(Kraków) Początek uroczystości pogrzebowej tragicznie zmarłej prezydenckiej pary w Krakowie obwieścił hejnalista z wieży Bazyliki Mariackiej. W ostatniej podróży na miejsce pochówku Lechowi i Marii Kaczyńskim towarzyszyło donośne bicie „serca Krakowa” – Dzwonu Zygmunta na Wawelu.
Uroczystości pogrzebowe w Krakowie zgromadziły około 150 tys. osób na Starym Rynku, dobiegających do niego uliczkach, na błoniach i podkrakowskich Łagiewnikach. Wśród tłumu, który przybył pożegnać prezydenta RP, była również spora grupa mieszkańców naszego powiatu m.in. z Myszkowa, gmin Koziegłowy i Poraj.
Wiele milionów Polaków niedzielne uroczystości pogrzebowe pary prezydenckiej oglądało na ekranie swoich telewizorów. Pond 150 tys. osób zdecydowało się jednak porzucić wygodne fotele, by osobiście poczuć atmosferę tej historycznej chwili. Aby dotrzeć do Krakowa na ostanie pożegnanie Lecha i Marii Kaczyńskich, musieli często wstać bardzo wcześnie rano i przygotować się na wielogodzinne oczekiwanie w tłumie.
Do stolicy Małopolski udaliśmy się z grupą mieszkańców gminy Koziegłowy. To bodaj jedyna gmina w naszym powiecie, która zorganizowała wyjazd autokarowy na pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich do Krakowa. Mieszkańcy zapełnili dwa autobusy – jeden z nich wyruszył do Krakowa o 6.00, a drugi – dwie godziny później. Koszt przejazdu, łącznie z ubezpieczeniem, pokryła ze swojego budżetu gmina Koziegłowy. Wśród uczestników była m.in. liczna grupa przedstawicieli strażaków ochotników z Pińczyc, ubranych w galowe mundury. Zabrali ze sobą sztandar jednostki. Dla pozostałych mieszkańców władze gminy przygotowały biało-czerwone flagi przepasane kirem oraz róże w kolorach narodowych.
Ku zaskoczeniu wszystkich dojazd do Krakowa nie sprawił żadnych kłopotów. Nie było spodziewanych korków na trasie czy przy bramkach na autostradzie. Droga wręcz była opustoszała, a stojący na każdym skrzyżowaniu policjanci nie mieli dużo pracy.
Pasażerowie pierwszego autobusu z Koziegłów wyjechali wcześniej, zaopatrzeni w wejściówki na lepsze miejsca na Starym Rynku. Za to na jadących w drugim autobusie czekała w Balicach niespodziewana historyczna chwila. Z okien autokaru mogli obserwować moment lądowania wojskowej CASY, na pokładzie której znajdowały się trumny z ciałami prezydenckiej pary.
KRAKÓW W BIELI I CZERWIENI
Niemal każdy budynek w Krakowie ozdobiony był flagami narodowymi i zdjęciami ofiar katastrofy. Komunikacja miejska w tym wyjątkowym dniu była bezpłatna. Przybyłym do Krakowa wręczano program uroczystości pogrzebowych (także w wersji angielskiej), okolicznościowe wydania gazet i znaczki.
Przy wejściu na Rynek duży tłok. Mimo to, kto zdecydował się tu przyjść wcześniej, mógł na jego płytę bez problemu się dostać. Teren ten dla odwiedzających zamknięto około południa (o tej porze na rynku było około 45 tys. osób). Mimo to, ludzi wciąż przybywało i zapełniali oni uliczki prowadzące do głównego placu miasta.
Na pogrzeb przyjechali ludzie ze wszystkich stron Polski. Miejsce ich zamieszkania zdradzały choćby transparenty czy stroje ludowe i sztandary. Wzdłuż rynku ustawiły się bardzo liczne poczty sztandarowe, wśród nich także żołnierzy, harcerzy, strażaków, zakładów pracy (w tym Stoczni Gdańskiej i Szczecińskiej), górników.
W tłumie uczestników uroczystości udało nam się dojrzeć także delegację myszkowskich związkowców z NSZZ „Solidarność” z Janem Banikiem, radną Annę Czyż i radnego Sejmiku Wojewódzkiego Andrzeja Hutnika. Przywieźli ze sobą transparent z nazwą miasta, który odznaczał się na tle innych swą wielkością. Była poseł Jadwiga Wiśniewska, starosta Łukasz Stachera i włodarze gmin.
Wchodzących na rynek sprawdzali dokładnie, ale też uprzejmie, policjanci. Nie można było bowiem wnosić na miejsce ceremonii ostrych przedmiotów czy szklanych butelek. Kto miał napój w takim opakowaniu, musiał się liczyć z jego stratą. Z wodą jednak nie było problemu. Roznosili ją harcerze, którzy również udzielali pomocy medycznej i dbali o porządek i ład na placu. Wśród harcerzy znaleźli się także przedstawiciele I Szczepu Środowiskowego im. Floriana Marciniaka z Myszkowa. Grupą 10-osobową dowodził Tomasz Szlenk.
Pogrzeb, który rozpoczął się punktualnie o 14.00, obwieścił hejnał z Wieży Mariackiej. Zgromadzeni na rynku mogli oglądać uroczystości na wielu rozstawionych telebimach. Atmosfera, jaka udzieliła się uczestnikom, była bardzo podniosła. Nawet, kiedy zakończyła się msza w Bazylice Mariackiej i kondukt żałobny ruszył na Wawel, na rynku było kilkakrotnie słychać „Mazurka Dąbrowskiego” i inne pieśni patriotyczne oraz oklaski w hołdzie dla pary prezydenckiej. Bił też Dzwon Zygmunta, a razem z nim serca zgromadzonego na rynku narodu, który żegnał Prezydenta Rzeczypospolitej. Wśród nich: Aleksandry Kubas i Roberta Bączyńskiego
Napisz komentarz
Komentarze