Dzisiaj rozmawiamy z Mariuszem Cierpiszem, który w wyborach na stanowisko burmistrza Myszkowa jest kandydatem niezależnym, założył Komitet Wyborczy „Praca w Myszkowie”.
Gazeta Myszkowska: -Jak pan uważa, jest pan człowiekiem znanym w Myszkowie, czy trzeba przedstawiać, kim jest Mariusz Cierpisz?
Mariusz Cierpisz: -Mam kontakt z Myszkowem od blisko 16 lat. Początkowo jako prezes MFNE Światowit SA, później po kilkuletniej przerwie nastąpił kolejny okres mojej pracy w Myszkowie, w formie kontraktu menedżerskiego dla firm Vistalex i Viza. Tworzyłem te firmy od podstaw w Myszkowie i zarządzałem nimi. Stąd też zetknąłem się z dosyć dużą liczbą osób zawodowo związanych z tymi firmami. Po kilku latach przeprowadziła się tu ze mną moja żona, która pracuje w Myszkowie jako lekarz rodzinny i pediatra. Choć nie pochodzę z Myszkowa, to wrosłem w to miasto wraz z rodziną. Na co dzień mam sporo sygnałów tego, że jestem w Myszkowie raczej osobą znaną i chyba nienajgorzej postrzeganą, sądząc po kontaktach z dawnymi znajomymi i pracownikami.
-Jednak gdy pojawia się pańskie nazwisko, padają dwa rodzaje komentarzy: pierwszy- że to człowiek, który tworzył w Myszkowie miejsca pracy, stawiał na nogi Myfanę, stworzył Vistalex, drugi- że to ten który Myfanę rozłożył. Bo przecież ostatecznie obie firmy, które wymieniamy upadły. A przecież chce pan być kojarzony właśnie z tymi firmami. Więc jak to jest z rolą Mariusza Cierpisza w Myfanie i Vistalexie?
-Pojawiłem się w Myszkowie w 1998 roku, kiedy Ministerstwo Przemysłu skierowało mnie, w celu ratowania fabryki Światowit. To, co udało mi się tu zrobić, to ustabilizować sytuację ekonomiczną firmy i uruchomić produkcję zupełnie nowych wyrobów - kuchenek gazowych. Przy okazji zatrudniłem 270 nowych pracowników. Stworzyłem nowe perspektywy rozwojowe dla zakładu. Myfana zaczęła wystawiać się na targach, zaczęliśmy eksportować wyroby. Podkreślę, że nie zwalniałem ludzi z fabryki, nie licząc jednostkowych przypadków. Początkowo był plan redukcji zatrudnienia, ale po uruchomieniu nowej produkcji udało się tego uniknąć. W okresie mojej pracy, jako prezesa w Myfanie zatrudnienie wzrosło, a zakład stał się interesujący dla zachodnich koncernów. Może nie dla Elektrolux-u, który się stąd wynosił na skutek działań ówczesnych władz miasta, ale zaczęli się interesować Myfaną przedstawiciele firm Gorenje, Beko. Rozmawialiśmy z brytyjską firmą Norfrost. Przy okazji dodam, iż pamiątką po mnie z tego okresu jest 365 mieszkań zakładowych, które sprzedałem ich mieszkańcom po niewygórowanej, średniej cenie ok. 100 zł/mkw. Z firmy zostałem zwolniony w noc barbórkową 2002 roku, kiedy bilans Myfany był dodatni. Były nowe wyroby. To, co później działo się z tą firmą, niestety już nie było ode mnie zależne. Sposób w jaki rozkradano później fabrykę opisywała w dziesiątkach artykułów wasza Gazeta.
Nieco inaczej wyglądał mój kontrakt i praca w Vistalex-ie. W 2008 roku zostałem zaproszony i zaangażowany przez właścicieli firmy Vistalex do utworzenia od podstaw, w dawnych halach Myfany nowej firmy produkcyjnej oraz dalszego zarządzania jej działalnością operacyjną. Fabryka zaangażowała się w przetwórstwo na dużą skalę blach stalowych, produkcję konstrukcji stalowych i infrastruktury drogowej. W 2013 roku, podobnie jak 160 innych przedsiębiorstw zaangażowanych w budowę autostrad w Polsce, upadła na skutek błędnie prowadzonej polityki rządu w tym zakresie. Prace, które wykonaliśmy na budowach autostrad w Polsce przed Euro 2012 do dzisiaj nie są w większości zapłacone. Z tego powodu padł nie tylko Vistalex, ale i większe i bardziej znane polskie firmy, jak np. Polimex -Mostostal. To co Vistalex dostarczył na polskie autostrady nie zostało zapłacone, a firma musiała wywiązywać się ze zobowiązań wobec dostawców, urzędu skarbowego, ZUS-u. Skończyło się likwidacją firmy.
GM: -Dzisiaj nie ma Myfany, Vistalex-u. Ale gdy pan nimi zarządzał, obie firmy miały ogromny wpływ na myszkowski rynek pracy. Ile to było miejsc pracy? Swoją pracę w tych firmach sumuje pan jako pozytyw, czy negatyw?
-Pozytyw oczywiście. W momencie, gdy przychodziłem do Światowita, pracowało w nim ok. 900 pracowników. W związku z rozwojem produkcji kuchenek przyjąłem 270 głównie młodych osób. To, że zatrudniłem tyle osób, było zresztą przedmiotem dochodzenia myszkowskiej prokuratury po moim zwolnieniu, jako szkoda wyrządzona zakładowi. Proponuję to skojarzyć z ilościami miejsc pracy jakie proponują obecne władze miasta i powiatu w „Strefie” na Gruchli, czy polach będuskich. Vistalex w najlepszym okresie zatrudniał około 460 osób, Viza 120, czyli w sumie ponad 580 osób. Przez te trzy zakłady, gdy nimi zarządzałem przewinęło się blisko 1600 osób. To jest mój dorobek dla Myszkowa.
GM: -Obietnice, że będziemy tworzyć miejsca pracy, składają właściwie wszyscy kandydaci na burmistrza. Dlaczego akurat panu miałoby się to udać? A dlaczego inni mieliby tego nie umieć zrobić?
-Jestem praktykiem i od ponad 20 lat zajmuję się tworzeniem miejsc pracy przez budowanie fabryk, uruchamianie nowych projektów przemysłowych. Dlatego dokładnie znam realia tego, jak nowe zakłady i miejsca pracy powstają. Dokładnie wiem czego oczekuje potencjalny inwestor i dlaczego decydując o lokalizacji firmy wybierze Myszków, a nie np. Zawiercie.
Widząc w jakim tempie Myszków traci miejsca pracy przyjrzałem się przyczynom. Zauważyłem, że pozostali kandydaci rzucają tylko pobożne hasła: pozyskamy inwestorów, będziemy się starać, fundusze europejskie itp.. To wszystko, to mydlenie oczu wyborcom.
Prawdziwego inwestora nie interesują intencje władz. Jego interesuje konkretny teren, uzbrojony w sieci energetyczne, kanalizację, drogi. Kadra miejscowych pracowników. Patrzy, czy ma z kim rozmawiać spośród władz terenowych, analizuje sposób i czas załatwiania dokumentów, itp. sprawy. Trudno obiecywać mieszkańcom Myszkowa, że będzie się pozyskiwać nowych inwestorów, jeżeli robi się coś przeciwnego. Np.: traci się w głupi sposób teren przemysłowy Papierni. Tam są wszystkie media potrzebne dla firm, a tworzy się tam dwa centra handlowe, które nie dość, że nie wymagają takiej infrastruktury, to odbierają miejsca pracy lokalnym handlowcom. Inwestor potrzebuje partnera do rozmów w sprawie uruchomienia nowego zakładu pracy. Z kim w Myszkowie może rzeczowo na ten temat rozmawiać? Ja takich osób nie widzę.
Drogi dojazdowe. Na Światowicie mamy kilka zakładów. A wszystkie drogi do nich prowadzące mają ograniczenia tonażowe. Przez wiadukt nie ma prawa przejechać ciężarówka cięższa niż 20 ton. Do zakładów dojeżdża się skomplikowanymi dróżkami. Wiele razy miałem sytuacje, że kierowca jadący wg. GPS, pyta, gdzie wy jesteście, bo GPS wyprowadził go na pole.
Wydaje się w bzdurny sposób pieniądze na strefy ekonomiczne, na rewitalizację pól będuskich, a zupełnie zaniedbuje się te tereny przemysłowe, które już istnieją. Tereny po Myfanie, Światowicie. Jest tam wiele firm, które wcale nie czekały na utworzenie strefy, czy specjalne ułatwienia. Mimo obiektywnych trudności znalazły sobie miejsce, żeby tam rozwijać produkcję.
GM: Tereny MFNE i Mystalu to rzeczywiście przykład, jak po upadłości wielkich zakładów z czasem powstają nowe. Czy da się jednak wskazać powody, dla których np. włoska Gabionetta wybrała właśnie Myszków na miejsce produkcji? Co decyduje o tym, że firma mając do wyboru dziesiątki czy setki miast w Polsce decyduje się na Myszków?
-Przede wszystkim trzeba chcieć szukać. Tu przydają się wszelkie kontakty. Podam przykłady: włoska firma Weir Gabionetta, została ściągnięta do Myszkowa przez mojego przyjaciela, milionera ze Szkocji. Alexa Granta, który odwiedzał Myszków kilka razy na moje zaproszenie jeszcze w okresie gdy pracowałem w Światowicie. Ja zresztą pracowałem później przez ponad rok w jego szkockiej firmie. Alex Grant ma znajomego właściciela koncernu Weir, z którym razem pracowali przy obsłudze platform naftowych na Morzu Północnym. I ten pyta Alex-a, czy masz jakieś kontakty w Polsce, gdzie mógłby otworzyć zakład. I ten człowiek, Alex Grant znał w Polsce tylko jedno miejsce: Myszków. Skontaktował ich ze mną, przyjechali, obejrzeli. I tak znalazła się w Myszkowie firma Gabionetta. Jakiś inny mój kontakt spowodował, że ściągnąłem na teren już będącego w upadłości Vistalex-u, firmę TWP, produkującą rury wydechowe dla przemysłu motoryzacyjnego. Ta produkcja już ruszyła w Myszkowie. W tej chwili na terenie Vistalex-u uruchamia produkcję firma BHE Zbrojarnia sp. z o.o., która zatrudni około 40 osób. Będzie produkowała zbrojenia budowlane na bazie urządzeń, które są w gestii syndyka Vistalexu.
To, co ja zrobiłbym jako burmistrz, to w pierwszej kolejności objechałbym wszystkich kooperantów Elektrolux-a. Zainteresowałbym ich możliwościami wykorzystania terenów pofabrycznych Myszkowa. Taki dobry przykład widzę na terenie Papierni, za Kauflandem, została uruchomiona firma z zakresu konstrukcji stalowych. Firma sama przyszła do Myszkowa zachęcona tylko dobrym położeniem, dobrymi możliwościami technicznymi. Ale pojawia się problem z dojazdem. Przeszkadza Kaufland. Żeby dojechać do firmy trzeba wykonywać ekwilibrystykę. Wjazd do zakładów przy Papierni jest fatalny.
Jeżeli chcemy pozyskać nowe miejsca pracy w Myszkowie, trzeba zacząć od ewidencji terenów industrialnych, doprowadzić do porządku to, co już posiadamy. Mamy ogromne tereny przyległe do linii kolejowych. Dla wielu firm zachętą jest możliwość korzystania z bocznic. Trzeba wchodzić w porozumienie z koleją. Warunek jest jeden: trzeba wiedzieć, czego inwestor potrzebuje. Dwa: stworzyć mu określone warunki. Nie na zasadzie, że postawimy lampy na polach będuskich i czekamy aż ktoś przyjdzie.
W tym względzie bardzo istotna jest rola burmistrza. Inwestor będzie z burmistrzem rozmawiał, bo obietnice burmistrza, są dla niego realne. Jako osoba prywatna nie mam tych możliwości. Nie zapewnię inwestorowi operatów prawnych, dostępu do działek. Z pozycji burmistrza mogę to robić w efektywny sposób. Robię to od 20 lat: nowe zakłady, nowe realizacje i czuję się w tym dobry. Nie startuję w wyborach dlatego, że nie miałbym innego pomysłu na życie. Mam gotowe propozycje. Ale chcę zaoferować temu miastu, które polubiłem, swoje doświadczenie. Tu w pobliżu, w Podlesicach, kupiłem dom i nie chcę się wyprowadzać.
Obserwując co dzieje się w Myszkowie widzę jak ciężko ludziom się żyje. I widzę ogromną dysproporcję pomiędzy potencjałem tego miasta, a jego wykorzystaniem. Jeszcze 20 lat temu Myszków to był potężny okręg przemysłowy, który można było porównywać z Dąbrową Górniczą, z Tarnowskimi Górami. A teraz, jak czytam w pańskiej gazecie, porównujemy się co najwyżej z Siewierzem, z Zawierciem. Zeszliśmy o kilka poziomów w przemyśle, do roli Kopciuszka. Jestem jedyną w Myszkowie osobą, która ma formalne kwalifikacje, przygotowanie, kompetencje i doświadczenie zawodowe, właściwe temu żeby odwrócić katastrofalną tendencję w Myszkowie, polegającą na tym, że z roku na rok ubywa miejsc pracy. Przybywa za to osób wyjeżdżających do pracy poza Myszków. Widać te karawany samochodów, rano wyjeżdżających do pracy, i ok. 16 wracających. Wtedy tworzy się korek od Będusza. Ci ludzie teraz wyjeżdżają i jeszcze wracają, ale kiedyś się wyprowadzą na stałe, jeżeli nie stworzymy im możliwości rozwoju na miejscu. A ich dzieci to już na pewno.
A w Myszkowie zostaną emeryci i ludzie niezaradni, którzy nie będą potrafili znaleźć pracy gdzie indziej.
GM: -Kandydaci w wyborach obiecują nam drogi, szkoły, baseny. To realne plany? Skupia się pan na sprawach zatrudnienia . A edukacja, szkolnictwo, kultura?
-To wszystko są sprawy ważne, ale to, co dla ludzi jest najważniejsze, to praca. Miejsca pracy. Jeżeli one będą, to będą i pieniądze i będzie czas na przyjemności i rozrywkę. Wtedy nikt nie będzie tracił 4 godzin na dojazdy do innych miast. Wtedy można myśleć o tym, jak uprzyjemnić życie w Myszkowie. Jest bardzo wiele do zrobienia, ale nie chciałbym się rozdrabniać, kiedy na pierwszym miejscu stawiam pracę.
Myszków wymaga uporządkowania systemu komunikacyjnego. To pierwsza rzecz, aby do zakładów w Myszkowie dało się dojechać. Żeby ci ludzie przyjeżdżający do Myszkowa mogli w miarę bezkolizyjnie dojechać. Trzeba uporządkować centrum miasta. Nie może być tak, że jak ja przyjechałem w 1998 roku do Myszkowa, to w centrum straszyła taka ruina z czerwonej cegły i nic nie zmieniło się do dzisiaj. Ta ruina już się opatrzyła wszystkim, mnie nie. Pod oknami Urzędu Miasta jest niby-rondo. Niebezpieczne, niepraktycznie, blokuje płynność ruchu. Jakoś nad tym nikt się nie zastanawia. Natomiast brukuje się granitem jedną z ulic, która mogłaby stanowić alternatywę komunikacyjną dla miasta. Robi się rzeczy zupełnie irracjonalne, nie widząc tych zasadniczych.
Istotną rzeczą jest modyfikacja szkolnictwa, szczególnie zawodowego. Podam przykład: w nowej firmie Weir Gabionetta 90 % pracowników jest spoza Myszkowa. Dlaczego? Nie ma odpowiednich fachowców. Tu kształci się hotelarzy, rzeźników, mechaników samochodowych. A Gabionetta potrzebuje spawaczy. Więc na początek przejęli wszystkich spawaczy z Vistalex-u, brakujących poszukali poza Myszkowem, w ościennych powiatach.
Istotną rzeczą są sprawy rekreacyjne, żeby ludzie mieli gdzie wyjść na spacer. Nie ma w Myszkowie parku, wytyczonej strefy rekreacji. Moim zdaniem takim terenem powinien być teren przylegający do dzielnicy Pohulanka. Trochę wody, trochę lasu, a niedaleko miejsc zamieszkania. Sport. Nie sądzę, żeby miasto stać było utrzymywać półzawodową drużynę piłkarską. Miasto powinno inwestować w sport młodzieży.
Poważnym problemem Myszkowa, który jest moim zdaniem bagatelizowany, jest wskaźnik zachorowalności mieszkańców, dużo wyższy niż w Łodzi, z której pochodzę. Wynika to moim zdaniem z takiego wzajemnego podtruwania się sąsiadów. Spalanie odpadów gumowych, z tworzyw sztucznych. Rola miasta w tym względzie polega nie tyle na karaniu, bo mieszkańcy palą tym, co mają, co na zorganizowaniu systemu ogrzewania tak, aby mieszkańcy nie mieli możliwości spalania odpadów. Rozwiązaniem może być rozbudowa miejskiej sieci ciepłowniczej. Miasto powinno zdecydować się, który sposób ogrzewania domów preferuje, który chce rozwijać i to realizować. Tymczasem mamy setki kotłowni domowych, w których pali się czym popadnie. Nie mówię, że to miasto powinno samo budować kotłownie, sieci ciepłownicze, ale stwarzać ku temu warunki dla inwestorów. Tak żeby mieszkańcy byli zadowoleni z jakości i ceny ciepła, a ludzie żeby byli zdrowsi.
Istotną rzeczą w zakresie zdrowia powinien być powrót do profilaktyki stomatologicznej. Kiedyś były w szkołach gabinety stomatologiczne, nie ma ich. Moja córka jest stomatologiem i rozmawiam z nią, jak wielkie są potrzeby w tym względzie. To, co się teraz obserwuje, to ogromna zachorowalność na próchnicę u dzieci i nie ma tu ani działań rządu, ani samorządu.
Zależy mi na wyeksponowaniu tego, czym różnię się od pozostałych kandydatów. Miasto stanowi skomplikowaną, dużą organizację społeczną. Pojawiają się tu zagadnienia ekonomiczne, gospodarcze, społeczne, kulturalne i szereg innych. Osoba zarządzająca miastem powinna mieć szeroką wiedzę i doświadczenie w zakresie zarządzania i realizacji zadań z tych obszarów. Tym się różnię od pozostałych kandydatów, że jako jedyny wśród nich posiadam formalne kwalifikacje i kompetencje do zarządzani dużymi organizacjami. Mam udokumentowany, wieloletni dorobek zawodowy, który jest gwarancją rzetelności moich obietnic, tego że faktycznie jestem w stanie ściągnąć do Myszkowa inwestorów. Jeżeli mówię o tworzeniu nowych miejsc pracy, to mam za sobą szereg udokumentowanych okresów w życiu, gdy to robiłem. Inni tylko składają obietnice. Przez dwadzieścia kilka lat jako dyrektor, menadżer zdobyłem szereg kontaktów gospodarczych. W moim wizytowniku przez lata gromadzą się bezpośrednie kontakty z prezesami, dyrektorami największych firm, z wszystkich branż i całej Europy. Moim wspólnikiem w jednej firmie jest właśnie Szkot Alex Grant, o którym wspominałem. Jego żona jest szefową dużego funduszu emerytalnego za Zachodzie. Do wszystkich tych ludzi mogę w każdej chwili jako burmistrz zadzwonić, zapytać, zaproponować współpracę. I gwarantuję, że niektóre z tych telefonów nie będą wykonane na próżno.
Dla moich konkurentów stanowisko burmistrza będzie wyzwaniem i wielką niewiadomą. A dla mnie, patrząc na zadania jakie stoją przed miastem będzie to jak rutyna. Naprawianie i tworzenie nowych firm to praca, którą wykonywałem całe życie. I jestem w stanie wyprowadzić to miasto z zapaści gospodarczej robiąc tylko te rutynowe działania, jakie wykonuje się w zakładach pracy.
GM: -Pamiętam, jak mówił mi pan kiedyś, że trafił do Myszkowa nieco przez przypadek. Ale 16 lat to sporo. Mówił pan też, że ten może brzydki, z niedoskonałościami Myszków jednak pan polubił. Czy dlatego chce pan to miasto zmieniać?
-W Myszkowie przeżyłem jedne z najlepszych lat swojego życia zawodowego. Przyszedłem do fabryki Światowit, która była ruinie. To był XIX wiek. Z grupą ludzi, których tam spotkałem, którzy chcieli Myfanę ratować, udało się ten zakład doprowadzić do takiej formy, że stał się atrakcyjnym łupem dla złodziei. Myfana stała się atrakcyjna na tyle, że zaczęły się nią interesować światowe firmy z branży AGD. A jednocześnie zaczęły się nią interesować grupy, które chciały ten zakład zawłaszczyć. Teraz mi się powtórzył ten okres pracy w przypadku Vistalex-u gdzie też praktycznie od zera stworzyliśmy zakład, który przerabiał miesięcznie ponad 15 tysięcy ton stali. To był bardzo intensywny okres mojego życia. W tym czasie sprowadziła się tu moja żona, też jej się spodobało, mieszkamy w Podlesicach. I nie specjalnie chcę wyjeżdżać. Pracę znajdę wszędzie. Ale jak pasjonat starych motocykli czy zegarów, widzę Myszków, jako bardzo wartościowy obiekt, jako centrum przemysłowe, które jest kompletnie zaniedbane przez niekompetencję władz i niefachową obsługę. A można ten organizm naprawić, przywrócić do życia, przy pomocy prostych metod, które znam. To przyniosłoby mi dodatkową satysfakcję. Dlatego mówiąc o swoim starcie w wyborach na burmistrza Myszkowa mówię tylko i ciągle o miejscach pracy. Bo gdy one są, reszta już jest prosta.
Gdyby mieszkańcy Myszkowa chcieli ze mną podyskutować dłużej, przepytać mnie z moich pomysłów to zapraszam na spotkanie w Miejskim Domu Kultury 5 listopada o godz. 17.30.
Rozmawiał:
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze