Z problemem braku bieżącej wody mierzy się pani Halina mieszkająca przy ulicy Kopernika, a dokładniej mówiąc w krótkiej odnodze tej ulicy. Kobieta kilka lat temu przeprowadziła się tutaj z Dąbrowy Górniczej, by zaopiekować się swoją mamą. Dom nie jest podłączony do wodociągu. Pani Halina – a wcześniej jej mama – czerpie wodę ze studni. Niestety w wyniku podtopień po ulewnych opadach deszczu, woda w studni jest niezdatna do użytku.
Okoliczne działki zalewane są od lat. Jak opisywała kobieta, to niby stały problem, ale jego skala nie była tak duża, jak miało to miejsce w bieżącym roku. W ostatnich miesiącach posesja pani Haliny została zalana trzykrotnie, a poziom wody był na tyle wysoki, że uniemożliwił kobiecie wychodzenie z domu na 2-3 dni. Zalewanie sprawia, że woda ze studni jest niezdatna do picia, czy też przygotowywania posiłków. Jak opowiadała nam kobieta, do zalania dochodziło co 2-3 lata, ale można było przejść przed domem w gumowcach. We wrześniu br. poziom wody był jednak dużo wyższy – podobno brakowało tylko 5 centymetrów, by woda z piwnicy dostała się do domu.
W tym roku straż pożarna interweniowała u pani Haliny kilkukrotnie – jeden raz w maju i trzy razy we wrześniu (po intensywnych opadach deszczu). Druhowie najczęściej zalecali, aby nie korzystać z wody ze studni do czasu, aż przebada ją Sanepid.
Przy głównej ulicy jest wodociąg, do którego mogłaby przyłączyć się pani Halina. Niesie to jednak spore koszty, na które jej nie stać. Kobieta utrzymuje się z niskiej emerytury, a najbliższa rodzina nie może pomóc jej finansowo. Mieszkanka rozmawiała o swoim problemie z burmistrzem Włodzimierzem Żakiem. - Burmistrz mi powiedział, że mi nie założą (wodociągu – przyp. red.), bo jak mi założą, to będą musieli wszystkim – mówiła w rozmowie z nami kobieta. Dodała, że burmistrz Żak przekazał jej, że wie o problemie zalewania działek w rejonie ul. Kopernika. Proponował, by może płatność za przyłącze wodociągowe kobieta opłaciła w ratach. Jednak nie jest do dla pani Haliny rozwiązanie – ma niską emeryturę i nie stać jej na opłacenie przyłączenia, którego koszt liczony jest w tysiącach złotych, ani w całości, ani w ratach. Usłyszała też, że wodę butelkowaną może kupować od Zakładu Wodociągów i Kanalizacji.
Pani Halina dwa razy dostała wodę z Referatu Zarządzania Kryzysowego UM – miało to być po 6 butelek o pojemności 5 litrów każda. Przed jej domem znajduje się zbiornik, który dostarczył jej Dariusz Mizgała, właściciel firmy „Darex” sąsiadującej z jej posesją. To jednak rozwiązanie tymczasowe, bo plastikowy kontener może nie wytrzymać mrozów.
O problemie braku wody kobieta rozmawiała nie tylko z burmistrzem Myszkowa, ale też z pracownikami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Mieli jej polecić, aby w sprawie wody kontaktowała się z Zarządzaniem Kryzysowym. Nie rozmawiała o przyłączeniu wodociągu i wiążących się z tym kosztach z myszkowskim Zakładem Wodociągów i Kanalizacji.
Jak poinformował nas ZWiK koszt podłączenia wodociągu do domu pani Haliny wyniósłby prawie 15 tysięcy złotych. Teoretycznie możliwe jest wykonanie u kogoś przyłącza i umorzenie zapłaty, ale w tej sprawie opinię wydać musi Ośrodek Pomocy Społecznej.
Dodatkowej informacji udzieliła rzecznika prasowa Urzędu Miasta. Przekazała, że problem pani Haliny jest znany urzędnikom i że mieszkanka nie jest podopieczną myszkowskiego MOPS-u.
- Fakty na dzisiaj są takie, że koszt podłączenia spoczywa na właścicielu posesji. Pani (…) nie jest pod opieką MOPS-u. Należy również nadmienić, że MOPS nie finansuje przyłączy wodociągowych. Uwaga dotycząca kupowania wody w ZWiK, pojawiła się w chwili, gdy Pani powiedziała, że kupuje wodę w butelkach. Odpowiedź była tylko informacją, że w ZWiK, taka sama woda kosztuje taniej. Koszt przyłącza zależy od wielu składowych i nie jest stały dla każdej posesji. Sumując, po analizie kosztów, ustaleniu właścicieli posesji przez które będzie biegło przyłącze, będziemy mogli określić rodzaj naszej pomocy – przekazała rzeczniczka prasowa UM Myszków Małgorzata Kitala-Miroszewska. (jd, es)
Napisz komentarz
Komentarze