(Myszków, Zawiercie) Myszkowski szpital przegrał proces cywilny z rodzicami dziecka, które w wyniku zaniedbań przy porodzie urodziło się silnie niedotlenione, a w konsekwencji z uszkodzeniami mózgu. Dziecko zmarło, a rodzice dziecka Aneta i Marek, mieszkający w powiecie zawierciańskim, pozwali szpital o odszkodowanie w kwocie 200.000 zł. Po kilku latach procesu w czerwcu 2014 roku Sąd Okręgowy w Częstochowie wydał wyrok, nakazujący szpitalowi wypłatę odszkodowania po 50.000 zł dla każdego z rodziców. Na początku marca br. Sąd Apelacyjny w Katowicach podtrzymał wyrok w całości, a szpital natychmiast wypłacił rodzicom dziecka odszkodowanie. Razem z pozostałymi kosztami (zastępstwo procesowe, zwrot kosztów procesu, opłaty i apelacje) można zsumować, że zgon dziecka kosztował SP ZOZ Myszków około 150.000 zł. Nikt w związku z tą sprawą i przegranym procesem nie poniósł w myszkowskim szpitalu służbowych konsekwencji.
O tym, że myszkowski szpital ostatecznie przegrał proces z rodzicami zmarłego dziecka i już wypłacił odszkodowanie dowiedzieliśmy się w połowie marca. Ale często nieobecny w pracy dyrektor Jacek Kret długo nie znajdował czasu na spotkanie. Bo albo był na kursie medycznym (2 dni) albo „w NFZ”. Ostatecznie dochodzi od spotkania, w którym uczestniczy też Naczelna Lekarz Szpitala Dorota Kaim-Hagar. Pytamy o szczegóły sprawy, ale dyrektorzy nie ułatwiają nam zadania. –Doszło do niedotlenienia okołoporodowego, wezwaliśmy N-kę (specjalistyczna karetka neonatologiczna do ratowania noworodków), ale z Parkitki N-ka przyjechała z niesprawnym inkubatorem. Zanim przyjechał inny zespół, upłynęły kolejne godziny –tłumaczą wspólnie.
Sąd uznał, że doszło do zaniedbań, popełniono błędy, których ostatecznym skutkiem był zgon noworodka po pewnym czasie. Ale to przecież nie mury szpitala, tylko konkretni ludzie popełnili błędy, skutkujące ostatecznie wypłatą odszkodowania. „Czy da się wskazać konkretne osoby, winne zaniedbań?- spytaliśmy. Pytanie wywołało zdziwienie.
-Nie, wobec nikogo nie wyciągnięto konsekwencji. Wystąpiliśmy do naszego ubezpieczyciela (PZU) z wnioskiem o pokrycie kosztów zasądzonego odszkodowania –mówił dyr. Jacek Kret. I odmówił udostępnienia nam uzasadnienia do wyroku, z którego moglibyśmy wyczytać i zrozumieć jak doszło do zaniedbań, czy można mówić o błędach konkretnych osób (lekarzy, pielęgniarek?) przy porodzie, który skończył się tragicznie.
O zgodę na wgląd w uzasadnienie wyroku poprosiliśmy więc rzecznika sądów częstochowskich sędziego Bogusława Zająca: - W tej chwili jest to niemożliwe, gdyż nie wróciły do nas akta z Sądu Apelacyjnego. Gdy wrócą, proszę ponowić wniosek. - odpowiedział.
Z Markiem i Anetą, rodzicami zmarłego dziecka nie udało nam się skontaktować. Do sprawy wrócimy, gdy będziemy mogli zapoznać się z aktami procesu, zrozumieć, do jakich konkretnie zaniedbań doszło w myszkowskim szpitalu. Niestety, wszystko wskazuje na to, że taka refleksja była obca osobom zarządzającym szpitalem. Ktoś nie żyje, niewygodnych pytań: „dlaczego”, „jak do tego doszło” unikamy. Wypłaciliśmy odszkodowanie, sprawa zamknięta. Czy na pewno?
Jarosław Mazanek
Od redakcji: rodziców dziecka Anetę i Marka M., o których wiemy tylko, że mieszkają na terenie powiatu zawierciańskiego, prosimy o kontakt z redakcją. Chcemy poznać tę historię z waszej perspektywy, z poszanowaniem intymności i bólu, który był waszym udziałem po stracie dziecka. Tel. 602-514-030, [email protected]. Jeżeli nie czytacie tego tekstu, kontakt do Was uzyskamy po zgodzie sądu na przejrzenie akt sprawy.
Napisz komentarz
Komentarze