(Myszków) Nie doszło, jak na razie, do zapowiadanej demonstracji kibiców myszkowskiego MKS-u niepokojących się o przyszłość swego klubu. Fani niebiesko białych, których martwią informacje o wielkości finansowego wsparcia udzielanego klubowi przez miasto i miejskie spółki, mieli swe obawy wyrazić pod magistratem. Pikieta nie odbyła się, burmistrz może jednak poczytać na murach to, co o polityce miasta wobec klubu myślą jego sympatycy.
W tym tygodniu, w kilku miejscach w Myszkowie, pojawiły się na murach budynków napisy, których autorzy jasno określają, co myślą o postawie burmistrza wobec myszkowskiego klubu sportowego. Znaleźć je można m.in. u zbiegu ulic Kościuszki i Jana Pawła II, w okolicach cmentarza przy ul. Sikorskiego czy u zbiegu ulic Jana Pawła II i ul. Słowackiego. Kto jest ich autorem? Nie wiadomo. Można się tylko domyślać, że są to sympatycy myszkowskiego klubu, którzy do burmistrza sympatią nie pałają. Rozumiemy intencje działań, ale sposobu komunikacji z władzami miasta nie pochwalamy. Zwłaszcza, że odbywa się to ze szkodą dla prywatnych właścicieli budynków, na których znalazły się graffitti. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze