Karina Wieszczyk: -Wszystko w książce jest oparte na faktach.
-Co możemy powiedzieć o Pani, kim jest Karina Wieszczyk? Z pochodzenia Żarczanka.
-Żarczanka, absolwentka żareckiego liceum. Po studiach zamieszkałam w Krakowie, gdzie również pracuję. Moją pasją są języki obce, znam 7 języków. Teraz uczę się koreańskiego. Języki obce to moja pasja, a z tej pasji zrodziła się praca. Znam angielski, niemiecki, francuski, hiszpański, arabski a uczę się koreańskiego. Na studiach uczyłam się też japońskiego. Oprócz japońskiego i koreańskiego w pozostałych mogę swobodnie mówić.
Osiągnęłam też sukces zawodowy. W 2023 roku docenił to Forbes, któremu udzieliłam wywiadu. I zaznaczę, że nie było to wywiad sponsorowany. Redakcja Forbes sama zainteresowała się moją działalnością biznesową. Głównym zajęciem mojej firmy są przekłady. Firma powstała właśnie z mojej pasji do języków obcych. Często mieszkam w Jordanii, w Ammanie, gdzie uczę się lokalnego dialektu języka arabskiego.
-„Atrapa” to opowieść o konkretnej osobie. Sama pani potwierdza, że prawdziwe jest imię głównego bohatera, wskazuje pani też na miejsce zamieszkania, co mocno osadza książkę w realiach lokalnych.
-Jest napisane, że to „mieszkaniec Pińczyc”.
-Prosi się Pani o proces?
-Tak! I taki proces pewnie będzie, spodziewam się tego, co więcej jestem na niego gotowa. Jeśli tylko zostanie mi wytoczony ujawnię wiele nieopublikowanych faktów, które na pewno zainteresują prokuraturę. Jest to osoba mi znana, znam Tomka od kilku lat. A raczej myślałam, że znam. Spojrzałam na jego osobę jednak inaczej, gdy zainteresował się nim Zachodniopomorski wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Tomasz poszedł na 3 miesiące do aresztu. Wiedziałam o tym, z uwagi na fakt, że mieliśmy bliską relację.
-Dlaczego bohatera książki nazywa pani psychopatą?
-Psychopaci są na pozór zwykłymi ludźmi. On z pozoru jest zwykłym człowiekiem. W chwili, gdy trafił do aresztu, zaczął opowiadać różne historie. Tomasz wiele lat temu miał nowotwór. To prawda. Miał ten nowotwór, ale został wyleczony, bez remisji choroby. Ale w areszcie zaczął opowieści, że wyjeżdżał za granicę, na zabiegi polegające na doodbytniczych wlewach witaminowym, które miały go zabezpieczyć przed powrotem nowotworu. To opowiedział swojemu prawnikowi, ten skontaktował się ze mną z prośbą, żebym ja z tej kliniki ściągnęła dokumentację leczenia. Na potwierdzenie jego słów, że się leczy, żeby uzyskać dla Tomasza skrócenie aresztu. Ale ja mówię, że nic takiego nie miało miejsca. On to po prostu zmyślił! Nigdzie nie jeździł. To wszystko zmyślone.
Gdy Tomasz trafił do aresztu, zaczęto mnie pytać. Pytali znajomi, bo my się wszyscy znaliśmy. Tak zrozumiałam, ile kłamstw na różne tematy, o ludziach on tworzył. Zaczęłam to spisywać. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, tego, co wiem, dzisiaj. Jak Tomasz funkcjonował w rodzinie. Jaki był dla swoich najbliższych. Mam świetny kontakt z jego synem Wiktorem, który się ojca wyrzekł. Jest o tym w książce. Młodszy syn Oskar, też powiedział, że nie ma ojca. Tak spisałam relacje synów, Marty, żony Tomasza. Spytałam: Wiktor, może ja o tym książkę napiszę? - Pisz, pisz- mówił. Wiktor skontaktował mnie z mamą, żoną Tomasza. Skala tego, co się w tym domu działo jest niewiarygodna. To człowiek, który swoją ciężarną żonę za włosy ciągnął do łazienki, w ósmym miesiącu ciąży, zamykał na klucz, grożąc, że jak nie da mu pieniędzy na alkohol, to utopi ją i to dziecko.
Tomasz przestawia się na zewnątrz jak ktoś zamożny, a ma długi wszędzie, w tym u własnego syna, u którego zadłużony jest na ponad 10.000 zł. Nic nie jest na niego, niczego nie ma.
-Wczesną wiosną 2023 roku sporo mówiło się o zatrzymaniach, aresztach osób z Koziegłówek, Pińczyc, Huty Starej, Mysłowa, właśnie w związku z tzw. „mafią watowską”. Padały różne nazwiska biznesmenów z branży produkcji choinek, który dominuje w tym rejonie gminy Koziegłowy, którzy -jak mówiły rodziny- nagle „do sanatorium wyjechały”. Nie raz nas pytano, dlaczego gazeta nie pisze o tym kogo aresztowano. Trudność polega na tym, że choć padały znane nazwiska, to my nazwisk aresztowanych nie możemy wymieniać. Ale wiedzieliśmy, że Tomasz, bohater pani książki, też był aresztowany w związku z tą sprawą.
-W książce na ten temat jest dosłownie kilka zdań, ale powiem, co się wydarzył niedawno. Napisał do mnie pan, który też w tej sprawie był aresztowany, regularnie jeździ do Szczecina składać kolejne zeznania. Tomasz i wielu innych było aresztowanych w lutym 2023. Dlaczego ten człowiek po tylu miesiącach do mnie napisał? Pisze, że on i inni podejrzani, mają wrażenie, że Tomasz, cytuję” „omotał panią prokurator”! Pisze, że ta wierzy we wszystkie jego historie. I tu ta historia z rakiem. Tomasz twierdzi, że on nie chciał wyłudzać tego vatu, wzięli go na słupa. Że to robił, żeby mieć na leczenie, bo jest umierający. A to nieprawda. Nie jest umierający! Nie ma raka, nawrotu choroby nie miał od wielu lat. A tworzy historię, że zajął się tymi wyłudzeniami vatu, żeby mieć pieniądze na to kosztowne leczenie, na te wlewy za granicą. Przedstawia się jako ofiara, wzbudza litość.
Tego wątku już jednak nie ma w książce. To wydarzenia niedawne sprzed kilku tygodni, gdy książka już powstała.
Uważam, że najcenniejszą częścią książki jest wyznanie syna Tomasza, Wiktora. To młody, 20 letni dziś, mężczyzna. Jego opowieść o relacjach w domu, jak zachowywał się Tomasz, jest wstrząsająca: „To jest damski bokser. Znęcał się fizycznie i psychicznie nie tylko nad mamą, ale i nad nami, dziećmi. (..) Z dzieciństwa pamiętam przerażający krzyk mamy, który dobiega.” Jest opisana historia, jak Tomasz wygania, swoją żonę na balkon, zamyka od wewnątrz i jeszcze idzie na podwórko i polewa ją wodą. Kobieta była naga.
Marta, żona Tomka, mówiła mi, że po tych wywiadach, jak wyrzucili to z siebie, są jak po terapii, czują się „lekko”.
-Czy w książce zastanawia się Pani, skąd biorą się takie zachowania?
-Tomek od małego nie dostał kary. Co złego nie zrobił, „Tomaszek” był zawsze najwspanialszy. Jest taka historia opowiadana: Tomaszek miał pozmywać naczynia, mama mu kazała. Co zrobił Tomaszek? Wściekł się, wszystkie naczynia powrzucał do pralki. Wszystko się potrzaskało i zniszczył pralkę. Nie dostał żadnej kary. Siostry, gdy przychodziły ze szkoły, a Tomaszkowi nie chciało się odrabiać lekcji, to zamykał je, zeszyty wrzucał pod drzwiami, i mówił, że nie wyjdą, aż mu nie odrobią pracy domowej. To wszystko było w domu akceptowane w domu.
Opowiadał mi Wiktor, że jak mama któryś raz mówiła, że dzwoni po policję, gdy Tomasz pił i bił, to teściowa na to, że idzie po kanister, aby podpalić synową.
-Mamy XXI wiek, a „dulszczyzna” ciągle działa?
-Tak.
Znęcanie się nad rodziną. Fizyczne, i psychiczne, to najgorsze zachowania jakie można przypisać Tomaszowi. Ale znęcał się też nad zwierzętami. Mieli psa, Łatka. Pies jak widział Tomka, wręcz wymiotował. Jest w książce opis jak Tomasz kota swojego przyjaciela dosłownie rzucił na pożarcie dwóm wilczurom. Jego przyjaciel myślał, że kot spadł pomiędzy psy i tak doszło do „wypadku”. Dopiero Oskar opowiedział mi w rozmowie, że to było celowe działanie ojca. Historia z tym kotem jest sprzed roku.
-Brzmi jak opis przestępstwa, które ciągle może być ścigane, jeżeli zdarzenie, które pani opisuje miało mieć miejsce rok temu.
-Tomasz lubi opowiadać, kim on nie jest, co osiągnął w życiu. Np. że jest producentem bombek. Pisze do kilkunastu kobiet w tym samym czasie, przez FB. W 2022 roku takich relacji damsko-męskich próbował nawiązać 137.
-To wymaga sporo czasu…
-On nie pracował. Opowiadał, że jest dyrektorem w Oczyszczalni Ścieków Rzeniszowie, ale to też nieprawda.
-Jaki jest cel tej książki?
-Uratowanie choćby jednej jego ofiary. Te dziewczyny w większości nie chcą mówić, choć niektóre się otworzyły. Opowiadały, jak były manipulowane. Wręcz płakały za nim. Jeżeli jakaś dziewczyna przeczyta te relacje, uwierzy w nie, i zerwie z nim kontakt, to już wygrała. Inaczej, skończy jako ta bita, wykorzystywana, nad którą się znęca.
Ja już czuję się atakowana, gdy ujawniłam, że tę historię opiszę. „Ktoś” pociął mi opony w samochodzie.
-Ta historia jest pouczająca, ale i smutna. Wiele osób w dzisiejszym świecie poznaje się w sieci, na portalach społecznościowych. Znam nawet takie szczęśliwe małżeństwa, w których początkiem relacji był portal randkowy. Ale jak ustrzec się przed relacją taką toksyczną, jak przykłady które pani opisuje a jednocześnie nie stracić wiary w ludzi?
-Moja książka ma ostrzec, pokazać, jak rozpoznawać zło, wyczuwać fałsz i zagrożenia. Na pana pytanie nie ma prostych recept i odpowiedzi.
Rozmawiał: Jarosław Mazanek
„ATRAPA” Kariny Wieszczyk -książkę można było otrzymać bezpłatnie w Księgarni „Misia” w Myszkowie oraz naszej redakcji przy ul. Sikorskiego 53/3 w Myszkowie. 100 egzemplarzy jakie mieliśmy od autorki już się rozeszło. Książkę rozdawaliśmy bezpłatne, ale w Księgarni Misia każdy chętny mógł wrzucić kilka złotych do puszki na cele charytatywne. Zebrane środki w kwocie 807 zł zostały wpłacone na konto Fundacji "Aspera"
Aktualizacja: we czwartek 8 lutego 2024 ukazał się wywiad z autorką, Kariną Wieszczyk. Wywiad który my publikowaliśmy, był przeprowadzony przed premierą książki. Autorka w rozmowie mówi o reakcjach na książkę. Zwłaszcza o reakcjach w lokalnym środowisku antybohatera i jego rodziny mówi mniej więcej od 29 do 40 minuty nagrania.
Napisz komentarz
Komentarze