Tę historię opisywaliśmy we wrześniu 2020 roku w artykule „W krótkim czasie firma z Myszkowa zgubiła aż 2 psy”.
Linora, pełna nazwa to „Linora live animal transport company sp. z o.o.” ma siedzibę w Myszkowie. Na swojej stronie internetowej i portalach społecznościowych firma chwali się, że od roku 2013 zajmuje się międzynarodowym transportem zwierząt domowych „na światowym poziomie”. Oferują przewiezienie psa czy kota niemal z każdego kraju europejskiego. W lipcu ub. roku firma zaliczyła dwie kompromitujące wpadki.
W Zawierciu zgubili Sabinkę, suczkę transportowaną ze schroniska na Pomorzu, do nowej właścicielki w Wiedniu. Zwierzę się odnalazło po tygodniu poszukiwań, dzięki zaangażowaniu wolontariuszy. Postępowanie firmy Linora było tym bardziej dziwne, że jak komentowali sprawę działacze Fundacji „Do serca przytul psa”, firmę podejrzewano wręcz o utrudnianie poszukiwań Sabinki, zrywanie plakatów lub ich zaklejanie.
Przed artykułem z września 2020, w którym opisywaliśmy tę historię, nikt z firmy nie odniósł się do zarzutów, nie skomentował sytuacji, a tym bardziej nie przeprosił za zgubienie Sabinki.
Ale firma miała kolejną wpadkę. 17 lipca zgubili… buldoga. Ta historia nie skończyła się dobrze. Pies wpadł pod samochód w Niemczech, w miejscowości Michendorf.
Buldog, którego firma Linora miała zlecone przewieźć z Radlina w Polsce do Wielkiej Brytanii uciekł pracownikom firmy w Niemczech i wpadł pod samochód. W ten sposób w pewnym sensie się „odnalazł” i trafił do kliniki weterynaryjnej. Grubo ponad rok temu wysłaliśmy do firmy Linora pytanie, czy pokryli koszty leczenia zwierzaka. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Suczka Sabinka z azylu Margo Górski z Jastrzębia na Pomorzu została adoptowana przez Polkę mieszkającą od 30 lat w Wiedniu, panią Annę Gutkowską-Wasilewską. Kobieta nie kryła oburzenia nie tyle faktem, że firma zgubiła suczkę, tylko skandalicznym -w jej ocenie- zachowaniem firmy po tym zdarzeniu
Anna Gutkowska-Wasilewska: -Ja traktuję moje zwierzęta jak własne dzieci, więc jak się dowiedziałam, że mi ją zgubili, to tak, jakby mi dziecko zgubili się poczułam! Kierowca, który wiózł do mnie Sabinkę mówił, że wyjechał o godzinie 24:00. Gdy zadzwoniłam gdzie jest, powiedział, że jest „u szefa”, czyli w Myszkowie. Czyli za 4-5 godzin, pomyślałam Sabinka będzie u mnie. Dzwonię za kilka godzin i się dowiaduję, że im mój pies zginął, do tego w Zawierciu. Potem się okazało, że kierowca odwiedził w Zawierciu swoją dziewczynę, a psy musiały być przez kilka godzin zamknięte w samochodzie. W upale!
To, że zgubili mi psa, mogłabym jeszcze wybaczyć. Ale moim zdaniem ta firma jeszcze utrudniała poszukiwania. Akcję poszukiwawczą zorganizowało Schronisko dla Zwierząt z Zawiercia, 80 wolontariuszy szukało pieska. Rozwieszali plakaty. A na plakaty rozwieszone przez schronisko, ktoś ponaklejał drugie, że to niby firma Linora organizuje poszukiwania, z ich numerami telefonów. I jeszcze obrażali pracowników schroniska. Dlatego powiedziałam, że tego nie zostawię, muszą ponieść karę finansową.
W imieniu pani Anny adwokat Paweł Matyja złożył do Sądu Rejonowego w Myszkowie pozew o zapłatę, 26 sierpnia 2021 sąd wydał wyrok zaoczny, nakazujący Linorze zwrócić 1500 zł pani Annie Gutkowskiej-Wasilewskiej całość kwoty jaką zapłaciła za usługę przewiezienia Sabinki i koszty procesu. Pani Anna zadeklarowała, że pieniędzy nie chce dla siebie, że wpłaci je na Konto Fundacji „Do serca przytul psa”, które opiekuje się zwierzętami w Schronisku w Zawierciu, pokrywa koszty ich leczenia.
Za zgubienie Sabinki zapłacą odszkodowanie. Sąd wydał wyrok
(Myszków) Firma Linora zajmująca się międzynarodowym transportem zwierząt domowych ma zwrócić 1500 zł jakie otrzymała za przewiezienie suczki Sabinki i koszty procesu, jaki wytoczyła jej nowa właścicielka, Polka mieszkająca w Wiedniu. Sąd Rejonowy w Myszkowie wydał wyrok 26 sierpnia w trybie zaocznym, właściciel firmy nie złożył sprzeciwu. Pieniądze -zgodnie z wolą właścicielki Sabinki- trafią do Schroniska dla Zwierząt w Zawierciu.
- 29.12.2021 19:21 (aktualizacja 17.08.2023 07:03)
Napisz komentarz
Komentarze