Niedawno, bo 3 lutego w Sądzie Rejonowym w Myszkowie rozpoczął się proces karny Michała P., któremu w akcie oskarżenia zarzuca się utrzymywanie stosunków seksualnych z dziewczynką, wtedy 13 letnią. Michał P. był wtedy wikarym w w Koniecpolu. Prokuratura Rejonowa w Myszkowie zarzuca mu w akcie oskarżenia doprowadzenie małoletniej poniżej 15 roku życia do obcowania płciowego oraz tzw. „inne czynności seksualne” wobec dziewczynki.
Wkrótce ruszy też drugi proces innego księdza, w którym prokuratura oskarża Bogumiła K. o czyny pedofilskie, seksualne wykorzystywanie ministranta z parafii Gorzków -Ludwinów w gminie Niegowa, gdzie oskarżony był proboszczem. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do Sądu Rejonowego w Myszkowie z końcem listopada 2020, ale jak sprawdzaliśmy, nie jest jeszcze wyznaczony termin pierwszej rozprawy.
Obrońca księdza próbuje zablokować publikacje!
Wikarego z Koniecpola (nie wiemy, gdzie teraz pracuje) reprezentuje znana, można powiedzieć renomowana kancelaria, Widacki - Widacka - Podsiedlik z Krakowa, w której najbardziej znanym prawnikiem jest profesor dr hab. Jan Widacki. Prawniczy autorytet, w latach 1990-92 wiceminister Spraw Wewnętrznych, później Ambasador RP na Litwie. Gdy ukazał się nasz artykuł zapowiadający start procesu karnego (tyt: Rusza proces księdza oskarżonego o pedofilię) kancelaria próbowała wywrzeć presję na naszą redakcję, aby tekst usunąć z internetu, a o zarzucanych księdzu Michałowi czynach nie pisać wcale.
„Wskazuję, iż mój Mocodawca nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i będzie dowodził swojej niewinności. Postępowanie sądowe znajduje się na początkowym etapie, a do czasu wydania prawomocnego wyroku skazującego każda osoba korzysta z zasady domniemania niewinności. Co więcej, rozprawa odbywa się z wyłączeniem jawności”- pisze jako obrońca oskarżonego aplikant adwokacki Marek Tokarz. Jak widać pisma do redakcji nie podpisał żaden z głównych prawników znanej kancelarii. Sformułowano jednak żądanie i groźbę wytoczenia procesu:
„Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, iż Mocodawca może czuć się urażony i uważać, że jego dobre imię zostało zakwestionowane.
Niezastosowanie się do niniejszego wezwania może spowodować podjęcie dalszych kroków prawnych, w tym skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego, w którym mój Mocodawca będzie domagał się wypłaty zadośćuczynienia za naruszenie jego dóbr osobistych. W przypadku usunięcia artykułu sprawa będzie uznana za zakończoną” -pisze aplikant Marek Tokarz.
Odpisaliśmy, że artykułu nie usuniemy, co więcej, z pewnością będziemy relacjonować proces karny księdza w takim zakresie, jak to jest możliwe przy procesie wyłączonym z jawności. Nie wolno nam opisywać co dzieje się na sali rozpraw, ale nie ma żadnych przeszkód, aby dziennikarze opisywali, co dzieje się obok, lub wokół procesu. Np. jakie są na nas naciski, aby nie pisać wcale.
W piśmie do redakcji aplikant z kancelarii WWP cytuje zdanie z artykułu:
„Dziewczynka, z której ksiądz, wtedy wikary pracujący w parafii Michała Archanioła w Koniecpolu miał uczynić sobie z niej „nałożnicę” regularnie wykorzystywaną seksualnie, miała mieć wtedy niewiele ponad 13 lat.”.
W ocenie Marka Tokarza „posługiwanie się w artykule takimi zwrotami jak „regularne wykorzystywanie seksualne” czy „uczynienie sobie nałożnicy” jest nieakceptowalne z uwagi na to, że mojemu Mocodawcy w dalszym ciągu przysługuje domniemanie niewinności.” Dalej przypomina, że każdemu oskarżonemu przysługuje prawo do rzetelnego procesu. Przypomina też artykuł 13 Prawa Prasowego, który mówi, że w prasie nie wolno wypowiadać opinii jak zakończy się proces karny w I instancji.
Nie jesteśmy jedyną redakcją, której publikacje groźbą wytoczenia procesu o naruszenie dóbr osobistych w imieniu oskarżonego księdza próbowała zablokować reprezentująca go kancelaria. Żądania podobnej treści dostała też Gazeta Wyborcza. Nie wykluczamy, że również inne redakcje.
W naszej redakcji zdajemy sobie bardzo dobrze sprawę z zasady domniemania niewinności oskarżonego. W żadnym zdaniu -co próbuje nam zarzucać aplikant z renomowanej kancelarii- nie sugerowaliśmy, nie ocenialiśmy ewentualnej winy oskarżonego księdza. Sąd Rejonowy w Myszkowie oceni, czy Michał P. dopuścił się zarzucanych mu czynów. Nie znaczy to jednak -co chciałaby uzyskać obrona- że nie wolno nam przypominać jakie zarzuty postawiono ich klientowi, czy przypominać informacje wcześniej ujawnione przez Prokuraturę w postępowaniu przygotowawczym. Stąd właśnie opis czynu zarzucanego księdzu z Koniecpola (tam miało dochodzić do seksualnego wykorzystywania 13-latki). Już w październiku 2019 Prokurator Rejonowy Dariusz Bereza tak opisał możliwy przebieg zdarzeń: -Pokrzywdzona została przesłuchana w obecności psychologa, potwierdziła wszystkie okoliczności przestępstwa. Zeznała, że był to seks regularny, wielokrotny. Otrzymaliśmy kilka dni temu opinię psychologiczną. W opinii biegłego psychologa zeznania kobiety są spójne, prawdziwe, wiarygodne. W opinii prokuratury mamy pełny materiał dowodowy do postawienia zarzutów.
Później śledztwo nieco utknęło, gdyż Kuria Kielecka, choć złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, to uzyskanie dokumentów ze śledztwa kościelnego, kanonicznego, się prokuraturze nie powiodło. Padały wyjaśnienia Kurii -o czym informowała Prokuratura- że akta są w Watykanie. Prokuratura ostatecznie odstąpiła od żądania całych akt, chcąc zakończyć śledztwo. Jak nam wyjaśniał już wtedy przedstawiciel prokuratury, śledczy uzyskali od organów kościelnych stanowisko, z którego miało wynikać, że kościelne dochodzenie też potwierdziło, iż ksiądz współżył z dziewczynką, ale -co sugeruje Kuria- do zbliżeń intymnych miało dochodzić za jej zgodą.
I tu dochodzimy do momentu, w którym chcemy postawić, naszym zdaniem tylko retoryczne pytanie:
Ważniejszy los ofiary czy „dyskomfort” oskarżonego księdza?
Obrońca oskarżonego pisze do nas, że takie sformułowania jak „miał uczynić z niej nałożnicę” powodują, że oskarżony „może czuć się urażony”. Nie zaprzeczamy, nic przyjemnego mieć zarzuty o czyny pedofilskie. Ale jak ma czuć się domniemana ofiara księdza, o której, pod naszym artykułem anonimowe osoby wypisują szkalujące ją zarzuty? Zacytujemy fragmenty:
„Każdy wie że dziewucha chorobliwie się zakochała w tym przystojnym księdzu. Non stop latała za nim po szkole z koleżankami. Wiem o tym z pierwszej ręki bo ktoś z mojej rodziny pracuje w tamtej szkole. Ten ksiądz jest za szlachetny, aby takie coś zrobił. Jeśli w Polsce jest sprawiedliwość to kara powinna dosięgnąć dziewczynę za to pomówienie i za próbę wyłudzenia wiemy czego bo ludzie u nas mówią, że były też jakieś takie rzeczy. Dzisiaj nie ma prawdziwych mediów tylko kłamstwa na kościół i księży” -pisze Monika.
Ze swej strony przypomnimy, że w wszystkich artykułach cytowaliśmy ustalenia prokuratury i częściowo -na ile były dostępne- stanowisko kościoła w tej sprawie. Dlatego uważamy za krzywdzący zarzut o „kłamstwach na kościół i księży”.
Z kolei ktoś podpisujący się jako „Rodzina z Koniecpola” pisze: „Wikary z Koniecpola decyzją Watykanu został uniewinniony, a trzyletni zakaz pracy z dziećmi i młodzieżą to nie kara, a procedura kościelna. Zresztą kto by chciał uczyć dalej w szkole po takim czymś. Ksiądz uczy, stara się, a wystarczy jedno pomówienie chorobliwie zakochanej w duchownym dziewuchy, aby był niszczony przez lata. Myślę że sprawiedliwość jest w polskich sądach. Dlatego osoba, która go pomówiła, mam nadzieję, że poniesie surową karę!”
Zacytujemy jeszcze jeden komentarz: „Jak to możliwe że w państwie prawa ktoś może kogoś pomówić i ta osoba musi latami czekać na sprawiedliwość i dowodzić swojej niewinności!? Tym bardziej szokują takie artykuły, które w sposób perfidny ubarwiają i przekłamują rzeczywistość. Lepszą miałem opinię o portalach miejscowych, ale one wpisują się w kampanię nienawiści i nagonki na kk i księży.” -pisze osoba podpisująca się „Krystyna”, choć użycie w tekście formy męskiej „miałem opinię” świadczy raczej, że pisze mężczyzna. Piszemy o tym, żeby pokreślić, iż do tego, jak się ktoś podpisuje w internecie, nie należy przywiązywać zbyt dużej wagi.
Wszystkie wpisy to atak na ofiarę, prawdopodobną ofiarę, której zeznaniom dały wiarę prokuratura, biegły psycholog. Przypomnimy, że początkowo ksiądz został wydalony ze stanu duchownego, a dopiero w wyniku swojego odwołania do Watykanu, tę karę cofnięto, wydając wobec niego trzyletni zakaz pracy z dziećmi. Ten okres zapewne już minął. Przyjrzyjmy się jaki jest wydźwięk wpisów, broniących księdza, atakujących młodą kobietę, która oskarża go o seksualne wykorzystywanie. Jej zeznania prokuratura uznała za wiarygodne, postawiono księdzu zarzuty, a sprawa trafiła do sądu, który oceni ich wiarygodność i wyda wyrok.
Ale jak piszą internauci o 13-to, 14-to letniej wtedy dziewczynce? „chorobliwie się zakochała”, „przystojny ksiądz”, „szlachetny ksiądz”, „powinna ją dosięgnąć kara za pomówienie”. „Kampania nienawiści na Kościół Katolicki i księży”. Nic o współczuciu o ofierze, rzekomej ofierze. Tylko podważanie jej wiarygodności, bo „jak to, nasz ksiądz, taki szlachetny?” „niemożliwe”.
W podobnym tonie o skrzywdzonych księżach, nic o ofiarach mówił ks. Tadeusz Rydzyk na 29 urodzinach Radia Maryja: „To, że ksiądz zgrzeszył? No zgrzeszył. A kto nie ma pokus? Niech się pokaże”
Słowa te wywołały wielkie oburzenie. Ale coraz mniejsza jest tolerancja społeczeństwa na tuszowanie afer pedofilskich w polskim Kościele Katolickim, na umniejszanie winy sprawców, a doszukiwanie się jej w ofiarach.
Sprawa księdza Michała P. tym różni się od np. głośnej sprawy księdza Dymera, którego ofiary przez 25 lat nie doczekały się sprawiedliwości, że nie można w niej nic zarzucać organom ścigania, prokuraturze, która po zawiadomieniu na początku 2019 roku natychmiast wszczęła śledztwo i biorąc pod uwagę rodzaj sprawy, pewne trudności ze strony Kurii, sprawnie je przeprowadziła i zakończyła. Nawet organa Kościoła Katolickiego, które o podejrzeniach wobec księdza dowiedziały się w 2016 roku, trzeba przyznać, że jeżeli ukrywały sprawę, to niezbyt długo, bo tylko 3 lata.
Kościół Katolicki, jego dostojnicy, instytucje powoli, ale się uczą, że dłużej problemów z pedofilią w kościele ukrywać się nie da. Zmianę postawy hierarchów kościoła jeszcze lepiej pokazuje sprawa byłego proboszcza parafii w Gorzkowie-Trzebniowie (gmina Niegowa). Tam zawiadomienie o przestępstwie, podejrzeniach wobec proboszcza Bogumiła K., że mógłby molestować przed laty 12-letniego ministranta, Archidiecezja Częstochowska zgłosiła wkrótce po zgromadzeniu własnych podejrzeń. Prokuratura Rejonowa w Myszkowie, która w tej sprawie zakończyła śledztwo skierowaniem przeciwko Bogumiłowi K. aktu oskarżenia chwaliła dobrą współpracę z organami kościoła.
Ta sprawa dotyczy byłego proboszcza parafii pw św. Jana Berchmansa w Gorzkowie-Trzebniowie. Prokuratura zarzuca Bogumiłowi K. seksualne wykorzystywanie chłopca, wtedy 12-letniego, w latach 2009-11. Chłopiec był wtedy ministrantem, w parafii której patron, św. Jan Berchmans, jest patronem… ministrantów.
Sąd Rejonowy w Myszkowie w tym procesie nie wyznaczył jeszcze terminu pierwszej rozprawy, podczas której możemy się spodziewać odczytania aktu oskarżenia. Przebieg procesu zapewne też zostanie wyłączony z jawności.
W sprawie księdza Michała P., oskarżonemu o seks z 13-latką, gdy był wikarym w w Koniecpolu, kolejna rozprawa odbędzie się 21 kwietnia 2021 o godz. 12 w Sądzie Rejonowym w Myszkowie.
aktualizacja z dnia 17-09-2022: /artykul/8354,sad-lagodny-dla-ksiezy-pedofili
Napisz komentarz
Komentarze