(Niegowa) Radni z gminy Niegowa zdecydowali podczas ostatniej sesji, że dofinansują remont powiatowej drogi w Bliżycach. 30 tysięcy przeznaczyli na wykonanie zjazdów na kilka posesji. Na podobny „ukłon” w stronę mieszkańców Mzurowa radni na razie się nie zdecydowali.
Inwestycja, na którą radni z gminy Niegowa przeznaczyli pieniądze to przebudowa odcinka drogi powiatowej w Bliżycach, od skrzyżowania tej drogi do granicy powiatu zawierciańskiego. Choć mówiąc dokładnie, pieniądze pójdą na wykonanie brakujących zjazdów na posesje na odcinku drogi od Bliżyc do Sokolnik. Za gminne dofinansowanie kupione zostaną m.in. betonowe przepusty. Uchwała przeszła bez głosu sprzeciwu, co nie znaczy, że nie wzbudziła kontrowersji.
MZURÓW JEST GORSZY?
- Rozumiem doskonale intencje tej uchwały. Jestem jak najbardziej za jej przyjęciem, ale dziwi mnie, że w podobny sposób nie zostali objęci naszą pomocą mieszkańcy Mzurowa. Tam też jest remont drogi. Ale jak interweniowaliśmy w tej sprawie u wójta, to powiedział, że to Powiat Myszkowski remontuje drogę i my jako gmina nic do tego nie mamy. Teraz okazuje się, że jednak pomagamy, choć droga w Bliżycach to także zadanie prowadzone przez powiat – dziwił się radny Artur Sokół. Dodał, że mieszkańcom Mzurowa oznajmiono, że betonowe przepusty potrzebne do wykonania zjazdów na posesje muszą kupić sobie sami. Zdaniem radnej powiatowej Jadwigi Skalec, obecnej na sesji, sytuacja taka dotyczy tylko kilku osób w miejscowości, ale za to bardzo źle sytuowanych. Jej zdaniem gminna pomoc jest dla nich niezbędna. - Według projektu przy drodze musi zostać wykonane odwodnienie, do którego muszą zostać użyte rury o większej średnicy. Dlatego muszą zostać zrobione nowe przepusty, a w związku z tym i zjazdy. Z tym, że ci ludzie zjazdy mają, i teraz musieliby je przerabiać na własny koszt. Dlaczego mają w tym partycypować? Bo tak naprawdę to tu nie chodzi o poprawę komfortu wjazdu na posesję, tylko spełnienie wymogów projektowych. Ludzie czują się tą sytuacją pokrzywdzeni. Proszę, by pieniądze na pomoc dla tych ludzi zostały przeznaczone choćby z funduszu sołeckiego i żeby decyzję podjąć od razu, dziś – apelowała Jadwiga Skalec. Być może radni przychyliliby się do jej propozycji, decyzji jednak nie podjęto. Wszystko dlatego, że padła ona pod koniec sesji, kiedy porządek obrad był już dawno przyjęty. Przewodniczący Józef Milewski w tej sytuacji miał proceduralnie „związane ręce”.
Zdenerwowana radna wyszła z sali. Wcześniej jednak obiecała, że sytuacji na pewno tak nie zostawi. – Ci ludzie dla których apelowałam o pomoc są naprawdę w trudnej sytuacji finansowej. Dla nich wydatek nawet rzędu 400 – 500 złotych to kwota ogromna. Chodzi m.in. o 80-letnią wdowę po amputacji kończyny, czy inną wdowę, wychowującą niepełnosprawne dziecko. Chodzi o ok. 8 przepustów, czyli kwotę rzędu 4-5 tysięcy złotych. To naprawdę dla gminy tak dużo? – zastanawiała się dzień po sesji radna Skalec.
MONITORING NIE MONITORUJE
Niedawno w szkole w Sokolnikach nieznany wandal, znudzony widać wakacyjną przerwą w nauce, wybił szybę w oknie. Być może nie pozostałby bezkarny gdyby w szkole był zamontowany monitoring. Z posiadanych przez gminę dokumentów wynika, że w szkole jest monitoring. Według radnego Mirosław Klimka monitoring w szkole jest, ale tylko… na papierze. - Gdyby tam był monitoring, kamery zarejestrowałyby delikwenta i złapalibyśmy go za uszy. Bo dla mnie monitoring to kamery. Byłem w szkole w Sokolnikach i to co tam jest to nie monitoring. To tylko mała centralka, 20 na 20 centymetrów, zamontowana w pracowni komputerowej. Zabezpiecza tylko tę salkę. To znaczy, że w razie włamania do tego pomieszczenia przekazuje o tym sygnał do firmy, która instalowała komputery. To co jest w Sokolnikach, to nie jest monitoring. Nie wiem panie wójcie co pan ma na fakturze, ale to nie jest monitoring – twardo obstawał przy swoim radny Mirosław Klimek.
Zapytany po sesji o szczegóły sprawy radny wyjaśniał: - To jest historia stara jak świat, jeszcze z 2000 roku. Z faktur, jakie są w urzędzie wynika ponoć, że jest w Sokolnikach monitoring. Twierdzi tak wójt, że takie te faktury podobno są, ale ja ich nie widziałem. Nie zasiadam w komisji rewizyjnej i nie mam możliwości tego sprawdzić. Może 10 lat temu tak się pisało, że to jest monitoring, ale tam nie ma żadnych kamer – mówił Mirosław Klimek.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze