Jak opisywaliśmy w artykule sprzed tygodnia, jedna z mieszkanek Cynkowa (gm. Koziegłowy) nigdy nie miała szamba. Nieczystości ciekłe odprowadzane były na łąkę położoną naprzeciwko jej domu, po drugiej stronie drogi. W trakcie remontu ulicy koparki zniszczyły przepust pod drogą, który służył mieszkance Cynkowa przez ostatnie kilkadziesiąt lat, zastępując szambo lub przyłącze do kanalizacji.
Artykuł spotkał się z zainteresowaniem Czytelników, nie tylko mieszkańców gminy Koziegłowy. Wskazywali, że to dobrze, że powstał artykuł, opisujący nieprawidłowości, jakich dopuszczają się niektórzy mieszkańcy, trując siebie, sąsiadów i środowisko. Mieszkańcy, którzy skontaktowali się z nami po przeczytaniu artykułu o wylewaniu ścieków na łąkę wspominali też o tym, że od lat nic się nie zmienia – nikt nie reaguje i nie podejmuje skutecznych działań, mających zwalczyć odprowadzanie ścieków do rzek, rowów, na pola i łąki.
Poniżej przytaczamy treść dwóch e-maili, które otrzymaliśmy od mieszkańców:
- Ośmielony artykułem, który ukazał się w Gazecie Myszkowskiej odnośnie "40 lat wylewała ścieki na łąkę. Wpadła przy budowie kanalizacji." Chciałem dodać kilka informacji dla Redakcji na temat zanieczyszczenia rzek w Gminie Koziegłowy.
Chodzi o rzeki Sarni Stok i Boży Stok. Pamiętam jak za dzieciaka łowiłem tam ryby i raki, woda była czysta. Teraz kiedy się przyjrzymy widać wielki kanał ściekowy, gdzie pływają papier toaletowy i nieczystości, a rzeka zarasta sitowiem. Często chodzę wieczorami na spacer z psem i obserwuje, a niejednokrotnie po prostu czuje fetor unoszący się znad rowów melioracyjnych przy ul. Porajskiej, widzę jak ścieki płyną szerokim strumieniem do rzeki przy ul. Cichej przez wyloty kanałów burzowych z ul. Woźnickiej czy Cegielnianej. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sąsiadów do których regularnie podjeżdża szambowóz. A co z resztą? Czyżby w ogóle nie produkowali ścieków? Trzeba jasno powiedzieć, że panuje tu średniowiecze, a mieszkańcy Koziegłów wcale tego stanu rzeczy nie chcą tego zmienić, bo niepłacenie rachunków za nieczystości jest po prostu wygodne.
Mieszkańcy Koziegłów nie zdają sobie sprawy, że zanieczyszczając rzeki szkodzą sobie i swoim dzieciom – napisał do nas w piątkowe przedpołudnie mieszkaniec gminy Koziegłowy. Podziela on nasze przypuszczenia, że problem nielegalnego wylewania ścieków jest powszechny.
- Panie redaktorze w nawiązaniu do historii z piątkowej Myszkowskiej o braku szamba u starszej pani w Cynkowie i oburzeniu pani mamusi pisowskiego dygnitarza pana Kołodziejczyka proszę o szersze zbadanie tematu szamb w naszej gminie. Zapraszam na wizję lokalną na ulicę Św. Wawrzyńca która jest najlepszym przykładem podłączeń szamb domowych do rowu. Ulica ta prowadzi cały czas w dół i na niej co drugi dom ma rurę wypuszczoną do rowu, co można naocznie sprawdzić bez dużego wysiłku i pani KOŁODZIEJCZYK na pewno o tym wie bo mieszka w tej wsi bardzo długo. Cała nasza gmina ma masę podłączeń szamb do rowów i kanalizacji deszczowej, głównie w Mieście Koziegłowy .Cynków, Mysłów, Koziegłówki i wiele innych wsi to jedno wielkie szambo i nikt tego nie widzi. W naszej gminie łatwiej spotkać Bentleja na ulicy niż szambiarkę. Zajmijcie się tą sprawą bo to temat rzeka, albo temat szambo – napisał drugi mieszkaniec.
Otrzymaliśmy też telefon od mieszkanki gminy Poraj, która zwróciła naszą uwagę na Kuźnicę i Gęzyn, gdzie – zdaniem kobiety – też ma dochodzić do odprowadzania ścieków do rowów i na pola.
W gminach, gdzie funkcjonuje Straż Gminna lub Miejska funkcjonariusze przeprowadzają kontrole i sprawdzają, czy mieszkańcy mają szczelne szamba i czy nie odprowadzają ścieków, zatruwając okolicy. Jednak brak lokalnej straży nie zwalnia władz gminy z „trzymania ręki na pulsie”, bowiem gminni urzędnicy też mają reagować na zgłoszenia. Pandemia nie jest wystarczającym powodem, aby zaniechać przeprowadzania kontroli.
Zdaje się, że problem jest większy i nie dotyczy on jedynie kilku mieszkańców z jednej wsi. Można odnieść wrażenie, że w stolicy powiatu skala problemu jest mniejsza niż w innych gminach, ale kontrole myszkowskiej Straży Miejskiej pokazują, że i myszkowianie są na bakier z przepisami. Kontrole strażników niejednokrotnie kończą się mandatami, a to czy mieszkańcy faktycznie zaprzestali wylewania ścieków gdzie popadnie jest sprawdzane. (es) Zdjęcie poglądowe: Straż Miejska w Myszkowie/Facebook
Napisz komentarz
Komentarze