(Choroń) Z wyborem prezentu na Dzień Kobiet dla Wioletty Jarkiewicz z Choronia nie ma najmniejszego problemu. Pani Wiola ponad wszystko uwielbia rośliny. – Za kwiatka można mnie kupić – śmieje się kobieta. Jej doniczkowi podopieczni za okazywaną im troskę i „dobrą rękę” odwdzięczają się pięknie owocując.
Jadąc do Choronia chcieliśmy obejrzeć cytrynę, którą udało jej się wyhodować. Okazało się, że to nie jedyny unikalny okaz w jej mieszkaniu. Na parapetach dojrzewają jeszcze mandarynki, krzew kawy arabskiej, bananowiec i marakuja.
- Cytrynę kupiłam cztery lata temu na aukcji w Internecie. Pierwszy owoc dała mi w ubiegłym roku, ważył około 28 dekagramów. Tegoroczny jest prawie dwa razy większy, sądzę, że waży już około 45 dekagramów – opowiada Wioletta Jarkiewicz podtrzymując w dłoni okazały owoc. – Pierwsza moja cytrynka wprost z doniczki trafiła do herbaty. Owoc był bardzo soczysty, bez pestek, miał cienką skórkę. Różnica pomiędzy nim a tymi kupowanymi w sklepie była bardzo widoczna – dodaje. „Tegoroczne zbiory” także trafią do herbaty, ale dopiero w marcu. – Mały owoc pojawił się w czerwcu ubiegłego roku. Od tego czasu dojrzewa. Będzie dobry, kiedy jego skóra będzie już ciemnożółta i lekko lepiąca się do dłoni – tłumaczy mieszkanka Choronia. Sąsiadująca na parapecie z cytryną mandarynka ma 16 owoców, jeden z nich nadaje się już do konsumpcji. – Mandarynkę kupiłam w sklepie ogrodniczym, podobnie jak bananowca i marakuję. Ale na owoce tej ostatniej muszę poczekać. Jeszcze jakieś dwa, trzy lata. Myślę, że będzie warto. Miałam też rodzynkę brazylijską, niestety, zniszczyła się – mówi pani Wiola. – Była jeszcze „muchołapka”, która naprawdę łapała owady – dodaje jej syn Bartłomiej. Rodzinną oranżerię uzupełnia kolekcja storczyków i najzwyklejsze w tym towarzystwie paprotki. – Nie wiem po kim córka ma taką dobrą rękę do roślin, ale raczej nie po mnie, bo mnie się kwiatki „nie trzymają” – żartuje mama pani Wioletty, Bożena Jarkiewicz. – Ja po prostu uwielbiam rośliny. One chyba czują jak cieszy mnie kiedy kwitną i dobrze rosną. A to naprawdę wielka frajda – wyjaśnia z humorem właścicielka doniczkowych cytrusów. Jak dodaje, nie stosuje wyszukanych metod nawożenia czy specjalnych środków. Według jej słów wystarcza im słońce, woda i okazywane im serce. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze