(Myszków) W kontekście ostatniej sesji Rady Miasta Myszkowa, o której piszemy w dzisiejszym wydaniu GM warto wrócić do obrad wspomnianej w relacji Komisji Finansów. Na komisji (24 marca) „iskrzyło” wiele razy, nie tylko przy okazji „bitwy o metry”.
Radni na komisji opiniowali m.in. sprawozdanie z uzyskanych efektów projektów składanych przez gminę Myszków w ramach wniosków konkursowych Regionalnego Programu Operacyjnego, wniosków Programu Rozwoju Subregionu Północnego oraz wniosków z Programu Kapitał Ludzki.
- Mnie się wydaje, że efekt tych konkursów jest dla gminy mizerny. I z tego co wiem, to gdyby powstała w naszym województwie klasyfikacja gmin pod tym względem, to plasowalibyśmy się na jej szarym końcu – podsumował sprawozdanie przewodniczący komisji Sławomir Janas.
Radnych – a najbardziej chyba Zdzisławę Kos - zabolało szczególnie dalekie miejsce, 22 na liście rezerwowej, wniosku na budowę hali sportowo-widowiskowej przy ulicy Leśnej. Zarzuciła przedstawicielom władz miasta, że stało się tak dlatego, iż wniosek był źle przygotowany. – Sama pani sobie zaprzecza – bronił urzędników wiceburmistrz Rafał Gil. – Skoro wniosek w ogóle jest na liście rezerwowej, to oznacza, że spełnił wymogi i że pod względem formalnym i merytorycznym był dobrze przygotowany. To, że znalazł się na liście rezerwowej jest już poza nami – mówił Gil.
KIJ W MROWISKO?
– Z mojego dotychczasowego doświadczenia widzę, że niestety, ale jeśli chodzi o nasze miasto to względy polityczne biorą górę nad sprawami gospodarczymi – wyraziła swą opinię radna Zofia Chwalba, nie zdając sobie chyba sprawy, że tymi słowami właśnie włożyła przysłowiowy „kij w mrowisko”. Sugestia, że to przeciwnicy polityczni Myszkowa utrącają projekty miasta, była nie do przyjęcia przez Sławomira Janasa. Miał on świeżo w pamięci uzyskane przez miasto ponad 1,5 miliona złotych dotacji na autorski projekt „Uwolnić wiedzę, zwojować przyszłość”. Dzięki projektowi, dla dzieci i młodzieży z myszkowskich szkół przez dwa lata będzie można organizować szeroką gamę zajęć pozalekcyjnych. Janas uważa, że w uzyskaniu pieniędzy pomógł członek zarządu województwa śląskiego Mariusz Kleszczewski z PO, do którego – zdaniem Janasa - w celu lobbowania za projektem pojechała naczelnik wydziału edukacji w myszkowskim magistracie Krystyna Jasińska. Poprosił, by stanęła ona przed członkami komisji i odpowiedziała wprost: czy była u Kleszczewskiego w tej sprawie?
- Nie jesteśmy komisją śledczą. Takich pytań nie wolno zadawać – denerwowała się radna Anna Czyż. – Pan chce w ten sposób sugerować, że jak wniosek „ przeszedł” – to jest to zasługa marszałka, a jak odpada – że to wina urzędu. Annie Czyż wtórowała radna Chwalba, która wprost apelowała do Jasińskiej: - Nie odpowiadaj Krysiu!
- Nie ja zacząłem tę dyskusję. To, że sprowadziłem panią Jasińską, było spowodowane wypowiedzią radnej Chwalby, że za utrącaniem wniosków Myszkowa przemawiają względy polityczne – bronił swego prawa do zadawania pytań Janas. - Podtrzymuję to – odpowiadała mu Chwalba, dodając jednak kategorycznie, że nie miała nikogo personalnie na myśli.
Krystyna Jasińska na pytanie Janasa potwierdziła, że spotkała się z Kleszczewskim w Urzędzie Marszałkowskim w Katowicach, jako z jedną z osób decydujących w województwie śląskim. Stwierdziła jednak, że nie pojechała niczego „załatwiać pod stołem” a jedynie by prosić marszałka o poparcie prośby o ponowne wnikliwe przeanalizowanie wniosku przez ekspertów. Myszkowski wniosek przepadł w pierwszej ocenie w dość kuriozalny sposób. Dwóch oceniających go ekspertów dało mu zbieżne oceny na poziomie 83 i 70 procent (na sto możliwych), a trzeci, nie wiadomo dlaczego: 0.
– Miałam pewność, że to był wniosek naprawdę bardzo dobry. Przedstawiłam marszałkowi nasze argumenty przemawiające za tym, że ocena naszego wniosku mogła być nierzetelna i poprosiłam, by jeśli to możliwe, przeanalizowano go raz jeszcze – tłumaczyła Krystyna Jasińska. - Wydawało mi się, że eksperci podejmujący decyzję, to w większości osoby młode, bez doświadczenia pedagogicznego, mogące nie znać szkolnych realiów. Jednym z zarzutów przeciwko naszemu wnioskowi było to, że nie może to być projekt systemowy i nie może być realizowany we wszystkich naszych szkołach, bo nie jest możliwe by we wszystkich naszych szkołach występowały te same problemy. Ja udowodniłam, że jako gmina, o raczej jednolitym charakterze, możemy mieć z taką sytuacją do czynienia, że jest to możliwe. Być może ekspert nie był nauczycielem, nie znał rzeczywistości szkolnej – mówiła K. Jasińska, dodając, że w obronie miejskiego wniosku interweniowała także w katowickim oddziale PFRON -u.
- Jak widać nie było to trudne pytanie i nie była to trudna odpowiedź. Ja nie czynię pani z tytułu tych zabiegów żadnych zarzutów. Chwała pani za to, że tak pani o ten wniosek zabiegała. Nie rozumiem jednak dlaczego pani odpowiedź była tak wielu osobom na tej sali „nie na rękę”. Pani Jasińska pokazała, jak wygląda działanie domniemanych przeciwników politycznych, którzy utrącają nasze wnioski – podsumował Sławomir Janas.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze