Wracamy do sprawy Jacka Sularza – wiceprzewodniczącego Rady Gminy i Miasta Koziegłowy. Mieszkańcy Lgoty Nadwarcie, z której Sularz uzyskał mandat twierdzą, że radny tam nie mieszka od czasów gdy się ożenił. Mieszka w Nowej Wsi, a dom w Nadwarciu wynajmuje parze – Monice F. i Dariuszowi Zielińskiemu. Pojechaliśmy do Nadwarcia do domu radnego, na miejscu oczywiście go nie zastaliśmy. Otworzył nam mężczyzna, który powiedział wprost. Jacka Sularza w Nadwarciu nie ma. – Z radnym to najlepiej telefonicznie, a jak numeru nie ma, to ja podam. On tu nie mieszka, mieszka w Nowej Wsi. Ale jak poczta jest to zostaje w Nadwarciu, on później odbiera. Dzierżawię od niego dom od półtora roku. Nazywam się Dariusz Zieliński – wyjaśnił mężczyzna.
Dom jednorodzinny, trudno by mieszkały w nim dwie rodziny. Dariusz Zieliński powiedział, że dom od półtora roku dzierżawi od Sularza. Jednak w oświadczeniu majątkowym radnego za rok 2011 wzmianki na temat dochodu z nieruchomości nie ma. Postanowiliśmy przyjrzeć się oświadczeniom majątkowym Jacka Sularza dokładniej. Okazuje się, że przez lata radny żył na diecie. Czy głodował nie wiemy… Wiemy, że to dieta była jego głównym dochodem. Choć tak naprawdę dieta to ekwiwalent za pracę, czyli rekompensata za utracone możliwości zarobkowe. Bez względu na to czy radny pracuje czy nie.
Za cały rok 2006 radny wykazał dochód w wysokości ok. 1800 zł (ok. 150 zł miesięcznie). Zapomniał w oświadczeniu ująć diety, a to przestępstwo. W 2007 roku pracując, zarobił ok. 3,7 tys. zł, a jego dieta wyniosła 6,8 tys. zł. I odłożył jeszcze 8,3 tys. zł - operatywnie, choć wniosek nasuwa się jeden: Sularz żyje z bycia radnym. W 2008 wziął się do pracy – zatrudniony w firmie Dukat zarobił 13 tys. zł, nieco mniej, 10 tys. zł otrzymał z diety. Oszczędności radnego zmalały do 2,6 tys. zł. Rok 2009 to znów regres. Ze stosunku pracy radny otrzymuje o połowę mniej niż z diety, mimo to oszczędności rosną do 8 tys. zł. W 2010 roku radny rejestruje się w „pośredniaku”, a później zakłada swoją firmę budowlano-dekarską. I znów zarabia mniej niż na mandacie, bo jedynie 8 tys. zł. Odkłada za to więcej niż zarobił z działalności, sprzedaje stary samochód Toyotę Carinę i kupuje terenową Toyotę Land Cruisera. Sprzedaje też koparko-ładowarkę „Ostrówek”. W 2011 firma Sularza zaczyna zarabiać, uzyskuje dochód w wysokości 22 tys. zł, prawie dwa razy tyle, co z diety i udaje się radnemu odłożyć na czarną godzinę prawie 5 tys. zł. Kupuje też koparko-ładowarkę firmy Catepillar wartości ok. 50 tys. zł. Tyle na dziś wg serwisu Allegro kosztuje podobna koparka z 1992 roku.
We wsi mówią, że Sularz to taki „obrotny chłopak”.
– Jacka pamiętam, mieszkał tu jako dziecko. Po ślubie się wyprowadził. A że ludzie go pamiętają, to głosują. Jest prezesem naszej straży OSP. Tej, co w niej Jarosław Całka sklep prowadzi. Podobno tylko pod szyldem, bo nie raz widzieliśmy jak radny Sularz do sklepu wchodzi i zza lady towar bierze. Ten Całka 180 zł za wynajem lokalu płaci, w tym ma wywóz szamba, śmieci, woda na liczniku straży i ogrzewanie. Czasem jak zimniej, to sam sobie podgrzeje. Wcześniej na garaż dla ciężarówki dzierżawił jeden mieszkaniec, to płacił 500 zł. Sularz z bratem co chwila jakieś imprezy w straży robią. A to komunia, a to chrzciny, imieniny. Odkąd radnym został, to pierwsze co zrobił to drogę do pola sobie oświetlił, a kilka metrów dalej, gdzie ludzie na pociąg kładką chodzą to świateł nie ma i doprosić się nie można – mówi jedna z mieszkanek.
Co na to radny?
Jacek Sularz rozmawiać z nami nie chciał. „Rzucił słuchawką”, od razu, po tym, jak przestawiliśmy się, że dzwonimy z Gazety Myszkowskiej.
Napisz komentarz
Komentarze