(Lgota Górna) Okropny smród doskwierał w ostatnich dniach mieszkańcom Lgoty Górnej. - Na prywatne działki sołtysa, do których można dojechać, skręcając za miejscowym cmentarzem w polną drogę, samochody ciężarowe wywożą śmierdzące odpady – alarmowali redakcję mieszkańcy. Przykry zapach dawał im się we znaki szczególnie podczas ostatnich upalnych dni. Niektórzy z mieszkańców twierdzili, że przez to zaczęły we wsi chorować dzieci. - To osady z oczyszczalni, nie szkodzące ani środowisku, ani ludziom – wyjaśniał nam sołtys Lgoty Górnej, Jarosław Flak.
W okolicach cmentarza w Lgocie Górnej byliśmy dwukrotnie: 26 i 27 maja. We wtorek, kiedy żar lał się z nieba, smród czuć było już przy drodze Koziegłowy – Żarki. Kiedy byliśmy tam dzień później, po deszczu, nawet przebywając bezpośrednio przy wywiezionych osadach, zapach nie był dokuczliwy. Może to wpływ deszczu, a może skutek zasypania osadów ziemią.
- To wszystko przez zawiść. I zazdrość – mówi sołtys Jarosław Flak, którego zastaliśmy na miejscu 27 maja, który nie krył rozgoryczenia zaistniałą sytuacją.
- To moje prywatne działki. Nawiozłem tu osad z oczyszczalni, który nie jest szkodliwy dla środowiska, nie szkodzi ludziom i jest często używany do rekultywacji. Miałem na to wszystkie wymagane zezwolenia, można sprawdzić w Urzędzie Gminy w Koziegłowach. Proszę pana, gdybym to zrobił bez pozwolenia, to by mi chyba bagnet w plecy wbili. A i tak teraz jestem ciągany - do urzędu, i na policję – właśnie tam jadę złożyć wyjaśnienia. Sanepid i Gazetę też się wzywa. Ktoś chce na siłę zrobić aferę, żeby mnie oszkalować. A dziś łatwo to zrobić. To były nieużytki. Jestem rolnikiem i chciałem je zagospodarować…
- Coś posadzić, zasiać? – dopytujemy.
- Tak, ale po tym wszystkim to powiem panu, że mnie wszelkie chęci odeszły. Dziś albo jutro złożę rezygnację z funkcji sołtysa. Nie chcę z tymi ludźmi mieć więcej do czynienia. Nikt nie pamięta, jak człowiek coś załatwia, pomaga. Jak sam chcę coś zrobić, to zaraz afera. A ja robię wszystko zgodnie z prawem i mam na to dokumenty. Jestem zawiedziony, że ludzie tak mnie potraktowali – nie kryje zawodu Jarosław Flak.
Sołtys wskazuje na najbliższe otoczenie działek. Mówi, że nie sądził, że zapach osadu wzbudzi takie emocje. W najbliższym sąsiedztwie działki nie ma zabudowań, wokoło łąki i nieużytki. Jeśli jednak wiatr wiał w kierunku wsi, smród mógł być uciążliwy i przeszkadzać mieszkańcom. Sołtys nie zaprzecza, że w czasie wywożenia osadu po okolicy unosił się przykry zapach.
- Wiem, że śmierdziało, ale już nie będzie. Już tu nic wywoził więcej nie będę, a to co zostało zwiezione zostało zasypane ziemią przez koparkę. Niech sam pan powie, śmierdzi aż tak bardzo? Dodaje, że jemu osobiście, prócz jednej osoby, nikt nie zgłaszał problemu.
- Tej pani, która się do mnie zwróciła wytłumaczyłem wszystko i przeprosiłem. Za pośrednictwem Gazety chcę też przeprosić innych mieszkańców, dla których zapach był uciążliwy. Przykro mi, że tak się stało. Gdyby dało się to wszystko odwrócić, zrobiłbym to – wyjaśnił sołtys. (rb)
Nasz komentarz:
W Europie tylko nieliczne kraje pozbywają się osadów, zrzucając je np. do morza. Więcej krajów pozostałości procesu oczyszczania ścieków spala. Jednak stosunkowo największa ilość osadów jest użytkowana rolniczo, zwłaszcza w rozwiniętych gospodarczo krajach europejskich. Inna rzecz, że dopiero po wysuszeniu osadów, kiedy są praktycznie bezwonne. W wielu krajach na pola trafia ponad 80 procent wyprodukowanych przez oczyszczalnie osadów. Specjaliści dowodzą, że osady w zdecydowanej większości wykazują się dużą zawartością nawozową, porównywalną lub nawet przewyższającą obornik. Uważają, że osady, które spełniają wymogi sanitarne i te dotyczące zawartości metali ciężkich, wręcz powinny być wykorzystywane rolniczo. Tak też postąpił sołtys. Smród był „efektem ubocznym procesu”. Pytanie, czy odpady które opuściły oczyszczalnię już nadawały się do użyźniania gleby. Sołtys twierdzi, że tak. Mieszkańcy, sądząc po ich reakcji uważają, że raczej nie.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze