Stanisław S. to już trzecia osoba, po byłej prezes banku Leokadii M. oraz przewodniczącej Komisji Rewizyjnej banku Jadwidze M., które usłyszały zarzuty w sprawie niegospodarności w MBS-ie.
Stanisław S. został zatrzymany w podwarszawskim Józefowie. Jako prezes firmy CTBS podpisywał szereg umów z myszkowskim bankiem w zakresie obsługi kart płatniczych, które nie były wcale realizowane. Jak zarzuca CBA mogły to być umowy fikcyjne. W ten sposób podejrzany miał wyłudzić z myszkowskiego banku kilkadziesiąt tysięcy złotych. W roku 2008 próbował wyciągnąć za fikcyjne usługi kolejne 100.000 zł, ale bank wycofał się ze współpracy. Jak informuje CBA w komunikacie prasowym „świadoma wszystkich nieprawidłowości była od początku Prezes Banku Leokadia M., która współpracowała z zatrzymanym.
Wobec Stanisława S. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która prowadzi śledztwo, zastosowała poręczenie majątkowe na kwotę 50.000 zł, dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Jak się okazało, prezes Stanisław S. był już wcześniej karany za podobne przestępstwa.
-Sprawa jest rozwojowa, nie wykluczamy dalszych zatrzymań- mówi Małgorzata Matuszak, z wydziału Komunikacji Społecznej CBA.
Choć CBA bardzo ostrożnie dozuje informacje ze śledztwa, które –przypomnijmy- zaczęło się od doniesień składanych przez Andrzeja Królika, biznesmena z Myszkowa, który prawie 3 lata przesiedział w areszcie, pod zarzutem próby zakupu narkotyków (sprawa ciągle jest w sądzie). Ale w czasie gdy Królik był w areszcie, w Myszkowskim Sądzie Rejonowym w ekspresowym tempie zapadł wyrok skazujący Królika na rok więzienia za rzekome oszustwo. Od początku Królik twierdził, że sprawa jest ukartowana, aby ukraść mu cały majątek. I teraz najciekawsze: 28 stycznia 2009 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach w całości uchylił prawomocny wyrok Sądu Rejonowego w Myszkowie z 14 marca 2005! Sprawa ma wrócić do ponownego rozpoznania przez Sąd Rejonowy w Myszkowie. To kontrowersyjne orzeczenie wydała sędzia Jadwiga Błasiak. Celowo dajemy wykrzyknik, gdyż to ewenement w historii polskiego sądownictwa, że Sąd uchyla wyrok, który skazany zdążył już odsiedzieć! Warto też przypomnieć o konsekwencjach tamtego wyroku z marca 2005. Niewiele później Królik zostaje skazany na kolejne 8 miesięcy, tym razem za zniesławienie sędzi Jadwigi Błasiak (pomawiał ją o wyprodukowanie „na zamówienie” wyroku za oszustwo). Po uchyleniu wydanego przez nią wyroku za rzekome oszustwo, sprawa zniesławienia i bardzo srogiego wyroku który zapadł (sądy praktycznie nigdy nie orzekają kary więzienia za zniesławienie) nabiera zupełnie nowego wymiaru.
W ciągu dwóch miesięcy, gdy sprawą oszustw gospodarczych w Banku Spółdzielczym w Myszkowie zajęło się CBA doszło do zatrzymania we wrześniu 2008 prezesa Leokadii M. i członka Rady Nadzorczej Jadwigi M. Po kolejnych 5 miesiącach zarzuty usłyszał kolejny zatrzymany, prezes spółki, któremu bank zlecał fikcyjne usługi na obsługę kart płatniczych. Mechanizm fikcyjnych usług i świadczeń, podejrzanych kredytów był prawdopodobnie o wiele większy. Sprawa ta cieniem kładzie się też na jakości pracy myszkowskiej prokuratury, która śledztwa z doniesień Andrzeja Królika zawsze umarzała, a gdy sprawą zajęło się CBA, w ciągu kilku miesięcy dochodzi do ważnych zatrzymań i postawienia zarzutów. Przypomnimy choćby jeden wątek: prokurator Jarosław Rychlik umorzył postępowanie w sprawie fikcyjnego zatrudniania w banku członków rodziny podejrzanej prezes Leokadii M. Jak nam udało się ustalić, jeszcze po dyscyplinarnym zwolnieniu prezes M. z banku, pracownikiem firmy był jej syn.
O tym, że taka osoba jest na liście płac w banku, nie wiedziała nawet nowa prezes (p.o.) banku, Zofia Jakubczyk. Gdy po objęciu stanowiska we wrześniu 2008 pytaliśmy ją o fikcyjne etaty dla członków rodziny zatrzymanej prezes Leokadii M. nie potrafiła odpowiedzieć, czy takie osoby „pracują” w banku. Jak się okazało, syn odwołanej prezes banku figurował na liście płac, ostatnio –jak dowiedzieliśmy się od naszego informatora- zatrudniony na pół etatu, z pensją około 1500 zł brutto. Na marginesie, pensja szeregowych pracowników myszkowskiego banku, pracujących na pełny etat, rzadko przekraczała tę kwotę. Jak potwierdziła prezes banku Zofia Jakubczyk, ta fikcyjna umowa o pracę została rozwiązana dopiero z końcem grudnia 2008, za porozumieniem stron.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze