(Myszków) Myszkowscy radni podczas ostatniej sesji (31 marca) wprowadzili zmiany w uchwale określającej odległość od miejsc, w których sprzedaje się alkohol wysokoprocentowy, do zakładów opieki zdrowotnej, dworców kolejowych i autobusowych, hoteli pracowniczych i obiektów sportowych. Dotychczas odległość ta wynosiła sto metrów. Na sesji zmniejszono ją o połowę i obecnie wynosić będzie ona 50 metrów. Bez zmian pozostała odległość punktów z alkoholem od szkół i kościołów. Tu dalej metrów ma być minimum 100. Jak można się było spodziewać podjęciu uchwały towarzyszyły niemałe emocje.
Można się tego było spodziewać już po posiedzeniu Komisji Finansów (24 marca) kiedy to projekt zgłoszony przez radnych: Sławomira Janasa, Zenona Ludwikowskiego i Zdzisławę Kos opiniowali inni radni.
WALKA JUŻ NA KOMISJI
- Występuję zdecydowanie przeciwko temu projektowi – mówiła na wspomnianej komisji radna Zofia Chwalba. – Proponowane w nim zmiany spowodują, że nasza rada zasłynie tym, iż rozwój miasta i zwiększanie w nim liczby miejsc pracy widzi jedynie w szerokim udostępnianiu mieszkańcom alkoholu – mówiła Z. Chwalba.
- Uchwała nikogo nie zmusza do picia alkoholu – ripostował radny Tomasz Szlenk. – Uważam, że jeśli ktoś naprawdę będzie chciał alkohol kupić, to te 50 metrów nie zrobi mu różnicy – argumentował. Przekonując, że w tej sprawie może mieć rację, nawiązał do odrzuconego przez radnych jakiś czas temu pomysłu stworzenia w Myszkowie profesjonalnego salonu gier hazardowych. – Jako jedyny byłem wtedy za jego powstaniem. Ostrzegałem, że jeśli takiego miejsca „z prawdziwego zdarzenia” nie będzie, gdzie sprawdzany byłby m.in. wiek grających, przepisy będą obchodzone i powstaną budki, gdzie ulokowane będą po trzy automaty i będą na nich grać dzieci. I tak się właśnie dzieje – przypominał Szlenk.
- Dobrze, że ten salon nie powstał, bo jeszcze w jakąś aferę hazardową zostałby pan wplątany – ucięła Chwalba, nawiązując do głośnej afery związanej z zakupem wódki „na koszt” urzędu miasta, z której Szlenk będzie musiał wytłumaczyć się przed sądem. Szlenka jako obrońcę projektu skrytykował także burmistrz Janusz Romaniuk. Podobnie zresztą jak Halinę Skorek – Kawkę. – Pani na organizowanej przez siebie wieczerzy wigilijnej doprowadziła do tego, że była możliwość spożywania alkoholu przez zaproszonych gości. Ubolewam, że taka osoba będzie w tej sprawie głosować – oburzał się na komisji Romaniuk. Niemniej oburzona była jego słowami H. Skorek – Kawka. – Nic takiego nie miało miejsca i pierwszy raz o tym słyszę. Skąd pan ma takie wiadomości? – dopytywała burmistrza radna. Ten odparł, że wiedzę taką ma od uczestniczących w imprezie gości. Których? Tego nie wyjawił.
Sławomir Janas - jeden z wnioskodawców projektu - przekonywał, że projekt uchwały to nic innego jak odpowiedź radnych na obowiązek zmiany złego prawa. A takie - jego zdaniem - jest to, utrzymujące dotychczasowe 100 metrów, mające - w jego opinii - umocowanie w przepisach pochodzących jeszcze z lat osiemdziesiątych, z czasu stanu wojennego. Zdaniem Janasa było ono nawet korupcjogenne. Poza tym wnioskodawcy projektu utrzymywali, że ograniczenie polegające na zakazie otwierania i prowadzenia punktów sprzedaży alkoholowych w odległości 100 metrów od miejsc kultu religijnego i placówek wychowawczo-oświatowych jest wystarczające do spełnienia przesłanek prewencji w zakresie wykonywania założeń ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Projekt minimalną liczbą głosów został na Komisji Finansów pozytywnie zaopiniowany. Pozytywne opinie zyskał także na pozostałych komisjach Rady Miasta.
WALKA I NA SALI SESYJNEJ
Batalia na słowa miała miejsce i podczas obrad sesji. Podobnie, jak to miało miejsce na poszczególnych komisjach, radni mieli przed ostatecznym głosowaniem utarty pogląd na sprawę. – W sprawie moich poglądów dotyczących liberalizacji tych przepisów zdania nie zmienię. Raz jeszcze tylko podkreślę, że w ten sposób miejsc pracy na pewno nie zwiększymy – mówiła na sesji Zofia Chwalba, która wnioskowała o zwrócenie projektu do komisji i sprawdzenia jego zgodności z obowiązującą ustawą.
- To zwyczajna gra na czas i niepotrzebne przedłużanie tematu – odpowiadał jej Sławomir Janas. – Ten projekt, podpisany przez nas, powstał w Wydziale Spraw Obywatelskich Urzędu Miasta i my jako radni tak naprawdę nie musieliśmy go tworzyć. Znalazłem go w biurze rady, skąd dziwnym trafem, z niewiadomych powodów został wycofany. Komisja Małych i Średnich Przedsiębiorstw już w lutym zwracała się do burmistrza w tej sprawie i być może dlatego powstał. Nie sądzę, by powstał z naruszeniem obowiązujących przepisów – mówił Janas, który o dodatkową opinię w tej sprawie poprosił naczelnik wydziału Dorotę Ćwiląg. Ta potwierdziła, że projekt powstał na podstawie aktualnych przepisów.
Radni nie chcieli przeciągać dyskusji i zdecydowali o poddaniu projektu pod głosowanie. 9 radnych podniosło rękę za zmniejszeniem odległości, 5 było temu przeciwnych, troje radnych wstrzymało się od głosu (w tym „wywoływana do odpowiedzi” przez burmistrza na Komisji Finansów Halina Skorek – Kawka)
DZIAŁKI IDĄ NA SPRZEDAŻ
Bez większych emocji przeszła za to sprawa bezprzetargowego zbycia należących do miasta działek, m.in. przy ul. Sucharskiego. Do niedawna wzbudzała ona kontrowersje ze względu na to, że kupnem jednej z położonych tam nieruchomości był zainteresowany radny Eugeniusz Bugaj. Kiedy Rada Miasta wyraziła zgodę na zbycie bez przetargu działek przy Sucharskiego, na Bugaja spadła lawina krytyki, że wykorzystuje funkcję do załatwiania prywatnych spraw. Nie pomogły tłumaczenia, że na decyzji rady skorzysta nie tylko Bugaj, lecz wielu innych przedsiębiorców z Sucharskiego, którzy na miejskich działkach zainwestowali oszczędności swego życia, wznosząc obiekty służące im w prowadzeniu działalności gospodarczej. Sprawa wlekła się od ubiegłego roku, bo po przyjęciu uchwały na przeszkodzie w jej realizacji stanęły źle wpisane numery działek. Wreszcie na ostatniej sesji sprawę doprowadzono do końca, rozszerzając dodatkowo listę działek, które będą zbyte przez miasto bez przetargu na rzecz dzierżawiących je do tej pory osób, o teren apteki przy Zespole Szkół nr 1 przy ul. Leśnej na Mijaczowie.
„DZIEŃ OJCA” W MAGISTRACIE
Mimo wszystko sesja skończyła się miłym akcentem. W imieniu klubu Platformy Obywatelskiej i „Przyszłości” Sławomir Janas pogratulował burmistrzowi Januszowi Romaniukowi narodzin córeczki. Burmistrz jest „świeżo upieczonym” ojcem, jego pociecha przyszła na świat we wtorek, 30 marca. Gratulacje otrzymał także rzecznik magistratu Wojciech Chrapek, któremu z kolei w ubiegłym tygodniu urodził się syn. – Niech się dzieci zdrowo chowają – życzył Janas i inni radni. Do gratulacji dołącza się również nasza redakcja.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze