Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 02:47
Przeczytaj!
Reklama
Reklama

WIERZĘ W ROZSĄDEK MIESZKAŃCÓW

Z kończącym 4-letnią kadencję burmistrzem Myszkowa Włodzimierzem Żakiem rozmawia Jarosław Mazanek.      
Podziel się
Oceń

Z kończącym 4-letnią kadencję burmistrzem Myszkowa Włodzimierzem Żakiem rozmawia Jarosław Mazanek.

 

GM: - Co się panu udało zrobić w czasie 4-letniej, kończącej się kadencji? Co uważa pan za swój sukces, a co było porażką?

 

Włodzimierz Żak: - Startując 4 lata temu w wyborach nakreśliłem krótki program, powiedziałbym niewyborczy, bowiem zawierał on jedną stronę, ale konkretnych zamierzeń. I w 90- 95% ten program zrealizowałem. Jednej rzeczy nie udało mi się zrealizować, mimo czterech czy trzech prób: stworzyć monitoring miejski. Ale ja ten monitoring zrobię.

 

Niewątpliwie największym sukcesem jest przygotowanie oferty Myszkowa dla inwestorów, której miasto do tej pory nie miało. Od 2000 roku traktuję to jako moją misję życiową dla miasta, które kocham. I po tylu latach mi się udało. Być może oprócz wiedzy z mojego poprzedniego miejsca pracy, potrzebne było jeszcze posiadanie instrumentów władzy, jakie ma burmistrz. Wiedziałem jak skutecznie owe instrumenty wykorzystać. Tym samym doprowadziłem do sytuacji, że mamy dzisiaj w Myszkowie strefę ekonomiczną w dwóch miejscach i pragnę podkreślić, że jeżeli będzie taka możliwość, to chciałbym, aby tych terenów, ofert dla przedsiębiorców, było jak najwięcej. To swoje zawodowe marzenie zrealizowałem w bardzo krótkim czasie. Osoby, które nie mają w tym temacie wiedzy, niech popytają w jakim czasie gminy przygotowują w Polsce tereny inwestycyjne od zera. Mieliśmy trochę szczęścia, bo na Gruchli pojawił się teren, gdzie miasto mogło skorzystać z prawa pierwokupu. Skorzystałem z okazji. W poprzednich wyborach deklarowałem zabiegi o strefę na polach będuskich, a teraz mamy i pola będuskie i Gruchlę. Poparte jest to ulgą w podatku od nieruchomości. Z mojej inicjatywy powstała Myszkowska Rada Biznesu. Nie jest to organ, z którym chciałem zrobić sobie zdjęcie dla celów propagandowych, a twórcza reprezentacja myszkowskich przedsiębiorców. Poprzez MRB wchodzimy w obszary, które nie są w kompetencji burmistrza, jak np. szkolnictwo zawodowe. Przedsiębiorcy składają propozycje, które ja mogę przedstawiać w rozmowach jako wnioski i wymagania biznesu w zakresie kierunków kształcenia.

 

Porażka? hmm… Myślę, że porażką jest to, że nie udało mi się jeszcze wypracować zrozumienia i wyrozumiałości, że wszystkiego naraz w mieście nie da się zrobić. Rośnie liczba mieszkańców, którzy to rozumieją, ale są tacy, którzy wszystko chcieliby „na już”. Dopiero przy tłumaczeniu wychodzi, że jak spojrzymy na finanse, pewne uwarunkowania prawne, których się nie da przeskoczyć, wtedy przychodzi zrozumienie.

 

GM: - Mierzy się pan po prostu z pewną roszczeniowością: mieszkańcy chcą więcej i szybciej niż się da.

 

- Pewne roszczenia są zupełnie naturalne, ale chodzi mi o brak zrozumienia lub może bardziej brak wiedzy na temat finansów miasta. Każdy z mieszkańców ma swój budżet. Jak wyjeżdża na wczasy, to musi zrezygnować z czegoś innego. W mieście jest dokładnie tak samo. Nie na wszystko nas stać.

GM: - Na początku kadencji postawił pan temat likwidacji szkół na Ciszówce i Będuszu. Krytykowano pana, my również, że stawia pan rodziców pod murem, a dyskusja jest pozorna.

 

- Decyzje były podejmowane w pewnej konkretnej sytuacji i nie dotyczyły likwidacji szkół, lecz przekazaniu ich stowarzyszeniom.

 

GM: - Było oczywiste, że będzie opór mieszkańców.

 

- Wygrywając wybory złożyłem przysięgę 14 XII 2010 roku. Ekonomia w myszkowskiej oświacie kulała, budżet ciągle się nie domykał. 35% wydatków miasta, to wydatki na oświatę. I nie mówię, że to źle, że wydajemy dużo, bo w rozwój trzeba inwestować. Ale budżet ciągle się nie domykał, nawet na kwotę 2 mln zł.  14 XII obejmuję urząd, zapoznaję się z przepisami, a do lutego trzeba podjąć decyzje, w formie uchwał. Stąd był pośpiech. Gdyby nie zmiana sytuacji finansowej, to ta dyskusja toczyła by się wokół innych rozwiązań. Nam się udało uporządkować budżet oświaty inaczej i dzisiaj proponując budżet na 2015 rok nie mamy w nim żadnych niedociągnięć. Dla oświaty znalazłem inną receptę. Zamiast likwidować szkoły, poszerzyliśmy ich ofertę: w Będuszu od września br. powstała szkoła muzyczna, rok wcześniej oddział dla dzieci z niepełnosprawnością w szkole na Ciszówce.

 

GM: - Życie składa się z detali, szczegółów, na które w codziennym życiu zwracamy uwagę. Np. taki: do pracy jeździ pan tą samą drogą co ja. I jak tylko mijam tablicę „MYSZKÓW” zaczynają się krzaczory. Dalej, pan pewnie jedzie prosto ulicą Słowackiego, ja skręcam w Jana Pawła II, za Jurajską znowu krzaczory. Zastanawiam się, czy pan przez 4 lata tych krzaków wrastających w drogę nie zauważył? Bo mnie denerwują co rano.

 

- Pobocza koszone są co roku.

 

GM: - To chyba jeździmy po innym mieście.

 

- Nie, nie jeździmy po innym mieście. Możemy zmierzyć się na zdjęcia.

 

GM: - Proszę bardzo mam z wczoraj: zdjęcie ul. JP2, ulica gminna. Krzaki tuż za zjazdem od Słowackiego, przed ciepłownią. Rosną tu niepodcinane od kilku lat.

 

- Nie wrzucajmy odpowiedzialności miastu za drogi, które nie są w naszej administracji.

 

GM: - Ulica JPII to ulica gminna, Słowackiego jest oczywiście powiatowa. Ile razy burmistrz wysłał straż miejską do skontrolowania ulic starostwa? Starosta Myszkowski dostał choć jedno wezwanie, mandat, za brudne drogi? Niewykoszone pobocza?

 

- Może należy zwiększyć częstotliwość takich działań, jak wycinanie poboczy. Ale to wiąże się oczywiście ze wzrostem wydatków.

 

GM: - To trzeba wydatki zwiększyć, skoro dotychczasowy ich poziom nie daje efektu. Wyjaśnię to na przykładzie powiatowej ulicy Słowackiego. Po co robić chodnik, skoro on za chwilę jest zarośnięty krzakami. Wydajemy miliony na chodniki, o które później nikt nie dba. To może róbmy mniej chodników, a dbajmy lepiej o te, które mamy.

 

- To ja wyjaśnię to na przykładzie chodnika w kierunku Żarek, po prawej stronie na ul. Kościuszki od ul. Prusa, w kier. Dworskiej. To chodnik, za który odpowiada nie gmina, tylko powiat, ale ten chodnik jest zarośnięty. I teraz mam dwie myśli: chodnik robi się po to, aby poprawić bezpieczeństwo mieszkańców. Ale skoro jest zarośnięty, jest domniemanie, że ludzie z niego nie korzystają. Ale jeżeli dzięki temu chodnikowi, nawet zarośniętemu, ktoś przechodzi i uratowało się jedno życie ludzkie, to bezcenne.

 

GM: - Nawet chodnik często używany, zarasta na obrzeżach. Dlaczego więc w Myszkowie każda administracja nie wykonuje swoich obowiązków? Jeżeli chodnik nie jest miejski, tylko w utrzymaniu starostwa, to dlaczego nie wyśle pan do starosty myszkowskiego Straży Miejskiej? Straż może o zaniedbania iść upominać mieszkańca, a nie idzie do starosty. Czy za nienależyte utrzymanie porządku służby Starosty otrzymały od miasta choć jeden mandat? Albo upomnienie?

 

- Pewnie mandaty żadne się nie znajdą. Ale pisma, telefony z pewnością tak. I to zarówno w stosunku do Polskich Kolei Państwowych, np. za irytujący brak czystości przy postoju taksówek. Groziliśmy PKP, że wykonamy za nich porządek i wystawimy fakturę.

 

GM: - Zmierzam do pańskich deklaracji z początku kadencji, że posprząta pan Myszków. Męczą mnie już te ciągle wymówki, że to chodnik nie mój, albo że stan prawny nieuregulowany. W mniejszym stopniu od starosty, w większym od burmistrza mieszkańcy wymagają czystości, bo to burmistrz w potocznym rozumieniu odpowiada za miasto jako całość. I mają rację. Nie chcę mówić, że nic się nie zmieniło. Ale to miasto ciągle nie jest czyste! Zachwaszczone chodniki, zapiaszczone pobocza, krzaki. Powiat zaczął dbać o wiadukt, po wielu interwencjach naszej gazety. Nie zmienia to ciągle ogólnego wrażenia, bo ja postrzegam Myszków jako miasto brudne. Miało się zmienić, panie burmistrzu!

 

- A ja uważam, że Myszków jednak się zmienił. Prosty przykład: opróżnianie koszy ulicznych. Zwiększamy tę częstotliwość. Zażądałem, aby w centrum Myszkowa opróżnianie koszy odbywało się w określonych godzinach, żeby ludzie idący rano na pociąg nie widzieli wylewających się śmieci. Ale irytujące jest, że do kosza ulicznego wrzucane są śmieci w reklamówkach, wyraźnie takie, których się komuś nie chciało do pojemnika zanieść.

 

W kolejnym przetargu na gospodarkę śmieciami obejmiemy systemem całe miasto, wtedy przedsiębiorcy będą płacić tak jak mieszkańcy, stałą opłatę. Nie będzie dywagacji, czy potrzebuję kosz 120L, czy 250. Teraz niektórzy przedsiębiorcy, choć sądzę nieliczni, zamawiają kosz najmniejszy, nie patrząc, czy śmieci mu się zmieszczą. Więc część ląduje do kosza przy ulicy. Nie zbudujemy czystego miasta od razu. Pójdźmy w pozytyw: było źle, jest lepiej, ale jest jeszcze wiele do zrobienia.

 

GM: - W tym dylemacie: 35 pracowników Saniko czy jakość usługi, patrząc na komunikację miejską nie miał pan dylematów. Saniko zostało w dużym stopniu zlikwidowane.

 

- Cała sytuacja wyniknęła z postawy prezesa Saniko. Ja argumentowałem, że wypowiedzenie miastu umowy to zły pomysł. Ale prezes (Sławomir Janas- przyp. red.) podjął takie ryzyko, to była jego suwerenna decyzja. I przetarg wygrała inna spółka. Została wtedy obnażona jedna rzecz. Śledząc wszystkie raporty finansowe spółki Saniko, odkąd powstała można dostrzec, że tylko w dwóch, może trzech latach, w dziale „komunikacja” spółka osiągnęła zysk. W pozostałe lata zawsze była strata, która ciągle generowała złą sytuację spółki, nie pozwalając jej inwestować. Ciągle wyciągano rękę do miasta, żeby inwestowało w tabor. Tabor był coraz gorszy, mieszkańcy narzekali. Utrzymywaliśmy pewną fikcję, za cenę tego, żeby ktoś się nie obraził, bo musimy mieć własną komunikację. Dzisiaj jestem przekonany, że wybraliśmy dobre rozwiązanie, że lepiej te usługi zlecać na zewnątrz. Na liczbach mogę udowodnić, ile każdego mieszkańca mniej kosztuje, lepszej jakości komunikacja.

 

GM: - Pański konkurent w wyborach, Adam Zaczkowski twierdzi, że to był błąd. Idzie dalej. Proponuje uruchomienie komunikacji darmowej. Do tego celu –mówił Zaczkowski w wywiadzie dla Gazety Myszkowskiej – potrzebna jest własna komunikacja, należąca do miasta. A ja nie widzę tu sprzeczności: komunikacja darmowa może być również realizowana przez firmę niebędącą firmą komunalną. Jest pan zwolennikiem darmowej komunikacji?

 

- Darmowe przejazdy to narzędzie, które kosztuje. Jeżeli tylko wprowadzimy darmowe bilety, a nie poprzemy tego innymi mechanizmami, to jedynie pozbawimy się wpływów z biletów. W Żorach, miasto, żeby zachęcić mieszkańców do jeżdżenia, nawet darmową komunikacją, musiało wydać pieniądze na promocję. W Żorach nie każdy autobus jest bezpłatny, a jedynie 9 linii. Odnosząc się do pomysłu konkurenta: nie każdy pomysł, który sprawdzi się w mieście, które ma 200 tysięcy, milion mieszkańców , jest do zaadaptowania w Myszkowie. Darmowa komunikacja to ewidentnie hasło wyborcze, niekoniecznie realne do wprowadzenia.

 

Ale zgadzam się, że nie ma sprzeczności logicznej w tym, że jeżeli miasto zdecydowałoby się na bezpłatne przewozy, to może to zlecić w przetargu firmie zewnętrznej. Nie trzeba do tego kupować własnych autobusów. Gdybyśmy teraz ogłosili przetarg, że nie będzie biletów i chcemy, żeby wozić naszych mieszkańców za darmo, oferta będzie o tyle mniej więcej droższa, ile dzisiaj firma zarabia z biletów. Ale absolutnie się z panem zgadzam, że komunikacja darmowa nie musi wcale należeć do miasta.

 

Jedyny słuszny argument za darmową komunikacją to ekologia i udrożnienie zatkanego centrum. Ale cel nie zostanie osiągnięty, jeżeli mieszkańcy nie pojadą komunikacją darmową, bo będą woleli swoim samochodem. Można zniechęcić mieszkańców do wjeżdżania samochodem do centrum, ale po co? To wszystko rozwiązania dla dużych aglomeracji, a nie miasta 33-tysięcznego, jak Myszków.

 

GM: - Zwykle pod koniec kadencji pojawiają się różne drobne inwestycje czy remonty, które są odbierane jako przedwyborcze: tu chodniczek, tam trawniczek.

 

- Prowadzimy szereg drobnych inwestycji, czy prac remontowych na chodnikach, ulegając czasem ustaleniom z mieszkańcami. I chęć spełnienia obietnicy powoduje, że coś się robi akurat przed wyborami. Osobiście nie jestem zwolennikiem robienia inwestycji „pod wybory”. Gdy porównamy wydatki inwestycyjne miasta za 2014 i 2013 rok, to za rok 2013 będą one nieco wyższe.

 

GM: - Pytałem o te „przedwyborcze” inwestycje, bo od 20 lat analizuję co i jak w mieście jest robione. I tu niestety jestem pesymistą, że niewiele zmienia się na lepsze. Zawsze trafia się jakaś inwestycja robiona w pośpiechu, bo wybory blisko, więc burmistrz, czy starosta chce się wykazać. I wymienia się stary chodnik na nowy, ale w pośpiechu i bez sensu. Np. chodnik w ul. 11 Listopada, od „domu dziecka” do liceum robił pod koniec swojej kadencji burmistrz Okraska. Po lewej są sklepy i skarpa, więc samochody parkują przy ulicy. Po prawej zmieściłby się parking lub pas parkingowy, ale to wymagało projektu budowlanego i wykupienia pasa gruntu. Ale burmistrzowi się śpieszyło, więc powstał nowy chodnik w miejsce starego. Miejsca parkingowe nie. Inny przykład: powiat myszkowski remontował przed laty chodnik przy ul. Pułaskiego przy vis-a-vis Carrefoura, później przy Kościuszki, jak bank spółdzielczy. W obu przypadkach zmieniając organizację ruchu w pasie drogowym, niewielkim kosztem mógł powstać pas parkingowy. Ale władzy się śpieszyło, zrobili remont na zgłoszenie, zamiast na pozwolenie budowlane. Pieniądze wydane, choć bez sensu. Straż miejska daje teraz mandaty, jak tam staniemy, bo od kilku lat nie wolno parkować na chodniku. Przepisy się zmieniły. Chodniki mają po 4-5 m szerokości, ale nie da się zaparkować. Bo inwestycje w pasie drogowym uparcie robi się na zgłoszenie, zamiast jako inwestycję! Aby nie tylko poprawić estetykę, ale również funkcjonalność.

 

I obawiam się, że te same złe nawyki urzędnicze działają dalej. Kończy pan budowę kanalizacji od ul. Spółdzielczej do Jana Pawła II. Wzdłuż ulicy Strażackiej, jak „mrówkowiec” cały dzień stoją samochody. Dlaczego nie powstał pas parkingowy? Wystarczyło przenieść chodnik o dwa metry. Mieszkańcy bloku parkowaliby bezpieczniej, ulica nie byłaby blokowana.

 

- Projekt „kanalizacyjny” dotyczy budowy kanalizacji i polegaja na rozdzieleniu kanalizacji deszczowej od sanitarnej. Żeby uzyskać dofinansowanie do tej inwestycji i umorzenie 6 mln zł pożyczki zaciągniętej jeszcze na budowę oczyszczalni ścieków, miasto musiało wykonać dużą inwestycję w ochronę środowiska. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska ustalił, że tej „estetyki” na zewnątrz nie można zaliczać do kosztów kwalifikowanych. Wartość tej inwestycji to 6,7 mln zł. Zaznaczę, że ten projekt zastałem już jako gotowy. Dodatkowo udało nam się zrobić chodnik na ul. Polnej, jeszcze w tym roku zrobimy kawałek chodnika na Strażackiej. To, co zostało teraz rozgrzebane, będzie sukcesywnie poprawiane. Ale nie będzie tak, że teraz ekstra będziemy przyśpieszać prace pod wybory.

 

GM: - Podaję konkretne przykłady, bo obawiam się, że nastawienie się nie zmieniło. Rozumiem, że przebudowa ul. Strażackiej ujęta w tym planie, zakłada tylko budowę kanalizacji i odtworzenie nawierzchni ulicy. Inwestycja kończy się na krawężniku. Ale czy mogę być pewien, że w takich miejscach jak na Strażackiej w kolejnych etapach, gmina zrobi pas parkingowy?

