(Myszków) Rada Powiatu nie wypracowała stanowiska w sprawie sprzedaży miastu budynków po byłych internatach przy Zespole Szkół Nr 2 na Będuszu. W planie sesji (25 września br.) znalazł się co prawda punkt mówiący o wypracowaniu przez Radę wspólnego stanowiska w tej sprawie, tego jednak radni nie chcieli zrobić, tłumacząc, że nie wiedzą, jakie jest stanowisko Zarządu, który w sprawie sprzedaży ma głos decydujący.
Internaty będące własnością powiatu od dawna są na sprzedaż, a ich rynkowa cena maleje z miesiąca na miesiąc. Co z tego, skoro ciągle nie mogą znaleźć nabywców. Fiaskiem zakończyły się kolejne przetargi oraz ostatnie rokowania w sprawie ich sprzedaży. Ostatnio do Zarządu Powiatu wpłynęła oferta gminy Myszków, która chciałaby je kupić za 100 tysięcy złotych. To jednak o wiele za mało w porównaniu z tym, ile chce za internaty starostwo.
- Nasza propozycja wobec stałego braku oferentów pomoże starostwu rozwiązać sprawę sprzedaży. To takie nasze „swoiste wyjście naprzeciw” w celu rozwiązania problemu internatów – tłumaczył zaproszony na sesję burmistrz Myszkowa Janusz Romaniuk, który w przypadku ich kupna chce urządzić w nich ok. 100 mieszkań socjalnych. Prosił, by radni pochylili się nad problemami mających zamieszkać w nich ludzi, którzy często ze względów niezależnych od nich znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej.
- Być może osoby, które dziś głośno protestują przeciwko temu pomysłowi, odnaleźliby wśród nich swych dawnych znajomych i przyjaciół – próbował przekonać radnych Romaniuk.
SPRZEDAŻ INTERNATÓW PROBLEMEM SPOŁECZNYM
I chyba niewygodnym tematem przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi. Na sesji nie widać było wśród radnych specjalnej chęci do zajęcia się tym tematem. Zdaniem przewodniczącego rady Janusza Jakubca punkt dotyczący wypracowania stanowiska znalazł się w programie przez …dziennikarzy.
- Punkt ten wywołała prasa, bo ja czytam prasę miejscową od tygodnia, czy od dziesięciu dni i słyszę, że rada będzie się zajmowała rozstrzygnięciem czy zaopiniowaniem wystąpienia burmistrza do starosty. Nie wiem kto takie informacje daje, ja nie dawałem. Nie może być tak, żeby prasa wcześniej wiedziała co będzie na sesji – mówił Jakubiec. Cóż, rozgoryczenia przewodniczącego nie rozumiemy. Czasem okazuje się, że wiemy np. kto ma wygrać jakiś przetarg i rzeczywiście wygrywa!
Radni nie chcieli odnosić się do propozycji złożonej przez burmistrza, tłumacząc, że nie wiedzą, jakie jest stanowisko Zarządu, który w sprawie sprzedaży ma głos decydujący. To raczej wymówka od podjęcia decyzji, gdyż na znaczące obniżenie ceny, zgodę wyrazić musi właśnie Rada Powiatu.
- To, co my dziś tu robimy jest żenujące. Spotkajmy się na komisjach, porozmawiajmy, spróbujmy znaleźć jakieś rozwiązania. Choćby dla kwestii transportu tych ludzi, jeśli sprzedamy miastu internaty i powstaną tam mieszkania socjalne. To najczęściej ludzie bez samochodów. Jak dotrą do pracy, lekarza, apteki? Nie mamy żadnych danych, z nikim nie rozmawialiśmy. Zamknijmy dyskusję i zabierzmy się do tego poważnie – argumentował Piotr Bańka.
- To, że był przetarg i rokowania, do których nikt się nie zgłosił, to nie jest stanowisko – wtórował mu Ryszard Chachulski, komentując działanie zespołu.
W podjęciu stanowiska przez radnych nie pomogło także pismo Rady Rodziców uczniów z ZS Nr 2 skierowane na ręce przewodniczącego Rady Janusza Jakubca.
- Mimo, że nie zabieraliśmy do tej pory głosu w sprawie zagospodarowania budynków internatów, to jednak jesteśmy mocno zaniepokojeni zamiarem przekazania za bezcen lub symboliczną kwotę byłych budynków przy szkole miastu, celem utworzenia w nich mieszkań socjalnych. Stworzenie w pobliżu szkoły, do której uczęszczają nasze dzieci osiedla mieszkań socjalnych uważamy za niemoralne. W poczuciu odpowiedzialności za przyszłość naszych dzieci, jak również szeroko rozumianego bezpieczeństwa, o którym tak wiele się mówi, stanowczo sprzeciwiamy się takim pomysłom. Uważamy, że nie można rozwiązywać problemów socjalnych miasta, kosztem szkoły i uczącej się w niej młodzieży – napisali do radnych rodzice. Obawami mieszkańców Będusza dzielił się także mieszkający w tej dzielnicy wicestarosta Jan Kieras, do którego, jak mówił, docierają ich opinie.
Ostatecznie żadnego stanowiska na sesji nie przyjęto, uznając, że obowiązuje podjęta uchwała o sprzedaży budynków, w której nie precyzuje się, komu je sprzedać, ani w jakim celu. Radni poczekają na efekt ponownych rokowań. Nowa - łączna kwota, za którą starostwo będzie chciało sprzedać budynki, została już wcześniej ustalona przez Zarząd Powiatu na 660 tys. zł. Terminy rokowań ustalono osobno dla internatu męskiego (jego aktualna cena to 160 tys. zł.) i żeńskiego (500 tys. zł). Męski pójdzie „pod młotek” 20 października, zaś żeński 24 listopada. Jeśli po 20 października nic się nie zmieni, przyszłością internatów radni zajmować się będą na komisjach.
MIASTO POMOŻE SPRZEDAĆ INTERNATY?
Kuriozalnie, w sprzedaży internatów może pomóc przyjęty na sesji Rady Miasta, 29 września, plan zagospodarowania przestrzennego (PZP) dla obszaru tzw. „pól będuskich”, w którym ich część została wydzielona pod przemysł wydobywczy. Kto wie, czy decyzja miejskich radnych nie spowoduje teraz zainteresowania budynkami internatów firmy „Strzelecki Metals Limited”, planującej budowę na wspomnianym terenie kopalni rud. Jej przedstawiciele jeszcze niedawno zapewniali, że na potrzeby przyszłej kopalni chcą wykorzystać wiele istniejących w okolicy i niszczejących obiektów. Co prawda do wcześniejszych przetargów i rokowań nie stawali, ale być może czekali właśnie na decyzję w sprawie PZP?
TOMOGRAF NA RAZIE DLA PACJENTÓW
Sesja była okazją do przekazania przez starostę Mariana Wróbla informacji o powiatowych inwestycjach. Poinformował m.in. o uruchomieniu od 1 października pracowni tomografii komputerowej w Szpitalu Powiatowym, która na razie będzie dostępna tylko dla jego pacjentów. Obecnie SP ZOZ czeka na sfinalizowanie sprawy kontraktu z NFZ. Po jego podpisaniu tomograf będzie dostępny dla wszystkich. To nie koniec zmian w szpitalu. Z końcem roku wygaśnie kontrakt pomiędzy szpitalem, a NFZ na finansowanie oddziału przewlekle chorych. Na jego miejsce powstanie w szpitalu od nowego roku oddział geriatryczny, na funkcjonowanie którego dyrektor Wojciech Picheta ma obiecane środki z funduszu.
Starosta poinformował także o trwających powiatowych inwestycjach drogowych. Wspomniał m.in. o budowie drogi na odcinku Huta Stara - Pińczyce, która kosztować będzie łącznie ok. 2,5 mln zł. Na drodze wykonano już zjazdy do posesji, odwodnienie, część chodników oraz jedną warstwę nawierzchni. Zakończenie inwestycji planowane jest do końca października. Kończy się także pierwszy etap prac na odcinku Helenówka - Jaworznik. Wykonano tam już odwodnienie oraz nawierzchnię. Zakończono natomiast budowę drogi: Winowno - Krusin - DK1, realizowanej w ramach tzw. „schetynówek”.
POWIAT TO NIE WYSPA SZCZĘŚLIWA
Informację o inwestycjach zestawiono na sesji z informacją o wykonaniu budżetu starostwa za I półrocze bieżącego roku. Z zaplanowanych na ten rok dochodów udało się na dzień 30 czerwca uzyskać ponad 42 % planu (23.938.519,12 zł), zaś z zaplanowanych wydatków udało się na razie zrealizować niewiele ponad 30 % (20.438.744,16 zł.). Regionalna Izba Obrachunkowa wydała o realizacji budżetu pozytywną opinię, wskazując, że po pierwszym półroczu starostwo nie posiadało żadnych zobowiązań, a jego wynik budżetowy jest dodatni i wynosi blisko 3,5 miliona złotych.
- Może niepokoić w sprawozdaniu z wykonania budżetu niski, bo wynoszący tylko 7 %, poziom wpływów z podatku CIT od podmiotów gospodarczych. Świadczy to o ich złej kondycji finansowej, a idąc dalej może to powodować wzrost bezrobocia w naszym powiecie – sugerował Ryszard Woszczyk. – Nieustająco apeluję o wydzielenie jakichś terenów inwestycyjnych, żeby w jakiś sposób wpływać na ożywienie gospodarcze w regionie – mówił.
- Gdyby wykonanie wydatków i dochodów było proporcjonalne, można byłoby mówić o prawidłowym wykonaniu budżetu. W mojej ocenie tak nie jest, a dochody powiatu są zagrożone – dodawał Ryszard Chachulski.
- Dochody są zagrożone, podobnie, jak w całym kraju. To, co się dzieje w państwie, ma realny wpływ na to, co dzieje się i u nas. Nie jesteśmy wyspą czy enklawą. Kryzys widać też i u nas. Nie na wszystko mamy wpływ – ripostował starosta Marian Wróblel. Mówiąc o inwestycjach, był większym optymistą, choć nie ukrywał, że kilka z tych, które miały być realizowane w tym roku (np. projekt e-Myszkowia czy remont drogi w Bliżycach) trzeba będzie odłożyć na przyszły rok.
Zdaniem starosty na przeszkodzie w ich realizacji często stawały przedłużające się procedury.
- W sprawie drogi w Bliżycach mieliśmy porozumienie z Urzędem Marszałkowskim. Długo trwało jego podpisanie, ale nie zależało to od nas. Kiedy wreszcie rozstrzygnęliśmy przetarg, okazało się, że najniższa oferta o 400 tysięcy przekroczyła kwotę, którą byliśmy skłonni na remont przeznaczyć. Mogliśmy te 400 tysięcy dołożyć, ale byłoby to nie po gospodarsku . Przetarg zatem powtórzymy i mamy nadzieję wiosną przyszłego roku ruszyć z remontem – wyjaśniał M. Wróbel.
CO Z TYM HERBEM?
- Uczestniczyliśmy niedawno w oddaniu strażnicy PSP i przekazaniu strażakom sztandaru. Znalazł się na nim herb powiatu, który ponoć nie jest zatwierdzony. Starostwo do tej pory nie ma własnego sztandaru, właśnie ze względu na to. Więc jak to jest? – dopytywał przewodniczący Janusz Jakubiec, którego zachowanie na sesji wskazywało, że w stabilnej dotąd koalicji, chyba zaczyna wyrastać opozycja. Pytanie, na które starosta Wróbel nie potrafił na sesji odpowiedzieć (sprawą zajmuje się nieobecna podczas obrad sekretarz powiatu Iwona Hałaczkiewicz), jest o tyle zasadne, że do strażackiego sztandaru, na którym znalazł się nie zatwierdzony herb, starostwo dołożyło 2 tysiące złotych. - Proszę się tematem bardziej zainteresować i sprawę zrealizować – zwrócił się do starosty Wróbla przewodniczący Jakubiec.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze