To już ostatnia rozmowa z cyklu wywiadów jakie Gazeta Myszkowska przeprowadziła z kandydatami na burmistrza Myszkowa. Dzisiaj rozmawiamy z Wiesławem Liszewskim, który kandyduje z Komitetu Wyborczego Wyborców „Forum Mieszkańców”. Warto przypomnieć, że 4 lata temu kandydatem Forum był Eugeniusz Bugaj.
Wiesław Liszewski. Lat 43 lat. Od zawsze związany z Myszkowem. „Tu się urodziłem, kształciłem, tu mieszkam, tu żyję wraz ze swoją rodziną. Miałem wiele szczęścia w życiu, że spotkałem na swojej drodze małżonkę Anitę i od lat licealnych jesteśmy razem. Wspólnie wychowujemy dwójkę dzieci, córkę Adriannę i syna Jakuba. Ada, podobnie jak ja w jej wieku, uczęszcza do Liceum Ogólnokształcącego w naszym Mieście. Kuba jest uczniem klasy V Szkoły Podstawowej nr 5 w Myszkowie.” –pisze o sobie Liszewski.
Gazeta Myszkowska: -Na czy polega dobre zarządzanie miastem?
Wiesław Liszewski: -W mojej ocenie to takie zarządzanie, które spełnia oczekiwania mieszkańców, kiedy miasto rozwija się w sposób prawidłowy. A biorąc pod uwagę zasady ekonomiki, jest to osiąganie jak najlepszych efektów przy jak najniższych nakładach. Zarządzanie to również postrzeganie miasta na zewnętrz: dobra promocja miasta, jego czystość, wyjście naprzeciw mieszkańcom i gościom Myszkowa.
GM: Obecne logo miasta to amonit i hasło „Myszków rozwija możliwości”. Pańskim zdaniem Myszków te możliwości rozwija, czy nie?
-Oczywiście, że Myszków rozwija możliwości. Może jedynie tempo tego rozwoju nie jest dynamiczne, ale miasto się zmienia. Zmienia się w niektórych sektorach na lepsze, w niektórych na gorsze. Sukcesem jest utworzenie strefy ekonomicznej na Będuszu i Gruchli. To przykład rozwoju miasta. Natomiast sytuacja gospodarcza powoduje odczucie, odbiór społeczny miasta cofającego się. Natomiast jest to miasto o dużym potencjale. Trzeba ten potencjał wykorzystać.
GM: -Jak to zrobić?
- Zajmuję się na co dzień budownictwem. W mojej ocenie miasto powinno dać szansę lokalnym przedsiębiorstwom. Ja zawodowo, oprócz pracy jako wykładowca na Politechnice Częstochowskiej prowadzę również działalność gospodarczą. Sama oferta, sposób przygotowania dokumentacji przetargowych, może w cudzysłowie „promować” mniejszych przedsiębiorców i firmy lokalne.
GM: -Zatrzymajmy się nad tym pomysłem. Jak to dokładniej zrobić.? Jak można konstruować warunki przetargów w taki sposób, aby nie ograniczać konkurencji, nie łamać przepisów ustawy o zamówieniach publicznych, ale zwiększyć szanse lokalnych, mniejszych firm?
-Oczywiście nie mówię, aby dawać naszym firmom punkty za pochodzenie. Myślę np. o dużej inwestycji miasta w ostatnich latach, która jest kontrowersyjna w ocenie społeczeństwa, czyli przebudowie ul. 3 Maja w Myszkowie. Jeżeli miałbym wpływ na tworzenie dokumentacji przetargowych na pewno ograniczyłbym, albo zminimalizowałbym żądania wobec oferentów, tak, aby interes miasta był chroniony, ale żeby umożliwić startującym w przetargu firmom częstsze odbiory cząstkowe robót i dać szybsze płatności. Dla mniejszych firm, również dla mojej, ogromną barierą jest finansowanie inwestycji, zanim gmina zapłaci za wykonane prace. Jeżeli to duża inwestycja, mała firma byłaby w stanie ją zrobić, ale nie obsłuży jej finansowo. Gdybyśmy te zasady zmienili, ułatwilibyśmy przepływ gotówki, osiągnęlibyśmy dużo więcej. Mniejszym firmom, również naszym lokalnym, łatwiej byłoby ubiegać się o duże zlecenia, a gmina –jestem tego pewien –otrzymywałaby lepiej wykonaną pracę po niższej cenie. Taka jest moja opinia: promujemy mieszkańców, naszych przedsiębiorców, bo to oni zatrudniają mieszkańców naszego miasta. Pieniądze zostają w mieście. Jeżeli w dokumentacjach przetargów zawieramy takie zapisy, które spełnić są w stanie tylko duże korporacje, wielkie przedsiębiorstwa, musimy mieć świadomość, że sprzedajmy tę robotę drożej i nie zawsze lepiej. Te duże firmy i tak wykorzystują lokalnych podwykonawców, ale to nie oni zbierają główne korzyści. Musimy mieć tego świadomość.
GM: Jest pan inżynierem budownictwa. Jak, jako budowlaniec, ocenia pan jakość realizowanych w Myszkowie inwestycji? Są dobrze zaprojektowane, dobrze wykonane? Czy odwrotnie: co jest źle.
-Powinna być bardzo, bardzo dogłębna weryfikacja dokumentacji projektowych na etapie jej przyjmowania od projektanta. Zamawiający jest uczestnikiem procesu budowlanego od samego początku, do końca. On kreuje w jaki sposób inwestycja ma być wykonana, w którym miejscu i przy użyciu jakich materiałów. Nie możemy wycofać się z tego procesu i oddać te wszystkie elementy na zewnątrz. Miasto musi dać jasne, czytelne wytyczne już na etapie koncepcji, później projektowania i na koniec sprawdzić, czy zostały one wykonane. To tak, jakbym chciał wybudować dom, i do architekta powiedziałbym, proszę go zaprojektować w taki sposób. A na koniec nie sprawdziłbym, czy to, co zostało zaprojektowane, spełnia moje oczekiwania. To samo dotyczy się realizacji. Miasto, jako zamawiający nie jest jedynie płatnikiem, jest uczestnikiem. A wykonawca ma być partnerem.
GM: -Może dwie konkretne inwestycje ostatnich lat w Myszkowie, jako przykład pozytywny i negatywny.
-Jeżeli mowa o inwestycjach, gdzie mamy środki pomocowe, są w mojej ocenie wydatkowane prawidłowo. Wiele z tych inwestycji nadzorowałem, znam je od podszewki. To takie przykłady, jak place „Radosna Szkoła”. Przykłady negatywne: jako inżynier, również drogowiec, wolałbym, żeby większość studzienek kanalizacyjnych nie lokować w pasie ruchu drogowego, co powoduje jazdę slalomem, tylko je przenieść w pas chodnika, lub poza, gdzie jest to możliwe. Ułatwiłoby to wszystkim życie. A ta zmiana jest uwarunkowana właśnie wytycznymi od Zamawiającego. Gdyby zamawiający podał, że proszę ograniczyć w sposób maksymalny taką lokalizację, to projektant wykonałby to zgodnie z zaleceniami. Natomiast jeżeli pewnych rzeczy nie ograniczamy, to nie chcę powiedzieć, że projektanci idą na łatwiznę, ale na pewno nie szukają dla siebie dodatkowych problemów.
GM”: -Czyli miejsce na zmiany jest w świadomości i doświadczeniu rządzących? To oni kształtują takie wymogi, jak założenia do projektów.
-Oczywiście, że tak. Ale zmiany w nastawieniu są potrzebne nie tylko we władzach miasta, również w lokalnym społeczeństwie. Żebyśmy mogli coś świadomie zaprojektować i wykonać, musi być wsparcie mieszkańców danej ulicy, dzielnicy, którzy będą mieli więcej do powiedzenia w zakresie swoich potrzeb. Miasto planuje np. chodnik, skwer, ale trzeba jak najwięcej rozmawiać z mieszkańcami, żeby zrozumieć ich potrzeby.
GM: -Czyli konsultacje społeczne.
-Oczywiście.
GM: A jak było dotychczas? Jako mieszkaniec Myszkowa, czuł się pan słuchany? Np. w sprawie jak ma wyglądać ulica 3 Maja.
-Trudne do oceny, czy ta ulica wygląda dobrze. Zależy w jakich kategoriach ją będziemy oceniali: pod względem wizualnym, funkcjonalności czy jakości wykonania. Pod względem funkcji, estetyki, ja osobiście nie zrealizowałbym z tego materiału ulicy 3 Maja, wolałbym, żeby ten granit trafił np. do dzielnicy Mrzygłód, żeby zrewitalizować rynek.
GM: Przeczytałem pański program wyborczy. Jak i w innych, treści, hasła się powtarzają. Co jest wg. pana najważniejsze dla rozwoju Myszkowa?
-Wszyscy kandydaci zauważyli to samo: utrata mieszkańców z powodu zmniejszenia się ilości miejsc pracy. Najważniejszy jest więc rozwój gospodarczy umożliwiający ludziom godne życie nie gdzie indziej, tylko tutaj. Dlatego chce docierać do nich i promować już istniejące firmy z Myszkowa. Raczej ostrożnie podchodzę do deklaracji, że ktoś ściągnie do Myszkowa nową firmę, która zatrudni 500 czy 1000 osób. Myślę, że to bardzo, bardzo trudne. Sugerowałbym tu Radzie Miasta tworzenie warunków rozwoju dla już istniejących przedsiębiorstw.
GM: -Udziela pan wywiadu GM jako ostatni z kandydatów na burmistrza Myszkowa. Jaka jest ta kampania? Pomysły się powtarzają, ale padają też propozycje nierealne, typowe „gruszki na wierzbie”. Kampania jest w połowie. Jak ją pan ocenia?
-Ku mojemu bardzo pozytywnemu zaskoczeniu kampania przebiega bardzo spokojnie, nikt nie używa czarnego pijaru. Podoba mi się to. Nie zaśmiecamy miasta. Apelowała o to Gazeta Myszkowska, myślę, że kandydaci i komitety wyborcze to zauważyły. Czystość. Nie ma przesady bilbordowej.
Bardzo duża jest w Myszkowie liczba kandydatów, aż siedmiu. Można wnioskować, że społeczeństwo jest zainteresowane zmianami. Ta liczba kandydatów jest podsumowaniem tych 4 lat działalności obecnych władz. Gdyby społeczeństwo nie czuło potrzeby zmiany, to kandydatów nie byłyby siedmiu, tylko może dwóch.
GM: To nie będzie więc pytanie, raczej opinia, że obecnie obowiązujący kodeks wyborczy narzuca nam bardzo krótką kampanię, ledwie miesięczną. Gdyby trwała 3 miesiące, kandydaci mieliby szansę merytorycznie rywalizować, my dziennikarze mielibyśmy czas, na prześwietlanie kandydatów. A tak, mamy kampanię de facto wizerunkową, bez treści.
-Przyznaję panu rację. Oczywiście. Przepisy prawa regulują kampanię wyborczą. Gdyby czas na prezentację własnej osoby był dłuższy, moglibyśmy lepiej rywalizować. Ale w tej krótkiej kampanii też wiele mogą kandydaci pokazać, jak chcą rządzić.
GM: - Jak pan przekonuje wyborców do siebie?
-Przede wszystkim rozmawiam z mieszkańcami. Osobiście dostrzegam dużą ostrożność wyborców. Trudno o szczerą rozmowę, ludzie się dystansują od polityki. Ale już wiem, że kandydowanie w wyborach jest dla mnie ciekawym doświadczeniem życiowym.
GM: -Wrócę jeszcze do pańskich materiałów wyborczych. W ulotkach podkreśla Pan, że atutem Wiesława Liszewskiego jest „osobowość”. Jaki jest Wiesław Liszewski?
- Ofiarny, konsekwentny. Życie doświadczyło mnie wiele razy. Wyzbyłem się zbędnej pychy, nauczyłem się przyjazności, ufności, wyrozumiałości. Każdy sukces to wartość, każda porażka to okazja do wyciągnięcia wniosków, dlaczego tak się stało. Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że jestem charyzmatyczny, powiedziałbym raczej, że „dążący do celu”.
GM: W swoim programie wymienia pan pomysł utworzenia Centrum innowacyjno-wystawienniczego. O co chodzi?
-To kilka pomysłów w jednym. Dla osób wykluczonych społecznie ofertą może być utworzenie spółdzielni socjalnej. To stworzy miejsce dla tych mieszkańców, gdzie odzyskają wiarę w swoje możliwości. Nie ma w Myszkowie miejsca, gdzie można zorganizować większe spotkanie.
GM: -Spotkanie o jakim charakterze? Targi Myszkowskie (ślubne, budowlane) to już było i się skończyło.
-Młode osoby, które zaczynają budowę swoich firm, mają trudności na początku działalności. Brak im biura, zaplecza.
-Coś jak „inkubator przedsiębiorczości?”?
-O takie rozwiązania mi chodzi. Zgadzam się, że nie stworzymy w Myszkowie konkurencji dla dużych imprez targowych. Nie o taką prezentację chodzi. Powinniśmy stworzyć małym firmom warunki dla rozpoczęcia biznesu: wspólne biuro, fax, dostępny magazyn.
GM: Przyznam, że ciągle tego pomysłu nie kupuję, ale może kupią go wyborcy. Mam ostatnie pytanie: prowadzi pan firmę, to iluś pracowników, sprzęt itp. Gdyby wygrał pan wybory, musi pan zrezygnować z prowadzenia działalności gospodarczej. Ludzie stracą pracę.
-Zanim zgodziłem się na kandydowanie, głęboko musiałem się zastanowić, zweryfikować również swoje sprawy zawodowe. Moja działalność gospodarcza jest oparta głównie na mnie. Jestem jakby „sterem, żeglarzem, okrętem”. Buduję, zajmuję się projektowaniem, nadzorowaniem inwestycji. Ta działalność, gdybym wygrał wybory, nie będzie kontynuowana. Moi pracownicy to ludzie z wielkim doświadczeniem zawodowym i jestem pewien, że po zawieszeniu działalności mojej firmy bez żadnego problemu znajdą pracę gdzie indziej. Może przekształcę firmę w spółkę pracowniczą oddając ją pracownikom. Nie wiem. Muszę najpierw wygrać wybory. Na pewno nie chcę tworzyć fikcji, że pozornie rezygnuję z działalności gospodarczej, by później być skazanym –jak jeden z burmistrzów Myszkowa- za firmanctwo.
GM: Może chce pan coś na koniec zakomunikować wyborcom?
-Ważne, aby w tych wyborach uczestniczyć. Od tego, czy pójdziemy do wyborów, jak zagłosujemy zależy pomyślność Myszkowa na przynajmniej najbliższe 4 lata.
Rozmawiał:
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze