Sąd Apelacyjny: obrona konieczna, ale rażąco przekroczona
Sąd w wyroku z 29 maja w sprawie II AKa 123/23 zmienił opis czynu, uznając, że Grzegorz P. mógł przewidywać, że w wyniku jego działania dojdzie nie do zabójstwa, ale do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Sąd nie uznał, żeby ewentualny zamiar zabójstwa dało się przypisać oskarżonemu. To istotna zmiana oceny faktów dokonana przez Sąd Apelacyjny. Sąd zmienił też dalszą część opisu zarzucanego czynu, co do skutków działania oskarżonego: „z następowym
wykrwawieniem, stanowiącym przyczynę śmierci pokrzywdzonego”. Sąd zmienił ten opis czynu, który teraz ma treść: „którego następstwem było wykrwawienie, prowadzące do śmierci pokrzywdzonego, które to następstwo mógł przewidzieć”. Wydaje się, że Sąd w ten sposób podkreślił, że oskarżony mógł przewidzieć skutki zadania ciosu nożem.
Kluczowe w wyroku jest jednak to, że Sąd uznał, że oskarżony działał w ramach obrony koniecznej, ale rażąco ją przekroczył. O takie ewentualne rozstrzygnięcie w apelacji zabiegała obrońca oskarżonego adwokat Anna Dybkowska. Choć w najdalej idących tezach apelacji obrończyni wnosiła o uniewinnienie od zarzutu zabójstwa. Ale wyrok sądu, który uznał, że oskarżony był napadnięty, bronił się, ale rażąco przekroczył zasady obrony koniecznej jest niewątpliwie sukcesem obrony. Co nie znaczy, że wyrok II instancji, spowodował nowych kontrowersji.
Skazany będzie mógł wyjść na wolność za rok!
Przypomnijmy, że zarówno prokuratura jak i oskarżyciela prywatna, mama chłopaka pani Izabela Zakrzewska, reprezentowana przez adwokata Pawła Matyję wnosili o wyższy wyrok, i uznanie, że oskarżony działał z bezpośrednim zamiarem zabójstwa i wymierzenie kary 25 lat więzienia. Sąd Apelacyjny zupełnie odwrócił ocenę tych tragicznych wydarzeń z lipca 2021. Zmienił kwalifikację czynu z zabójstwa na ciężkie uszkodzenie ciała i orzekł karę dużo niższą. Grzegorz P. już blisko 2 lata przebywa w areszcie, co oznacza, że za mniej więcej rok będzie mógł się starać o przedterminowe zwolnienie.
Czynny udział w bójce wyłącza uznanie, że ktoś działał „w obronie koniecznej!”
Nie znamy jeszcze uzasadnienia wyroku Sądu Apelacyjnego, a nie było nas na ustnym odczytaniu wyroku, kiedy Sąd przedstawiał skrótowo motywy tego wyroku. Jak informuje nas adw. Paweł Matyja, zwrócił się już do Sądu o pisemne uzasadnienie wyroku i zapowiada, że pani Iza Zakrzewska mama Martina Drąga, który nie żyje nie godzi się z tym wyrokiem i w jej imieniu będzie badał, jakie mogą być podstawy do złożenia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. Ale podkreśla też, że w większości przypadków złożenie takiej skargi będzie uprawnieniem prokuratury, a dokładniej Prokuratora Generalnego. Zapewne Prokuratura Rejonowa w Zawierciu, która chciała podwyższenia kary dla skazanego do 25 lat rozważy, czy będzie popierać taki wniosek do Prokuratora Generalnego o złożenie kasacji w tej sprawie.
Jeszcze raz zaznaczymy, że więcej o motywach wyroku Sądu Apelacyjnego będziemy mogli się dowiedzieć, gdy poznamy pisemne uzasadnienie wyroku. Sąd uznał, że kara jest zbyt surowa, a czyn Grzegorza P. nie był zabójstwem, tylko spowodowaniem ciężkiego uszkodzenia działa ze skutkiem śmiertelnym w wyniku bójki. Ale już teraz zachowując daleko idącą ostrożność możemy zauważyć jedną rzecz dziwną w samym wyroku. Z wyroku wynika, że Grzegorz P. się bronił, ale rażąco przekroczył granice obrony koniecznej. Tylko, że orzecznictwo sądów jest w tym ugruntowane od lat, że ktoś, kto czynnie bierze udział w bójce, nie może działać w ramach obrony koniecznej. Bo się bije. Sąd I instancji nie miał wątpliwości, że Grzegorz P. był prowodyrem, agresorem. Jeżeli Sąd II instancji w całości tego materiału dowodowego nie zakwestionował, to jakim cudem agresor mógłby zostać oceniony, że działał w warunkach obrony koniecznej? Sądy uznają od lat, że osoby czynnie biorące udział w bójce z takiej ochrony nie korzystają. Mogli się nie bić. A jak to bójce, ktoś oberwie mniej, ktoś więcej. A nawet ktoś zginie. Tu mamy sytuację, która musi wyglądać tak: Grzegorz P. nikogo nie zaczepił, nikogo nie prowokował. Został przez grupę młodzieży zaczepiony, pobity. Jedynie bronił się zbyt intensywnie, używając noża w nieuzasadniony sposób, przesadnie i „rażąco naruszył granice obrony koniecznej”. Może sąd to wyjaśni w uzasadnieniu. Ale na tym etapie wyrok sądu, który uznał że Grzegorz P. działał w warunkach obrony koniecznej jest dla nas zupełnie niezrozumiały. Czyli wszystko co się stało, to wina rzekomo agresywnego zachowania Martina Drąga, który okazał się napastnikiem, a Grzegorz P. był na spacerze w lesie i nikogo nie zaczepił?
25 maja 2023: Sąd Apelacyjny wysłuchał obrońcy i oskarżycieli
Od wyroku Sądu Okręgowego w Sosnowcu z 28 listopada 2022 apelację złożyły wszystkie strony. Na 25 maja 2023 Sąd Apelacyjny w Katowicach wyznaczył termin rozprawy. Oskarżony Grzegorz P. został na nią doprowadzony z aresztu. Sąd zgodził się na utrwalanie rozprawy, oczywiście zachowaniem w tajemnicy wizerunku i nazwiska oskarżonego. W procesie apelacyjny orzekał Sąd w składzie: SSA Marcin Ciepiela (sprawozdawca), Przewodniczący SSA Grzegorz Wątroba, delegowana sędzia Teresa Jędrzejas-Paluch. Mama zamordowanego (taki zarzut postawiono oskarżonemu) Izabela Zakrzewska była obecna jako oskarżycielka prywatna wraz z adwokatem Pawłem Matyją. Prokuraturę Rejonową w Zawierciu, czyli oskarżyciela publicznego reprezentował prokurator Grzegorz Trela. W obronie oskarżonego ponownie obrońca z urzędu adwokat Anna Dybkowska.
Przewodniczący składu krótko podsumował ustalenia sądu I instancji: 11 lipca 2021 doszło do zdarzenia z udziałem oskarżonego, gdzie granice obrony oskarżony przekroczył w sposób rażący. Prokuratura wniosła apelację, uznając, że kara 10 lat pozbawienia wolności jest niewspółmierna do czynu, który ma wysoki stopień szkodliwości społecznej i wnosi o karę 25 lat pozbawienia wolności.
Pełnomocnik oskarżycielki prywatnej w apelacji podniósł też zarzut błędu w ustaleniach faktycznych sądu I instancji, jakoby zostało ustalone, że poszkodowany Martin Drąg wykonał gest kopnięcia w stronę oskarżonego.
Pełnomocnik oskarżonego w apelacji zaskarżyła wyrok w całości, zarzucając błąd w ustaleniach faktycznych, jakoby Grzegorz P. działał z ewentualnym zamiarem zabójstwa, że oskarżony nikogo nie uderzył, sam został pobity, był zakrwawiony. Działał w obronie koniecznej, a zeznania świadków sąd I instancji zdaniem obrony uznał wybiórczo, jedynie w części obciążającej oskarżonego.
Na sali rozpraw jako pierwsza zabrała głos obrońca oskarżonego adw. Anna Dybkowska. Podkreśliła, że jej klient nie dokonał zabójstwa, gdyż działał w obronie koniecznej. Ewentualnie, granice tej obrony przekroczył, dlatego obrońca wniosła o odstąpienie od ukarania lub orzeczenie kary niższej.
Obrońca kontynuowała, twierdząc, że oskarżony był kopany w pozycji leżącej. Kwestionowała, że doszło do zadania ciosu: -Chłopak biegnie, krzyczy. Mój klient w tym momencie miał z nim rozmawiać? To nielogiczne.” „Sąd I instancji z jednej strony mówi, że doszło do wypadku, a skazuje za zabójstwo” -mówiła adw. Dybkowska.
Dalej obrończyni mówiła, że jest bezsporne, że to jej klient został pobity, było kilku napastników, wszystko działo się w lesie, że był wcześniej niekarany, i „nikogo nie uderzył”. Oceniła, że tylko jeden świadek zeznawał szczerze (Marcin W.): otworzył się, zeznał prawdę , „pękł”. -mówiła obrończyni. Jej zdaniem sporty w tej sprawie jest jedynie moment eliminacji napastnika. Nie powiedziała tego, ale w domyśle, tak można było jej słowa odebrać, tym „napastnikiem” miał być poszkodowany Martin Drąg: „to jest straszne, że Martin Drąg nie zdążył zobaczyć noża”.
Prokurator Grzegorz Trela z Prokuratury Rejonowej w Zawierciu: -Z uzasadnienia wyroku wynika jasno, że oskarżony sprowokował całe zdarzenie. Młodzi ludzie świętowali, oskarżony uznał za stosowne zakłócić im zabawę. To oskarżony pierwszy użył przemocy. Później próbował uderzyć świadka Jakuba C. kijem i wtedy został „rozbrojony” przez resztę grupy. Mógł odejść, nic by się nie stało.
Prokurator mówił też o ofierze: Ma znaczenie co do kary, że poszkodowany był bardzo młody, życie dopiero otwierało przed nim możliwości. Nic już ten chłopak nie przeżyje. Wnoszę o karę 25 lat pozbawienia wolności.
Adwokat Paweł Matyja reprezentujący mamę poszkodowanego Izabelę Zakrzewską odniósł się w pierwszej kolejności do mowy obrony: -Pani mecenas mówiła, że sąd I instancji zdarzenie określił jako wypadek. Odwołuję się do strony 14 z uzasadnienia wyroku, gdzie jest napisane „trudno uznać, że oskarżony chciał tylko nastraszyć, a zdarzenie było tylko wypadkiem”. Podobnie co do zeznań świadka Marcina W., też nie sposób zinterpretować tych zeznań na korzyść oskarżonego: „To ten pan zaczął się do nas agresywnie odnosić, mówił, że jesteśmy debilami. Koleżanki zaczęły sprzątać”- nic takiego, co twierdzi obrona w jego zeznaniach nie padło -kontynuował adw. Matyja.
Dalej oskarżyciel prywatny mówił, o tym, jak ocenia motywy sądu I instancji, który choć i winę, to nałożył karę niewspółmiernie niską: „ani wiek oskarżonego, ani wcześniejsza niekaralność, stan pod wpływem alkoholu, wzburzenie. Żadna z tych okoliczności nie powinna być uznana za okoliczność łagodzącą. Tak, kara 25 lat pozbawienia wolności może być karą eliminacyjną. Alkohol? Kuriozum, aby miała to być okoliczność łagodząca. Podobnie sądy musiałyby łagodniej karać pijanych kierowców.
Wzburzenie? Sąd I instancji ustalił, że to oskarżony był prowodyrem, agresorem. Reakcja młodzieży była adekwatna do sytuacji: obezwładnili napastnika, jego obrażenia były powierzchowne. Więc agresor miałby prawo do wzburzenia, bo odparto jego atak?
To oskarżony dążył do konfliktu. Śmieci? To oczywiste, że nie należały do uczestników imprezy, gdyż była ich tam spora ilość, śmietnisko.
Już po zdarzeniu oskarżony nie udziela pomocy. Pozostałe na miejscu osoby , to właściwie dzieci. Nie mają wiedzy, jak ratować kolegę. Dodatkowo, dodam, że toczy się śledztwo mające wyjaśnić, czy nie doszło do zaniedbań w akcji ratowniczej.
„Nie chciał zabić, ale nie udziela pomocy, nóż wyrzucił, a policji powiedział, że to on został napadnięty, nie wspomniał o poszkodowanym, że ugodził go nożem."
Dalej adw. Matyja podkreślił, że rozbieżności w zeznaniach świadków są zrozumiałe: -stali wi różnych miejscach, niektórzy co najmniej kilkanaście metrów od zdarzenia. Oskarżony też nie zeznał, aby ktoś go kopnął. Czy to miało miejsce? Wg. nas nie. Za to cios zadany Martinowi był silny, ostrze weszło całe w jego udo, więc jest niemożliwe, aby Martin Drąg nadział się przypadkiem na nóż, rzekomo trzymany bokiem przez oskarżonego. Oskarżony twierdzi, że nie chciał zabić, to co stało na przeszkodzie przeprosić? -kończył mowę oskarżycielską adw. Paweł Matyja, wnioskując o podwyższenie kary do 25 lat pozbawienia wolności.
Jak już piszemy obszernie wcześniej, są złagodził wyrok z 10 do 6 lat pozbawienia wolności. Sąd Apelacyjny zmniejszył też aż o połowę kwotę zadośćuczynienia, jaką skazany ma zapłacić mamie chłopaka. Sąd I instancji ustalił zadośćuczynienie na kwotę 200.000 zł. Sąd apelacyjny uznał, że wycenia krzywdy moralne matki z tytułu śmierci, utraty syna na 100.000 zł.
Napisz komentarz
Komentarze