Z Anną Łabuś rozmawialiśmy o historii kradzieży wody w sierpniu 2011 roku. Po raz pierwszy publikujemy tę rozmowę, osiem miesięcy później, gdy ruszył proces karny o kradzież wody.
- Mój dziadek Antoni Łabuś pochodził z Sosnowca, ale przeprowadził się do Pińczyc, skąd pochodził pradziadek, Szymon Łabuś. Pradziadek był stolarzem i w tamtejszym kościele ufundował ołtarz boczny. Dziadek w ‘39 roku był obrońcą Twierdzy Modlin. W tym domu, gdzie mnie teraz gmina oskarża o kradzież wody, był sklep. Choć ważniejsze jest, że w czasie okupacji ukrywali się tu partyzanci. Jest na to nawet historyczne zaświadczenie wydane w 1945 roku przez Powiatowy Komitet PPS w Będzinie.
-Czego Ubecja chciała od dziadka?
- Prawdopodobnie ktoś doniósł, że tu pojawiała się za okupacji żandarmeria, choć donosiciel pewnie nie wiedział po co się pojawiała. W 1945 roku UB prawdopodobnie miała jakiś donos, ale PPS wydała zaświadczenie w obronie mojego dziadka. A prawda była taka, że jak przechowywano u nas w kurniku partyzantów, węszyła tu żandarmeria. Mój mąż jako dziecko bawił się na podwórku. Jak żandarmeria przyjeżdżała, on walił 3x w taką zabawkę, co było sygnałem do ucieczki. I partyzanci uciekali przez gęsty sad. Mamy te pisma, w których Polska Partia Socjalistyczna dziękuje rodzinie męża za przechowywanie partyzantów.
Mój syn Krzysztof jest anestezjologiem kardiologicznym, pracował z prof. Z. Religą, a teraz w Aninie. Kiedyś pracował w szpitalu MSW, ale jak pan Ziobro aresztował pana doktora G., od tego czasu w tym szpitalu nic się nie dzieje, ta klinika jest jak przykryta prześcieradłem. Ponieważ takich anestezjologów jak mój syn jest niewielu, wyciągnięto po niego rękę.
Córka moja Małgorzata też jest anestezjologiem, robi specjalizację w szpitalu wojskowym. Pewnego dnia siedzimy u znajomych w Osieku. Kuzyn pyta syna żartobliwie: - Krzysztof, jak ty asystowałeś przy operacjach doktora G., to pewnie ciebie też aresztują? Ale o Gosi to ja nic nie słyszałem – mówi kuzyn. Wtedy Gosia: - Wujku, przepraszam się bardzo. Tę rękę tu całował Prezydent RP, a tę były Premier, jego brat. Ja zdziwiona! Otóż to było tak. Pani Jadwiga Kaczyńska, matka zmarłego Prezydenta i byłego Premiera trafiła do nas do szpitala. Córka mi opowiada. Rano na odprawie okazało się, że jest rozpisana do operacji. Ale ordynator, profesor, wtedy wziął dzień urlopu na żądanie, zastępca ordynatora – podobnie. Córka mi opowiada, że zupełnie nie miała pojęcia, że pacjent Jadwiga Kaczyńska to TA Jadwiga Kaczyńska. Po operacji wszyscy wpadli z gratulacjami. Ale po chwili je dodawali - Jak poszłoby coś nie tak, przez 5 lat nie mogłabyś być nawet lekarzem, a do więzienia musielibyśmy ci paczki przysyłać.
Jak Prezydent Lech Kaczyński przyjeżdżał do szpitala, zamykano cały blok. BOR pilnował. A – opowiada mi córka - musiała podać jakiś lek. Mówi mi, że wchodzi, a tu z jednej strony Prezydent Lech Kaczyński, z drugiej Premier. Poprosiła, żeby wyszli. Wyszli bez słowa. Podała lek. I opowiada mi, jak wychodzi z pokoju pacjentki, zdejmuje rękawiczki, a tu w jedną rękę całuje ją Prezydent RP, a w drugą Premier Jarosław Kaczyński.
Ja to się stało, że zostaliście złodziejami wody?
-W kwietniu 2011 roku pojawiłam się w tym domu, w którym bywam okazjonalnie, głównie gdy odwiedzam rodzinne groby. Odkręcam kran, wody nie ma. Poszłam do sąsiadów i zobaczyłam, że coś jest rozkopane. Sąsiedzi powiedzieli, że żadnej awarii nie mieli. Przyjechał ktoś z ZUK-u, popukał w rury, nic nie zdziałał. 2.05 2011 roku pojechałam do ZUK-u w Koziegłowach. Podałam adres: Huta Stara, Myszkowska 50. Szukają. Pracownik ZUK szuka. Wtedy odezwał się dyrektor ZUK, pan Polak: - Akt własności i rachunki za wodę proszę.
Urzędnik zawsze pokaże nam swoją wyższość. Polak wtedy powiedział, że może mnie ukarać, choć nie bardzo wiedziałam za co. Ja przyszłam uprzejmie wyjaśnić sprawę, a urzędnik próbował pokazać gdzie moje miejsce.
Zaproponowali, że mnie przyłączą ponownie, ale za 1150 zł. Dlaczego? ZUK usunął moje przyłącze, które w domu teściów istniało od lat 70-tych.
Gdy jeszcze żył mój mąż raz jechaliśmy do wsi, przez las. Mąż mówi mi, że tu płaci za wodę. Długo go nie było. Jak wyszedł mówił, że zapłacił za kilka lat do przodu za wodę, żebym nie miała kłopotu, gdyby coś się stało. Mąż zmarł.
Ja mieszkam w Warszawie i nigdy nie wiedziałam, że ktoś inny, niż ta spółka z Rzeniszowa teraz jest właścicielem wodociągów. W tym nowym ZUK-u powiedziano mi, że to wszystko moja wina, i jak chcę mieć ponownie wodę, to muszę zapłacić za przyłącze. Pomyślałam: jak to? Mój szwagier, Tadeusz Łabuś był przecież w komitecie budowy wodociągów, które powstały na początku lat 70-tych. Od tego czasu dom był podłączony. Pamiętam, jak teściowa się cieszyła, że wreszcie jest woda w kranie. A teraz, jakiś dyrektor firmy, która podlega burmistrzowi, dyrektor którego widzę od 5 minut, mówi mi, że mnie ukaże. Za co?
Poszłam z tym do burmistrza Jacka Ślęczki. Czekałam, gdy wyszedł, mówił, że się śpieszy, ale gdy przypomniałam mu, że poznaliśmy się na pogrzebie mojego kuzyna Zenona Uchnasta, honorowego obywatela Koziegłów, zatrzymał się. Sam mi poradził, żebym napisała skargę, więc napisałam do Rady Gminy Koziegłowy.
Skargę radni odrzucili, uznając, że to Anna Łabuś jest winna, a ZUK –zdaniem radnych działał prawidłowo. Przyznam, że na sesji czułam się jak na linczu. Powiedziałam radnym, że dom powstał tuż przed II wojną światową. Że płacę podatki. Jeżeli nikt mnie nie zawiadamia, skąd mam wiedzieć co się tu dzieje w urzędzie? Że powstał jakiś ZUK? Przyjęto jednak uchwałę, że pobierałam nielegalnie wodę. Wstałam oburzona, bo przecież innego przyłącza, niż to które wykonali moi teściowie kilkadziesiąt lat temu nie było. To znaczy, że moi teściowe też byli złodziejami? Powiedziałam, że dobrego imienia swojego i nieżyjących teściów będę bronić. Jeden z sołtysów mi wtedy powiedział: -Ma pani rację, ale z nimi pani nie wygra.
Czego Pani oczekuje od Rady GiM Koziegłowy, burmistrza Jacka Ślęczki i ZUK-u?
-Od listopada 2010 nie mam wody i nazwano mnie i moją rodzinę złodziejami wody. To nasz dom był już 2x okradany. Zginęło większość dokumentów i wyposażenia domu, w tym niestety rachunki za wodę. Ocalał jeden kwit. Dzieci mnie popierają w moich staraniach. Jeżeli nie skończy się to w Polsce, pójdziemy choćby do Strasburga. Nie może być tak, że radni decydują o tym, kto jest złodziejem, a kto uczciwy. Muszę bronić honoru nazwiska męża i jego rodziny. Co to znaczy, że przyłącze było nielegalne? To znaczy, że teściowe kradli i ja to robię dalej. Do pana Polaka podeszłam po tej sesji, podałam rękę i powiedziałam: chciał mnie pan wsadzić do więzienia, ale się to panu nie uda.
Przed Sądem Rejonowym w Myszkowie podczas rozprawy z 8.05 zeznawali świadkowie, m. in. dyrektor ZUK Zbigniew P.: -Stwierdzono nielegalne przyłącze w wyniku awarii z listopada 2010.-zeznał świadek, który dyrektorem ZUK jest od stycznia 2008. Wcześniej w IV 2007 gmina przejęła w atmosferze konfliktu wodociągi od Spółki Wodnej „Boży Stok” i zaczęła inwentaryzację przyłączy mieszkańców, ponieważ SW „Boży Stok” nie udostępniła gminie informacji o przyłączach. Świadek zeznał, że nie sprawdzał przed odcięciem wody do pani Anny, czy - przyłącze jest ujęte w mapach geodezyjnych. – Fakt, zinwentaryzowania przyłącza nie jest dowodem, że było ono wykonane legalnie. Nielegalne przyłącze, którego nie ma w naszej ewidencji , ujawniliśmy przy okazji awarii.
Najważniejsze z zeznań innego świadka Michała Ch., pracownika który pracował przy usuwaniu rzekomej awarii (sąsiedzi nie pamiętają, aby jakakolwiek awaria wtedy miała miejsce) jest stwierdzenie: - To stary model nawiertaki, którego teraz się nie stosuje. Świadek potwierdził więc, że przyłącze do domu, który odziedziczyła Anna Łabuś było wykonane wiele lat temu.
Sąd na kolejną rozprawę, wyznaczoną na 3.07.2012, wezwał nowego świadka, Zenona J., prezesa Spółki Wodnej „Boży Stok” na okoliczność potwierdzenia, czy zmarły w 2007 roku mąż Anny Łabuś rzeczywiście opłacał rachunki za wodę, z nawet kilkuletnim wyprzedzeniem.
Za namową naszej redakcji po pierwszej rozprawie pani Anna Łabuś postanowiła prowadzenie sprawy powierzyć zawodowemu prawnikowi. Jej obrony podjęła się adwokat Aneta Wincenciak - Pośpiech ze znanej myszkowskiej rodziny prawniczej.
Napisz komentarz
Komentarze