(Myszków) 12 maja rodzice dzieci uczęszczających do Szkoły Podstawowej nr 6 w Nowej Wsi spotkali się z burmistrzem Włodzimierzem Żakiem. Emocji było sporo, bo rodzice z rozgoryczeniem opisywali to, co w szkole się dzieje. Niski poziom nauczania wiążący się z koniecznością posyłania dzieci na korepetycje, obniżające się rokrocznie wyniki z testu kompetencji szóstoklasisty, złe warunki w szkole, szkoła „pracująca” krócej niż urząd – to tylko niektóre z podniesionych problemów. Najwięcej zarzutów padło pod adresem obecnej dyrektor placówki Agnieszki Dobrowolskiej. Włodzimierz Żak poważnie potraktował sygnały płynące od rodziców i zdecydował, że od września w placówce nastąpi zmiana dyrektora. Nowa dyrektor – Marzena Maślankiewicz powołana została spośród grona pedagogicznego. Funkcję pełnić będzie od września, przez 10 miesięcy. To będzie jej czas na wykazanie się i poprawę poziomu placówki.
To nauczycielska klika, której nie sposób rozbić – taki wniosek można wyciągnąć ze słów wypowiadanych na temat nauczycieli SP nr 6 przez rodziców podczas spotkania z burmistrzem Włodzimierzem Żakiem, które odbyło się 12 maja w Urzędzie Miasta Myszkowa. Wszyscy pedagodzy zatrudnieni są w „szóstce” w oparciu o Kartę Nauczyciela, w dodatku zrzeszeni są w związkach zawodowych – więc jak trafnie określił to jeden z rodziców „są nie do ruszenia”. Tylko rozwiązanie, którego nikt nie chciał nazwać głośno, mogłoby naprawić belferski problem w placówce. Tym złotym środkiem byłoby przekazanie do prowadzenia szkoły stowarzyszeniu założonemu np. przez rodziców. Wówczas nauczycieli nie chroniłyby przepisy Karty Nauczyciela, a zostaliby zatrudnieni w oparciu o kodeks pracy. Dziś nie sposób zwolnić ani jednego pedagoga. A właśnie na zwolnienia wśród – określonego przez rodziców – nietykalnym - grona pedagogicznego najbardziej liczy grupa mieszkańców Nowej Wsi. – Nauczyciele w naszej szkole nie uczą. Prosimy pana o pomoc, bo tak dłużej być nie może. Nasza szkoła rokrocznie osiąga coraz gorsze wyniki z egzaminu szóstoklasisty z wiodących przedmiotów. Wyniki egzaminów i konkursów są najlepszym miernikiem pracy nauczyciela. A oceniani są uczniowie, dla nauczyciela nic z tego nie wynika. Nie są ani nagradzani, ani ganieni. W jednej z klas z powodu słabego nauczania języka angielskiego, aż pięcioro dzieci musi chodzić na korepetycje, bo nic na lekcji nie są się w stanie nauczyć. Dobrze ucząca angielskiego nauczycielka, nie będzie z nami od września, bo nie przedłużono jej umowy. Zostawia się „starych” nauczycieli, którzy może się już wypalili. Dlaczego w tym gronie nie następują żadne zmiany? – wymieniali rodzice, którzy choć problemy trwały od dawna, dopiero teraz odważyli się przyjść opowiedzieć o nich włodarzowi. Zwrócili też uwagę na to, że kilkoro rodziców (od 5 do 10) z różnych klas, chce zapisać swe pociechy do szkoły w Żarkach Letnisku. Podnosili też kwestię zbyt krótko działającej świetlicy.
- Przed dwoma laty pojawił się pierwszy sygnał, że coś dzieje się nie tak, gdy kilkoro rodziców chciało zapisać swoje dzieci do Szkoły Podstawowej nr 3. Od tego momentu mieliśmy dwa sygnały – jeden pozytywny „że dzieci się dobrze uczą, że mają dobre oceny” a z drugiej negatywny „że poziom w szkole jest coraz słabszy”. W ostatnim okresie dążyli państwo do zorganizowania spotkania w sprawie szkoły, sygnalizując, że co niektórzy rodzice chcieliby zapisać dziecko gdzieś indziej. Tym chętniej zgodziłem się na takie spotkanie, ponieważ jesteśmy w przededniu rozstrzygnięcia przetargu na termomodernizację szkoły. Te oferty są na poziomie ponad 2mln zł. Po co i dla kogo ja to robię? Ja robię to po to, by szkoła była ładniejsza, bardziej funkcjonalna, by mniej kosztowało nas jej utrzymywanie – mówię o kosztach ogrzewania. I jeśli zrobimy wszystko, by dzieci nie ubywało, to tej szkole nic nie grozi. Zagrożenie było dla szkoły na Będuszu i Ciszówce i tam podjęliśmy działania. U was nie trzeba podejmować żadnych działań, poza tym, że subtelnie wysyłam sygnał, powierzając innej osobie od września obowiązki dyrektora. Licząc na to, że nowa osoba być może tchnie nowe relacje w gronie nauczycielskim i poprawi jakość nauczania. I takie narzędzia mam. Boję się, że innych nie mam. Powodem tej decyzji były różne sytuacje w ocenie pracy obecnej pani dyrektor. Chciałbym, aby szkoła weszła na wyższe obroty i na wyższą jakość ku chwale rodziców, a przede wszystkim ku chwale dzieci. I tego tematu nie odpuszczę. Mogłem ogłosić konkurs. Ale wolałem powierzyć obowiązki dyrektora osobie, po której spodziewam się określonych działań. Zrobiłem wywiad, pytałem w środowisku. Mógłbym wziąć dyrektora z zewnątrz, ale wtedy automatycznie dyrektor musi wypracować dodatkowe godziny pracy, które odbierze komuś z obecnych nauczycieli. A jeśli to dotyczy nauczyciela, który zrzeszony jest w związkach zawodowych i chroni go Karta Nauczyciela, to walka takimi narzędziami, to walka z wiatrakami. Pomnożyłoby to tylko koszty. Jest jedno narzędzie, którego państwu nie zaproponuję. Nie zamierzam likwidować szkół. Ale to jedyna możliwość, gdzie można dokonać rewolucji w kartach, innej nie ma. Nie mam żadnych narzędzi – jedyne co mogę, to zabrać dodatek motywacyjny dyrektorowi, na nauczycieli nie mam wpływu – powiedział Włodzimierz Żak.
- Jeśli byłby to dyrektor z zewnątrz, to byłoby najlepiej, a nie z grona, gdy nauczyciele pracują razem. Wybrana przez pana nowa dyrektor, to osoba młoda, czy poradzi sobie z zarządzaniem placówką? To nie była trafna decyzja – zwróciła się do burmistrza jedna z matek.
- Rodzicom od początku chodziło o zmianę dyrektora. Uważam, że należy dać szansę tej osobie, by mogła się wykazać i by w przyszłym roku stanęła do konkursu na to stanowisko. Jest osobą kompetentną. Może uda jej się zmotywować nauczycieli do większego zaangażowania, lepszej pracy z dziećmi, do osiągania lepszych wyników – odmienne zdanie przedstawił jeden z ojców.
Katarzyna Kieras
Napisz komentarz
Komentarze