykamień.
Zgodnie z art. 35 Ustawy o ochronie zwierząt mówi, że każdy „Kto zabija, uśmierca zwierzę, (...) podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. (...) Tej samej karze podlega ten, kto znęca się nad zwierzęciem. Jeżeli sprawca czynu (...) działa ze szczególnym okrucieństwem, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze