Ulica, która kilka lat temu była dojazdem tylko do Urzędu Skarbowego i kilku firm umiejscowionych w dawnych magazynach dzisiaj jest też jedynym dojazdem do marketu budowlanego MRÓWKA, betoniarni WŁODAR, a od 17 czerwca do VIG-u, który w nowej hali prowadzi przerób odpadów, główne filtrów samochodowych. Rozlewiskiem z dziurami próbowaliśmy zainteresować burmistrza Włodzimierza Żaka tuż po uroczystości otwarcia VIG, na którym również był. Czy nie ma sprzeczności pomiędzy słowami, że miasto wspiera rozwój biznesu i potężną wyrwą w jezdni, żeby to istniejących firm dojechać? Czy załatanie dwóch dołów, dzień po uroczystym otwarciu, nie byłoby gestem burmistrza, że słowa o wsparciu dla biznesu nie są tylko pustym frazesem? Burmistrz odpowiedział mi, że jest harmonogram robót naprawczych miejskich ulic i nic się nie da „przyśpieszyć”. Kilkadziesiąt osób, dziesiątki kontrahentów dalej do firm przy Pułaskiego musiało jeździć ryzykując utopieniem samochodu.
O odwodnieniu „nie ma mowy”
Dziury załatane. OK. Już nie zgubimy tam koła, ale po każdej ulewie tworzy się spore jezioro na środku ulicy. Do rzecznik UM Myszków Małgorzaty Kitali-Miroszewskiej 27. 06 wysyłamy pytanie: Jak Urząd Miasta Myszkowa zamierza rozwiązać problem zalewania ulicy Pułaskiego (za Urzędem Skarbowym) przez wody napływające z „pól będuskich”?
Rzecznik UM odpowiada: - „Problem z wodą nie polega tylko na ich spływaniu z „pól będuskich”, ale także z wyżej położonej drogi wojewódzkiej. Budowa kanalizacji w ul. Pułaskiego rozwiązałaby problem, lecz o tym na razie nie ma mowy”.
Czy rzeczywiście, żeby ulicy nie zalewało po każdym deszczu trzeba wykonać kanalizację w drodze wojewódzkiej? Przecież wzdłuż Pułaskiego na Będusz jest rów. Ale Urząd Miasta Myszkowa uważa, że usunięcie rozlewiska możliwe będzie, gdy wydamy kilkaset tysięcy na budowę kanalizacji. Ale przecież o tym „nie ma mowy” jak pisze urzędniczka-rzeczniczka. O czym nie ma mowy? Pytanie dla urzędników obraźliwe?
Odpisujemy więc raz jeszcze, aby wyjaśnić o czym „nie ma mowy”: jak zwykle ogólniki, z których niewiele wynika. Co ma znaczyć np .sformułowanie, że „o tym na razie nie ma mowy”? Nie ma mowy o budowie kanalizacji? Gdy firma Budulec budowała Mrówkę wykonała odwodnienie ze swojego terenu wprowadzając wody opadowe do rowu za Urzędem Skarbowym. Właściciele innych firm wskazują, że należy po prostu udrożnić stary kanał za Urzędem Skarbowym na granicy z firmą KOMA. Ale ze strony UM tradycyjnie urzędniczy bełkot z którego nic nie wynika. Już ustnie ponowiłem żądanie wyjaśnienia, co znaczy „o tym nie ma mowy” i jak Urząd Miasta Myszkowa zamierza rozwiązać problem. Od 1 lipca 2013 do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Szukamy rozwiązań sami
Urząd Miasta Myszkowa, żeby rozwiązać problem rozlewiska chce budowy kanalizacji deszczowej drodze na Będusz. Czy to rzeczywiście koniecznie? Od skrętu do Urzędu Skarbowego droga prowadzi przez pola, z prawej strony jest rów. Po co kanalizacja? Ze strefy przemysłowej za „skarbówką” byłoby dodatkowo pod górkę, a wody opadowe jakoś zawsze płyną w dół.
Razem z Markiem Konofalskim, którego firma obuwnicza KOMA jest pierwsza za rozlewiskiem szukamy kratki kanalizacyjnej w miejscu, gdzie teren jest najniższy. Jak twierdzi właściciel KOMY, pod stertą piachu jest kratka, która odprowadzała przed laty wodę do rowu za Urzędem Skarbowym, gdzieś pomiędzy jego firmą, a skarbówką. Zarówno on, jak i naczelnik myszkowskiego Urzędu Skarbowego, z którą rozmawialiśmy, deklarują, że nie bez problemu udostępnią teren, gdyby udrożnienie starego kanału lub budowa od postaw wymagała wejścia w ich teren. Bo wszystkim zależy na rozwiązaniu problemu, co nie powinno kosztować więcej niż kilka tysięcy złotych. Zależy wszystkim, może poza Urzędem Miasta Myszkowa, którego rzeczniczka odpisuje, że o tym „nie ma mowy”. Cokolwiek ten urzędniczy bełkot znaczy, bo wyjaśnień nie otrzymaliśmy.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze