(Myszków) Niewielki pakunek owinięty szarym papierem pozostawiony na poczcie przy ul. 3 Maja spowodował 16 czerwca spore zamieszanie w centrum Myszkowa. Na ponad trzy godziny wyłączony został z ruchu odcinek od ronda do Domu Kultury, nie przepuszczano pieszych.
W rejonie poczty pojawiła się policja, straż pożarna i miejska, pogotowie energetyczne i ratunkowe, a na końcu antyterroryści – pirotechnicy z Katowic. Wszystko przez podejrzenie, że w niewielkim pudełku może być bomba. Na szczęście, po detonacji zagrożenia okazało się, że pirotechnicy wysadzili… buty.
Pakunek pojawił się według obecnych na miejscu policjantów już w poniedziałek wieczorem. Być może pozostawił go tam roztargniony klient. Kiedy jednak następnego dnia nikt się po zostawioną paczkę nie zgłosił, a dodatkowo nie była zaadresowana, pracownicy poczty zdecydowali się powiadomić o podejrzanym ich zdaniem znalezisku policję. Efektem zgłoszenia była spektakularna akcja, jakiej zdaniem wielu gapiów, jeszcze w Myszkowie nie było.
Znaleziskiem zajęli się wezwani z Katowic antyterroryści. Ubrany w specjalny kombinezon pirotechnik kilka razy wchodził do wnętrza poczty, gdzie przy pomocy specjalistycznych urządzeń paczka została „prześwietlona”. Pirotechnicy uznali, że pakunek zostanie zniszczony na miejscu. Wyniesiono go najpierw specjalnym wysięgnikiem na zewnątrz a następnie zdetonowano. Wybuch nie był duży, bo też i nie miało co wybuchnąć. W zniszczonej eksplozją paczce policjanci znaleźli … parę męskich butów w kolorze jasnobrązowym.
Mimo humorystycznego zakończenia całej historii reakcję pracowników poczty na dziwne znalezisko należy pochwalić.
- Najważniejszy w takich momentach jest czynnik ludzki, nie materialny i uważam, że nie wolno takich sytuacji lekceważyć – uważa Elżbieta Zemła, Naczelnik Urzędu Pocztowego w Myszkowie. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze