(powiat myszkowski) Wojciech Picheta, starosta powiatu myszkowskiego utrzymał stanowisko, choć już drugi raz w tym roku opozycja próbowała go odwołać. W 19-osobowej radzie powiatu do odwołania starosty opozycja musiała zgromadzić 12 głosów. Zebrała 10. Tylko dwóch radnych głosowało przeciwko odwołaniu starosty ze stanowiska, a aż 6 radnych oddało głosy nieważne. Gdy wyjątkowo rygorystycznie komisja skrutacyjna zadbała o tajność głosowania, radni PiS demonstracyjnie nie wchodzili za parawan i wrzucali karty do głosowania bez skreśleń decydując się na głos nieważny. Dwóch radnych, choć weszło za parawan, celowo skreśliło, że są „za, a nawet przeciw”, stawiając krzyżyk dwa razy.
W głosowaniu nie wzięła udziału radna Grażyna Kolasa-Gotkowska z SLD, które jest w opozycji, ale Kolasa-Gotkowska w najważniejszych sprawach głosuje z Pichetą i PiS-em. Szef SLD radny Rafał Kępski wiele razy ostrzegał ją, że głosowanie inne niż za odwołaniem Pichety będzie dla niej oznaczało rozstanie z partią. Kolasa-Gotkowska była nieobecna na głosowaniu oficjalnie z powodu choroby. Dzień później stawiła się jednak do pracy w Urzędzie Pracy, gdzie jest główną księgową. Czy jej nieobecność na głosowaniu przekreśliła szanse lewicy na powrót do władzy? SLD nie rządzi od czasu, gdy notowania lewicy pogrążył ówczesny starosta Ryszard Chachulski.
Dariusz Lasecki -szef powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej, z której wywodzili się radni składający wniosek o odwołanie Pichety, tak komentuje porażkę: -Żeby odwołać starostę potrzeba ¾ składu rady, czyli 12 głosów. To się nie udało, ale warto zauważyć, że większość radnych, aż 10 powiedziało staroście NIE. Za tym, żeby Wojciech Picheta dalej pozostał na stanowisku starosty zagłosowało tylko 2 radnych. Takie jest realne poparcie dla starosty. Radni PiS, którzy świadomie oddawali głosy nieważne, tak naprawdę pokazali, że Pichety nie popierają, ale nie pozwolą go odwołać, bo tolerując Pichetę na stanowisku utrzymują posady dla swoich radnych. PiS ma wicestarostę (Mariusz Trepka - przyp. red.) i członka zarządu (Piotr Bańka). Za rok PiS na pewno chciałby rządzić bez Pichety, gdyby uzyskał lepszy wynik w wyborach, bo współpraca z Pichetą to dla PiS zgniły kompromis dla stanowisk. Przypomnę, że radny Piotr Bańka demonstracyjnie zrezygnował w przeszłości ze stanowiska naczelnego lekarza szpitala dlatego, że dyrektorem był właśnie Picheta, z którym współpracę uznał za niemożliwą. PiS zwalczał Pichetę, gdy ten był posłem, co nie przeszkadza im rządzić powiatem wspólnie z Pichetą od lipca 2011. PiS jest więc w swoich działaniach bardzo pragmatyczny i cyniczny.
W nieciekawej sytuacji są po nieudanym odwołaniu Pichety radni „Przyszłości”. Bo kalkulacja jest prosta: za odwołaniem Pichety głosowało 5 radnych PO, 2 z PSL i 1 z SLD. Skąd dwa dodatkowe głosy? „Przyszłość” nigdy nie chciała przyznać tego oficjalnie, że chce się własnego starosty pozbyć, ale matematyka jest nieubłagana. Za odwołaniem Pichety musiało głosować 2 radnych „Przyszłości”. Porażka spiskowców polega na tym, że ciągle PO szuka w swoich szeregach jednego rozłamowca, podobnie jak „Przyszłość”. Teraz wszyscy zachodzą w głowę kto się wyłamał? I choć padają zawsze te same nazwiska, to formalna tajność głosowania nie daje możliwości jednoznacznego oskarżania kogokolwiek.
A miało być tak pięknie…
Gdyby opozycja zebrała wymagane 12 głosów do odwołania Pichety, starostą miał zostać radny Mariusz Morawiec (PO). Dla Morawca ewentualny udany rok na stanowisku starosty byłby trampoliną do ubiegania się za rok o posadę burmistrza Koziegłów. O tym, że Morawiec będzie kandydatem PO w przyszłorocznych wyborach w Koziegłowach mówi się coraz częściej, a rok stażu na stanowisku starosty powiatu, byłby szansą na powtórzenie udanego scenariusza wójta z Poraja. Łukasz Stachera, który tylko rok był starostą, łatwo wygrał z Marianem Szczerbakiem. „Przyszłość”, choć chciała odwołać własnego starostę, pozostała u władzy. Wicestarostą w ich imieniu miał zostać młody radny Michał Trojakowski. Trojakowski, który jest obecnie członkiem Zarządu Powiatu Myszkowskiego, zawodowo od kilku miesięcy jest też doradcą prezydenta Będzina. Ale radnym „Przyszłości” zabrakło odwagi, aby otwarcie przyznać, że ich poparcie dla Pichety, to już przeszłość. Wiele klocków w tych powiatowych puzzlach jest niepewnych, mimo podejrzeń, insynuacji, nie ma pewności kto jak zagłosował, choć obiecywał inaczej. Pewne jest jedno: Picheta nie jest idiotą i wie, że własny klub próbował go usunąć ze stanowiska. Fakt, że jeden z radnych „Przyszłości” się wyłamał, oddał głos nieważny, czym uratował starostę, ale jednak 10 radnych w tym z pewnością dwóch z „Przyszłości” głosowało za odwołaniem. To zwykła większość, która może okazać się większością blokującą. Pierwszy test już wkrótce, 19 XII, gdy Rada Powiatu będzie głosowała nad budżetem na 2014 rok. Skoro jest – jak mówi opozycja - tak zły, to 10 radnych powinno być przeciwnych uchwaleniu budżetu.
Nasza powiatowa Kumoterska Lista Płac
Tytuł zapożyczony od Gazety Wyborczej, której dziennikarze systemowo zaczęli publikować powiązania między politykami-radnymi, a stanowiskami w różnych urzędach, firmach zależnych od gmin i powiatów. Dziennikarze Gazety Myszkowskiej od lat pokazują takie przypadki na naszym terenie, ale pomysł zebrania wszystkich rodzinnych posad „do kupy” spodobał się również nam. I obiecujemy, że będziemy go realizować systematycznie. Starosta Powiatu Myszkowskiego ma podobno od 1 stycznia 2014 stworzyć stanowisko etatowego członka zarządu. Teraz sowite wynagrodzenia otrzymują tylko starosta i wicestarosta. Etatowy dostanie pensję bliską wynagrodzeniu wicestarosty. Ciekawe, który radny zostanie tak nagrodzony, jeżeli posada powstanie? Kto za to zapłaci? Oczywiście podatnik. Od lat ciekawym przypadkiem w myszkowskiej polityce jest radna Grażyna Kolasa-Gotkowska. W czasach potęgi SLD zatrudnienie w administracji znalazły: jedna z jej córek (w starostwie) i druga w gminnych wodociągach. Ta pierwsza nie straciła posady w starostwie nawet, gdy prawomocnie została skazana za przestępstwo pospolite. Z wydziału komunikacji została jedynie przeniesiona do geodezji jako „pomoc administracyjna”. Pomoc to już nie urzędnik, więc może być karany. Lewica już dawno nie rządzi w powiecie, ale głos radnej Kolasy-Gotkowskiej ciągle jest potrzebny, tym razem PiS-owi i Pichecie, więc córce włos z głowy nie spadnie. Ostatnio znowu awansowała na urzędnika samorządowego. Tę historię dedykujemy wszystkim młodym ludziom z powiatu myszkowskiego, którym pozostał choć cień złudzeń, że w administracji można dostać posadę choćby sprzątaczki bez protekcji.
Wybory samorządowe już za niecały rok i zapewniamy, że nudno nie będzie.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze