W ostatnim numerze Gazety Myszkowskiej przeprowadziliśmy wywiady z kandydatami na burmistrza Myszkowa, którzy zakwalifikowali się do drugiej tury wyborów. Już w najbliższą niedzielę mieszkańcy miasta wyłonią spośród nich zwycięzcę, który obejmie w przyszłej kadencji urząd. W niniejszym numerze rozmawiamy z Mariuszem Cierpiszem, jednym z kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze. Pytamy go o powyborcze wrażenia.
Gazeta Myszkowska: - Wystartował Pan do wyborów samorządowych, jako osoba spoza Myszkowa i spoza lokalnego środowiska politycznego. Mimo sporych oczekiwań, zdobył Pan jednak stosunkowo niewielką liczbę głosów. Czym Pan się kierował startując do wyborów ? Czy nie żałuje Pan swojej decyzji i nie czuje się przegranym?
Mariusz Cierpisz: - Decyzję o starcie w wyborach podjąłem w sposób świadomy i rozważny. Skłoniły mnie do tego liczne zachęty ze strony znajomych osób oraz obserwacja lokalnej sceny politycznej. Raziła mnie głównie głęboka dysproporcja pomiędzy ogromnym potencjałem przemysłowym Myszkowa i jego słabym wykorzystaniem, skutkująca między innymi wysokim poziomem bezrobocia w regionie. Winę za ten stan rzeczy ponosi według mnie lokalna władza, prowadząca nieudolną politykę gospodarczą.
Kilkanaście lat bliskich kontaktów z Myszkowem pozwoliło mi dogłębnie poznać jego problemy i przemyśleć sposoby ich rozwiązania. Jako burmistrz, miałbym duże możliwości realizacji swoich koncepcji i wpływania na dynamiczny rozwój miasta. Ponieważ termin wyborów przypadł na okres pomiędzy kończącym się 30 września moim kontraktem z Vistalexem, a początkiem następnego postanowiłem wystartować w wyborach. Niestety mieszkańcy Myszkowa nie zaakceptowali mojej kandydatury.
Czy czuję się przegranym? Zdecydowanie nie. W swojej karierze zawodowej wygrałem siedem konkursów na dyrektora, a w kilku innych, np. Zelmerze, Elektroluxie, TRW czy Delphi dotarłem do finału. Stąd, decyzja mieszkańców miasta w niczym nie zakłóciła mojego dobrego samopoczucia. Nieskromnie powiem, iż to raczej miasto wiele straciło, odrzucając propozycję mojego zaangażowania się w proces jego rozwoju. Osoby podobne do mnie, nawet jeśli takie są w Myszkowie, wyjeżdżają stąd szukać szczęścia gdzie indziej. Nikt nowy tu nie przyjedzie, gdyż po prostu nie ma po co. Siłą rzeczy miasto skazane jest na Co Pańskim zdaniem zadecydowało o Pańskim wyborczym niepowodzeniu?
- Niewątpliwie dużą rolę w tym względzie odegrała niewielka liczba moich bannerów. Zwracało mi na to uwagę wiele osób, nie zdając sobie zapewne sprawy, iż w odróżnieniu od innych komitetów działałem jednoosobowo, a koszty wyborów finansowałem z własnej kieszeni. Od początku założyłem określoną wysokość budżetu i do końca się tego założenia trzymałem. Mimo wszystko, z racji długoletniej aktywności zawodowej w Myszkowie czułem się postacią dostatecznie rozpoznawalną.
Myślę również, iż istotnym czynnikiem negatywnym, mającym wpływ na słaby wynik wyborów był czarny „PR”, prowadzony przez aktywistów partyjnych, przedstawiający moją osobę, jako tę, która „rozwaliła Myfanę”. Mimo, iż argument był z gruntu fałszywy, gdyż MFNE „Światowit” upadł 4 lata po moim odejściu z niego, to jednak trudno walczyć z tego rodzaju zarzutami.
Podejrzewam, iż takim postępowaniem kierowały obawy, że w przypadku zwycięstwa w wyborach, w pierwszej kolejności starałbym się rozbić skostniały układ partyjno-urzędniczy, hamujący rozwój tego miasta.
Jakie są Pańskie wrażenia z przebiegu kampanii wyborczej ?
Pierwsze wrażenie, to szok spowodowany widokiem ogromnej ilości bannerów reklamowych pokrywających miasto na niemal każdym wolnym skrawku powierzchni ściany lub ogrodzenia.
Drugie wrażenie, to brak debat publicznych kandydatów i wiarygodnej informacji na ich temat. Chlubnym wyjątkiem była tu Gazeta Myszkowska, która przeprowadziła wywiad z każdym z nich. Niemniej jednak, działając przez kilkanaście lat na terenie Myszkowa, z nazwiskami czterech kandydatów zetknąłem się po raz pierwszy dopiero podczas kampanii wyborczej. O kandydatach wiedziałem tylko tyle, ile sami chcieli ujawnić.
Ostatnią rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to świadomość wyborców, co do istoty wyborów samorządowych, a raczej jej brak. Wyniki wyborów odzwierciedliły w dużym stopniu sympatie polityczne mieszkańców, a nie ich lokalne uwarunkowania i potrzeby społeczne. Wydaje się, że wyborcy nie rozumieją, iż od tego, jakiego wybiorą sobie burmistrza i radnych, w dużym stopniu zależeć będzie sposób zarządzania miastem i powiatem. Przełoży się to później na komfort ich życia. Zarządzanie miastem powinno przypominać kierowanie przedsiębiorstwem. Opanowanie myszkowskich samorządów przez partie polityczne i zbliżone do nich ruchy społeczne od lat owocuje nagminnym powoływaniem niekompetentnych władz. Skutki tego widać w mieście na co dzień. Ustępującej ekipie bardziej zależało na realizacji marketingowo skutecznych projektach (strefa, „rewitalizacja” pól będuskich), niż na tym stworzyć w mieście sprawną i efektywną infrastrukturę.
Na uwagę zasługuje również nadreprezentacja wśród grona radnych - lekarzy. Posiadają oni możliwość łatwego pozyskiwania wyborców spośród swoich pacjentów, co też skwapliwie wykorzystują. Stąd też, żelaznym tematem przyszłych posiedzeń rad miasta i powiatu będą na pewno sprawy szpitala, w którym krzyżują się ich interesy. Inne sprawy raczej ich nie będą interesowały, na zarządzaniu się nie znają. Jaki pożytek mają mieszkańcy Myszkowa z ich obecności w radach ? Chyba raczej żaden.
Jakie są Pańskie przewidywania, co do kierunków rozwoju miasta w nadchodzącej kadencji? Którego z kandydatów poparłby Pan w drugiej turze wyborów?
- Obaj kandydaci nie są z mojej bajki. Myszków do swojego rozwoju potrzebuje na stanowisku burmistrza wizjonera i sprawnego organizatora. Obecny Burmistrz reprezentuje postać typowego urzędnika i takim chyba pozostałby w przyszłej kadencji, z łatwym do przewidzenia skutkiem dla miasta. Drugi kandydat reprezentuje typ aktywisty partyjnego, a jego dorobek zawodowy jest póki co nader skromny. Trudno oceniać czyjeś walory na podstawie samych, wyrażanych przez niego obietnic. Na plus obu panów należy jednak zaliczyć, iż z uwagą wsłuchują się w głosy z otoczenia. Stąd też, w ostatnim wywiadzie w Gazecie Myszkowskiej pan A. Zaczkowski dodał do swoich obietnic przebudowę „ronda” obok Urzędu Miasta, na które dotychczas nie zwracał uwagi, a pan W. Żak zorganizował na szybko spotkanie z wiceszefem nowej firmy na terenie Vistalexu, o istnieniu której przeczytał w poprzednim numerze Gazety Myszkowskiej. Pewnie gdyby robił tak częściej podczas swojej upływającej kadencji bezrobocie w Myszkowie miałoby szanse lekko się obniżyć. Co do samych wyborów – nie zamierzam w nich uczestniczyć.
Jeśli chodzi o ocenę przyszłych kierunków rozwoju miasta jestem poważnym sceptykiem. Bez nowych miejsc pracy, a na takie chwilowo się nie zanosi miasto będzie z roku na rok ubożało i wyludniało się. Pozyskanie poważnych inwestorów do strefy, bez aktywnych i wytężonych działań ze strony miasta raczej nie wchodzi w rachubę. Poważną konkurencją dla strefy myszkowskiej jest strefa zawierciańska, znacznie lepiej skomunikowana za światem i dysponująca lepszymi atutami w zakresie wykwalifikowanej siły roboczej. Co do inwestorów, którzy już zgłosili akces do lokalnej strefy, to są to według mojej wiedzy firmy myszkowskie, które przeniosą tam swoją działalność, przez co otrzymają ulgi podatkowe. Miejsc pracy w Myszkowie raczej od tego nie przybędzie.
Gazeta M. - Jakie są Pańskie dalsze plany? Czym zamierza się Pan zajmować w przyszłości ?
- Po ostatnich wyborach moja misja w Myszkowie dobiegła końca. Z pracy w Myszkowie zamierza również zrezygnować moja żona, przenosząc się do Zawiercia. Nie zamierzamy jednak wyprowadzać się z Podlesic. Dwa miesiące temu, reaktywowałem działalność własnej spółki z o.o., której drugim udziałowcem jest poważny brytyjski przemysłowiec. W najbliższej przyszłości zamierzam zająć się działalnością konsultingową i zarządzaniem projektami nowych przedsięwzięć przemysłowych. Wspiera mnie w tym mój brytyjski partner. Aktualnie, pracuję nad tematem uruchomienia wytwórni konstrukcji stalowych dla jednej z częstochowskich firm.
Rozmawiał:
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze