(Poraj) Przykra niespodzianka czekała na pacjentki korzystające z pomocy kardiologa w Publicznym Ośrodku Zdrowia w Poraju. Kiedy stawiły się na wyznaczone wcześniej badanie i wizytę kontrolną, na które, trzeba dodać, czekały wiele miesięcy, okazało się, że nie zostaną przyjęte, bo specjalista u którego się leczyły już w ośrodku nie pracuje. Jak im powiedziano w rejestracji, nowy lekarz nie przejął pacjentek i w związku z tym „spadają na koniec kolejki”. Zaproponowano im nowe terminy, ale dopiero w październiku. Nie wiemy ilu pacjentów dotknęła ta sytuacja, do naszej redakcji zgłosiły się dwie czytelniczki. Trudno im było ukryć zdenerwowanie takim potraktowaniem przez przychodnię. Zdziwiona sytuacją jest Rzecznik Praw Pacjenta, Krystyna Barbara Kozłowska, którą poprosiliśmy o opinię w tej sprawie. - Nawet jeżeli lekarz kardiolog dotychczas prowadzący leczenie już nie pracuje, ale poradnia specjalistyczna nadal funkcjonuje, to istniał obowiązek udzielenia świadczenia w planowym terminie przez nowego lekarza, który został zatrudniony przez placówkę – stwierdza rzecznik.
Tak jak napisaliśmy we wstępie, nie wiemy ilu pacjentów dotknęła ta sytuacja, choć mamy prawo przypuszczać, że przypadki dwóch czytelniczek, które zgłosiły się do naszej redakcji nie są odosobnione. Oto ich historie.
PRZYPADEK PANI KRYSTYNY
- W Ośrodku Zdrowia w Poraju pracowała jeszcze kilka miesięcy temu doktor Cichocka, wspaniały człowiek i specjalista kardiolog. Doktor nauk medycznych, lekarz z powołania. Podczas ostatniej wizyty w ubiegłym roku wyznaczyła mi kolejną, na 5 lipca br. Dzień przed tą wizytą zadzwoniłam do przychodni, by dowiedzieć się, na którą godzinę mam się zgłosić. Ku memu zdziwieniu usłyszałam, że nie zostanę przyjęta, bo doktor Cichocka już w Poraju nie przyjmuje, a nowy lekarz zatrudniony na jej miejsce „nie przejął jej pacjentów”. W związku z tym „tracę kolejkę”. Zaproponowano mi wizytę na 6 października! Ja naprawdę nie chodzę do lekarzy z przyjemności, a z konieczności. Choruję na białaczkę, mam cukrzycę, jestem po zawale, dlatego tak przykre jest takie potraktowanie. Nikt mnie nie powiadomił, nie zadzwonił, że doktor Cichocka już w Poraju nie przyjmuje, że mam wybrać innego lekarza, że mam starać się o inny termin itp. Tak nie wolno robić! Dla mnie takie potraktowanie to było czyste chamstwo. 30 lat pracowałam w służbie zdrowia jako położna, nigdy nie odważyłabym się tak potraktować pacjenta – bulwersuje się. Jak mówi, nie wie czy zdecyduje się na kontynuację leczenia w Poraju, mimo, że jak podkreśla, warunki są tam znakomite.
– Prawdopodobnie będę jeździła do lekarzy na Śląsk. Nie chcę być tak traktowana. Nie usłyszałam nawet zwykłego „przepraszam” – dodaje. Zapowiada złożenie skargi na działalność Ośrodka Zdrowia w Poraju do NFZ.
PRZYPADEK PANI JAGODY
Od razu na wstępie wyjaśniamy, że „Jagoda” nie jest imieniem naszej czytelniczki, tak jednak zwraca się do niej większość znajomych. W Ośrodku Zdrowia z Poraju miała mieć wykonane (zlecone przez doktor Cichocką) badanie „echo serca”. Jak podkreśla, podobnie jak i pani Krystyna, ceni porajską przychodnię za warunki jakie ta oferuje i nowoczesny sprzęt jakim dysponuje. – Jednak w parze z tym powinni iść także odpowiedni ludzie. Okazuje się, że nie zawsze tak jest. Że wystarczy jeden nieodpowiedzialny, nieżyczliwy człowiek, który potrafi zniszczyć wizerunek ośrodka, na który pracują władze gminy, osoby odpowiedzialne za rozwój placówki. Taka właśnie osoba poinformowała mnie, że nie będę miała wykonanego badania, „i już”. Nie ma lekarza, nie ma badania. Zupełnie tego nie rozumiem. Żeby nie było nikogo innego, kto mógłby zrobić mi w wyznaczonym terminie badanie, na które tyle czekałam? Mam wrażenie, zresztą nie tylko ja, bo rozmawiałam z wieloma osobami, że w ośrodku nie „rządzi” kierownik, a panie rejestratorki. One decydują o tym kto będzie przyjęty, kto nie. Nie będę dalej opowiadać, nie wolno mi się denerwować – kończy pani Jagoda. Ponieważ nie jest osobą, która w takich sytuacjach zachowuje się biernie, postanowiła wystosować list otwarty do wójta Łukasza Stachery, a którego nie chciało wydrukować jedno z lokalnych czasopism ukazujących się w Żarkach Letnisku. Jak podkreślała w rozmowie z naszą redakcją, docenia wkład wójta Stachery w modernizację ośrodka zdrowia i zakup nowoczesnego sprzętu do placówki, dzięki czemu jest ona pod tym względem jedną z najlepszych w powiecie, i co powoduje, że przyciąga pacjentów także spoza gminy. List nie jest, jak podkreśla, atakiem na Wójta, a wręcz odwrotnie, próbą zwrócenia jego uwagi, by działanie pracowników przychodni nie niweczyło wysiłków władz gminy. Ma być próbą poprawy sytuacji w przychodni. List publikujemy w całości:
Szanowny panie Wójcie!
Piszę do pana, bo nie wiem kto rządzi w naszym Gminnym Ośrodku Zdrowia (prawdopodobnie nikt, bo gdyby ktoś tam rządził, nie byłoby tam takiego bałaganu).
Od wielu lat leczę się na serce i byłam pacjentką dr Cichockiej. Na ostatniej wizycie dostałam skierowanie na badanie „echo serca”. W rejestracji wyznaczono mi termin za sześć miesięcy, tj. na 14 czerwca br. Zgłosiłam się w wyznaczonym terminie i usłyszałam, że badania nie będzie, bo dr Cichocka nie pracuje. Zapytałam kto ją zastępuje, kto przyjmuje jej pacjentów, których było bardzo dużo? Odpowiedziało mi wzruszenie ramion i słowa, że każdy szuka lekarza na własną rękę, część odeszła, m.in. do Bytomia. Zapytałam dlaczego nikt mnie nie poinformował, że nie będę miała badania (wcześniej o każdej zmianie byłam informowana). Pani z rejestracji odpowiedziała mi, że nie powiadamiali pacjentów o odejściu lekarza i odwołaniu badań. Czyżbym była prywatną pacjentką dr Cichockiej, czy razem z nią odeszła rejestracja, która wyznacza terminy badań i powinna ich pilnować? Czy nikt nie nadzoruje pracy personelu tej placówki, bo okazuje się, że takich faktów jest więcej? Takie lekceważące zachowanie wobec pacjentów urąga nie tylko podstawowym zasadom kultury, ale przede wszystkim obowiązkowości i rzetelnemu wykonywaniu obowiązków pracowniczych. Wygląda na to panie Wójcie, że nie wystarczy inwestować w sprzęt medyczny i wyposażenie tej placówki, jeżeli jej personel będzie niweczył Pańskie starania o rozwój naszej gminnej służby zdrowia (redakcja dysponuje danymi personalnymi autorki listu).
Warto na koniec dodać, że po nie wykonanym badaniu w Ośrodku Zdrowia w Poraju pani Jagoda trafiła w pilnym trybie do Szpitala Powiatowego w Myszkowie, następnie do szpitala w Bytomiu, a stamtąd do Śląskiego Centrum Chorób Serca, gdzie przeszła poważny zabieg kardiologiczny. Choć w najbliższym czasie czekają na nią jeszcze inne zabiegi, mówi, że „postawiono ją na nogi”.
OŚRODEK WYJAŚNIA
- Jestem kierownikiem Ośrodka Zdrowia w Poraju od 2 maja br. Z tego co ustaliłam dr Mirosława Cichocka w dniu 3 marca 2016 roku złożyła wniosek o rozwiązanie umowy o pracę z Ośrodkiem Zdrowia w Poraju z dniem 1 kwietnia 2016 r., co też nastąpiło. W związku z powyższym pacjenci zapisani do dr Cichockiej na bieżąco byli informowani w okresie bezpośrednio poprzedzającym wcześniej ustalony termin wizyty o zaistniałej sytuacji.
Informacja była przekazywana w formie rozmowy telefonicznej, podczas której pacjentowi proponowany był wybór innego lekarza i ustalano nowy termin wizyty. W przypadku braku możliwości przeprowadzenia rozmowy telefonicznie informacja w powyższej sprawie była przekazywana listownie. Obecnie w poradni kardiologicznej przyjmują trzej kardiolodzy: dr Jędruszek - Fiutek, dr Szafert - Gęsikowska i dr Kret. Od września br. przyjmować będzie dodatkowo czwarty kardiolog – wyjaśnia Agnieszka Wójcik, kierownik Ośrodka Zdrowia w Poraju.
Zarówno Pani Jagoda jak i Krystyna stanowczo zaprzeczają, by ktokolwiek z porajskiego ośrodka kontaktował się z nimi, czy to telefonicznie czy listownie, w sprawie zmiany lekarza i terminu nowej wizyty.
RZECZNIK NIE MA WĄTPLIWOŚCI. TO BYŁ OBOWIĄZEK PRZYCHODNI
Krajowy Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska, której opisaliśmy porajski przypadek potraktowania pacjentów nie ma wątpliwości. Przychodnia powinna była przyjąć pacjentów niepracującego już w ośrodku lekarza. Radzi naszym pacjentkom (z jej rad mogą skorzystać także inni podobnie potraktowani pacjenci placówek publicznej służby zdrowia) jak mogą zareagować po takim potraktowaniu.- Na wstępie podkreślę, że pacjent może wybrać – wskazać z imienia i nazwiska – lekarza jedynie w podstawowej opiece zdrowotnej, czyli wybrać tzw. lekarza rodzinnego. Pacjent nie wybiera natomiast imiennie lekarza specjalisty, bo zgodnie z obowiązującymi przepisami ma prawo wyboru świadczeniodawcy udzielającego ambulatoryjnych świadczeń specjalistycznych spośród wszystkich, którzy zawarli umowy o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej z NFZ (art. 29 ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych). Oznacza to, że pacjent wybiera przychodnię lub poradnię specjalistyczną, np. kardiologiczną, ale nie lekarza, który będzie udzielał mu specjalistycznych świadczeń zdrowych. Jeżeli więc Pacjentka została zarejestrowana na wizytę do lekarza kardiologa – czyli została wpisana na listę oczekujących i został Jej wyznaczony termin wizyty – to nawet jeżeli lekarz kardiolog dotychczas prowadzący leczenie już nie pracuje, ale poradnia specjalistyczna nadal funkcjonuje, to istniał obowiązek udzielenia świadczenia w planowym terminie przez nowego lekarza, który został zatrudniony przez placówkę. Przypomnę, że zgodnie z przepisami, dokonanie przez świadczeniodawcę takich czynności jak poinformowanie pacjenta pisemnie o zakwalifikowaniu do kategorii medycznej i terminie udzielenia świadczenia wraz z uzasadnianiem przyczyny wyboru tego terminu oraz wpisanie pacjenta w kolejnej pozycji prowadzonej przez siebie listy oczekujących na udzielenie świadczenia, jest równoznaczne z zobowiązaniem się poradni specjalistycznej do udzielenia danego świadczenia opieki zdrowotnej (art. 20. ust. 3 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych). W opisanej przez Pana sytuacji, Pacjentka może skierować wniosek do Rzecznika Praw Pacjenta, na podstawie czego możliwe będzie wszczęcie postępowania wyjaśnienia w celu ustalenia czy zostały naruszone Jej prawa. Taki wniosek jest wolny od wszelkich opłat i nie wymaga szczególnej formy, jednak powinien być podpisany i zawierać następujące informacje: dane osoby składającej wniosek, dane pacjenta, którego sprawa dotyczy, zwięzły opis zaistniałej sytuacji, w której – zdaniem wnioskodawcy – zostały naruszone prawa pacjenta. Wszelkie dane kontaktowe Biura Rzecznika Praw Pacjenta dostępne są na stronie internatowej www.bpp.gov.pl w zakładce Kontakt. Przed skierowaniem wniosku albo w razie jakichkolwiek pytań Pacjentka może też skontaktować się z pracownikami Biura za pośrednictwem ogólnopolskiej bezpłatnej infolinii 800-190-590, gdzie uzyska wszelkie niezbędne informacje i poradę co warto zrobić i jakie kroki podjąć. Przypomnę, że infolinia czynna jest od poniedziałku do piątku w godzinach 09:00 – 21:00, tym samym pomoc można uzyskać także w godzinach popołudniowych. Dodatkowo w związku z tym, że placówka, w której miała miejsce przedstawiona przez Pana sytuacja, udziela świadczeń opieki zdrowotnej w ramach umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia warto, aby Pacjentka zgłosiła zaistniałą sytuację do Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ. Fundusz może bowiem skontrolować czy placówka medyczna prawidłowo realizuje postanowienia umowy, a w razie nieprawidłowości może zastosować kary umowne wynikające z kontraktu – radzi Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska.
Wątpliwości nie ma także rzecznik prasowy Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Katowicach, Małgorzata Doros. Na pytanie czy zastosowana przez przychodnię procedura była prawidłowa odpowiada krótko: - Była nieprawidłowa. I wyjaśnia: - Poradnia jest zobowiązana do zachowania ciągłości udzielanych świadczeń, w związku z tym powinna zapewnić kontynuację leczenia pacjentów. Jeżeli z powodu siły wyższej podmiot nie jest w stanie zapewnić ciągłości udzielanych świadczeń powinien w każdy możliwy sposób poinformować pacjenta o przyczynie nieudzielenia świadczenia w wyznaczonym terminie i wskazać inny pierwszy możliwy termin realizacji świadczenia. Ponieważ pacjent dokonuje wyboru świadczeniodawcy, a nie konkretnego lekarza, w związku z tym poradnia powinna wyznaczyć innego lekarza, który będzie kontynuował leczenie pacjenta. Ponadto to lekarz, a nie pracownik rejestracji, decyduje czy pacjent powinien zostać przyjęty. W przypadku niewłaściwie realizowanej umowy Śląski OW NFZ w uzasadnionych przypadkach podejmuje działania kontrolne. Może również, jeżeli zostaną stwierdzone nieprawidłowości, nałożyć karę umowną lub nawet rozwiązać umowę. W zetknięciu się z przypadkami łamania praw ubezpieczonych oraz praw pacjenta Śląski OW NFZ zachęca do złożenia skargi w Dziale Skarg i Wniosków – mówi Małgorzata Doros.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze