Rozmawiamy o tym z Burmistrzem Żarek Klemensem Podlejskim. Wywiad ukazał się w Gazecie Myszkowskiej przed Wielkanocą. Tuż po wielkanocy, jak zaobserwowaliśmy, w ok. 2/3 handel na targowisku w Żarkach wrócił do normy. Ponownie pojawiły się artykuły przemysłowe, zaczęli wracać nawet wystawcy z meblami.
Gazeta Myszkowska: -Nigdy wszystkim się nie dogodzi. Walczył pan o utrzymanie handlu na targowisku w Żarkach, największym targu w regionie. Ale był pan też atakowany za te decyzje.
Klemens Podlejski: -Rzeczywiście, trafiła się gazeta, związana z PiS-em, która nawet za to potrafiła mnie zaatakować.
-Co pana zdaniem przemawiało za tym, aby największe targowisko w regionie mogło funkcjonować? O to pan walczył.
Klemens Podlejski:-Wiele przesłanek na to się złożyło. Przede wszystkim mieszkańcy muszą się zaopatrywać w niezbędne do życia towary. Handlowcy, z którymi współpracujemy od wielu, wielu lat, przygotowują się kilka dni, gromadzą towar, żeby do nas przyjechać i handlować. Z tego żyją. Tradycja handlu w Żarkach to ponad 500 lat. Były wojny, zabory, a targowisko było.
Dlaczego nie zamknięto Biedronek, Kauflandów, Dino i innych wielkopowierzchniowych sklepów, gdzie moim zdaniem, jest większe zagrożenie niż na targowisku, które jest na wolnym powietrzu.
-Oczywiście to nie byłby głos, żeby zamykać Biedronki czy Lidl’e, gdyż też są potrzebne, to głos pokazujący, że nie tylko sklepy sieciowe mają prawo handlować, że tylko one pełnią ważną rolę.
-Oczywiście. To sieci krajowe, zagraniczne o dużym ciężarze oddziaływania. Najłatwiej zamknąć targowiska, które funkcjonują w gminach, bo to łatwiej zrobić, niż zamknąć duże sklepy, sieci handlowe. W galeriach mogą działać sklepy spożywcze, funkcjonują, a u nas spożywki nie mogło być. To jest nielogiczne, ja tego nie rozumiem i nie akceptuję.
-Przypomnimy, że Sanepid zamknął targ w Żarkach 23 marca, nie odbył się z tego powodu targ w środę 25.03. Po decyzji z czwartku 26.03 targ mógł się podbyć w sobotę. Wcześniej ograniczono handel tylko to artykułów spożywczych, warzyw. Choć w przykładowym Lidl-u czy Biedronce kupimy buty, bluzki, wiertarkę.
Czy pana zdaniem Sanepid w tej sprawie trochę nie namieszał? Najpierw ograniczono handel na targowisku tylko do artykułów spożywczych, później na kilka dni decyzją Sanepidu całkowicie zamknięto targ, później wróciła spożywka. Choć nie bardzo rozumiem, jakie jest niebezpieczeństwo np. w majtkach. Też je ludzie czasem muszą kupić.
Klemens Podlejski:-Buty, meble…
-Na dzisiaj obowiązuje zakaz handlu towarami przemysłowymi na targu czy nie?
-Obowiązuje, nie śledzę tych rozporządzeń, bo było już ich kilka. Wystąpiliśmy do Sanepidu, z pytaniem, czy zaakceptują, żeby handel na targowisku był taki, jak przed epidemią.
-Bez żadnych ograniczeń?
Klemens Podlejski: -Tak, bez ograniczeń co do butów, mebli, ciuchów i innych rzeczy.
-Jaka jest odpowiedź Sanepidu?
-Nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi. Nie wiem.
-Przykład Lidl’a czy Biedronki jest tu chyba ponownie dobry. Przecież tam też są buty.
-Ale jest też Makro, gdzie jest wszystko: ciuchy, meble. Byłem, tam, widziałem. Przymierzalnie czynne ludzie wchodzą, przymierzają. A u nas nie! Na wolnym powietrzu, jest więcej miejsca. Moim zdaniem ludzie są już zdyscyplinowani, przezorni.
Z tych powodów walczyłem o to, żeby nam targowiska nie zamykać, a później, żeby otworzyć. Zachowanie naszego Sanepidu, dyrektora, jest nadgorliwe, a „nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu”. Przeżywaliśmy tę nadgorliwość podczas zamykania gimnazjów, właśnie z Sanepidem. Teraz jest któraś odsłona współpracy z Sanepidem. Wtedy, przy sprawie gimnazjów Sanepid przyjeżdżał codziennie, choć wcześniej go kilka lat nie było na obiekcie. Teraz jest podobna sytuacja. We wtorek dostaliśmy pismo, żeby targowisko zamknąć, w czwartek, że możemy otworzyć. Po co to zamieszanie? Przyszło pismo bez podania podstawy prawnej. Moim zdaniem nie było żadnych podstaw do jego zamykania.
-Ile rodzin, ilu przedsiębiorców żyje z targowiska?
-To jedno z wielu targowisk, a ci handlowcy targują u nas w środę i sobotę. Stanowisk handlowych mamy około 500. Teraz jest pora na zieleninę, nowalijki, drzewa, krzewy. Tak jest od kwietnia do czerwca.
-Ruch jest mniejszy. Połowa placu pusta, byłem w ostatnią sobotę zobaczyć jak to funkcjonuje. Spokój, ale kupcy mówili, że obroty choć mniejsze, nie załamały się.
-Jest mniej ludzi, bo jest tylko spożywka. Ktoś chce kupić spodnie, buty, nie przyjeżdża. Artykułów spożywczych, warzyw na targowisku jest większy wybór niż w dużych sklepach. Jabłek dla przykładu znajdzie pan kilkanaście gatunków, a w marketach zwykle kilka. Podobnie z ziemniakami. I ceny korzystniejsze.
-Pytamy gminy o to, jak chcą wspierać przedsiębiorców i zwykłych mieszkańców w tych trudnych czasach? Przewidujecie np. zwolnienia, czy przesunięcia płatności podatków?
Klemens Podlejski: -Cały czas dyskutujemy na temat budżetu, który składa się z wpływów i wydatków. Jeżeli nie wpłyną nam dochody, m.in. z targowiska, które jest ważnym źródłem dochodów, to musimy ten budżet zmniejszyć po stronie wydatków, budżet musi nam się zbilansować. Również zastanawiamy się nad podatkami od działalności gospodarczej. Deklaruję współpracę, bo widzę, co się dzieje. Wpływają pierwsze wnioski, żeby odroczyć, czy zmniejszyć podatki. To pomoc publiczna, regulują ją przepisy i zasady. Późnej jestem rozliczany przez RIO, inne służby, co do zasadności, czy braku zasadności tych umorzeń, ulg. Ale będę starał się ulżyć przedsiębiorcom, wielu zawiesiło działalność na przełomie marca i kwietnia.
-1 kwietnia zabroniono pracy fryzjerom, kosmetyczkom.
-Pewnie będzie się to odbywało w inny sposób…
-Jak bardzo spadły wpływy gminy z targowiska? Podejrzewam, że o 70%.
Klemens Podlejski: -Gdzieś w tych granicach, 60-70%. Stan załamania jest od połowy marca. Handlujący wykupują abonament w lutym na marzec. A później nie mogli przyjechać i będziemy musieli im to w jakiś sposób zrekompensować. Nie handlowali, siła wyższa.
-Widzi pan jakieś powody do optymizmu? Podzielę się własną obserwacją, że pełną parą idzie budowlanka. Inwestycje, które zaplanowane są na długie miesiące, są realizowane zgodnie z planem. Na budowach życie toczy się normalnie.
Klemens Podlejski: -Też to obserwuję. Nie było praktycznie zimy, więc nie było przerwy w branży budowlanej. Cały rok trwały prace budowlane przy budowie dróg, obiektów, bo nie było zimy. Ludzie nie mogą pracować, wyjeżdżać, są praktyczni, więc robią prace remontowe, porządkowe, budowlane. Są w domu, nie mogą się przemieszczać. Pytanie jak długo ludziom starczy pieniędzy, na zakup materiałów budowlanych.
Na pewno będziemy dogadywać się z przedsiębiorcami, którzy u nas płacą podatki.
-Wypowiadał się pan co do możliwości przeprowadzenia wyborów prezydenckich. Coraz więcej jest głosów, że ich przeprowadzenie jest niemożliwe.
-Z mojej inicjatywy Śląski Związek Gmin i Powiatów zajął stanowisko krytyczne. To bardzo polityczny temat, ale też praktyczny. Wybory są nie do zrealizowanie bez dużego ryzyka dla członków komisji i mieszkańców.
-Rząd i większość parlamentarna kombinują przy ordynacji, na miesiąc przed wyborami zmieniając prawo wyborcze. Epidemia chyba nie jest usprawiedliwieniem dla łamania konstytucji. Głosowanie korespondencyjne funkcjonuje w wielu krajach, ale rozwiązania te były wprowadzane w spokojnych czasach.
-Ludzie się tam już tego nauczyli. Przykład Bawarii jest nieporównywany do Polski, tam była II tura wyborów samorządowych, 1 mln ludzi poszło do wyborów, a u nas jest 30 mln wyborców. Tam dzieje się to od lat, jest doświadczenie.
-Jak każda gmina teoretycznie przygotowujecie się do wyborów, bo nie są odwołane. Są członkowie komisji?
-Jeszcze nie ma członków komisji, bo termin nie minął. Rozmawiamy z pracownikami, powinni tę pracę wykonać. Ale mogą odmówić. To praca dodatkowa.
-Nadzieją na podtrzymanie gospodarki mogą być też inwestycje gminne. Gminy organizują przetargi, budują, zlecają usługi. Mogą to robić Żarki, każda inna gmina.
-Oczywiście. Również funkcjonowanie targowiska daje tym ludziom pieniądze. Co sobotę jestem na targu, są zadowoleni, że mogą przyjechać. Artykuły np. wędliniarskie szykują od poniedziałku wtorku, na sobotę. Chcą wiedzieć, czy mogą przyjechać. Również warzywa, owoce.
-A Sanepid zamykał targowisko „z dnia na dzień” Towar do wyrzucenia.
-Do wyrzucenia. To takie ilości, że przecież rodzina tego nie zje.
-Czy dobrze pana zrozumiałem, że są wątpliwości, czy zakaz handlu towarami przemysłowymi towarami przemysłowymi obowiązuje również targowiska?
-Został wprowadzony zakaz handlu w galeriach handlowych. Ale przykładowo Makro handluje normalnie.
-Podobnie w dużych sklepach spożywczych, kupimy te towary. Przeciwny jestem teoriom spiskowym, ale nasuwa się pytanie. Zwykły człowiek nie będzie się zastanawiać, czy ktoś tu nie kombinuje? Żeby markety miały zwiększony ruch, a polskie, małe firmy rodzinne, im się zakazuje handlu.
-Właśnie. Jaka to równość gospodarcza? Podam inny przykład. Mieliśmy paręnaście lat temu problem z handlem zwierzętami: bydło, świnie. Nie mieliśmy warunków, weterynaria zamknęła tę część targowiska. Myśmy targowisko zmodernizowali, ale handel dużymi zwierzętami się skończył. Ludzie inaczej się zorganizowali, zmienili swoje przyzwyczajenia. Wystarczyło kilkanaście miesięcy zamknięcia targowiska dla zwierząt i handel się skończył. Został drób, gołębie.
-Skończyły się świnie, konie. Choć konie były rzadkością.
-I tego obawiam się, żeby nie było tak z naszym targowiskiem. Jeżeli kupcy nie będą mogli tu handlować towarami przemysłowymi, ktoś inny przejmie ten handel. Klienci nie wrócą.
-Artykuł ukaże się na Wielkanoc, która będzie inna, niż pamiętamy przez całe życie.
-Chciałbym życzyć mieszkańcom zdrowia, to slogan, ale wytrwałości, optymizmu, nadziei że to się skończy. Przyszła wiosna, jest cieplej. Będzie lepiej, bo jest cieplej. A życie jest silniejsze od epidemii. Musimy to przeżyć, innego wyjścia nie ma.
Napisz komentarz
Komentarze