(powiat myszkowski) Coraz częściej radni powiatu myszkowskiego narzekają na relacje z Zarządem Powiatu. – Traktujmy się poważnie – mówiła radna Jadwiga Skalec podczas ostatniej sesji Rady Powiatu Myszkowskiego 30 listopada. Problemem w radzie jest komunikacja, a właściwie jej brak. Zarząd nie pojawia się na komisjach, wnioski zgłaszane przez radnych nie są brane pod uwagę. W ostateczności decyzje zapadają w gronie 5 osób.
Co posiedzenie Rady Powiatu Myszkowskiego poruszany jest temat braku komunikacji między zarządem powiatu, a radnymi. Radni – zwłaszcza ci z opozycji twierdzą, że członkowie zarządu lekceważą sobie ich pracę.
- Jako członkowie komisji oświaty odwiedziliśmy wszystkie szkoły średnie w powiecie myszkowskim przed rozpoczęciem roku. Byliśmy również w ZS nr 2 w Będuszu. Po sugestiach dyrektora, że popękane są luksfery, a ich stan zagraża bezpieczeństwu uczniów zgłosiliśmy wniosek. Temat okien również podnosiłam na różnych komisjach, nie było na nich nikogo z zarządu. Dziś cieszę się, że tę sprawę załatwiono, że przeznaczono środki. Szkoda tylko, że nikt nas o tym nie poinformował. Na ostatniej komisji rozwoju obecny był wicestarosta Jan Kieras. Pytałam o szkoły. I pan wiedząc o tym, że decyzja o przeznaczeniu środków na wymianę okien zapadła na zarządzie, mógł przekazać ją nam. Co szkodziło, by powiedział pan, że środki zostały zabezpieczone? Aż się prosiło o to, a nie powiedział pan nic. Dlaczego do dzisiejszego dnia czujemy niesmak, że po trzech miesiącach trwania roku szkolnego nie dzieje się nic z naszym wnioskiem? Traktujmy się poważnie, a będzie to wszystko między nami inaczej wyglądało! – powiedziała radna Jadwiga Skalec.
- Mogliśmy poinformować państwa o tych środkach - to prawda. Staramy się realizować zgłaszane przez państwa wnioski. Jeśli będzie możliwość, będę na komisjach ja, wicestarosta lub ktoś z członków zarządu. Myślę, że taka sytuacja się nigdy nie powtórzy – wyjaśnił starosta Wojciech Picheta.
- To chyba dobrze, że zarząd potrafi reagować bez sugestii komisji, że też widzi co się złego dzieje. Pani zarzuty są nie do końca zrozumiałe – dodał jeden z członków zarządu Piotr Bańka.
- Przynajmniej o miesiąc za późno zareagował – odpowiedziała radna Skalec.
- Nieobecność członków zarządu na komisjach to nie problem tylko komisji oświaty, a wielu innych również. Prosiliśmy, by zawsze ktoś z zarządu był na nich obecny. Nie było tego. Nie mogę się zgodzić ze słowami kolegi Bańki. To niedobrze, że nie ma wymiany informacji między zarządem a komisją oświaty w sprawach oświaty! – powiedział radny Rafał Kępski.
- Powiedziałem, że zarząd niekoniecznie będzie robił to - tylko to, co wskaże komisja – odparł Bańka
- To po co jest komisja oświaty? Do dnia dzisiejszego nie mamy odpowiedzi na postawione przez nas wnioski. Po co mamy je składać? Kultura wymaga, by odpowiedzieć, a państwo tego nie zrobili – dopytywał Kępski.
- Proszę pamiętać, że komisja oświaty była w sierpniu, wtedy były złożone te wnioski. Nie w listopadzie! – zakończyła radna Skalec.
CISZA PRZED BURZĄ
Problem wymiany informacji ma znacznie szerszą skalę. Okazuje się, że radnym podsuwane są dokumenty z uchwałami pod nos w ostatniej chwili. Nie mają czasu się z nimi zapoznać. Przewodniczący rady, Marian Szczerbak na sesji rozszerza porządek obrad o dodatkowe punkty. I wtedy decyzja jest jedynie kwestią etyki i sumienia radnych. Radny Rafał Kępski oburzył na zbyt późne otrzymanie projektów uchwał, nad którymi miał głosować. Radni podejmowali zmiany w statucie SP ZOZ-u wymuszone ustawą z 15 kwietnia 2011 roku o działalności leczniczej (Dz. U. Nr 112, poz. 654 z późn. zm.). Wprowadzony przez ustawę podział SP ZOZ-ów na przedsiębiorstwa również wśród powiatowych radnych budził kontrowersje. Dotychczas podmioty lecznicze funkcjonowały jako scalone organizacje. Ustawa wymusza podział na: stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne szpitalne; stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne inne niż szpitalne; ambulatoryjne świadczenia zdrowotne.
- Tryb przyjęcia tej uchwały przypomina mi projekt sprzed paru lat, w którym to nagle mieliśmy zwiększyć budżet o 700 tys. zł na rzecz SP ZOZ-u. O godzinie 12 dostaliśmy dokumenty i musieliśmy głosować. Dziś jest podobnie. Na chwilę przed dostaję projekty i mam podjąć merytoryczną decyzję? Tym bardziej czytając uzasadnienie projektu uchwały, widzę, że zarząd 29 października przesłał projektu radzie powiatu celem zasięgnięcia opinii. Ilu mamy członków rady? Kilka wniosków zaopiniowano pozytywnie. Przedstawiono je na komisjach? Nie chodziłem na wszystkie, nie muszę. Widzę tylko, że nie ma dobrego przepływu między zarządem a wszystkimi radnymi, jak wcześniej zauważyła radna Skalec – wyraził oburzenie Kępski.
Starosta odparł, że jest zdziwiony wypowiedzią radnego Kępskiego, bo projekt uchwały był omawiany na komisjach.
- W porządku obrad tego punktu nie ma. W materiałach sesyjnych też tego nie dostaliśmy. Dlaczego? – pytał Kępski.
- Nie było ostatecznej wersji – odparł starosta.
- Jest napisane, że 29 października zarząd wysłał do zaopiniowania radnym – dopytywał dalej Kępski.
- Jak pan jest zainteresowany jakimś tematem, to pan na te różne komisje przychodzi. To co stoi na przeszkodzie, by przyszedł pan na komisje zdrowia, na której omawiano temat zmian w statucie szpitala? – zarzucił Kępskiemu nadgorliwość starosta.
- Jestem zainteresowany wszystkimi tematami, które podejmuje Rada Powiatu. Tej uchwały nie było, gdybym wiedział, że mówiono o tym na komisji zdrowia, to może bym i przyszedł. Ale z jakiegoś, niezależnego ode mnie powodu nie wiedziałem – wyraził Kępski.
- OK – odpowiedział lakonicznie starosta.
- Dokumenty powinny trafić do wszystkich radnych – powiedział Kępski.
Dyskusję podsumował radny Janusz Jakubiec: – Może powinny, ale nic nie trafia. A co do zmian w statucie na podstawie ustawy, wniosek jest prosty: podzielić na jak najmniejsze części, a później – ładnie to nazwijmy - sprywatyzować. A ja bym to nazwał rozkradaniem.
Katarzyna Kieras
Napisz komentarz
Komentarze