- Wstępując na urząd w 2010 nigdy nie miałem świadomości odnośnie oświadczeń majątkowych, było to dla mnie nowe wyzwanie, posiłkowałem się osobami, które już były w Radzie - zaczął swoje wyjaśnienia Dariusz S. Główną osobą, na której oskarżony opierał swoją wiedzę był nieżyjący już radny Kapuściński, który popierał starania Dariusza S. w kwestii utrzymania szkoły w Mysłowie. Z instruktażu, będącego jedyną wytyczną oskarżonego na kolejne lata, wynikało, że do oświadczenia „to co jest na mnie i to co jest na żonę wpisujemy, a to co na firmę nie wpisujemy”. Tym samym w oświadczeniu majątkowym Dariusz S. wymienił środki trwałe jak również samochody, na które miał realny wpływ przy sprzedaży czy zastawie bankowym. Kolejne oświadczenie stanowiły powielenie tego pierwszego, z wprowadzeniem stosownych korekt, dostosowując treść dokumentu do stanu faktycznego. Samochody nie zostały wpisywane do oświadczenia, gdyż należały do firmy żony, były kupowane na faktury, z pieniędzy firmy, z tych pieniędzy pochodziły środki na ich utrzymanie, jeździli nimi zatrudnieni w firmie pracownicy, a oskarżony nie był w firmie zatrudniony, nie ma w niej żadnych udziałów ani nie miał jakiegokolwiek wpływu decyzyjnego na firmę żony.
- Po nagonce Gazety Myszkowskiej zacząłem się zastanawiać czy faktycznie popełniłem błąd, czy nie popełniłem. Doszedłem do konkluzji, że błędu w wypełnieniu oświadczeń nie popełniłem - kontynuował Dariusz S, tłumacząc dalej, iż w roku 2018 na szkoleniu dotyczącym oświadczeń majątkowych w Zakopanem, gdzie byli wszyscy radni z Gminy Koziegłowy (łącznie z byłym i obecnym burmistrzem), przedstawił on swoją sytuację szkolącemu radnych mecenasowi. Stwierdził on jednoznacznie, że oskarżony w niczym nie uchybił, gdyż środki produkcji, takie jak samochód czy maszyna, należą do firmy i służą do wytworzenia pewnych rzeczy i dopiero środki uzyskane ze sprzedaży tych rzeczy, zostają wprowadzone do majątku wspólnego.
- Co by mi szkodziło wpisać te samochody? To jest tak mała miejscowość, że każdy wszystko o wszystkich wie. Tutaj nie da się czegoś ukryć - wyjaśniał Dariusz S dodając, iż nie wpisał tych samochodów w przekonaniu, że jest to majątek firmy żony. Co więcej, na pytanie Sędziego, czy w ogóle przeczytał ustawę, Dariusz S. stwierdził z rozbrajającą szczerością: - Ja ustawy nie czytałem, a chociażbym przeczytał i tak bym nie zrozumiał, nie jestem prawnikiem. Przyznał również, że nikt nie kwestionował składanych przez niego oświadczeń, co upewniało go, że postępuje właściwie. Wprowadzane korekty dotyczyły jedynie darowizny od ojca, którą oskarżony zapomniał wpisać, co zostało później poprawione.
Pierwsze składane przez Dariusza S. oświadczenie majątkowe za 2010 rok nie zostało wypełnione przez niego samodzielnie, a prawdopodobnie przez ówczesną księgową z firmy żony oskarżonego, która została o to poproszona. Dariusz S. wypełniając kolejne oświadczenia, do czasu szkolenia w 2018 roku bazował na tym pierwszym, za źródło wiedzy mając jedynie informacje pozyskane od radnego Kapuścińskiego i księgowej z firmy żony.
Z grona pracowników Gminy Koziegłowy oraz z Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach nikt nie kwestionował rzetelności oświadczeń składanych przez Dariusza S. Dodatkowo, w 2018 roku Urząd Skarbowy w Myszkowie stwierdził zgodność deklaracji Dariusza S. ze stanem posiadania, a chodziło tutaj o darowiznę w kwocie 100 tys. złotych, oraz spadek po matce. - Mój majątek jest „prześwietlony” przez mieszkańców Mysłowa – dodał.
Sędzia poprosił również oskarżonego, by przeczytał art.24h. ustawy z 8 marca 1990r. o samorządzie gminnym. W treści artykułu możemy m.in. znaleźć informacje „oświadczenie majątkowe dotyczy ich majątku odrębnego oraz majątku objętego małżeńską wspólnością majątkową”.
Dariusz S. wytłumaczył, iż majątek odrębny rozumie jako majątek należący wyłącznie do małżonki, ale nie do firmy, którą ona prowadzi.- Nie wiem, jak to zinterpretować. Nie rozumiem pojęć majątek wspólny, odrębny. Państwo mają z tym łatwość, skończyli odpowiednie studia. My radni, nie mamy takiej wiedzy - tłumaczył się Dariusz S.
Oskarżony wyjaśnia również, iż w pierwszym oświadczeniu po wyborach w nowej kadencji wprowadził samochód Renault Master (Infiniti zostało już sprzedane) jednak jak twierdzi, wpisał to tylko i wyłącznie z ostrożności, bo dalej nie jest przekonany czy powinien to robić czy też nie. Co więcej, Dariusz S. nie do końca ma również świadomość czy w Biurze Rady jest prawnik, podejrzewa że tak, bo w końcu bierze udział w sesjach, ale nie zna go z imienia i nazwiska. Nigdy również nie był u niego na konsultacjach, bo myślał, że radca jest tylko i wyłącznie dla spraw gminnych, a nie prywatnych spraw radnych. Mimo wątpliwości, co do oświadczeń, Dariusz S., jak sam przyznał, nigdy nie pomyślał również o tym, by skonsultować się z jakimkolwiek prawnikiem.
Nieznajomość prawa szkodzi, jednak wydaje się, że jeszcze gorsza od niewiedzy jest ignorancja. Dariusz S. jest radnym nieprzerwanie od 2010 roku, jednak przez te 9 lat nie udało mu się przeczytać ustawy o samorządzie gminnym, jakby nie patrzeć, podstawowego dokumentu warunkującego funkcjonowanie samorządu. Może czas pomyśleć o obowiązkowych, okresowych testach sprawdzających wiedzę radnych?
Termin kolejnej rozprawy wyznaczony został na 8-go kwietnia 2019r.
Adam Bugaj
Napisz komentarz
Komentarze