(Żarki Letnisko) Stanisław Gocyła z Żarek Letniska, jak sam mówi, urodziny powinien obchodzić dwa razy w roku. Po raz pierwszy w październiku, kiedy tak naprawdę się urodził, drugi raz zaś 2 lutego – taką bowiem datę wpisano w jego metrykę chrztu. My odwiedziliśmy jubilata kilka dni temu, bo i okazja do odwiedzin była nie byle jaka. Stanisław Gocyła skończył 102 lata i tym samym jest najstarszym mieszkańcem powiatu myszkowskiego.
- Idzie mi już 103, bo urodziłem się 2 października 1908 r. ale chrzcili mnie 2 lutego 1909 r. i dlatego taką mam wpisaną datę do dokumentów. Tak wtedy robiono – wyjaśnia Stanisław Gocyła. Mimo podeszłego wieku, do dziś dopisuje mu humor i apetyt. Nie traci też pogody ducha, a znakomitej pamięci można mu tylko pozazdrościć. Opowieści z jego przeszłości okraszanych datami, nazwiskami czy faktami historycznymi można słuchać godzinami.
Urodził się w wielodzietnej rodzinie w Lgocie Nadwarciu. – Było nas sześciu braci i dwie siostry – wylicza pan Stanisław, opowiadając przy okazji ze szczegółami historię swej rodziny. Jednego z jego braci los zaniósł aż pod Lwów, inny zginął w Oświęcimiu, jeszcze inny był zawodowym żołnierzem, choć uczył się „za księdza”. Jemu samemu mundur także nie był w życiu obcy.
-W wojsku byłem wiele razy. Jak miałem 18 lat stanąłem przed komisją wojskową. Potem, już mając 21 lat służyłem w XXIII Pułku Artylerii Lekkiej w Będzinie, gdzie moim dowódcą był kapitan Sztranc. Tam też zastał mnie wybuch wojny. Biliśmy się na granicy za Tarnowskimi Górami. Po wojnie, to mnie wzywali jeszcze wiele razy na ćwiczenia i na różne manewry. Chyba z dziesięć razy w wojsku byłem – opowiada pan Stanisław, lekko uśmiechając się do wspomnień. Nie wszystkie z nich są jednak szczęśliwe. Opowiada nam o powrocie spod Berlina, kolegach z frontu, dla których niewola na Wschodzie zakończyła się śmiercią, listach od więzionych przyjaciół. - Kapitan Sztranc, pod którego dowództwem służyłem, dostał się do niewoli do Niemców i przeżył. A z kolei porucznika Zdanowicza wywieźli na Wschód Rosjanie. Już z wojny nie wrócił – mówi Stanisław Gocyła. Za udział w wojnie obronnej w 1939 został odznaczony, do dziś należy też do związku kombatantów.
Po wojnie osiadł w Nowej Wsi z żoną Stanisławą. Pracując na ponad czterohektarowym gospodarstwie ona przez wiele lat była sołtysem, on, przez ponad 30 lat komendantem miejscowej OSP. – Moja żona miała talent do pisania. Układała piękne wiersze – wspomina pan Stanisław i na potwierdzenie swych słów …zaczyna je recytować. Zadziwia także swą znajomością …alfabetu Morse’a (w wojsku był radiotelegrafistą) oraz zamiłowaniem do… musztry. Bliscy pana Stanisława ze śmiechem opowiadają, jak dziadek „szkoli” od czasu do czasu w tym zakresie swego wnuka, który kontynuuje strażackie tradycje rodzinne, jako naczelnik OSP.
– Zdrowie to mam chyba od Pana Boga. Nigdy nie chorowałem, chyba dobrze się odżywiałem bo bywało że ważyłem i 95 kilogramów, a jak miałem 96 lat to jeszcze jeździłem sam na rowerze. Teraz więcej leżę, bo dokucza mi prostata. Nigdy nie paliłem. Z alkoholem też nie przesadzałem, ale jak handlowałem końmi to i wypić czasami wypadało – śmieje się. Zamiłowanie do koni także wzięło się z wojskowej przeszłości. W jeździe konnej szkolił się w Zegrzu.
- W moim wieku to się i czasami żyć nie chce. Jak człowiek wstaje i łamie go w kościach reumatyzm – mówi Pan Stanisław, szczęśliwym wzrokiem wodzi jednak po trójce prawnucząt rozrabiającej wesoło przy jego łóżku. – To właśnie te maluchy: dwuletnia Marysia, roczny Mateusz i 4 miesięczny Jaś, najmłodszy członek naszej rodziny, trzymają dziadka przy życiu – uważają bliscy jubilata. W uroczystym dniu urodzin przygotowali dla niego tort ze świeczkami symbolizującymi jego wiek. – 102, jak na „Rudym” – żartowali. Pan Stanisław nie miał kłopotu z ich zdmuchnięciem, bo od czasu do czasu sięga jeszcze po… harmonijkę ustną.
Trochę szkoda, że pamięć o swym najstarszym mieszkańcu gminy i powiatu uleciała jego władzom. Z pewnością da się to jednak nadrobić. Na dokończenie opowieści Pana Stanisława i konsumpcje kolejnego urodzinowego tortu umówiliśmy się już za niespełna rok.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze