(Myszków) PAKS musi zostać w Myszkowie, takie jest stanowisko władz samorządowych z terenu powiatu myszkowskiego, mieszkańców, lekarzy oraz pielęgniarek. Wszystkich zależy na tym, aby oddział kardiologii Polsko-Amerykańskich Klinik Serca nadal funkcjonował w Szpitalu Powiatowym. Dyskusja na ten temat toczyła się w Starostwie Powiatowym w Myszkowie, w piątek 23 września. Wszyscy wierzą, że wspólne działania zmuszą wreszcie NFZ do zapłacenia klinice za wyleczenie ponad 2 tys. pacjentów, a tym samym kardiolodzy nadal będą ratować pacjentów z powiatu myszkowskiego, zawierciańskiego oraz Siewierza. Ale na razie fakty są takie, że 30.09.2016 ma być ostatnim dniem działania oddziału w Myszkowie. Od jutra firma zamyka oddział.
Samorządowcy z terenu powiatu myszkowskiego wystosowali apel, w którym domagają się od NFZ wygospodarowania pieniędzy na funkcjonowanie Oddziału Kardiologii Polsko-Amerykańskich Klinik Serca PAKS w Szpitalu Powiatowym w Myszkowie. Apel ma trafić do Ministra Zdrowia, Prezesa NFZ w Warszawie, Dyrektora Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Katowicach, Wojewody Śląskiego, drugiego Wicewojewody Śląskiego oraz do posłów i senatorów z naszego okręgu. – Apel ma na celu rozwiązanie zaistniałej niekorzystnej dla mieszkańców naszego powiatu sytuacji. Mamy nadzieję, że podjęte działania zapewnią ciągłość działalności oddziału kardiologii interwencyjnej, który w ciągu blisko trzyletniej działalności przyjął ponad 2 tys. pacjentów w stanie bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia z terenu powiatu myszkowskiego, zawierciańskiego oraz powiatów ościennych, stanowiąc zabezpieczenie dla blisko 250 tysięcznej populacji – mówił starosta Dariusz Lasecki.
Dotychczas pod apelem podpisało się ponad 1800 mieszkańców, o czym poinformowała jedna z pacjentek oddziału Agnieszka Wołczenko, która czynnie włączyła się „w walkę” o oddział.
Karetka może nie zdążyć
Wszyscy zgodnie twierdzą, że w przypadku likwidacji oddziału bezpieczeństwo mieszkańców powiatu myszkowskiego i zawierciańskiego zostanie w poważnym stopniu zagrożone. Od 3 lat w Myszkowie leczeni są pacjenci z chorobą wieńcową, zawałami serca oraz niewydolnością krążenia, a oddział kardiologii niesie szybką pomoc w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia i zapewnia kompleksową hospitalizację. Ogromną rolę w nagłych przypadkach odgrywa czas dojazdu do pacjenta. Gdyby pacjenci dowożeni byli do innych miast, to czas byłby znacznie wydłużony. – Istnieje ryzyko, że pacjenci z naszego regionu w ciągu tak zwanej „złotej godziny” mogą nie otrzymać na czas specjalistycznej pomocy – tłumaczył starosta.
NFZ nadal milczy
Podczas dyskusji lekarz Artur Mendyk – ordynator PAKS w Myszkowie, mocno podkreślił, że decyzja o likwidacji oddziału była bardzo trudna, ale konieczna ze względów ekonomicznych. – NFZ po prostu nie chciał widzieć w systemie oddziału myszkowskiego i właściwie od samego momentu powstania oczekiwaliśmy na kontrakt z NFZ, natomiast kontraktowanie z roku na rok było przekładane. Staramy się dyskutować szeroko w różnych środowiskach i docierać jak najdalej ze swoimi argumentami, a uważamy, że nasze argumenty są niebagatelne. Uważamy, że istnienie tego oddziału pozwoliło na uratowanie wielu ludzi, gdyż wiemy o tym, że dojazd przy uwarunkowaniach komunikacyjnych, jakie są tutaj w Zawierciu i Myszkowie do oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów oddziałów, które mają możliwość odetkania i poszerzenia naczynia wieńcowego wielokrotnie kończy się tragicznie. Spotkaliśmy się z bardzo dużym odzewem, jeśli chodzi o naszych pacjentów i ich rodziny, społeczność zawierciańską jak i myszkowską. Jestem w posiadaniu bardzo wzruszających listów, które nasze pacjentki napisały do NFZ-u śląskiego. Chciały one zwrócić uwagę na to, że ten oddział jest tu konieczny, i że robi wiele dobrego. Pomimo szeroko zakrojonej akcji medialnej, pomimo uchwał podejmowanych przez samorządy nie doczekaliśmy się do tej pory odzewu z Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia. Redaktorzy, z którymi rozmawiałem otrzymują lakoniczne odpowiedzi, że pacjenci z tego terenu mają zabezpieczenie, jeśli chodzi o kardiologię interwencyjną w Sosnowcu, Częstochowie i Dąbrowie Górniczej. Dzisiejsze spotkanie też miało wyglądać inaczej, ale druga strona (Ministerstwo Zdrowia, Narodowy Fundusz Zdrowia) nie stawiła się na tę dyskusję. Jesteśmy cały czas przygotowani na merytoryczną dyskusję, być może w końcu ktoś ją z nami podejmie – mówił ordynator.
Stowarzyszenie z Warszawy też chce pomóc
W pomoc, w utrzymaniu oddziału kardiologii włączyło się również stowarzyszenie „EkoSerce” z Warszawy, skupiające pacjentów z chorobami serca. Obecny na spotkaniu prezes Marian Saska, zachęcał do angażowania się w działalność Stowarzyszenia, a tym samym „ratowania” myszkowskiego oddziału kardiologii. – Myślę, że im więcej będziemy o tym rozmawiać, to coś wreszcie tąpnie. 40% umierających ludzi, umiera właśnie na zawał serca. Ktoś może się przestraszy, ktoś może zrozumie. Może jakby kliniki rządowe pozamykali, to by zobaczyli, jak to wygląda. Kardiologia polska jest w czołówce świata. Próbujmy się zrzeszać. Niesamowitą robotę robicie będąc tutaj, tylko trzeba to sprzedać. My wam w tym pomożemy. Zapiszcie się do stowarzyszenia, zbierajcie podpisy, mówcie o tych problemach z oddziałem, gdziekolwiek będziecie. Próbujmy walczyć! Walczmy, bo to jest nasze życie! – apelował do obecnych na sali prezes Saska.
PAKS, to ratunek dla naszych sąsiadów
Myszkowski oddział, to również szybki ratunek dla pacjentów z gmin ościennych. Z odległych Szczekocin czas dojazdu do Myszkowa zajmuje karetce 25 min, ale gdyby przyszło jechać do Sosnowca czy Częstochowy czas wydłuża się do godziny. Pacjenci z Zawiercia trafiają na stół operacyjny w ciągu 10 minut. – Faktem jest, że z Zawiercia do Myszkowa mamy 10 minut jazdy, a ze Szczekocin 25 minut. Weźmy jednak pod uwagę, że karetka jeszcze musi wrócić. W przypadku, gdy kolejny pacjent potrzebuje nagłej pomocy za kilkanaście minut jesteśmy na miejscu. Gdy będziemy jeździć do Dąbrowy Górniczej, to powrót trwa ponad 30 minut. Karetka na terenie operacyjnym będzie dostępna dopiero za półtorej godziny czy nawet 2 godziny. Z Myszkowem nam się bardzo dobrze układa współpraca. Od 2005 roku mamy możliwość transmisji danych, czyli robimy EKG i od razu wysyłamy wynik. Wcześniej wysyłaliśmy wynik do Dąbrowy Górniczej, ale od kiedy powstał PAKS w Myszkowie, wysyłamy wynik do PAKS i wszyscy pacjenci przyjmowani są w Myszkowie. Dla nas najistotniejszy jest czas. Pacjent w ciągu 10-15 minut trafia na oddział i co jest istotne, czasem jeździmy na wizytę do pacjenta i sprawdzamy EKG i wychodzi bez zmian. Nie wychodzą zmiany, że tam jest blizna po zawale. Wychodzi EKG prawidłowo, jakby pacjent w ogóle nie był chory. Jestem naprawdę za tym, aby PAKS pozostał. Przecież NFZ za zabiegi ratujące życie i tak musi zapłacić. Czy zapłaci Dąbrowie Górniczej czy Myszkowowi, musi zapłacić za to. Nie ma innej możliwości. To jest w obrębie tej samej firmy. Jestem w ogóle zdziwiony, że ktoś chce likwidować oddział w ramach jakiegoś systemu. Jestem zdziwiony, że nie ma kontraktu. Wiem, że z Siewierza i innych ościennych powiatów wożą pacjentów do ośrodka kardiologii w Myszkowie. Z Siewierza jest 10 minut jazdy – mówił lekarz Marek Czajkowski, kierownik Stacji Pogotowia Ratunkowego w Zawierciu.
Kierownik wspomniał również, że dłuższa nieobecność karetki na terenie powiatu zawierciańskiego w przypadku dojazdu z pacjentem do Dąbrowy Górniczej spowoduje, że do nagłych wypadków wzywane będą karetki z Częstochowy czy wspomnianej Dąbrowy Górniczej, a wówczas czas dojazdu do pacjenta znacznie się wydłuży. Często może być za późno na uratowanie życia albo pacjenci będą mieć pretensje, że zbyt długo czekają na pomoc. Doktor Czajkowski zastanawiał się również dlaczego na spotkaniu nie ma nikogo z przedstawicieli NFZ.
Agnieszka Wołczenko zwróciła uwagę, że myszkowski oddział kardiologii, to nie moloch, to mały oddział z siedmioma łóżkami. – Nie ma tutaj planowanych zabiegów. To jest typowo ratunkowy oddział, oddział świetnie wyposażony – podkreślała pacjenta.
Pacjenci wiedzą – czas jest najważniejszy!
Głos w dyskusji zabrała żona pacjenta, który obecnie leży na oddziale kardiologii w Myszkowie. – Mąż we wtorek miał rozległy zawał. Tylko dzięki temu, że mamy oddział w Myszkowie moje dzieci mają tatę, a moja wnuczka ma dziadka – mówiła ze wzruszeniem Mirosława Pacan.
Agnieszka Wołczenko cieszy się zdrowiem tylko dlatego, że z zawałem serca bardzo szybko trafiła na myszkowski oddział kardiologii.
Lekarz Andrzej Ciesielski, który przeżył zatrzymanie akcji serca ponad 40 minut wieziony był do Częstochowy, bo jeszcze w Myszkowie nie było PAKS-u. – Żyjemy w dziwnych czasach liczą się tylko cyfry. Czy ktoś przeprowadził symulację? Czy wymienione ośrodki w Dąbrowie Górniczej, Częstochowie i Sosnowcu mają takie moce przerobowe, żeby przyjąć naszych pacjentów? Czy pacjent z powiatu myszkowskiego nie będzie gorszej kategorii pacjentem, bo będzie przybyszem z zewnątrz – mówił Ciesielski.
Dyskusja, to nie wszystko…
Dla burmistrza Koziegłów Jacka Ślęczki również niezrozumiałe jest dlaczego oddział ratujący życie ma problemy z odzyskaniem należności. - Obawiam się o to, że w innych szpitalach zabraknie miejsc dla pacjentów czy zespołu ratującego życie. Obawiam się, że będziemy czekać w kolejce i się nie doczekamy. Powinniśmy zrobić wszystko, aby utrzymać opiekę w takim kształcie – apelował Ślęczka.
Pielęgniarki z PAKS-u spotkały się z europoseł Jadwigą Wiśniewską, aby porozmawiać o problemach oddziału, ale zostały odprawione z przysłowiowym „kwitkiem”. Jak się okazuje europoseł nie była zainteresowana pomocą, bo obecnie na topie jest onkologia, a nie kardiologia.
Kończąc spotkanie wicestarosta Anna Socha-Korendo zaapelowała, aby jak najwięcej mieszkańców podpisało się pod apelem, bo być może to spowoduje reakcję decydentów, na którą wszyscy czekają.
Od 1 X 2016 czyli już od soboty z zawałem raczej nikt z Zawiercia, Szczekocin, Myszkowa i Koziegłów nie trafi tam gdzie pomoc uzyska najszybciej, ale czeka go transport do Sosnowca lub Częstochowy. Tylko kwestią czasu jest więc czekanie na pierwszy przypadek, gdy pomoc dotrze za późno.
Ewelina Kurzak
Napisz komentarz
Komentarze