(Myszków) W słynnym procesie o doprowadzenie do upadku Myfany, jednego z największych zakładów w Myszkowie zeznawał Paweł D., akcjonariusz zakładu, który słał doniesienia do myszkowskiej prokuratury z podejrzeniami, że bilans firmy został sfałszowany, aby ukryć fakt utraty płynności finansowej spółki. Sprzeciwiał się również wyprzedaży majątku zakładu (linii do produkcji AGD), widząc w tym działanie na jego szkodę.
Krzysztof Ś.- były prezes spółki i Krzysztof G.- były wiceprezes ds. ekonomicznych są oskarżani o doprowadzenie w firmie do strat ogromnej wartości, czyli o wyrządzenie szkody na rzecz Myszkowskiej Fabryki Naczyń Emaliowanych „Światowit” S.A. W sprawie orzeka sędzia Magdalena Mastaj.
„NIERZETELNY BILANS”
Pierwsze podejrzenia Pawła D., że w spółce źle się dzieje, powstały po zapoznaniu się ze sprawozdaniem finansowym za 2002 rok. Wynikało z niego, że chociaż wskaźniki sprzedaży maleją, to jednak kondycja firmy jest dobra – wynik finansowy za rok 2002 miał być najlepszym w ciągu ostatnich pięciu lat. – Podjąłem się analizy tego sprawozdania. Chciałem zobaczyć, co się stało, że było tak cudownie, skoro wcześniej było tak źle – mówi. Jak stwierdził, doszukał się informacji, że przedstawione wskaźniki ekonomiczne powstają nie dzięki sprzedaży towarów, ale sprytnym operacjom księgowym. Paweł D. zeznał, że chodziło o rozwiązywanie rezerw na majątku, który był uważany wcześniej za zbędny i wniesienie majątku do spółek zależnych. Jego zdaniem z pojedynczych transakcji księgowych, trudno było prognozować o dobrej sytuacji spółki w przyszłości.
– Uzyskałem informację, że spółka nie regulowała w tym okresie wynagrodzeń dla pracowników, a więc konta zakładowe zostały zajęte celem zaspokojenia należności ZUS-u. Jak zeznał świadek, te informacje stały w opozycji do opinii wynikającej ze sprawozdania, że w spółce dzieje się dobrze.
ZATAJONA SPÓŁKA-CÓRKA?
Paweł D. w swoim zawiadomieniu do prokuratury – oprócz nieprawidłowości w bilansie - poruszył inną kwestię, czyli brak informacji w sprawozdaniu finansowym o zamiarze utworzenia spółki – córki (Światowit AGD), która miała przejąć najbardziej dochodową działalność zakładu, a więc produkcję pralek „Frania”.
- Spółka, choć była zobligowana przepisami prawa o rachunkowości, nie podała zdarzeń istotnych, które miały miejsce po dacie bilansu, a było to zawiązanie nowego podmiotu w pierwszych miesiącach 2003 roku. Jego przedmiotem miała być produkcja i sprzedaż sprzętu pralniczego, który stanowił 50% przychodu spółki Światowit S.A. Ta informacja jest o tyle istotna, ponieważ w następnym roku obrotowym przychody związane z produkcją tego sprzętu, będą uzyskiwane przez inny podmiot gospodarczy – zeznał przed sądem.
Zarzut zatajenia w sprawozdaniu zamiaru stworzenia spółki-córki znalazł się w akcie oskarżenia przeciwko byłym prezesom MFNE, dlatego też w tym temacie toczyła się dyskusja na sali sądowej.
Adwokat oskarżonego pytał świadka, czy brak tej informacji miało wpływ na liczby w poszczególnych pozycjach bilansu. Świadek zeznał, że miało to wpływ, ale miał problemy z udowodnieniem tego twierdzenia. - Moim zdaniem informacja, że w 2003 roku został zawiązany podmiot była bardzo ważna i mogło mieć to wyraz w postaci liczb na pozycje rachunkowe zysku i strat. Jeżeli spółka pozbędzie się majątku, dzięki któremu uzyskuje przychód, to w następnym roku obrachunkowym uzyska mniejszy dochód. Ponieważ ten majątek nie będzie służył dotychczasowej działalności, firma będzie miała mniejszą wartość.
Obrona jednak zaznaczyła, że przecież w chwili powstania spółki AGD, spółka - matka wniosła do niej jedynie kapitał w wysokości 100 tys. zł, a dopiero później została przeniesiona linia produkcyjna. Zdaniem obrony, w wyniku utworzenia nowej spółki, nie zmienia się saldo bilansu, a jedynie jego pozycje. Świadek przyznał, że wniesione100 tys. zł do spółki zależnej będzie miało odzwierciedlenie w udziałach spółki-matki w spółce-córce.
Adwokat Krzysztofa Ś. pytał również, czy powinna znaleźć się w bilansie informacja o utworzeniu nowej spółki, jeżeli powstałaby ona po dacie wykonania sprawozdania.
- Gdyby na walnym zgromadzeniu była informacja od zarządu o utworzeniu podmiotu gospodarczego (a jego utworzenie miało miejsce po dacie sporządzenia sprawozdania), to informacja o zawiązaniu podmiotu nie musiałaby się znaleźć w sprawozdaniu, ale powinna być informacja o zamiarze jego utworzenia – odpowiedział świadek.
PRZECIWNY SPRZEDAŻY MAJĄTKU
Paweł D. sprzeciwiał się sprzedaży linii do produkcji sprzętu gospodarstwa domowego, bo uważał, że przyniesie to szkodę zakładowi. Jak zeznał, zarząd spółki wystąpił z wnioskiem do akcjonariuszy o wyrażenie zgody na sprzedaż linii produkcyjnej. Głosowanie odbyło się podczas posiedzenia Walnego Zgromadzenia 15 października 2003 r. Paweł D. głosował przeciwko tej uchwale, widząc w tym szkodę dla zakładu. - Sprzedaż majątku, który zapewniał spółce główne przychody, jest działaniem na jej szkodę i stanowi podejrzenie o możliwości popełnienia przestępstwa. Spółka zamiast sprzedawać majątek, gdy istnieje zagrożenie utraty płynności finansowej, powinna podjąć działania naprawcze.
Ta sprawa również znalazła swoje odzwierciedlenie w kolejnym piśmie Pawła D. do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez zarząd spółki.
„POWINNIEN BYĆ ZŁOŻONY WNIOSEK O UPADŁOŚĆ”
W 2004 roku wpłynęło do prokuratury kolejne zawiadomienie złożone przez Pawła D. dotyczące nie złożenia przez zarząd spółki wniosku o upadłość zakładu. Zdaniem świadka ze sprawozdania finansowego za rok 2003 wynikało, że zakład stał się niewypłacalny i w świetle przepisów prawa zarząd powinien bezwzględnie zgłosić wniosek o upadłość.
- Dłużnika uznaje się za niewypłacalnego, jeżeli suma niewykonanych zobowiązań przekraczających 3 miesiące przekracza 10% wartości bilansowej przedsiębiorstwa dłużnika. Ze sprawozdania wynikało, że wartość bilansowa S.A. wynosi 26,6 mln zł, a 10% tej kwoty to 2,6 mln zł. Zobowiązania z tytuły dostaw materiałów i usług przeterminowanych powyżej 3 miesięcy wynosiła 3,8 mln zł. Ta kwota już przekraczała 10% wartości bilansowej. Natomiast zobowiązania z tytułu należności publiczno – prawnych w części przeterminowanych powyżej 3 miesięcy mogły stanowić kwotę 1,5 mln zł, gdyż były przedmiotem egzekucji komorniczej na początku 2003 roku. Wg. mnie firma spełniała warunki wskazane w artykule 11 i 12 prawa upadłościowego i naprawczego, nakazującego Zarządowi złożyć wniosek o upadłość.
Paweł D. zeznał również, że dowiedział się, że w 2004 r. sąd oddalił wniosek zarządu spółki o wszczęcie postępowania naprawczego. – Nie znam uzasadnienia decyzji sądu. Natomiast wiem z praktyki gospodarczej, że sąd odrzuca wniosek o wszczęcie postępowania, jeżeli jest za późno, a więc gdy spółka utraciła płynność finansową, a nie wtedy gdy takie zagrożenie istnieje.
Czy faktycznie zakład powinien ogłosić upadłość w marcu 2003 roku? Potwierdzają to zeznania Szymona M., przewodniczącego NSZZ „Solidarności”, który stwierdził, że problemy z wynagrodzeniami dla pracowników rozpoczęły się już pod koniec 2002
roku.
- Zarząd zwrócił się do mnie pismem, aby wynagrodzenie rozłożyć na dwie raty. Na co wyraziłem zgodę. Pomimo tych ustaleń, nie były one płacone w terminie. Opóźnienie wynosiło pół miesiąca czasu. Podejrzewam, że do dzisiaj nie zostały wypłacone wynagrodzenia pracownikom z okresu 2003 – 04, bo ludzie dochodzą swoich praw u komornika. Oskarżony zwrócił się do mnie z pismem o zbiorowe zlikwidowanie nagród jubileuszowych pracowników z uwagi na trudną sytuację finansową spółki – powiedział świadek.
CZY BYŁA TO DZIAŁALNOŚĆ KONKURENCYJNA?
Podczas rozprawy Paweł D. przyznał, że był doradcą Leszka Śpiewaka, biznesmena z Myszkowa, który był zainteresowany kupnem akcji Myfany od NFI. Ponieważ firma Śpiewaka zajmowała się m.in. produkcją pralek „Ania”, obrońca oskarżonego pytał, czy działania świadka można traktować jako działalność konkurencyjną.
- Doradzałem Leszkowi Śpiewakowi w kwestii nabycia przez niego akcji MFNE Światowit S.A. Współpracowałem z jego firmą Mar-Met w 2003 roku. Z tego co dowiedziałem się później (po okresie współpracy z tą firmą) zajmowała się produkcją pralek. Nie wiem, czy ta firma zajmowała się produkcją pralek w okresie, w którym ja jej doradzałem. Jako doradca Leszka Śpiewaka starałem się działać w dobrej wierze. Jestem ekonomistą, więc mam wiedzę odnośnie wartości przedsiębiorstwa. Ponadto w latach 1999 – 2000 pracowałem w spółce. Jeślibym przekonywał Leszka Śpiewaka, że ta spółka warta jest bardzo dużo, to zrobiłbym na tym lepszy interes. Bo prawdopodobnie Śpiewak kupiłby ode mnie i od NFI akcje po wyższej cenie. Ale w takim przypadku wykonywałbym swoje obowiązki nierzetelnie. Jeżeliby tych akcji nie kupił, to nie otrzymałbym pieniędzy za doradztwo.
DLACZEGO ZOSTAŁ SPRZEDANY REMO-ŚWIAT?
W toczącym się procesie przeciwko dawnym prezesom Myfany kolejnym z wątków jest sprzedaż udziałów w spółce Remo-Świat (spółka-córka Światowit S.A.) firmie Schmolz-Bikenbach po cenie niższej niż wartość bilansowa. Zdaniem częstochowskiej prokuratury ta transakcja nie miała uzasadnienia ekonomicznego i była niezgodna z zasadami prawidłowego gospodarowania. W efekcie została wyrządzona szkoda na ok. 183 tys. zł.
Do tej pory zeznający świadkowie mieli blade pojęcie o tym wątku, dopiero Andrzej Słomka (były przewodniczący Rady Nadzorczej Światowit S.A.) podczas rozprawy wyjaśniał, jak doszło do sprzedaży udziałów Remo-Świat: - Z przedstawionych nam materiałów wynikało, że spółka RemoŚwiat generowała ujemny wynik już na poziomie sprzedaży. Ponadto zobowiązania krótkoterminowe przekraczały aktywa obrotowe spółki. Dociekając przyczyn problemów spółki, otrzymaliśmy informację, że głównym powodem takiej sytuacji jest gwałtowny wzrost cen blachy i niski kurs euro. Brak było podstaw do przypuszczeń, aby ta sytuacja spółki miała nagle się zmienić. Wniosek zarządu dotyczący wyrażenia zgody przez RN na zbycie udziałów spółki Remo-Świat dotarł do mnie 16 lutego 2004. Wniosek ten zawierał uzasadnienie, a w szczególności to, że dwukrotnie był przeprowadzany przetarg na pozyskanie inwestorów, ale nie przyniósł rezultatu. Były również przedstawione skutki finansowe takiej transakcji, w szczególności częściowa spłata zobowiązań spółki względem kupującego Schmolz-Bikenbach – zeznał A. Słomka.
Jak wspomina świadek, wycenę udziałów (zleconych jeszcze przez NFI) przeprowadziła krakowska Pol-inwest z Krakowa. - Z tej wyceny wynikało, że wartość 100% udziałów Remo-Świat wynosi 110-150 tys. zł. Radzie Nadzorczej została przedstawiona umowa o sprzedaży z dnia 12 lutego 2004 roku za kwotę 121 tys. zł. Umowa zawierała zastrzeżenie, że zostanie zawarta, jeżeli Rada Nadzorcza w ciągu 2 miesięcy od daty jej podpisania wyrazi zgodę na sprzedaż udziałów. Wniosek z uzasadnieniem zarządu przekonał Radę Nadzorczą do wyrażenia zgody na tą transakcję. Uchwała została przegłosowana jednogłośnie.
REWIDENT ODRZUCONY
Pewne niejasności budzi również kwestia powołania rewidenta do badania sprawozdania finansowego za rok 2003 (tego samego sprawozdania, w którym zarząd nie ujawnił zamiaru powołania spółki – córki Światowit AGD).
Choć Rada Nadzorcza wybrała na rewidenta krakowską firmę Eurofin, to nigdy ona nie przeprowadziła badania sprawozdania. Zeznania w tej sprawie złożył Kazimierz J., który w 2004 roku był kandydatem na biegłego rewidenta i odbywał aplikację w firmie audytorskiej Eurofin z Krakowa.
Jak wyjaśniał świadek przed policją, wraz z prezeską firmy przybył do Myszkowa w celu zbadania bilansu spółki. Nie otrzymali jednak kompletnego sprawozdania finansowego za rok 2003, ale jedynie materiały wstępne. Jak zeznał w komendzie policji świadek, wynik finansowany wskazany w księgach rachunkowych MFNE Światowit S.A. nie był zgodny z przedstawionymi rachunkami zysków i strat. – Pani prezes stwierdziła, ż mimo sporządzenia wstępnego bilansu, księgi firmy za 2003 rok nie zostały zamknięte, czego potwierdzeniem jest fakt nie przeniesienia na wynik finansowy za 2003 rok przychodów i zysków dotyczących tego roku. Swoje uwagi przekazali przedstawicielom spółki, prosząc jednocześnie o sporządzenie prawidłowego sprawozdania zgodnego z księgami rachunkowymi, co jest podstawowym wymogiem ustawy o rachunkowości. Jak wspomina świadek, następnego dnia od dyrektora finansowego badanej spółki otrzymali pismo zarządu MFNE „Światowit” S.A.
- Poinformowano nas, że Rada Nadzorcza cofnęła rekomendację, motywując to faktem, że zarząd w piśmie z 28.11.03 r. określił termin badania do 29.02.04 r., a jakoby to z naszej winy badanie w tym terminie nie zostało przeprowadzone. (...) Jak wspomina świadek, zmiana terminu badania nastąpiła na prośbę głównej księgowej firmy, która w rozmowie telefonicznej poinformowała prezes Eurofin, że sprawozdanie nie jest jeszcze gotowe, a więc przyjazd rewidentów jest bezprzedmiotowy.
- Byliśmy bardzo zaskoczeni tym faktem, ponieważ dopuszczono nas do badania dzień wcześniej, udostępniając dokumenty, o których zeznawałem, a osoby, które z nami współpracowały, robiły to z pełnym zaangażowaniem – zeznał Krzysztof J.
Zaskoczona zmianą rewidenta była również ówczesna przewodnicząca Rady Nadzorczej Grażyna K. Przed policją zeznała, że opinię i raport sporządził inny audytor niż ten, którego wybrała RN jeszcze z końcem 2003 r. - RN ostatecznie wybrała firmę Eurofin z Krakowa. Nie wiem, dlaczego sprawozdanie finansowe za 2003 rok zostało zbadane przez innego biegłego, tj. Kancelarię Dr Rojka z Katowic. Z punktu widzenia formalno-prawnego, biegłego rewidenta wybiera się raz, a wynik prac audytora należy przedstawić Walnemu Zgromadzeniu. Mogę się domyślać, że istniały poważne rozbieżności pomiędzy punktem widzenia audytora Eurofin, a zarządem MFNE Światowit S.A., dlatego też doszło do zmiany audytora – zeznała.
To zapewne nie koniec procesu, który ma wykazać, czy prezesi MYFANY Krzysztof Ś. i Krzysztof G. świadomie doprowadzili do jej upadku i sięgających milionów złotych strat.
Aleksandra Kubas
Napisz komentarz
Komentarze