 

- Bezapelacyjnie tak. Mamy w mieście za mało miejsc parkingowych.

 

GM: - Możemy mieć więc pewność, że na Strażackiej, gdy znajdą się na to środki, gmina nie zrobi nam nowego chodnika w miejsce bardzo krzywego, tylko odważy się przesunąć chodnik o dwa metry i zrobi pas parkingowy?

 

- Często jest tak, że coś chcemy zrobić. Np. parking. Ale okazuje się, że naszego terenu jest tylko metr, a dalej działka prywatna. I właściciel nie zgadza się na oddanie terenu pod chodnik.

 

GM: - To przeszkoda, jeżeli miasto chce zrobić coś szybko, ale nie jest, jeżeli chcemy coś zrobić dobrze.

 

- Wyjaśnię, co się zmieniło w filozofii. Proces inwestycyjny wygląda tak: projektant, przetarg, wybór wykonawcy, egzekwowanie umowy i nadzór. Z nadzorami nad wykonawcami było źle, sam wybór wykonawcy też zły. Projekt? Kiepski. Wzory umów? Też nie za bardzo. Co poprawiliśmy? W urzędzie mamy pracownika z uprawnieniami drogowymi. I on odbiera drogi, nie wszystkie, bo nie jest w stanie. Ale części nadzoru nad drogami już nie zlecamy. Kiepskie firmy zaczynają nas omijać, bo wymagamy jakości robót. Pewnie z tego tytułu wzrosną kwoty w przetargach. I ja wolę, żeby wzrosły, ale żebyśmy mieli dobrze wykonane drogi, bez reklamacji. Firmom podnosimy poprzeczkę, stawiając wyższe wymagania. Mamy sytuację, która skończy się w sądzie, bo nie przyjęliśmy od wykonawcy robót na łączniku pomiędzy ul. Wyzwolenia i Batalionów Chłopskich na Będuszu. Wykonaliśmy 2 odwierty, które wykazały, że warstwa, która miała mieć 32 cm, w jednym miała 15, w drugim 8 cm. Zapytaliśmy firmę: wiercimy dalej? Firma nie chciała zapłacić za odwierty, później zmieniła stanowisko. Chcieliśmy obniżenia ceny, odejmując wartość materiału drogowego, którego nie ułożono. Wykonawca się nie zgodził, pewnie będzie to rozstrzygał sąd. Na razie za tę drogę nie zapłaciliśmy. Wprowadziliśmy do umów z wykonawcami prawo wykonania odwiertów kontrolnych i będziemy te odwierty robić, żeby wykonawcy mieli świadomość, że pilnujemy jakości robót. Nie tolerujemy fuszerki.

 

Ciągle podnosimy jakość nadzoru nad inwestycjami, żeby nie dopuścić właśnie do takich sytuacji, jak ta na Będuszu. Zdarzyło się, że inspektor nadzoru, który miał reprezentować gminę, przyjął to zadanie, a teraz oświadcza przeciwko gminie. W zaistniałej sytuacji wystąpiliśmy o odebranie mu uprawnień.

 

A to, co pan redaktor powiedział: czemu pracujemy w pośpiechu, a nie wolniej, a dobrze. Cztery lata temu, gdy zaczynałem pracę z budżetem, to załącznik 2.2, czyli zestawienie inwestycji planowanych miał 54 pozycje. Dzisiaj, jak podomykamy inwestycje, które się kończą, będzie miał 24 do 30 pozycji. A kilka pozycji nam doszło. Zeszły zadania inwestycyjne, które wprowadziliśmy i zrealizowaliśmy, czyli już ich w budżecie nie ma. Uważam, że ten załącznik do budżetu powinien być realny. A było tak przez lata, że naciskano, burmistrz wprowadzał zadanie do budżetu i nic się nie działo przez lata. Tak zostały wpisane np. ulice Klonowa, Sadowa, ale bez uporządkowania stanu prawnego. A mieszkańcy się denerwują: czemu to jest niezrobione, skoro jest ujęte w budżecie? Urealniamy te plany.

 

Proces przygotowania inwestycji, tu się absolutnie z panem zgadzam, należy jeszcze udoskonalić.

 

GM: - Chcę się jeszcze raz upewnić: gminy lubią się chwalić ile wydały na inwestycje. I gdzieś ucieka nam funkcja, po co to robimy. Co chcemy osiągnąć, jak trzeba poprawić życie mieszkańców? Czy mogę być pewien, że dla pana funkcja, użyteczność wykonanych prac, a nie wielkość inwestycji, będzie najważniejsza?

 

- Bezapelacyjnie tak.

 

GM: - Jedno pytanie nie może nie paść: boi się pan „efektu 3 Maja”? Wybory wygrywa się sukcesami, ale czasem sukces może okazać się porażką.

 

- Jest to problem. Społeczeństwo jest w tych opiniach podzielone. Jedni uważają tę ulicę za sukces, inni za porażkę. To, że ta ulica powstała, jest sukcesem, natomiast jedna rzecz, jaką należałoby poprawić, to wygoda chodnika. Jak zacząłem kadencję, dostałem gotowy projekt. Nie można tej dyskusji o ul. 3 Maja, czy o spółkach gminnych sprowadzać tylko do kadencji, kiedy ja jestem burmistrzem, gdy przyczyny błędów tkwią we wcześniejszych latach, np. w złych projektach, czy złym zarządzaniu spółkami miejskimi przez wiele lat. A moi oponenci w Radzie Miasta z Lewicy próbują to przedstawić, jakby wszystko zaczęło się ode mnie.

 

Na 3 Maja kontestowane było czy mają być słupy. Słupów niema. Rozstrzygnęliśmy przetarg, wybraliśmy wykonawcę i dostaliśmy dofinansowanie w wysokości 50% kosztów. Ale w oparciu o już zatwierdzony projekt budowlany. Gdy zaczęliśmy prace, już widziałem, że z chodnikiem nie będzie to rozwiązanie dobre. Ale chcąc utrzymać dofinansowanie, nie mogliśmy wstrzymać prac, zmienić nawierzchni.

 

GM: - Wiem, że szuka pan rozwiązań, jak np. przeszlifować chodnik na ul. 3 Maja, żeby chodziło się wygodniej.

 

- Nie jest to proste. Chciałbym zostawić estetykę, ale poprawić funkcjonalność. Szukamy rozwiązania, widzieliśmy w Niemczech, gdzie podobna kostka była przeszlifowana. Na dzisiaj nie znaleźliśmy firmy, która jest nam w stanie taką usługę wykonać. Nie znamy też kosztów. Ale nie zaczniemy tego robić od razu, aby nie dawać pretekstu firmie Skanska, która realizowała prace, do uniknięcia napraw gwarancyjnych. Widzicie państwo, że co jakiś czas są na ul. 3 Maja prace poprawkowe. I firma będzie poprawiać do skutku, aż będzie dobrze.

Ale nie boję się „syndromu ul. 3 Maja”. Wierzę w zdrowy rozsądek i logikę mieszkańców, którą niejeden raz pokazali. Przez 4 lata wydaliśmy 56 mln zł na inwestycje, przez 4 lata zrobiliśmy więcej niż przez poprzednie 8 lat. Chyba mieszkańcy to widzą? Nie wierzę, że mieszkańcy ocenę mojej pracy wyciągną tylko z przykładu ul. 3 Maja. Wierzę w zdrowy rozsądek społeczeństwa, że będzie umiało ocenić całość. Jestem o to spokojny.

 

GM: - Ostatnie pytanie mam półprywatne. 4 lata temu podczas kampanii mówił pan, że kandydując, chciałby pan mieć więcej czasu dla rodziny. Ciekaw jestem, czy się to udało?

 

- Nie. (uśmiech). Zdecydowanie się nie udało. Jeżeli ktoś chce być burmistrzem, musi wiedzieć, że daje się zawłaszczyć przez społeczeństwo. Brutalnie, z pewnymi negatywami dla rodziny. 4 lata temu podczas debaty w Nowej Wsi próbowałem zażartować, że wstaję o 4 rano, a pracując jako burmistrz do pracy będę miał bliżej, więc poświęcę więcej czasu dla mieszkańców i trochę więcej dla rodziny. Jeden z mieszkańców zinterpretował to: „nie chce mu się wstawać”. Dalej wstaję wcześnie, wracam do domu po pracy, ale głową jestem w pracy. Lecz to właśnie rodzina i mieszkańcy są siłą napędową moich działań. 

 

GM: - Mógłbym jeszcze pytać o setki spraw, ale wywiad byłby za długi…

 

- A mogę dodać coś o spółkach gminnych?

 

GM: - Proszę.

 

- Dzisiaj jestem atakowany za złe zarządzanie spółką Saniko, a w ostatnim okresie spółką MTBS. Doszło do zadziwiającej sytuacji: osoby, które przez wiele lat decydowały o sposobie zorganizowania tych spółek i robiły to źle, dziś są recenzentami swoich dokonań. A spada to na mnie, bo ja jestem teraz decydentem. Potrzebuję trochę czasu, ale sprawy spółek gminnych wyprostuję. Podam przykład Saniko. Kiedy prześledziłem funkcjonowanie spółki, to jednym z filarów finansowych spółki były zamówienia od gminy. Teraz próbuję pchnąć spółkę w szukanie innych zleceń.

 

GM: - Saniko, to spółka o wieloletnich zaniedbaniach. Można ją uratować?

 

- Nie jesteśmy na etapie, że mógłbym powiedzieć, że Saniko zostało uratowane. Miasto płaciło spółce 1 mln zł za odśnieżanie miasta w poprzednich latach, gdzie jakość realizacji była porównywalna do tego, co robimy dzisiaj, a dróg do odśnieżania było nieco mniej. Spółka osiągała 20 tys. zysku na koniec roku i jeszcze właściciel podwyższał kapitał zakładowy spółki, żeby za 40 tys. kupić dokumentację schroniska. To jakaś paranoja.

 

Dzisiaj płacimy 500.000 zł za nieco więcej kilometrów dróg do odśnieżania i uważam, że jakość się nie pogorszyła. A spółka w połowie roku miała 89 tys. zł zysku. To ja pytam moich oponentów z Lewicy: gdzie wchłonięto wtedy te 500.000?

 

Wodociągi zainspirowałem do działań, żeby sięgnęły po prace inne niż tylko dostarczanie wody i ścieków, dzięki czemu udało się odchudzić stawki za wodę, co zablokowało na jakiś czas ryzyko podwyżek cen. A jednocześnie zysk spółki będzie wyższy, niż w poprzednich latach. Spółka Saniko w połowie roku: 89 tys. zysku netto, MTBS- 117 tys. netto, wodociągi ponad 200.000 zł zysku netto. To jeszcze nie oznacza, że są to spółki mlekiem i miodem płycące, ale pokazuje, że proces pozytywnych zmian w spółkach gminnych się rozpoczął. I trzeba trochę wiary i trochę spokoju wokół tych spółek i o to apeluję.

 

To, co jeszcze chcę zrobić, to kontynuować rozwój terenów rekreacyjnych w Myszkowie. Mamy projekt, pozwolenie na budowę dla kompleksu Pohulanka. Ale musimy zrobić to z wykorzystaniem środków zewnętrznych. To spora inwestycja na 4 hektarach. Ma to być główny teren rekreacyjny w mieście, który odciąży Podlas. Utrzymamy ulgi podatkowe dla przedsiębiorców. Miasto pod moim kierownictwem będzie dalej porządkowało stan prawny dróg. 13% dróg w mieście uporządkowaliśmy przez 4 lata, a to mozolny proces. Na pewno zrobimy krok w zakresie gospodarki mieszkaniowej, bo w tym uczyniliśmy najmniej. Na stronie internetowej Urzędu Miasta wisi tabela, ile i jakich środków pozyskaliśmy. To są fakty. Kwota 44,8 mln zł, w tym 32,5 mln zł dotacji. Chcę przyśpieszyć remonty dróg, nawet wydając więcej pieniędzy przez 3-4 lata, żeby później nie wydawać bez sensu na remonty. W dzielnicach poprawy wymagają kluczowe ulice. W dzielnicy Mrzygłódka długi odcinek ul. Siewierskiej, wraz z poboczami. Na Będuszu chcemy uporządkować ul. Czarneckiego, która nam się rozlatuje. Dokończymy Dworską. Cały ciąg ulic: Koronacyjna, Gruchla wraz z budową nowej drogi od terenów Gruchli, żeby TIR-y dojeżdżały do strefy przemysłowej, omijając dzielnice mieszkalne. To będzie ulica o dużej nośności, powstanie na Gruchli w okolicach ołtarza przez łąki do drogi wojewódzkiej. To kosztowna inwestycja, będą wykupy terenu, trzeba wybudować most na Warcie. Jak droga powstanie, będziemy mogli powiedzieć TIR-om: nie wolno wam wjeżdżać do centrum miasta. Na razie TIR-y rozjeżdżają nam drogi.

 

Inne pomysły to poprawa estetyki basenu miejskiego. Będziemy kontynuować projekty ekologiczne. Mieszkańcy się tym interesują, załapali ekologicznego bakcyla. Myślę o solarach, tym bardziej, że mieszkańcy o ten projekt się upominają. Chciałbym, aby był tak samo atrakcyjny finansowo (85% dofinansowania) jak poprzedni, ale myślę też o fotowoltaice.

 

W staraniach o rozwój miasta, podejrzewam, że wszyscy kandydaci w kampanii wyborczej będą mówić: należy zmniejszać bezrobocie, należy ściągać inwestorów. To, że gmina Myszków w ciągu dwóch lat kupiła teren, uzbroiła go oraz nałożyła status strefy jest ewenementem w skali kraju. I to, że mamy już pierwszego inwestora, nie w strefie  -mam tu na myśli firmę Loyd- która zatrudni 20 osób na początek. I prowadzimy rozmowy z inwestorem ze ściany wschodniej, z którym miasto ma już podpisany list intencyjny. Będziemy mogli o tym mówić szerzej, ale już po wyborach, choć jeszcze w tym roku. Jeżeli firma powstanie, da pracę kolejnym 20 osobom.

 

GM: - W naszej rozmowie często mówi pan „mam plan” „zrobię”, „dokończę”. To znaczy, że jest pan przekonany, że wygra nadchodzące wybory?

 

- Słowo „przekonany”, gdybym powiedział, że zdecydowanie tak, zostałoby odebrane jako zarozumialstwo. A myślę, że nie jestem osobą zarozumiałą. Wybory to werdykt społeczny i różne elementy ocenne grają rolę. Ale  wierzę, że kolejny raz mieszkańcy powierzą mi pracę w mieście, choćby z tego powodu, że po 4 latach jestem silniejszy o zdobytą wiedzę, umiejętności i doświadczenie. Moja działalność z latami nie słabnie, a wręcz przeciwnie nabiera tempa. Trudniej też wprowadzić mnie w błąd, niż 4 lata temu. Nie zatraciłem logiki, rzetelności w oglądaniu pieniądza publicznego, zanim go się wyda.

 

Rozmawiał:

 

Jarosław Mazanek


WIERZĘ W ROZSĄDEK MIESZKAŃCÓW

WIERZĘ W ROZSĄDEK MIESZKAŃCÓW


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklamadotacje rpo
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: Zakazać farm futerkowychTreść komentarza: 21 listopada 2024 roku Sąd Okręgowyw Poznaniu utrzymał zaskarżony wyrok skazujący! Oskarżony został skazany na 8 miesięcy więzienia. Farma została zlikwidowana. Szczegóły na portalu otwarteklatkiData dodania komentarza: 22.11.2024, 17:28Źródło komentarza: W centrum Warszawy stanie ferma norek – to część obchodów Dnia Bez FutraAutor komentarza: wk...ny mieszkaniecTreść komentarza: BURMISTRZOWI I RADZIE MIASTA GRATULUJĘ ZIMOWEGO NIEDOŁĘSTWA. ŚNIEGU NAWALIŁO, A MIASTO PRAKTYCZNIE NIEODŚNIEŻONE. POMYŚLCIE JAK BĘDZIE WYGLĄDAŁ RUCH NA TYCH DROGACH GDY STANA SIĘ O POŁOWĘ WĘŻSZE. Dla mnie to zwyczajny inwestycyjny sabotaż.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 08:06Źródło komentarza: MYSZKÓW. ROZPOCZĘŁA SIĘ REWITALIZACJA CENTRUM MIASTA. PRACE PODZIELONE NA ETAPY. JAK BĘDZIE WYGLĄDAĆ CENTRUM. ZDJĘCIAAutor komentarza: ilonkaTreść komentarza: zdecydowanie najwyższy czas na ten zakaz.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 17:03Źródło komentarza: W centrum Warszawy stanie ferma norek – to część obchodów Dnia Bez FutraAutor komentarza: DziadekTreść komentarza: Od dawna czekałem na jakieś informacje o tej rewitalizacji. Dziękuję.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 12:07Źródło komentarza: MYSZKÓW. ROZPOCZĘŁA SIĘ REWITALIZACJA CENTRUM MIASTA. PRACE PODZIELONE NA ETAPY. JAK BĘDZIE WYGLĄDAĆ CENTRUM. ZDJĘCIAAutor komentarza: Stary ObserwatorTreść komentarza: A MOŻE TO JEST TAK...??? MOŻE LEPIEJ POJECHAĆ W TYM CZASIE GDZIEŚ DALEKO...???Data dodania komentarza: 20.11.2024, 11:41Źródło komentarza: PRAWYBORY W KO: CZY TO ZDJĘCIE Z PRZYSZŁYM PREZYDENTEM?Autor komentarza: Stary Zgred PolskiTreść komentarza: A JA STAWIAM NA GENERALISIMUSA RAJMUNDA ANDRZEJCZAKA. Do niedawna wódz naczelny naszej niezwyciężonej jarmiji. Włada 3 ma językami. Skończył studia wojskowe na Królewskiej Akademii Obrony (Royal College Defence Studies) w Londynie (2010). A to oznacza , że dla Brytyjczyków (czytaj Londyńskiego City) jest bez porównania ważniejszy od wszystkich innych kandydatów, nie tylko od Sikorskiego po politologi na Oxfordzie(uczelnia od lat bez znaczenia, bo handlowała dyplomami niczym Colegium Tumanum). Przypominam również wszystkim, że wielu warszawiwskich premierów , oraz ministrów finansów to poddanymi jej królewskie mości. Oczywista w wyborach nie mam zamiaru brać udziału, bo od lat wiem że to JEDNA WIELKA LIPA, HUCPA, I PIRAMIDALNE KŁAMSTWO.Data dodania komentarza: 20.11.2024, 00:06Źródło komentarza: PRAWYBORY W KO: CZY TO ZDJĘCIE Z PRZYSZŁYM PREZYDENTEM?
Reklama
Reklama
Reklama