(Myszków) Na terenie rekreacyjnym Stowarzyszenia „Podlas” powstaje kolejna wielka atrakcja dla dzieciaków z Myszkowa i okolic. Firma „Trans – Blues” z Wieliczki do piątku 17 maja powinna ukończyć tam montaż parku linowego. Będzie to bodaj jedyne na razie takie miejsce w powiecie myszkowskim. Niedługo - już teraz oblegany - gigantyczny plac zabaw na Podlasie będzie zapewne pękał w szwach.
Już teraz nie sposób znaleźć podobnego miejsca w całym powiecie. Na terenie rekreacyjnym stowarzyszenia „Podlas” można grać w piłkę nożną i siatkówkę plażową, ćwiczyć w siłowni pod gołym niebem, wspinać się w olbrzymim zamku – statku, korzystać z huśtawek czy zjeżdżalni linowej. Do tego amfiteatr czy zadaszone miejsce przystosowane do piknikowania, nawet podczas niepogody. Niedługo przybędzie tu park linowy.
Środki na jego budowę stowarzyszenie pozyskiwało w różny sposób. M.in. zachęcając mieszkańców Myszkowa i powiatu myszkowskiego do przekazywania 1 % podatku oraz organizując szereg imprez. Jedną z ostatnich był zorganizowany w połowie kwietnia koncert Grupy MoCarta. Skorzystali wszyscy. I mieszkańcy Myszkowa, którzy mogli zakosztować sporej dawki kultury na najwyższym poziomie i dzieci, które już wkrótce szaleć będą w parku linowym. Zanim nastąpi jego oficjalne otwarcie powróćmy na moment do występu doskonałego muzycznego kwartetu, z członkami którego po bardzo udanym występie rozmawiał zaprzyjaźniony z naszą redakcją Andrzej Nowak, współorganizator koncertu. (rb)
Andrzej Nowak: Kto wymyślił nazwę: „Grupa MoCarta”?
Michał Sikorski: - Kiedy 18 lat temu zaczynaliśmy swoją działalność w Canale + głównym redaktorem polskiego bloku był Edward Mikołajczyk, i to on wymyślił nazwę Grupa MoCarta. To dlatego, że pierwszym utworem jaki wykonaliśmy na spotkaniu typu casting była jedna z przeróbek Serenady „Eine Kleine Nacht Musik” W. A. Mozarta.
A.N.: - Kiedy narodził się pomysł powstania kwartetu kabaretowego, który poprzez żarty muzyczne rozśmiesza publiczność?
Michał Sikorski: - Każdy muzyk jest szkolony, żeby grać w różnych zespołach: triach, kwartetach, orkiestrach. Pomysł kwartetu jest jakby wpisany w naszą działalność szkolną. Natomiast, jeżeli chodzi o żart, to jesteśmy tacy trochę, ale chyba jak wszyscy, nie pozbawieni poczucia humoru i próbujemy ten humor przelewać na widza. Jest ważne, aby słuchać tego co przekazuje nam publiczność poprzez swoją reakcję na żarty. Każde opracowanie utworu to nie tylko nasza wizja, ale również jest to interakcja z publicznością. Jeżeli publiczność coś kupuje i reaguje na to, to wiemy, że to jest dobrze podane. Ale są sytuacje, kiedy żart nie działa, publiczność nie odpowiada w żaden sposób. I wtedy tak długo próbujemy drążyć, aż wydrążymy właściwą ścieżkę do uśmiechu.
Bolesław Błaszczyk: -Bardzo dowcipnym człowiekiem jest Maciej Niesiołowski, który prowadził orkiestrę Akademii Muzycznej w Warszawie i jakby nasiąknęliśmy jego poczuciem humoru. Jako jeden z pierwszych w Polsce próbował łączyć żart z muzyką klasyczną w swoim programie telewizyjnym „Z Batutą i Humorem”.
A.N.: - Skąd pomysły na nowe żarty muzyczne?
Michał Sikorski: - Skąd pomysły? Z głowy, czyli z niczego, jak mówi Piotr Bałtroczyk. Czasem z sytuacji, z jakiegoś zdarzenia, które przyjdzie nam do głowy albo które zobaczymy. Czasem bywa tak, że jest to zaproszenie do jakiegoś programu, który ma konkretny tytuł i pod ten tytuł musimy odnieść swój utwór.
A.N.: - Kto opracowuje wasze utwory od strony muzycznej i choreograficznej, aby tak doskonale bawiły publiczność?
Michał Sikorski: - Jesteśmy taką manufakturą, wszystko co się dzieje na scenie to my, nas czterech. Przygotowując nowe żarty pracujemy wspólnie albo dzielimy się pracą i indywidualnie aranżujemy. Zresztą jest to motor napędowy naszej działalności, bo jak się zrobi coś swojego to potem interpretacja jest łatwiejsza.
A.N.: - Dużo koncertujecie w Polsce i za granicą. Jak to znoszą wasze rodziny?
Michał Sikorski: - Różnie. Nasze rodziny są bardzo dzielne. Zdarza się, że nas długo nie ma, potem nagle pojawiamy się i jesteśmy jakiś czas. Staramy utrzymać to w symbiozie, tak, żeby praca nie zabrała nam życia. Czas świąt czy wakacji przeznaczamy dla rodziny.
A.N.: - Jak reaguje publiczność zagraniczna podczas waszych koncertów?
Michał Sikorski: - Nie ma takiej samej publiczności i to nie jest kwestia tego czy jesteśmy w innym kraju, czy w innym mieście. Gramy dwa koncerty w jednym miejscu i teoretycznie powinni przyjść bardzo podobni ludzie, ale okazuje się, że jest diametralna różnica. Na jednym koncercie reakcja jest bardziej wybuchowa, a na drugim mniej. Wiadomo, im dalej od Polski (Europa, Azja czy Ameryka) te różnice są większe, np. w USA wszyscy są nastawieni na zabawę, spontaniczni i bardzo otwarci, natomiast na Dalekim Wschodzie publiczność jest bardzo czujna i reaguje natychmiast na każdy ruch na scenie.
A.N.: - Dziękuje za rozmowę i życzę wielu udanych koncertów w Polsce i za granicą.
Michał Sikorski: - Bardzo jest nam miło, że kwartet smyczkowy w kraju, w którym statystyki mówią, że przeciętny Polak do Filharmonii chodzi raz na 130 lat jest tak lubiany, że publiczność chce nas oglądać i tak energetycznie reaguje na nasze żarty. Zapraszamy na następne koncerty.
Organizatorzy koncertu „Grupy MoCarta”: Stowarztyszenie „Podlas” i Andrzej Nowak dziękują za naszym pośrednictwem za pomoc w jego realizacji Bankowi Spółdzielczemu w Myszkowie i Firmie „SERIX”.
Napisz komentarz
Komentarze