(Złoty Potok) XIII Lato Filmowe w Złotym Potoku już za nami. Jak zawsze cieszyło się ogromną popularnością. Od 15 do 17 lipca, pod gołym niebem na błoniach przy hotelu Kmicic w Złotym Potoku można było obejrzeć takie filmowe hity jak „Incepcja”, „Jak zostać królem”, drugą część filmu „Och Karol” czy „Salę Samobójców”. Nie zabrakło koncertów muzycznych, konkursów dla publiczności i spotkań z gwiazdami. Po festiwalu w pamięci wielu osób pozostały miłe wspomnienia, niestety, po imprezie pozostała także masa śmieci.
Obserwując z jakim przyjęciem spotykają się zapraszane do Złotego Potoku gwiazdy srebrnego ekranu łatwo można wyciągnąć wnioski na temat kondycji polskiego kina. Okazuje się, że dziś status „gwiazdy” posiadają aktorzy występujący głównie w serialach. I o ile goszczący na Jurajskim Lecie Filmowym w piątek 15 lipca Marcin Bosak przyciągnął tłumy fanów (a właściwie fanek) to już Mikołaj Krawczyk – który spotkał się z publicznością dzień później – przeżywał ich prawdziwe oblężenie. Aktor znany głównie z roli w serialu „Pierwsza Miłość” najpierw udzielał się wokalnie podczas koncertu zespołu Vintage, później odpowiadał na pytania publiczności. Autografy skończył rozdawać wraz z końcem projekcji pierwszego sobotniego filmu. W niedzielę scenę na błoniach najpierw opanowali muzycy z zespołu Shaleyesh, a później Grażyna Barszczewska, znana choćby z partnerowania Romanowi Wilhelmemu w „Karierze Nikodema Dyzmy”. Aktorka, która sama o sobie mówi, że uwielbia role, które nie eksponują urody, opowiadała publiczności o jednej ze swoich pasji, jaką są podróże. Jedna z nich zawiodła ją aż do Indii, gdzie dostała też propozycję zagrania w jednej z produkcji słynnego „Bollywoodu”. – Musiałam zrezygnować, bo wiązałoby się to z półrocznym pobytem w Indiach. Tam produkuje się jednocześnie 400 filmów, a grający w nich aktorzy przyjmowani są przez publiczność równie gorąco jak tu – dzieliła się swoimi wrażeniami aktorka. Publiczności opowiadała także o wspólnej pracy z Robinem Williamsem, na planie filmu „Jakub kłamca”. – Kręciliśmy głównie w Budapeszcie, po angielsku. Choć był to film amerykański, jego kręcenie pod względem zawodowo aktorskim nie różni się specjalnie od naszych produkcji. Ale uderzyło mnie to, jakim człowiekiem był Williams, uznana w świecie gwiazda ekranu. Wspaniały kolega, szalenie koleżeński, tak bardzo „normalny”, szanujący każdego na planie – wspominała Barszczewska.
ZOSTAJĄ WSPOMNIENIA I… TONY ŚMIECI
Niestety, Jurajskie Lato Filmowe ma też i drugie oblicze, „śmieciowe”. Po odwiedzających w tych dniach „turystach” pozostają tony śmieci. Powoli zaczynamy odnosić wrażenie, że impreza organizowana jako święto filmu przeradza się w weekend spędzony przez wielu pod znakiem napojów wyskokowych, do którego oglądanie filmów pod chmurką to tylko dodatek.
W tym roku ilość śmieci wyraźnie przerosła możliwości organizatora, gminy Janów, gdyż zarówno w poniedziałek jak i we wtorek po imprezie trudno było dostrzec ruch przy sprzątani lasu wokół stawu Amerykan. Na błoniach, w miejscu tegorocznej imprezy, we wtorek kiedy odwiedziliśmy Złoty Potok, było już czysto. Za to lasy po drugiej stronie „Amerykana” … Tu śmieci było więcej niż trawy i opadłych szyszek. Wszystko dosłownie tonęło w śmieciach! A przecież turyści, szczególnie w okresie wakacyjnym odwiedzają ten zakątek jury również w tygodniu. Napotykani w lesie turyści w poniedziałek, wtorek patrzyli na las z przerażeniem i zdziwieniem, że śmieci nikt nie sprząta.
STARAMY SIĘ
- Proszę nas pochopnie nie oceniać, nie wyciągać zbyt szybko wniosków, bo staramy się jak najszybciej oczyścić ten teren, ale po tak popularnej imprezie, gdzie uczestniczyło ponad 10 tysięcy ludzi, potrzeba więcej czasu na uprzątnięcie śmieci. Niestety przy tych pracach bierze udział tylko 12 pracowników. Oni też muszą kiedyś odpocząć, zjeść. Zaczynają sprzątać już od 4.00 rano. Porządki zaczęliśmy od błoni, później będziemy sprzątać las - tłumaczy wójt gminy Janów Sławomir Krzyształowski. Jak zapewnia wójt, do niedzieli wszystkie papiery, puszki i butelki znikną. - Przez śmieci nie zlikwidujemy imprezy. Co roku turyści zostawiają mnóstwo odpadków w pobliskim lesie, ale jakoś sobie z tym radzimy. Potrzebujemy na to tylko trochę czasu - dodaje wójt.
Na całym świecie, po imprezach plenerowych przyciągających tysiące widzów pozostają sterty śmieci. Ale od sprawności i wyobraźni organizatora zależy, czy już następnego dnia śmieci znikną. Gdy jedni kończą zabawę, zamiatacze zaczynają wytężoną pracę. Dolina Wiercicy na rolę śmietnika na pewno nie zasługuje. Tego testu z organizacji Gmina Janów z pewnością nie zdała.
Justyna Kot
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze