Sędzia Adam Synakiewicz: zdanie odrębne
Sąd Okręgowy w Częstochowie rozpatrywał apelację prokuratury w składzie: Sędzia sprawozdawca- Danuta Józefowska oraz Sędziowie Aneta Łatanik i Adam Synakiewicz. Wyrok zapadł jak przy zdaniu odrębnym sędziego Adama Synakiewicza, który zdecydował się ujawnić swoje stanowisko i podał powody, dla których nie zgadza się pozostałymi sędziami składu orzekającego. Jak mówił sędzia Synakiewicz w jego ocenie wina oskarżonego jest znaczna, a postawa oskarżonego Wojciecha P. nie przemawia za tym, aby uznać, że zasłużył na warunkowe umorzenie: -Nie zgadzam się z tym rozstrzygnięciem. W mojej ocenie, jako sędziego Sądu Okręgowego wydany wyrok nie jest wyrokiem sprawiedliwym, z tego powodu, iż -w mojej ocenie- wina oskarżonego jest znaczna, a dodatkowo, jego właściwości osobiste pokazane w toku postępowania nie przemawiają za możliwością warunkowego umorzenia postępowania. W mojej ocenie wina oskarżonego jest znaczna, albowiem oskarżony widział, że nie wolno mu prowadzić żadnej działalności gospodarczej i z tego powodu ową działalność gospodarczą wyrejestrował. Mimo to dalej ją prowadził. Wystawił, jak się doliczyliśmy ponad 50 zaświadczeń, co przy uwzględnieniu wielkości miasta Myszków, w którym miało to miejsce, pozwala zakładać, że nie była to sytuacja wyjątkowa. Oskarżony w toku tego postępowania usiłował przekonać Sąd, że w istocie czynił to „bezpłatnie”, takie są jego wyjaśnienia. Przyznał, że częściowo płatnie, ale raczej bezpłatnie. A jednocześnie składając korektę zeznania podatkowego uiścił podatek od wszystkich tych zaświadczeń, których wystawienie zarzucił mu prokurator. A tym samym wykazał Sądowi, że właściwie brał pieniądze za wszystkie zaświadczenia, nie odprowadzał od tego podatku i czynił to prawdopodobnie -to powinien zbadać Sąd Rejonowy w Myszkowie- w placówce służby zdrowia, w której był zatrudniony, czyli całkowicie nielegalnie, albowiem żadnej prywatnej działalności nie powinien był prowadzić. Z tych wszystkich przyczyn uważam, że postawa oskarżonego, a zwłaszcza WINA oskarżonego jest tak znaczna, że nie należało tutaj warunkowo umarzać postępowania. Dlatego nie zgodziłem się z tym rozstrzygnięciem.
Za utrzymaniem w mocy bardzo łagodnego wyroku dla Wojciecha P. było dwóch sędziów. Sędzia sprawozdawca tłumacząc stanowisko Sądu powiedziała, że oskarżony zasłużył na warunkowe umorzenie postępowania karnego, sama apelacja zdaniem Sądu była tylko polemiką z wyrokiem, w którym Sąd Okręgowy nie znalazł uchybień.
Wyrok jest prawomocny. Prokuraturze przysługuje jednak prawo wystąpienia do Sądu Najwyższego o jego kasację.
Wojciech P.: radny, poseł, lekarz, starosta.
A teraz?
Wyrok jest prawomocny. Wojciech P. musi zapłacić ok. 17 tys. kosztów procesu i nawiązki na cel społeczny. Proces, który od początku toczył się dość dziwnie, zakończył się dla Wojciecha P. bardzo łagodnie. Ma tylko zapłacić 17 tys. co przy jego dochodach nie jest kwotą znaczącą. Jeżeli się zdecyduje, może spokojnie wrócić do polityki, a w niektórych kręgach wymieniany był jako kandydat na burmistrza Myszkowa. W innym wariancie z całą pewnością wystartuje do Rady Powiatu Myszkowskiego, 4 lata temu był liderem i twórcą komitetu wyborczego Nowa Przyszłość, zdobył mandat radnego, ale zrezygnował tuż przed zakończeniem śledztwa. To spekulacja, ale być może zrezygnował dlatego, aby przed sądem nie występować jako osoba publiczna, licząc na łagodniejsze potraktowanie. Widać było od początku, że taktyką obronną Wojciecha P. była gra na warunkowe umorzenie postępowania karnego. Początkowo do orzekania w procesie został wyznaczony sędzia Marek Zachariasz, ale Gazeta Myszkowska wskazała okoliczność, że z oskarżonym mogą go łączyć bardzo bliskie kontakty towarzyskie.
Obaj są członkami tego samego koła łowieckiego, wyznaczeni nawet do troski o tą samą część terenów łowieckich. Nasze argumenty poparła Prokuratura Okręgowa, która wniosła o zmianę składu sędziowskiego. I sprawa trafiła do sędzi Kariny Kostrzewskiej, dla której była to pierwsza w karierze „duża” sprawa, dotycząca osoby znanej, sprawa budząca zainteresowanie mediów.
Wojciech P. przypomnijmy, to były radny Rady Miasta Myszkowa, pełniący wtedy funkcję Przewodniczącego Rady Miasta Myszkowa. Później kolejno dyrektor SP ZOZ Myszków, radny Rady Powiatu Myszkowskiego, Poseł Rzeczypospolitej (wszedł do Sejmu w połowie kadencji z Platformy Obywatelskiej). Z PO wyrzucony po „sprawie Sawickiej”, ponownie już nie wygrał wyborów do sejmu, ale udało mu się zdobić mandat rannego Rady Powiatu Myszkowskiego w kolejnych wyborach samorządowych. Dzięki koalicji z PiS-em zostaje Starostą Powiatu Myszkowskiego. Z tego okresu, gdy był starostą są kłopoty, które doprowadziły go na salę rozpraw. Śledztwo rusza w 2014 roku, po zawiadomieniu złożonym przez Gazetę Myszkowską. To my wykryliśmy, że Wojciech P. będąc starostą jednocześnie wystawia zaświadczenia lekarskie o zdolności do prowadzenia pojazdów mechanicznych. Zarzuty te potwierdza prokuratura po trwającym kilka lat śledztwie, składa do sądu akt oskarżenia, w którym wnosi o skazanie Wojciecha P. Wyrok zapada jednak bardzo łagodny. Sąd Rejonowy w Myszkowie orzeka, że choć tłumaczenia oskarżonego, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że popełnia przestępstwo, nie zasługują na wiarę, to jednak zasługuje on na łagodne potraktowanie i sprawę umarza, tytułem próby na 2 lata. Ten wyrok teraz podtrzymał Sąd Okręgowy w Częstochowie, przy zdaniu odrębnym sędziego Adama Synakiewicza, do niedawna pełniącego funkcję Prezesa SO w Częstochowie. Ze stanowiska odwołany po zmianach w ustawie o sądach powszechnych, która dała rządzącym z PiS-u możliwość dowolnego powoływania i odwoływania prezesów sądów.
Przypomnijmy na koniec co zostało udowodnione Wojciechowi P.: że przez kilka lat prowadził na lewo praktykę lekarską, nie odprowadzając od tego podatków, zatajając lewe dochody w kolejnych oświadczeniach majątkowych. Tłumaczenia, że „nie zdawał sobie sprawy, że to przestępstwo” brzmią żałośnie w ustach starego politycznego wygi, który był wiele kadencji radnym, posłem, zarządzał Starostwem Powiatowym w Myszkowie, szpitalem. Jest jeszcze jeden ciekawy wątek w tłumaczeniach Wojciecha P., które już raz cytowaliśmy, gdy stawał on przed sądem. Wojciech P. przyznał wszystkie okoliczności wykazane w procesie, ale kategorycznie zaprzeczał w jednej, bardzo istotnej sprawie. Świadkowie zeznawali, przytaczała treść tych zeznań sędzia Karina Kostrzewska, że podczas wystawiania zaświadczeń nie było żadnych badań. Że zdaniem przynajmniej części świadków oskarżony o nic nie pytał, tylko taśmowo wystawiał zaświadczenia. Tej okoliczności Wojciech P. zaprzeczył, ale przecież zeznania świadków znalazły się w materiale dowodowym jako niezakwestionowane przez obronę. Nasuwa się więc oczywiste pytanie: skoro -jak zeznają świadkowie- badań nie było ilu po drogach jeździ kierowców, których stan zdrowia jest inny, niż w wydanym zaświadczeniu? Czy kierowcy, którym Wojciech P. wystawiał zaświadczenia o zdolności do prowadzenia pojazdów mechanicznych mają tak naprawdę ważne prawo jazdy? Być może dowiemy się o tym dopiero wtedy, gdy dojdzie do nieszczęśliwego wypadku z udziałem kierowcy, któremu zaświadczenie o zdolności do prowadzenia pojazdów wystawił Wojciech P.
Napisz komentarz
Komentarze