Z Wojciechem Łubianką, kandydatem na burmistrza Myszkowa rozmawia Jarosław Mazanek.
- Nie pochodzi pan z Myszkowa, a chce być tu burmistrzem.
- Tak, to prawda. Ale chcę zwrócić uwagę, że z Myszkowa nie pochodzi też więcej niż połowa moich konkurentów w wyborach. Rzeczywiście mieszkam w Myszkowie od kilku lat, ale z miastem związany jestem przynajmniej od lat dziesięciu. Wrosłem. Tu chodzą moje dzieci do szkoły, tu kończę budowę domu. Chcę tu mieszkać przez wiele lat. Chcę, by tu również dorastały, a potem mieszkały moje dzieci. Dlatego chcę, by Myszków się rozwijał, by młodzi ludzie nie myśleli, jak się stąd wyrwać i zamieszkać w dużym mieście, bo tam jest wiele atrakcji, a co najważniejsze dobra praca. Ja przyjechałem tu z dużego miasta i wcale nie żałuję. Mógłbym się realizować zawodowo w Katowicach, czy w Bytomiu. Ale nie chcę. Mnie wyjątkowo zależy na rozwoju Myszkowa. Moja motywacja dokonania wielu zmian w Myszkowie jest wyjątkowo silna z tych względów, o których powiedziałem.
- Dlaczego startuje Pan z listy Lewicy? Nie jest dla mnie żadną tajemnicą, że zabiegał Pan o poparcie PO, Przyszłości. Był moment, że jakaś szersza koalicja wydawała się realna. Dlaczego do niej nie doszło?
- Próbowaliśmy stworzyć koalicję dla miasta ponad partyjnymi podziałami. Wydawało mi się, że jako osoba bezpartyjna będę w stanie pogodzić interesy poszczególnych ugrupowań, że stworzymy wspólny program dla Myszkowa. Niestety, nic z tego nie wyszło. PO ma własnego kandydata, Przyszłość też. Obaj – jeżeli wyniki pierwszej tury wyborów będą pokrywały się z sondażami Gazety Myszkowskiej - nie mają szans wejść do II tury. Czyli pomysł, który proponowałem -poparcie dla niezależnego, bezpartyjnego kandydata, który chce wpuścić do Myszkowa powiew świeżości - może nie był taki zły? Też nie byłem liderem waszego sondażu, ale mam nadzieję, że to właśnie ja wejdę do II tury rozgrywek i ostatecznie to ja wygram wybory. Podkreślam jeszcze raz. Żałuję, że nie udało się nam zbudować ponadpartyjnej koalicji wokół mojej osoby.
- I zamiast niezależnego, mamy Łubiankę z SLD.
- Dlaczego Pan tak uważa? Małe sprostowanie. Nie startuję z listy lewicy i nie jestem członkiem tej partii, a wraz z grupą wspierających mnie osób i lewicą utworzyliśmy wspólny komitet wyborczy wyborców o nazwie „Gospodarność – porozumienie lewicy”, który uzyskał poparcie wielu środowisk niepolitycznych. Miałem wybór: albo budować komitet od podstaw, albo uzyskać poparcie partii politycznej. Lewica zaproponowała, że bezwarunkowo poprze mnie w wyborach.
- Od roku głośno o Panu, w kontekście sportu. Tribag, firma w której jest Pan w zarządzie to główny sponsor MKS-u. Tribag stał się nadzieją myszkowskiej piłki nożnej, jak kiedyś był motorem jej rozwoju Krisbut Krzysztofa Czyża. Na pewno udział firmy w awansie MKS-u do III Ligii przysporzył panu popularności. Mam nadzieję, że „projekt MKS” to nie tylko akcja przedwyborcza, a jak burmistrzem pan nie zostanie, firma nie wycofa się ze sportu.
- Firma, w której jestem dyrektorem handlowym na przestrzeni ostatnich kilku lat włożyła w rozwój sportu w Myszkowie kilkaset tysięcy złotych i to nie tylko w piłkę nożną, zanim jeszcze podjąłem decyzję o kandydowaniu na burmistrza Myszkowa. Kilka lat temu z prezesem Rafałem Kołakowskim postanowiliśmy wspierać najlepszych myszkowskich sportowców dlatego, że swoimi sukcesami promują Myszków. Ale co najważniejsze zależy nam na tym, by młodzież myszkowska mogła rozwijać swoje sportowe pasje. Piłka nożna jest jedną z dyscyplin, które to umożliwiają. Nam też kiedyś ktoś pomógł, więc w sposób naturalny dziś pomagamy innym. Dlatego proszę się nie martwić. Bez względu na to, czy wygram wybory, czy nie, TRIBAG będzie wspierać myszkowski sport. Oczywiście w takim zakresie, w jakim będzie nas na to stać.
- Czytał pan programy konkurentów?
- Czytałem.
- I co pan wyczytał?
- Prawdę mówiąc nie przeczytałem w nich tego, co chciałbym przeczytać. Programy moich konkurentów nie gwarantują skutecznych zmian w Myszkowie. Co więcej, kilku z kandydatów od wielu lat miało możliwość wpływania na wizerunek Myszkowa czy to po przez prowadzenie własnych działalności w tym mieście czy przez przynajmniej 8 lat zasiadania w radzie miasta jako radni - gdzie niczym szczególnym, poza blokowaniem pomysłów burmistrza i załatwieniem prywatnych zakupów - nie zabłysnęli. Aż tu nagle .... rozpisują się w swoich programach jaki piękny, nowoczesny i kwitnący będzie Myszków pod ich rządami. Szkoda, że mając możliwość realnego wpływu na losy miasta i jego wizerunek w ostatnich latach niektórzy z nich pamiętali tylko o sobie, a prezentowane dzisiaj w trakcie kampanii wyborczej pomysły, skrzętnie chowali przed mieszkańcami i nie po drodze im było wychylać się z takimi inicjatywami. To prawda, że miasto potrzebuje dalszych inwestycji w infrastrukturę, czyli budowę kanalizacji i nawierzchni ulic. To niestety program na kilkanaście lat, nie jedną kadencję. W ciągu kadencji miasto mam nadzieję zrobi dużo, ale wszystkiego się nie da. Za to na pewno w jedną kadencję można zmienić wizerunek Myszkowa. Dla mieszkańców uczynić bardziej przyjaznym do życia, na zewnątrz atrakcyjniejszym. Sam tu się osiedliłem kilka lat temu, tu zaczęły chodzić moje dzieci do szkoły. Chciałbym, aby za kilka lat młodzi ludzie, jeżeli nawet opuszczą Myszków, nie podejmowali tych decyzji z niechęci do miasta.
- Jak w 4 lata uczynić Myszków fajnym miastem?
- Na pewno w tym czasie można w znaczący sposób przebudować centrum. Czyli od dworca PKP z Placem Dworcowym, aż do Domu Kultury. Jako punkt wyjścia przyjąłbym projekty przedstawione i przygotowane już przez obecnego burmistrza, aby już w 2011 roku zacząć realnie prace. Ale jestem przekonany, że dziś mieszkańcy oczekują od władz czegoś więcej. Nie tylko przebudowy centrum, dróg i chodników. To są oczywiście bardzo ważne kwestie. Za chwilę się z tym uporamy m.in. pozyskując na te cele środki unijne, ale ja patrzę dalej w przyszłość. Musimy mieszkańcom zapewnić warunki do dobrego życia, do wypoczynku, do kultury itd.
W Myszkowie dzisiaj nie ma ani jednego parku, w którym można wyjść z dzieckiem na spacer, gdzie dotrze matka z wózkiem, gdzie można uprawiać jogging, jeździć rowerem. Uważam, że największym skarbem Myszkowa do wypoczynku jest dolina Czarnej Strugi, zwanej też Wierzchowiną. Od stawów na Starym Myszkowie, aż do Helenówki teren w dolinie rzeki to płuca i rekreacyjna przyszłość Myszkowa. Blisko z Centrum i ze Światowitu. Teren możliwy praktycznie dla każdej formy rekreacji. Ale zacząć trzeba od lamp, ławeczek, ścieżek i mostków.
Kolejne wspaniałe miejsce, to tereny leśne na Światowicie, z dawnym basenem, który – o ile to tylko technicznie możliwe - trzeba odbudować. I nie chcę tu wzbudzać rywalizacji, który teren jest ważniejszy. Jeżeli to możliwe, najlepiej pracować nad obydwoma. Jeżeli nie, o kolejności zdecydują względy techniczne, własności terenów itp., od czego zaczniemy. Ale na pewno za mojej kadencji mieszkańcy Myszkowa będą mieć miejsce do wypoczynku, do spacerów.
Chcę zmieniać Myszków razem z mieszkańcami, a nie wbrew ich woli. Dlatego na początku skupię się na koncepcji przebudowy centrum przygotowanej przez obecnego burmistrza gdyż uważam ją za dobrą bazę wyjściową. Wystawię makietę, przedstawię plany i poproszę o opinię. A na koniec głos decydujący będą mieć architekci i urbaniści. Ale najlepszym rozwiązaniem na szukanie pomysłów na przestrzeń miejską są otwarte konkursy. Robią to wielkie miasta, Myszków nie powinien być mądrzejszy i uważać, że zrobi to sam.
- Centrum miasta, które tak wymaga zmian, kończy się Domem Kultury. Zapyziałe miejsce, skostniałe struktury…
W myszkowskiej „Kulturze” jest armia ludzi, którzy z działalnością artystyczną nie mają nic wspólnego. To raczej politycy, działacze związkowi. A w Myszkowie nie brakuje uzdolnionych artystów i instruktorów. Nie muszę wymieniać nazwisk. Każdy z rodziców, który posyła tam swoje dzieci, wie do kogo dzieciaki garną się tłumnie, a kto grzeje ławkę.
Na kulturę, nowoczesne biblioteki musimy na pewno przeznaczyć więcej pieniędzy, ale też więcej wymagać. Dom Kultury powinien raczej dawać możliwości „wyżycia się” zdolnym ludziom i walczyć o zdolnych instruktorów dając im możliwość rozwinięcia skrzydeł.
- Czyli jak Łubianka będzie burmistrzem, będą zmiany.
- Muszą być! Żeby Myszków był miastem nowoczesnym, przyciągającym mieszkańców i inwestorów trzeba zmienić samo miasto, ale też nastawienie urzędników, całych instytucji, że pełnimy rolę służebną względem nas wszystkich, mieszkańców Myszkowa. To jak w biznesie. Jak nie mamy atrakcyjnego towaru, klient go nie kupi. Z miastem jest trudniej, jak żyje nam się źle, nie wyprowadzimy się z dnia na dzień, ale nasze dzieci wyjadą na pewno. I to chcę zmienić. Chcę, żeby Myszków stał się miastem lubianym przez mieszkańców i im przyjaznym.
- Jaką mieszkańcy mogą mieć pewność, że te zmiany, o których Pan mówi nastąpią?
- Bardzo dobre pytanie. Po pierwsze jestem człowiekiem młodym, energicznym, któremu po prostu się chce. A po drugie jestem człowiekiem, który już w życiu coś osiągnął. Proszę spojrzeć na firmę, w której pracuję. Jeszcze kilka lat temu pracownicy bali się o swoją przyszłość. Dziś są spokojni. Firma osiąga dobre wyniki, dzięki czemu może sobie pozwolić na rozwój i na wspieranie młodych zdolnych ludzi. Czy to jest wystarczająca rekomendacja? Myślę, że mieszkańcy Myszkowa to ocenią 21 listopada.
Od redakcji: rozmowa z Wojciechem Łubianką to pierwszy z cyklu wywiadów z kandydatami na stanowisko burmistrza Myszkowa. Nie zadajemy w nich tych samych pytań, chcemy dowiedzieć się co mają do zaoferowania mieszkańcom, co już osiągnęli w życiu. Za tydzień rozmowa z Eugeniuszem Bugajem.
Napisz komentarz
Komentarze