Już orzeczenie wydane w grudniu ubiegłego roku przez Wydział Pracy Sądu Rejonowego w Myszkowie było dla Andrzeja Gali korzystne. Wszystkie trzy zarzuty stawiane mu jako przyczyny „dyscyplinarki” albo uznano za nieudowodnione albo bezprawne. Sędzia Ryszard Galiszewski wydając wyrok w tamtej sprawie stwierdził, że zarzut, jakoby Andrzej Gala „przekazywał prasie lokalnej (w toku procesu przedstawiciele SP ZOZ precyzowali, że chodzi im o Gazetę Myszkowską) nieprawdziwe informacje dotyczące zakładu pracy, które miały go stawiać w niekorzystnym świetle i naruszać dobre imię pracodawcy, nie został przez pracodawcę udowodniony”. W uzasadnieniu do wyroku napisał, że „dyrektor pozwanego pracodawcy Jacek Kret przyznał, że zakład pracy nie miał i nie ma żadnych dowodów, iż to właśnie Andrzej Gala był informatorem gazety”. Sędzia uznał ponadto, że wykorzystywanie telefonu służbowego w celach prywatnych nie mogło być powodem rozwiązania umowy o pracę poprzez „dyscyplinarkę”. – Pracownik winien (…) wiedzieć, że pracodawca nie przydzielił go do prowadzenia prywatnych rozmów, ale (…) powód od dłuższego czasu, oprócz rozmów służbowych, wykonywał z niego rozmowy prywatne, ale za te rozmowy płacił i było to tolerowane przez pracodawcę (…). W czasie rozmów z dyrektorem do spraw ekonomiczno–eksploatacyjnych Janem Dyrką, ten ostatni nie zabronił mu wykonywania takich rozmów, a jedynie zwrócił uwagę, aby nie przekraczał on ustalonych limitów. Te limity przekraczał nie tylko on, ale również inni pracownicy, którym takie telefony zostały przydzielone. Powód nie miał więc świadomości szkodliwego skutku swojego działania – napisał sędzia myszkowskiego sądu w uzasadnieniu wyroku. „Rozprawił się” także z trzecim zarzutem wobec Gali: niewykonania obowiązków pracowniczych. – Zdaniem Sądu został on postawiony z naruszeniem artykułu 52 &2 k. p. – ocenił sędzia Galiszewski. Ostatecznie orzekł na rzecz Andrzeja Gali zwrot kosztów procesu oraz odszkodowanie w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia. Zdecydował jednak o nieprzywracaniu do go do pracy, tłumacząc to dość niejasno, ryzykiem powstania „złej atmosfery w pracy”. Andrzej Gala – nie do końca zadowolony z rozstrzygnięcia - złożył apelację od wyroku.
RACJA PO STRONIE POWODA
W środę 27 lutego apelację swojego klienta poparła w całości adwokat Aneta Wincenciak-Pospiech. Podnosiła, że nic nie stoi na przeszkodzie, by Andrzej Gala powrócił do pracy w szpitalu. Tu trzeba wspomnieć, że podczas jednej z rozpraw zarzucono jej klientowi, że nie odbył obowiązującego inspektorów PPOŻ specjalistycznego kursu. Adwokat poinformowała, że zanim proces dobiegł końca jej klient uzupełnił uprawnienia. Sam Gala tłumaczył ten fakt podczas apelacji: - Pracowałem w ZOZ- ie 12 lat. I w tym czasie, podczas licznych kontroli nigdy nie wykazano wobec mnie żadnych nieprawidłowości. Kurs o którym była mowa, a który nie był przedmiotem sprawy miałem, wydawało mi się że jest on bezterminowy. Nie wiedziałem, że trzeba go uaktualnić. Zrobiłem to w Centralnej Szkole Pożarnictwa w Częstochowie. Chcę jednak powiedzieć, że przyjmowano mnie do pracy bez tego kursu, ale objęte nim sprawy były mi znane, jako emerytowanemu pracownikowi pożarnictwa. Nie było wobec mnie nigdy żadnych zarzutów.
O oddalenie apelacji wnioskowała reprezentująca SP ZOZ w Myszkowie radca Jolanta Trebisz – Kręska. Jej zdaniem przywrócenie Gali do pracy w szpitalu byłoby bezcelowe. Twierdziła m.in., że nie orientuje się on w przepisach dotyczących jego stanowiska. Usiłowała dowieść, że taka niewiedza może powodować, że pracodawca traci zaufanie do osoby zajmującej samodzielne stanowisko, a takie przed wyrzuceniem z pracy zajmował Gala.”
Sędzia Monika Wąsowicz podtrzymała wcześniejsze rozstrzygnięcia Sądu Rejonowego w Myszkowie wobec zarzutów stawianych Andrzejowi Gali, ale zmieniła sentencję wyroku w kwestii przywrócenia go do pracy. Uznała, że Andrzej Gala ma do tego pełne prawo. Wyrok nie jest prawomocny. SP ZOZ może wystąpić o jego kasację, choć to droga prawna nie dająca specjalnych szans szpitalowi w sporze z pracownikiem. Będzie to raczej dowód na to, że przyczyny zwolnienia Gali nie były merytoryczne, a polityczne.
„CHODZI MI O ZASADY”
- Nieprzywrócenie mnie do pracy argumentowane tym, że jestem emerytem było moim zdaniem dyskryminujące tę właśnie grupę. Bo wielu emerytów, jeśli mają siły, pracuje. Nie zgadzałem się też z opinią, że jeśli wrócę do pracy, będzie w niej zła atmosfera. Była dla mnie niesprawiedliwa. Za kadencji nowego dyrektora, Jacka Kreta pracowałem 3 miesiące i niesnasek między nami, wydaje mi się, nie było. Nie jest tajemnicą, że jestem emerytem i mam z czego żyć. Ale w tej sprawie chodzi o zasady. Bo jeśli zostanę przywrócony do pracy, to przecież nie powiedziane, że będę pracował. Może wystarczy mi satysfakcja, pożegnam się i „odejdę z twarzą”. Nie pozwolę szargać sobie opinii. Wypełniałem swoje obowiązki dobrze i na „dyscyplinarkę” nie zasłużyłem. Nie można tak bezpodstawnie próbować się pozbyć niewygodnego pracownika. Tym bardziej, że znane są w szpitalu przypadki, że zwalniane są osoby nadużywające alkoholu i one mogą na powrót być przyjmowane do pracy. Nie może tak być – komentował korzystne dla siebie rozstrzygnięcie Andrzej Gala.
Napisz komentarz
Komentarze