(Poraj) Radni Gminy Poraj zobowiązali wójta Mariana Szczerbaka, by ten wystąpił do premiera Donalda Tuska z wnioskiem o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej w gminie Poraj oraz w innych gminach, które dotknęła majowa powódź. Uchwałę w tej sprawie podjęli podczas ostatniej sesji Rady Gminy, 28 maja. Tego samego dnia, kilka godzin wcześniej, starosta Łukasz Stachera, w związku z unormowaną sytuacją hydrologiczną… odwołał obowiązujący na terenu powiatu myszkowskiego stan zagrożenia powodziowego.
Nie ulega wątpliwości, że gmina Poraj ucierpiała podczas majowych podtopień. Czy jednak w takim stopniu, by jej przedstawiciele byli zmuszeni występować o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej? Tym bardziej, że radni z gminy Poraj nie forsowali takiej uchwały w czasie styczniowej katastrofy energetycznej, kiedy gmina także ucierpiała. Fakty na dziś przedstawiają się następująco: w walkę z wielką wodą w gminie zaangażowane były wszystkie jednostki OSP z tego terenu, do sypania prowizorycznych wałów przeciwpowodziowych wykorzystano 192 tony piasku. Były obawy o stan porajskiego zbiornika retencyjnego, w którym do tej pory nie było tyle wody, jak to miało miejsce w maju. Ale zbiornik od naporu wody nie ucierpiał. Ucierpiała za to mocno kanalizacja sanitarna w Poraju i częściowo w Choroniu, która zmuszona była przyjmować deszczówkę, na przepompowniach spaliło się kilka pomp. Do dnia sesji porajski urząd gminy przyjął 65 zgłoszeń dotyczących zalanych bądź podtopionych posesji i budynków.
Każda zalana piwnica to problem, ale czy na pewno w gminie Poraj jest aż tak źle? Mieszkańcy zalanego Sandomierza i jego okolic mieliby z pewnością na ten temat zupełnie inne zdanie.
TO NIEPRAWDA, ŻE POWODZI WINNE BOBRY, WÓJT I RADNI
Pod projektem uchwały zobowiązującej wójta Mariana Szczerbaka do wystąpienia do premiera z wnioskiem o wprowadzenie na terenie gminy stanu klęski żywiołowej podpisało się pięciu radnych: Janusz Błaszczyk, Jolanta Kozak, Anna Czarnecka, Leszek Glinka i Władysław Madejski. – Ta uchwała to nic innego, jak wyraz solidarności z innymi poszkodowanymi gminami – tłumaczył pomysł grupy radnych Janusz Błaszczyk. - Chcemy w ten sposób ruszyć „temat”, będziemy rozsyłać informację o naszej inicjatywie do innych gmin drogą mailową, żeby przybrała szerszy zasięg – argumentowali inni.
Pozostali radni nie byli jednak do tego pomysłu przekonani. – Nie rozumiem, dlaczego my się tak podrywamy, skoro były gminy gorzej od nas zalane, które o stan klęski nie występowały. U nas nie było aż tak źle, jeśli spojrzymy na tereny, gdzie ludzie stracili wszystko, gdzie nawet dokumenty im nie zostały – zastanawiała się radna Zdzisława Polak.
Radny Krzysztof Klimek uznał, że uchwała nic nie daje, należałoby bowiem w pierwszej kolejności wyciągnąć wnioski z majowych zdarzeń, aby nie powtórzyła się taka sytuacja w przyszłości. – Musimy myśleć o odtworzeniu rowów, o odwodnieniu terenów, gdzie dochodzi do zalewania i podtopień, o tym, by do podobnych sytuacji nie dochodziło więcej. Zalało nas w 1997 roku, teraz jest jeszcze gorzej, a za 10 - 20 lat, jeśli dziś nic nie zrobimy, możemy być zupełnie zatopieni. Trzeba działać w tym kierunku, o tym powinniśmy dziś myśleć, bo ta uchwała nic nam nie da, a możemy się tylko ośmieszyć, że wychodzimy „przed orkiestrę” – powiedział radny Krzysztof Klimek.
Projektu uchwały bronił radny Leszek Glinka. - Naszą intencją jest, by poruszyć inne gminy, żeby rząd wreszcie zauważył to, co się dzieje „na dole” w gminach. Do dziś na „Kosmodromie” (osiedle w pobliżu zalewu i torów kolejowych w Poraju– przyp. red.) ludzie mają zalane podwórka, po których fekalia pływają, a domy mają zagrzybione ściany. Tam do podtopień dochodzi notorycznie. Nie śmialibyście się, gdybyście dziś ich odwiedzili – denerwował się radny Leszek Glinka, jeden z sygnatariuszy projektu uchwały.
O opinię w sprawie radni poprosili wójta Szczerbaka, ten jednak komentować pomysłu radnych nie chciał. Przeważyło zdanie przewodniczącego Rady Gminy Zbigniewa Konieczki. - To jest sposób na zamanifestowanie, że nie zgadzamy się z tym, co się w sprawie tej katastrofy słyszy. Do mnie dotarło na przykład, że powodzi winni są głównie samorządowcy, czyli radni i wójtowie. Teraz słyszę, że winne są bobry. A tak naprawdę, my tu w gminach mamy bardzo ograniczone możliwości działania, chyba, że nielegalne. Nie tak to wszystko powinno funkcjonować – podsumował dyskusję Z. Konieczko. Przewodniczący nawiązał w ten sposób do pojawiających się głosów, że zbiornik w Poraju mógł być wcześniej przygotowany na podwyższony stan wód, poprzez jego opróżnianie. O tym jednak nie decyduje lokalny samorząd, a Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Poznaniu, który na sugestie gmin często nie zwraca uwagi. O tym, jak trudno było się z Poznaniem dogadać w sprawie czyszczenia koryta przepływającej przez miasto Warty, miał okazję przekonać się Myszków.
Radni widocznie podzielili zdanie Konieczki, bo w głosowaniu niemal wszyscy podnieśli rękę za przyjęciem uchwały. Jedna osoba nie wzięła udziału w głosowaniu.
ZA NISZCZENIE ROWÓW BĘDĄ KARY?
Radni wzięli sobie do serca padające na sesji z różnych stron uwagi, że zalaniom i podtopieniom na terenie gminy w dużej mierze winny jest brak systemu odwodnienia i zasypane przez mieszkańców rowy. Radny Błaszczyk zaproponował, by zmusić do otworzenia rowów (widniejących w dokumentacji geodezyjnej) tych mieszkańców, którzy zasypali je w sąsiedztwie swych posesji. 11 radnych przyklasnęło temu pomysłowi i być może już wkrótce powróci on na sesję w formie projektu konkretnej uchwały.
- Kiedy mieszkałem na wsi zawsze uczono mnie, że rów należy do właściciela sąsiadującej z nim posesji. Potem odpowiedzialność za stan rowów zrzucono na samorządy i zarządców dróg. Tylko, że tym ostatnim na ich utrzymanie brakuje środków. Ja mogę tylko zwrócić się na tę chwilę z prośbą do mieszkańców, by we własnym zakresie i dla własnego dobra zadbali o sąsiadujące z ich działkami rowy i przepusty. To prawda, że wiele rowów naniesionych na plany ze względu na „suche lata” zasypano. Teraz trzeba szybko je odtworzyć. I nie ma innego wyjścia. Bo jeśli nie – to zaleje nas każdy następny, większy przypływ wody. Jeżeli w tym temacie nie nastąpi solidaryzm, taki społeczny, we wszystkich miejscowościach, to dalej dramaty się będą rozgrywały – mówił wójt Marian Szczerbak.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze